Uprzedzam, że mam tendencję do rozciągliwości i jest to mój 1szy TR.
Jeśli chcesz przeczytać sam opis tripu, zjedź niżej - do 19stego akapitu.
Zapis rozmowy z Jolantą Łazugą-Koczurowską, nową przewodniczącą Stowarzyszenia Monar
To, co jest piękne w Monarze, to fakt że ludzie, którzy tam pracują, rzeczywiście to lubią, są zaangażowani, jest to dla nich nie tylko praca, ale także jakaś przygoda, wyzwanie. Od początku misją Monaru jest człowiek w potrzebie, poprawa jego życia, pomoc wszystkim, którzy jej potrzebują, głęboka wiara, że człowiek może się odrodzić, że jeśli nawet nisko upadł, może się podnieść.
Proszę porównać statystyki innych chorób równie trudnych jak uzależnienie, tam też nie ma takich rezultatów. Nawet próchnicę trudno wyleczyć.
Niech mi pani pomoże, a ja mówiłam:
Chirurg jest piętro wyżej. Mówiłam, że się nie znam, a ona na to:
Ale ja chcę pogadać. Byłam wtedy tzw. durnym psychologiem, czyli prosto po studiach. Ona w ciągu wakacji przyprowadziła prawie 50 osób uzależnionych od różnych substancji farmakologicznych. Była moda na
chodzenie do Joli, wtedy na niczym się nie znałam - nigdy narkotyków nie brałam - więc rozmawiałam i uczyłam się od nich. W 1980 r. przyjechał na spotkanie do Gdańska Marek Kotański. Byłam wtedy chora i mój mąż powiedział:
Nie idź, bo się na pewno w coś wplączesz(śmiech). Marek przyjechał, żeby namawiać, żeby coś zrobić z tą narkomanią, a ja przyszłam ze swoimi podopiecznymi z poradni. I była straszna awantura! W niczym się nie zgadzaliśmy: on mówił, że narkoman to wypalone drzewo, ja - że nikt się do końca nie wypala. Przy drugim spotkaniu zawarliśmy układ: ja spróbuję zająć się dziećmi, pod warunkiem że on nie będzie się wtrącał. Jestem w Monarze od początku, od początku w zarządzie stowarzyszenia. Reprezentuję Monar na świecie, w radzie przy premierze tego rządu - generalnie jestem znana (śmiech).
Przegląd nr 44(–), 04.11.2002
Set: Neutralne nastawienie, lekkie podekscytowanie, kompletny brak świadomości o potencjale DXM (absolutnie nie spodziewałem się takich efektów). Właściwie to może byłem trochę sceptyczny. Setting: Zupełnie niekontrolowany i nieplanowany. Początkowo na zewnątrz w osiedlowym skwerze, potem w swoim mieszkaniu. 3ech psychonautów (Jamnik, Torbiel & Acocharlie) na tej samej dawce DXM, (J & T z dużym doświadczeniem, A 1x czy 2 probowal i ja pod względem DXM i dysocjantów w ogóle dziewiczy umysł) + grupka znajomych na alko i THC do momentu wejścia Aco za wyjątkiem kolegi Crewniaka - tylko on był w stanie z nami wytrzymać.
Uprzedzam, że mam tendencję do rozciągliwości i jest to mój 1szy TR.
Jeśli chcesz przeczytać sam opis tripu, zjedź niżej - do 19stego akapitu.
plener, imprezy, przeważnie mieszkanie prywatne
Opis zaległy tripu z zeszłorocznej jesieni.
Nadszedł czas ostatecznego podsumowania przeżytych doświadczeń.
impreza ze snu freda...
fred spi.
bob wrzuca pigule
rozkrusza srubokretem wsrod obcych sobie ludzi,
zapytanie
`chcesz pigule?`
na 3 czesci
maszek maszek maszek
kto je ta pigule
podzielona juz
bob szybko przeciaga palcem po swojej kresce i z lubosica oblizuje
jakies szkilste te oczy wokolo...
Przejde od razu do rzeczy
W piatek mialem zamiar isc na impreze do Studo Jack (taki lokal gdzie
leci trance i house w Poznaniu).
Nadszedl ten dzien i bylismy juz gotowi tzn 15 tabletek koniczynek i
troche jarania
Ok 18:30 wpadli do mnie dwaj kumple przyniesli mi tabletki i poszli do
chaty sie najesc, ja w tym czasie ubralem sie i wyszedlem po moja laske.
Razem z nia poszlismy po reszte wiary.