O, holender - to Polacy! - wrocławianie pracujący w Holandii

Bo każdy Polak to pijak, a każdy pijak to złodziej

Anonim

Kategorie

Źródło

Gazeta Wyborcza/Wrocław
Michał Wolniak

Odsłony

4815
Legalna sprzedaż lekkich narkotyków, tysiące różnobarwnych kwiatów, jazda na rowerze i... nielegalnie pracujący Polacy. Tak już kojarzy się Holandia

Wielu wrocławian, szczególnie młodych, w czasie wakacji jeździ pracować na Zachód. Część z nich wybiera Holandię i okolice Amsterdamu. Ten rejon to "zagłębie kwiatowe". Można pracować przy ścinaniu kwiatów, wycinaniu cebulek kwiatowych czy w firmach eksportowych. Polacy mieszkają w namiotach i przyczepach kempingowych. Na wielu polach nie są jednak mile widziani. Dlaczego?

- Mamy opinię złodziei. Poza tym najczęściej pracujemy nielegalnie - wyjaśnia Piotrek, student Politechniki Wrocławskiej. - Chyba że ktoś ma obywatelstwo niemieckie. Legalnie "robią" ludzie ze Śląska.

Bała się nalotu gliniarzy

Piotrek, 22-letni blondyn, w tym roku w Holandii był czwarty raz. - Znam angielski, więc nie mam trudności ze znalezieniem pracy - twierdzi.

Pracował w nocy przy wycinaniu cebulek hiacynta. - Człowiek szybko przyzwyczaja się do snu w dzień i pracy w nocy - opowiada. - Gorsze jest to, że cebulka hiacynta ma takie małe igiełki, które wbijają się w odsłonięte miejsca na ciele. Wystarczy raz się podrapać i wyjesz z bólu. Pomaga spryskanie się perfumami, które zapobiegawczo daje pracodawca.

Piotrek do Holandii jeździ stopem, najczęściej z kolegą. Mieszka na polu kempingowym w okolicach Lisse. - Nic nie tracę, gdy mi się nie powiedzie - wyjaśnia. - Teraz pracowałem przez dwa miesiące. Posiedziałbym dłużej, ale szefowa zaczęła się bać nalotu gliniarzy. Na policję może zadzwonić np. zawistny sąsiad. Jeśli wjadą gliny, to deport i "misiek" w paszporcie.

Pracował po 10 godzin dziennie od poniedziałku do soboty. Zarabiał 7 euro za godzinę.

Mieszanka pogardy i szacunku

Od pięciu lat stopem do Holandii jeżdżą Marcin i Hania, absolwenci Uniwersytetu Wrocławskiego. W Polsce od dwóch lat szukają pracy, dają korepetycje z angielskiego. Wrócili kilka dni temu po blisko trzech miesiącach. Odłożyli ponad 4 tys. euro. Mieszkali na polu namiotowym w okolicach Harlemu. - Było tam sporo Polaków - mówi Marcin, 27 lat, ciemne włosy. - Wielu z nich kradło, choć w rozmowie okazywali się spoko ludźmi.

Jego o rok młodsza dziewczyna (długie blond włosy, okulary, ładny uśmiech):

- Przyjeżdżają z całej Polski. Złodzieje rowerów mają ze sobą katalogi z cenami. Kradną na zamówienie - opowiada Hania. - Wielu Polaków, którzy sami nie kradną, korzysta z usług złodziei. Jakiś ciuch czy buty można kupić za połowę ceny. Tylko my nie korzystaliśmy z ich "oferty". Wszyscy patrzyli na nas jak na wariatów. - Ale z drugiej strony z szacunkiem - zauważa Marcin. - Taka mieszanka zdziwienia, pogardy i szacunku.

- Kilka lata temu policja zwinęła gościa, który okradał mieszkania. W namiocie miał dobudówkę, gdzie trzymał złodziejski sprzęt - jakieś kryształki do wybijania szyb, klucze, łomy - dodaje. Jednak najczęściej Polacy kradną w sklepach i "zawijają" rowery. Włamują się też do samochodów. Ale Holendrzy i tak mają o nas dobre zdanie. Zresztą bez nas nie przerobiliby tych swoich pól i cebulek. To główny powód, że po wejściu do Unii będziemy tam mogli legalnie pracować. Przecież nie wszyscy Polacy kradną.

