"Mój syn pali marihuanę, a ja go w tym wspieram". Dlaczego?

"Zrobiliśmy to, co robią rodzice, którzy kochają swoje dzieci, którzy mają zasoby. Poszukiwaliśmy ekspertów: pediatrów behawioralnych, naturopatów, zielarzy, alergologów" - pisze Wayne Scott, pisarz i felietonista "Huffington Post" i wyjaśnia, dlaczego pozwala nastoletniemu synowi leczyć problemy ze zdrowiem psychicznym za pomocą marihuany.

pokolenie Ł.K.

Kategorie

Źródło

Onet Kobieta
Katarzyna Kasprzyk-Skaba

Komentarz [H]yperreala: 
Tekst stanowi przedruk z podanego źródła. Pozdrawiamy!

Odsłony

207

"Zrobiliśmy to, co robią rodzice, którzy kochają swoje dzieci, którzy mają zasoby. Poszukiwaliśmy ekspertów: pediatrów behawioralnych, naturopatów, zielarzy, alergologów" - pisze Wayne Scott, pisarz i felietonista "Huffington Post" i wyjaśnia, dlaczego pozwala nastoletniemu synowi leczyć problemy ze zdrowiem psychicznym za pomocą marihuany.

  • Problemy z emocjami syna Wayne'a Scotta rozpoczęły się już w dzieciństwie. Chłopak cierpiał na zaburzenia emocjonalne i brak łaknienia
  • Lekarze i terapeuci byli bezradni. Nikt nie postawił diagnozy, a chłopak w międzyczasie odkrył, że pomaga mu marihuana
  • Rodzina Wayne'a Scotta przeszła długą drogę, by jego syn korzystał z marihuany legalnie. Zioło pomogło mu zwalczyć chorobliwą niedowagę

Krzyczał 50 minut bez przerwy

Syn Wayne'a Scotta, pisarza, nauczyciela i psychoterapeuty z Portland, od dziecka zmagał się z problemami psychicznymi. Odmawiał jedzenia, w związku z czym miał niski poziom cukru we krwi i często zdarzały się zasłabnięcia. Na porządku dziennym były napady złości, a wtedy bił, kopał, gryzł. "Kiedyś krzyczał bez przerwy 50 minut. Mierzyłem ze stoperem" - pisze Wayne Scott w felietonie dla "HuffPost"

A potem przepraszał. Wayne Scott ma na biurku grubą teczkę z jego przeprosinami. W wieku 12 lat napisał:

Czasami brakuje mi kontroli. W takich chwilach nienawidzę siebie. Postaram się to naprawić w przyszłości. Ten list nie jest po to by, wywołać litość ani skrócić karę. Chcę tylko powiedzieć: przepraszam. Nienawidzę cię na to narażać

To okrutna kombinacja dla dziecka - masz chorobę psychiczną i jej świadomość oraz wiedzę jak mocno ranisz bliskich ci ludzi - z tego rodzi się dojmujący wstyd.

Pielgrzymka po lekarzach i terapeutach

Rodzice robili wszystko, by pomóc: czytali fachową literaturę, zabierali chłopca do wszystkich możliwych specjalistów.

"Zaczęliśmy od suplementów naturopatycznych, które działały krótko. Następnie przeszliśmy na antydepresanty, a potem na leki na nadpobudliwość, chociaż jego lekarz powiedział, że nic nie jest idealne. Gdy dorósł, zdaliśmy sobie sprawę z wyzwań związanych z zaburzeniami odżywiania — jego kubki smakowe nie komunikowały się prawidłowo z mózgiem, a większość potraw smakowała gorzko. Zabraliśmy go do dietetyka." - Scott relacjonuje pielgrzymkę po lekarzach i terapeutach.

Pierwszy joint

Nikt nie potrafił podać jednoznacznej diagnozy, a chłopakowi i nic nie pomagało.

