7:30- Łykam tabletkę Thermo Speed. Codziennie od tygodnia brałem 1-2 sztuki. Zjadam małą kanapkę.
8:20- Skonsumowałem jako prawdziwe śniadanie 70 gram gotowanej kaszy gryczanej. Nie chciało mi się kombinować.
Po 21 latach do kin wchodzi druga część jednego z najlepszych filmów w historii brytyjskiej kinematografii. "T2 Trainspotting" jest świetnie zrobionym sequelem. Choć wielu w to wątpiło, powstała historia przejmująca i gorzka.
Po 21 latach do kin wchodzi druga część jednego z najlepszych filmów w historii brytyjskiej kinematografii. "T2 Trainspotting" jest świetnie zrobionym sequelem. Zachwyca świeżością, mądrością i nostalgią. Choć wielu w to wątpiło, powstała historia przejmująca i gorzka.
Nie ma zbyt wiele scen filmowych z lat 90. równie kultowych jak otwierająca "Trainspotting" Danny'ego Boyle'a. Uciekający Ewan McGregor, w tle piosenka Iggy'ego Poppa "Lust for Life" i pamiętny monolog "Choose life".
"Wybrać życie. Wybrać pracę. Wybrać karierę. Wybrać rodzinę. Wybrać zajebisty wielki telewizor… pralkę, samochód, kompakt i elektryczny otwieracz do puszek. (...) Wybierz majsterkowanie i zastanawiaj się w sobotni ranek, kim ty, do cholery, jesteś. Wybierz siedzenie na kanapie przed telewizorem i oglądanie głupich programów, wpychanie pie******ego tłustego żarcia do gęby (…). Ale dlaczego miałbym chcieć to robić? Nie wybieram, aby wybrać życie, wybieram coś innego. A powody? Nie ma powodów. Komu potrzebne powody, kiedy mamy heroinę". Te słowa stały się myślą przewodnią filmu - a jak się po 21 latach okazało - także ważnym punktem odniesienia w kontynuacji filmowego hitu.
Trainspotting to - precyzyjnie rzecz określając - hobby polegające na spisywaniu numerów napotkanych lokomotyw. W filmie Danny’ego Boyle’a to nic innego jak obsesje młodych ludzi, z ćpaniem na czele.
W 2004 roku Szkoci wybrali "Trainspotting" najważniejszym szkockim filmem wszech czasów. Nieco wcześniej dzieło uplasowało się na 10. miejscu zestawienia najlepszych filmów brytyjskich filmów w historii, przygotowanym przez British Film Institute.
Czarna komedia, a w zasadzie komediodramat z 1996 roku z nominowanym do Oscara scenariuszem Johna Hodge’a, powstał na podstawie autobiograficznej powieści Irivne'a Welsha o tym samym tytule. "Trainspotting" zdaniem kulturoznawców i historyków kultury zdefiniował lata dziewięćdziesiąte, w szczególności w Wielkiej Brytanii. Film Boyle’a nie tylko stał się bardzo "modny" zaraz po premierze, do dzisiaj stanowi nostalgiczną pocztówkę brytyjskiej kontrkultury początku lat 90.
"Trainspotting" - zarówno książka, jak i film - to nieco przerysowana, ale bardzo gorzka opowieść o próbie wyjścia z nałogu, uzależnienia od heroiny, która stanowi dla grupy dwudziestoparolatków sens istnienia. Mark "Rent-boy" Renton (Ewan McGregor) "próbuje pozbyć się tego gówna z krwi". Nie ułatwiają tego bliskie kontakty z Simonem "Sick Boyem" Williamsonem (Johnny Lee Miller), Danielem "Spudem" Murphym (Ewen Bremner) i Tommym MacKenziem (Kevin McKidd). W ekipie przyjaciół jest też toksyczny, agresywny Francis (Franco) Begbie (Robert Carlyle), który poniekąd terroryzuje swoich przyjaciół.
Rentonowi po wyjściu ze szpitala i z pomocą rodziców udaje się pozostać "czystym". Wyprowadza się do Londynu, gdzie znajduje mieszkanie i pracę. Staje na nogi i powoli osiąga swój cel - staje się "szanowanym obywatelem". Przeszłość jednak nie pozwala o sobie zapomnieć. Efektem jest powrót do Edynburga. Zaplanowany przez Simona "deal życia" kończy się ucieczką Rentona z kasą, którą czwórka kumpli miała się podzielić. "Wybrałem życie" - mówi w finale filmu Renton.
Scena finałowa "Trainspotting" jest kluczem do zrozumienia filmowej kontynuacji. "T2 Trainspotting" to opowieść o powrotach, o godzeniu się z tym, że się starzejemy i o tym, że czterdziestolatkowie dochodzą czasem do wniosku, iż żyją złudzeniami. W swej groteskowości, a czasem wręcz absurdalności, film jest podszyty jeszcze większą niż pierwsza część dawką gorzkiej refleksji o świecie. 20 lat później
W "T2 Trainspotting" spotykamy Rentona, który wraca do Edynburga po 20 latach z Amsterdamu, gdzie prowadził "uczciwe" życie. Nie brał, miał żonę, dom, stałą pracę. Jednak czuł potrzebę powrotu, bo - jak mówił - są wspomnienia, które pchają nas w przeszłość, wymagają zamknięcia nawet po kilkunastu, kilkudziesięciu latach.
"Sick Boy" prowadzi nierentowną spelunę, którą chciałby przerobić na agencję towarzyską. Dorabia, szantażując mężczyzn, którzy spełniali swoje seksualne fantazje z jego dziewczyną Veroniką. "Spud" dalej ćpa, ale ma syna, dla którego chce z nałogiem skończyć. Begbie zaś ucieka z więzienia, ukrywa się w domu żony, a swego syna chce w przyspieszonym tempie wychować na gangstera.