To działo się naprawdę

Piotrek przyznaje, że czasem kupował ubrania od złodziei. - Taniej wziąłem też rower. Ale w Polsce nigdy nie kupiłem kradzionego - zapewnia. - Tam jest jakoś inaczej - dodaje po chwili zastanowienia. - Polacy robią rzeczy, na które nigdy nie wpadłby Holender. Jeden chłopak zakosił buty. Zauważył, że jeden but jest w środku sklepu, a drugi, do pary, na wystawie. Inny spostrzegł, że przed sklepem z kilkudziesięciu sprzedawanych rowerów jeden nie jest zabezpieczony. Wsiadł na niego i odjechał. Ci ludzie mają dużo pieniędzy, ale przez krótki czas. Siedzą w Holandii po kilka lat. Z reguły wszystko inwestują w alkohol, który jest tani, i w "siwy dym", tzn. w palenie marihuany.

Miejsce, gdzie można legalnie kupić i palić marihuanę, to coffe shop.

- Są nawet w bardzo małych miejscowościach, ale Holendrzy nie palą dużo. Traktują wyjście do coffe shopu jak my do knajpy. Najczęściej siedzą tam obcokrajowcy - twierdzi Marcin. - Pamiętam, jak dwa lata temu weszliśmy do "kofiku". Był 11 września. Na wielkim ekranie ludzie na żywo oglądali, jak samolot porwany przez terrorystów uderza w wieżę w Nowym Jorku. - Ale im filmy puszczają - zaśmiał się kolega. Dopiero sprzedawca powiedział nam, że to dzieje się naprawdę. Długo nie mogliśmy uwierzyć.

Szansa, szansa, szansa...

Marcin i Hania lubią jeździć do Holandii. - Pracujemy "przy kwiatkach", w firmach eksportowych. Jedziemy do pracy, ale też trochę na wakacje. Blisko jest Morze Północne, z pół godzinki rowerem - uśmiecha się Hania. - To piękny kraj, bardzo tolerancyjny. Mówi się o wszystkim - o narkotykach, aborcji, eutanazji. To dialog, a nie obrzucanie się obelgami.

Podobnie uważa Małgosia, absolwentka Politechniki Wrocławskiej. Na dniach wyjeżdża na studia doktoranckie do Holandii. - Zakochałam się w tym kraju - wyjaśnia. - Wcześniej przyjeżdżałam do pracy w okolice Amsterdamu. Uczelnię w Nijmigen w pobliżu granicy z Niemcami znalazłam przez internet. Egzamin po angielsku przeprowadzono ze mną przez telefon. Na początek dostałam dwupokojowe mieszkanie i 2 tys. euro. Za dwa miesiące sama muszę znaleźć mieszkanie. Będę dostawała stypendium - 1400 euro. - To naprawdę szansa dla mnie. W Polsce przez rok szukałam pracy i znalazłam tylko trzymiesięczny staż absolwencki za 400 zł, po którym i tak nie miałam szans na zatrudnienie. Moi znajomi albo są bezrobotni, albo zarzynają się za grosze.

- Może zamieszkamy w Holandii? - zastanawia się Marcin. - Powalczymy jeszcze w kraju. Ale cóż, wiadomo, jak jest... - wzdycha.

Mrówki w kradzionych skarpetkach

Pan Andrzej, ojciec Małgosi, jest emerytowanym informatykiem. Do Holandii zaczął jeździć pod koniec lat 70. Ostatni raz był tam w połowie lat 90.

- Brałem urlop w pracy i ruszałem w drogę. Miałem wtedy malucha. Jechałem z przyjaciółmi - opowiada. - Kiedyś w Holandii nie było tylu Polaków. Gdy Holendrzy wychodzili z domu, to nie zamykali drzwi. Nagle coraz częściej ktoś okradał ich mieszkania, ginęły rowery. To był znak, że jest więcej Polaków - cierpko uśmiecha się. - A Holendrzy są bardzo mili. Przez wiele lat mieszkałem za darmo w przyczepie kempingowej, którą udostępniała pewna Żydówka. W czasie wojny ukrywali ją Polacy. To była taka forma wdzięczności.

Mówi, że często było mu wstyd za rodaków. - Widziałem kradnących w sklepach. Nigdy nie zapomnę nauczyciela, który gwizdnął skarpetki. Bywało, że człowiek czuł się nieswojo. Wystarczyło, że personel zorientował się, że jesteś Polakiem i już wszyscy za tobą wodzili oczami. Jednak generalnie Holendrzy nas lubią. Za rok będziemy mogli tam legalnie pracować.