Pierwszego jointa zapalił, mając 14 lat. Rodzice od razu się dowiedzieli, chłopak dostał "burę" i wykład o szkodliwości i skutkach palenia marihuany. Nie przejął się za bardzo. Towar kupował na czarnym rynku, banalnie dostępnym dla młodzieży. Przyjaciółka rodziny, a jednocześnie pracownik socjalny, doradziła rodzicom, żeby skupili się na jego postępach w szkole i relacjach przyjaciółmi. "Jeśli dobrze sobie radzi w tych obszarach, zioło nie jest najgorszym problemem." Obserwowali syna uważnie. A schemat był taki: CBD rano, by przepędzić lęk, trochę marihuany wieczorem, po odrabianiu lekcji. Nic więcej.

5 stron argumentów za marihuaną

Kiedy miał 15 lat ogłosił, że pisze manifest i końcem lata dostarczył pięciostronicowy list napisany na maszynie, wyjaśniający rodzicom i swojemu psychiatrze, którego uwielbiał, że odstawia leki, z ich uciążliwymi skutkami ubocznymi. Chce używać marihuany do regulowania swoich emocji. Podoba mu się, że to roślina produkowana w ziemi, a nie jest substancją chemiczną - argumentów była masa i o dziwo brzmiały racjonalnie.

Znał też wszystkie argumenty przeciw: że tzw. trawka jest zła dla rozwoju mózgu i może prowadzić do słabych wyników w szkole i uzależnienia. "Nie lekceważył tych ostrzeżeń, ale próbował naprawić swoje życie emocjonalne i nie znalazł niczego, co by również działało" - pisze Wayne Scott. Mówił, że woli marihuanę od samobójstwa, i że to jego ciało, jego emocje i jego wybór.

Marihuana wyleczyła brak łaknienia

Wszystko szło dobrze - syn Scotta skończył szkołę z dobrymi wynikami, wyciszył się, rodzice widzieli poprawę. Co najważniejsze chłopak zaczął normalnie jeść - odzyskał apetyt, a po roku zniknęła jego chorobliwa chudość.

Potem jednak przyszła pandemia i znowu zaczęły się kłótnie, krzyki, wybuch złości - nawet gorsze niż wcześniej.

Kryzys

"Płacząc, wyznał, że od czasu pandemii z jej apokaliptycznymi niepokojami wzrosła jego tolerancja na zioło, potrzebował więcej, aby uzyskać ten sam efekt, koszty rosły. Mimo że podwoiliśmy jego kieszonkowe, nie było go stać na odpowiednią dawkę" - tłumaczy pisarz.

Wtedy zrozumiałem: chociaż powiedzieliśmy, że to problem rodzinny, zostawiliśmy go samemu sobie. Z powodu wstydu odwróciliśmy wzrok

Rodzina wspólnie rozpoczęła starania, by marihuanę kupować legalnie, na receptę. Od początku był jednak pewien problem. Chłopak przecież nie miał diagnozy.

"Nie mam schorzenia objętego ubezpieczeniem" – powiedział na wstępie syn Scotta- "Już sprawdziłem to na Reddit" - dodał.

Co jest normalne?

Wayne Scott, wykorzystując swoją zawodową wiedzę i znajomości, w końcu załatwił dostęp do legalnej marihuany. Czuje jednak z tego powodu wyrzuty sumienia, ale nie dlatego, że podwozi syna po zakup marihuany, ale dlatego, że jest białym, wykształconym, mężczyzną, który wykorzystał swoje przywileje, żeby pomóc dziecku, żeby osiągnąć cel.

W felietonie dla "HuffPost" zwraca też uwagę, że w świecie "upartych dorosłych z dyplomami i białymi marynarkami, z wąskimi definicjami tego, co normalne" jego syn znalazł odwagę, by sprzeciwić się rodzicom i innym autorytetom. Miał odwagę się ratować. Dlatego też pisarz postanowił, że zostanie bohaterem tej opowieści, jako przedstawiciel wielu młodych ludzi z wielkimi uczuciami, którzy, szczególnie w dzisiejszym pandemicznym świecie, czują się zagubieni, zawstydzeni i pominięci.