W "T2 Trainspotting" postacią dominującą jest nie Renton, ale "Spud", który - za namową Marka - zrywa z heroiną dzięki nowemu uzależnieniu, pisarstwu.
Sequel nie był potrzebny fanom pierwszej części. Dalsze losy najsłynniejszych szkockich ćpunów mogli poznać z kolejnych powieści Welsha. Ale ten film z pewnością był potrzebny Boyle'owi. I nie o kasę chodzi.
Reżyser kojarzony jest szczególnie z trzema tytułami: "Trainspotting", "Niebiańska plaża" i "Slumdog. Milioner z ulicy". Ale to ten pierwszy obraz zapewnił mu artystyczną nieśmiertelność. Przez ostatnich kilkanaście lat wspominał o potrzebie zrobienia drugiej części. Postawił sobie jeden warunek: jeśli realizować ten projekt (na podstawie powieści Welsha "Porno"), to tylko w oryginalnym składzie. I udało mu się zebrać ekipę z pierwszej części, wprowadził też kilka nowych osób, a wszystko opakował w zdjęcia Anthony'ego Doda Mantle'a.
Przed Boyle'm stało przy tym pytanie: dla kogo wskrzeszać Rentona i spółkę. Dla tych, którzy 20 lat temu nucili "Born Slippy" Underworld, czy dla tych, którzy w okolicach 1996 roku się urodzili?
Boyle spróbował pogodzić obie grupy, a młodą widownię uwodzi między innymi ścieżką muzyczną, która mogłaby być playlistą w niejednej z modnych knajp Edynburga, Hamburga czy Warszawy. W ścieżce dźwiękowej filmu znajdziemy kilka motywów z pierwszej części, uzupełnionych piosenkami Wolf Alice, High Contrast czy nowego szkockiego skarbu narodowego - Young Fathers.
"T2 Trainspotting" porusza, pobudza do refleksji, śmieszy i zaskakuje. Jednak do poziomu oryginału trochę - niewiele, ale jednak - zabrakło.
- Myślę, że jest przestrzeń na jeszcze jeden film jak "Trainspotting" - powiedział Irvine Welsh w rozmowie z "Time Out". Podstawą scenariusza trzeciej części miałaby zostać książka "The Blade Artist". - To bardzo, bardzo filmowa książka, tak myślę - stwierdził pisarz. Wcześniej sugerował, że może powstać telewizyjna produkcja, będąca spin-offem "Trainspotting".
Miejmy jednak nadzieję, że do tego nie dojdzie.
Wolna chata, jak zwykle optymistyczne nastawienie. Znałem już mniej więcej gałkę i wiedziałem, czego oczekiwać, a więc się nie bałem.
7:30- Łykam tabletkę Thermo Speed. Codziennie od tygodnia brałem 1-2 sztuki. Zjadam małą kanapkę.
8:20- Skonsumowałem jako prawdziwe śniadanie 70 gram gotowanej kaszy gryczanej. Nie chciało mi się kombinować.
I: Ciąg kofeinowy, brak snu, odprowadzanie dziewczyny na pociąg, działka, mieszkanie. II: Set: Jestem w dobrym nastroju, choć zmęczony. Ostatnio prawie ciągle czuję zmęczenie, może to przez to, że 5 dni temu odstawiłem kofeinę po ciągu, a może dlatego, że dużo zadań na siebie biorę, może przez pogorszenie odżywania, nie wiem. Nie jadłem nic od około 3 godzin. Jestem po pracy, z moją dziewczyną, Ajlo. Setting: Jesteśmy nad rzeką, w najbardziej naturalnych terenach, w które możemy dojść na spokojnie z buta z domu. Jest popołudnie. III: Set: Lekko niewyspany. Czuję się dobrze, lekko zmęczony ciężką drogą tutaj oraz rozmawianiem przez telefon o ciężkich rodzinnych sprawach. Jestem na czczo. Setteing: Jestem na krańcu naturalnej wyspy na rzece. Jest przed południem i jest ciepło.
Pierwszy raz wziąłem Desmoksan będąc na fazie w ciągu kofeinowym, na dużych niekontrolowanych dawkach i na braku snu. Wziąłem 3 tabletki i jedyne, co zaobserwowałem, to mocniejsze czucie serca, założyłem więc, że to optymalna dawka.
//Około 2 tygodnie później//
Substancja: Desmoksan 3 tabletki = 4,5 mg Cytyzyny = ~0.08 mg/kg. Postanowiłem wziąć taką dawkę po poprzednim doświadczeniu i przeczytaniu całego tematu na hypie oraz informacji w internecie.
Pokój znajomego
Kilka dni temu siedząc u mojego znajomego (powiedzmy, że to będzie "Karol"), tak naprawdę nie wiedząc co zrobić z wolnym wieczorem ( była godz ok 23.30) wiele nie namyslając się wzięliśmy kartonik.Jak się później okazało, tylko ja byłam w przekonaniu, że to zwykły spontaniczny trip... i pełna nieświadomości (jakie to okropne słowo!) zgodziłam się dosyć chętnie.
Przedostatnim razem jak wziolem kwasa (sam)
poszedlem do Zachety na wystawe. Siedze sobie przed wejsciem, patrze na
ludzi, mysle: kurde kazdy sie umowil, ciekawe z kim ja. Wstalem zeby wejsc
do srodka, a tu idzie moja kolezanka ze szkoly z siostra, tez na wystawe.
Nie poznala sie ze mialem odmienny stan swiadomosci :). Polazilismy po
wystawie, potem poszedlem z nimi do sklepu. W sklepie sobie laze, patrze a
tu obok tej kolezanki oglada ubrania moja druga kolezanka z chlopakiem.