Na prośbę bohaterów niektóre imiona zostały zmienione

Oceń treść:

0
Brak głosów

Komentarze

AleX (niezweryfikowany)

ale stypa <br>nie kradnijcie w holandii ;)
THC (niezweryfikowany)

Niez ly artykul ,ale to jest chyba prawda :)
Dyfer (niezweryfikowany)

Niestety sami sobie zapracowalismy na taka opinie.
cps (niezweryfikowany)

a te wszystkie pedaly czytaja to i ich skreca - no bo przeciez - narkotyki sa zle (wszystkie sa takie same) , w Holandii sa legalne , ale to piekny i dobry kraj , jakto ? a narkotyki zle ? dobry kraj --aaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaa TRZASK!!!!!! <br>i frajer pierdolnal bo zeby zrozumiec to musialby nie byc frajerem :)
l (niezweryfikowany)

nie tak niemile widziani sa. zalezy od pola namiotowego i od polakow, ktorzy byli tam wczesniej. jak zesmy byli w tym roku to nas glownie mile traktowali - dawali nam jesc, pic, sluzyli rada, podwozili i takie tam. zajebisci ludzie. tylko na jednym polu sie zawiedlismy bo nas z tamtad wyjebali, ale to juz tam inna historia. polakow faktycznie w kurwe, glownie wlasnie ze slaska, sporo z nich ma paszporty niemieckie. jednak spora czesc tych slazakow [bez obrazy] jest niezle pojebana. maja jakies jazdy ze soba i swoja tozsamoscia narodowa. jeden koles pobil sie z drugim, bo ten ozenil sie z polka a nie z niemka ani ze slazaczka. chore, nie? nie uwazaja sie za polakow, tylko za niemcow, ewentualnie slazakow. nie lubia narkotykow, kurew i polakow. pija wodke tylko i trzaskaja euro na nocnych zmianach. pojebane to troche, ale co tam. a polakow - zlodziei raz spotkalismy. na wylotowie z jakiegos miasta do nas podeszli i spytali sie czy nie chcemy wrocic z nimi wochenende przez niemcy, wygladali paskudnie, wiec sie wymigalismy. znaczy ubrani byli w markowe ciuchy, ale takie zakapiorskie mordy mieli.
scr (niezweryfikowany)

ech, wstyd...ale nie ma się co dziwić skoro u nas taka bieda. :( <br>
Daft (niezweryfikowany)

Pare lat temu jak byłem w NL załapaliśmy się do fasoli. Szef wporzo, browarki, papieroski.. Kiedy wypłacał nam tygodniówke (około 500 guldenów) zabrakło mu drobnych i nie miał mi dać 2-3 guldeny. Powiedziałem że luz.. nie ma problemu.. koleś jakiś dziwnie zmieszany po chwili przyniósł brakującą reszte i powiedział, że wie, że polakom trzeba oddawać wszystko bo mogą nawet... palca uciąć!!! tu już z pełnym przerażeniem wykonał ruch kantem dłoni po palcu. Zapewniłem, że browary które wypiłem kosztowały wiecej i ze nie wszyscy polacy ucinają palce ;) Pózniej koleś chyba sam się z siębie pośmiechiwał bo jeszcze kilka razy kiedy gdzieś sie mijalismy, mrugał okiem i odcinał palec ręką ;) <br>Ten to musiał mieć nawkręcane co??
mode (niezweryfikowany)

&quot;polacy robią w holandii to na co nie wpadł by żaden holender &quot; <br> <br>Tak już jesteśmy(bez uogólniania) zafermentowani w alkoholu sporządzonym na zacierze z szerokiej gamy owoców patologii, wystarczy że na jeden kamping dostanie się takich kilka robaczywców, na inny znowu i cały psuje się cały smak. Natomiast holendrzy są doprawieni liberalizmem i czym tam jeszcze, czego nam brakuje. To tak jakby zmieszać dobre klarowne wińsko, z jakimś patologicznym zacierem. Dopóki będą jeździć debile którzy w NL szukają okazji żeby coś zajebać dopóty w gąsiorze opinii narodu NL o nas będziemy psuć konsystencję. <br> <br>(P.s) Jak macie kraść, to jedźcie na wieś z pod sklepu komuś jakiegoś Wigracza3 pachnąć, żeby rolnik piechulcem drałował w lipcowym 35C, a nie w NL. Jak się psuć to do końca, ale tylko u siebie.
scr (niezweryfikowany)

&quot;polacy robią w holandii to na co nie wpadł by żaden holender &quot; <br> <br>Tak już jesteśmy(bez uogólniania) zafermentowani w alkoholu sporządzonym na zacierze z szerokiej gamy owoców patologii, wystarczy że na jeden kamping dostanie się takich kilka robaczywców, na inny znowu i cały psuje się cały smak. Natomiast holendrzy są doprawieni liberalizmem i czym tam jeszcze, czego nam brakuje. To tak jakby zmieszać dobre klarowne wińsko, z jakimś patologicznym zacierem. Dopóki będą jeździć debile którzy w NL szukają okazji żeby coś zajebać dopóty w gąsiorze opinii narodu NL o nas będziemy psuć konsystencję. <br> <br>(P.s) Jak macie kraść, to jedźcie na wieś z pod sklepu komuś jakiegoś Wigracza3 pachnąć, żeby rolnik piechulcem drałował w lipcowym 35C, a nie w NL. Jak się psuć to do końca, ale tylko u siebie.
el (niezweryfikowany)

Pare lat temu jak byłem w NL załapaliśmy się do fasoli. Szef wporzo, browarki, papieroski.. Kiedy wypłacał nam tygodniówke (około 500 guldenów) zabrakło mu drobnych i nie miał mi dać 2-3 guldeny. Powiedziałem że luz.. nie ma problemu.. koleś jakiś dziwnie zmieszany po chwili przyniósł brakującą reszte i powiedział, że wie, że polakom trzeba oddawać wszystko bo mogą nawet... palca uciąć!!! tu już z pełnym przerażeniem wykonał ruch kantem dłoni po palcu. Zapewniłem, że browary które wypiłem kosztowały wiecej i ze nie wszyscy polacy ucinają palce ;) Pózniej koleś chyba sam się z siębie pośmiechiwał bo jeszcze kilka razy kiedy gdzieś sie mijalismy, mrugał okiem i odcinał palec ręką ;) <br>Ten to musiał mieć nawkręcane co??
.chudy. (niezweryfikowany)

a taką opinie to nie tylko w NL słychać ale w D też i w innych krajach też:( <br>ale coraz więcej widzę aut ze znaczkiem NL w PL :)
Viske (niezweryfikowany)

oj na ta legalna ,to trzeba bedzie jeszcze poczekac
bianca (niezweryfikowany)

najgorsi w holandii sa polacy,turkusy i marokanczycy wulgarni,brudni i zdziczali pijacy......
METALA (niezweryfikowany)

Mieszkalam w Castricum 2 lata,teraz w Alkmar i zawsze wolalam poszukac pracy..nawet mycia okien czy pomeczyc sie kilka godzin z dzieciakami by zarobic,obracalam sie generalnie w smietance Holenderskiej,w takich chatach jakich bywalam czy autami jakimi jezdzilam nigdy nie zobacze w Pl ale nigdy do glowy mi nie przyszlo by komus cos zwinac!!Ludzie dawali mi klucze jak wyjezdzali na wakacje,pozwolili pomieszkiwac z przyjacielem...zaufali mi i to najwazniejsze! SLUCHAJ CZLOWIEKU...MOZE TEGO NIE WIESZ..GDY OKRADASZ MNIE...OKRADASZ SAMEGO SIEBIE gdzieci kwiaty POZDRO
Zajawki z NeuroGroove
  • MDMA
  • Pozytywne przeżycie

dom kumpla, miasto, urodziny kumpla

Nie będę się przedstawiał, nie o to tutaj chodzi. W każdym razie muszę zaznaczyć, że moje życie jest dziwne, mimo dobrej sytuacji materialnej, sporej ilości znajomych, jestem osobą samotną. Nie, nie jest to żadna przechwałka. Mam jednego zaufanego przyjaciela (niech będzie S). Ale do rzeczy.

  • GBL (gamma-Butyrolakton)


Boje sie, ze zostane posadzony o pisanie kolejnego trip

reportu z zazycia liscia laurowego czy wypalenia pol

papierosa mentolowego, ale co tam. Subiektywnych opisow

dzialania GBL ci u nas niedostatek, to sprobuje cos

splodzic.



Wczoraj mialem okazje przywalic troche GBL. A wygladalo

to tak:


  • 16:40 2ml

  • 17:00 1ml



  • Dekstrometorfan

To był już drugi dzień naszego pobytu na działce. Pierwszego sporo paliliśmy i piliśmy ale samopoczucie bylo jak najbardziej pozytywne. Ja jak zwykle nie mogłem doczekać sie aż przyjdzie pora na imprezowanie więc zacząłem trochę wcześniej niż pozostali. Udalem się do pokoiku po moje tabletki (Acodin - 450 mg w opakowaniu za jakies 5,50 tylko trzeba kombinowac w aptece że dla mamy albo coś bo jest na receptę) przygotowałem sporą dawkę mineralki bez gazu (lepiej chyba sokiem) i do boju. Zapodałem 20 tabletek czyli 300mg dekstrometorfanu i poszedłem sobie czytac gazete.

  • Dekstrometorfan

raz mialem badtripa po dxm - dawka 900mg (30 tussidexow)


na poczatku wkrecilem sie ze jestem postacia z gry komputerowej i bylo fajnie


"W..... stawiaj portal do M."


po nieudanych probach oswojenia tramwaju (dzikiego ostarda)


wbilem do metra (to chyba mnie zabilo)


jechalem metrem do kolegi (do M.)


kiedy wyystrezlilo mnie na powierzchnie ziemi byly juz tylko pytania typu


"W.... czy to jest rzeczywistosc? W.... czy ja zyje?"