Oceń treść:

Average: 8.7 (3 votes)
Zajawki z NeuroGroove
  • Amfetamina
  • Benzydamina
  • Dekstrometorfan
  • Etanol (alkohol)
  • Gałka muszkatołowa
  • Grzyby halucynogenne
  • Kodeina
  • Kofeina
  • Marihuana
  • MDMA (Ecstasy)
  • Mefedron
  • Pentedron
  • Przeżycie mistyczne
  • Pseudoefedryna
  • Tabaka
  • Tytoń

zajebisty nastrój, oczekiwanie na wcześniej niedoświadczone halucynacje wizualne, rodzice w domu

Wydarzenie miało miejsce z piątku na sobote 16-17 grudnia, poszedłem do apteki po 3 paki tantum rosy, jako, że nie chciało mi się czekać z dojściem do domu,  wsypałem całość(start 19;30) do pół litrowej butelki wody, nie bez problemów wypiłem cały roztwór. Zgarnąłem 2 ziomków, po czym ruszamy do mnie. Jakieś 500 metrów od klatki zaczynam czuć lekkie otłumienie, ale i radość, czułem się jakby trochę podpity. Wchodzimy do domu, matula robi kawkę, a ja z kolegami słuchamy muzy i rozmawiamy.  W pewnym momencie(start+1.5h) wpatrując się w komputer machnąłem ręką do kolegi

  • LSD-25
  • Przeżycie mistyczne

P: podniecenie, zadowolenie z perspektywy spróbowania czegoś nowego, chęć zrelaksowania się z nową substancją psychoaktywną. A: spokój, ciekawość i podniecenie. Otoczenie: wolny dzień w wynajmowanym pokoju w bloku, od właściciela mieszkania dzielił nas przedpokój. Pogoda raczej średnia. Dobre oświetlenie i muzyka gatunku "stoner rock", lecz nie tylko. Generalnie warunki nasilające atmosferę bezpieczeństwa.

Zacznijmy od tego, że słowa są puste. Nie opiszą tego, nie mają sensu ani znaczenia. Potężny trip wymyka się ludzkim miarom i pojęciom, język człowieka jest zbyt ubogi, żeby oddać chociaż 1/100 przeżytych doświadczeń. Próbowaliśmy jednak z A jakoś ubrać w litery nasze doświadczenie. Oto reultat - "... pustynia, kosmos, pustynia". Nasze mózgi pracowały na zbyt wysokich obrotach, aby nadążyć z opisywaniem co się dzieje. Jeżli jesteś zainteresowany właściwym tripem i tak zwaną "ostrą" jazdą przejdź od razu do T+5h.

  • 2C-E

Substancja: 2C-E ( 2,5-dimetoksy-4-etylofenetylamina )

Dawka: 15 mg

Doświadczenie w fenetylaminach: XTC, amfetamina, DOI, 2C-I, 2C-T- 2, San Pedro.





  • DOC
  • Etanol (alkohol)
  • Tripraport

Zimowy dzień, który dość szybko zamienił się w wieczór, a potem noc i w końcu ranek. Początek w lesie, później w mieszkaniu kumpla, parku i ostatecznie w knajpie. Kondycja i ogólny nastrój - tego konkretnego dnia w miarę nieźle, choć w szerszej perspektywie bez szału. W podróży towarzyszyli mi: P i S, z którymi tripowałem już kilka razy, oraz H i J, z którymi odbyłem jednego delikatnego tripa dwa miesiące wcześniej.

Wstęp: Trip był testem nowej substancji, dlatego też zaczynałem ostrożnie. W czasie zbierania informacji o DOCu, natknąłem się na informację, że 3mg to zalecana dawka. Wywnioskowałem, że 2mg też powinno dać jakieś efekty, zapewniając jednocześnie komfort, który dobrze mieć kiedy bierze się coś po raz pierwszy. Zwłaszcza zimą w lesie. Z nielicznych opisów wynikało, że DOC jest dosyć podobny do LSD. Moje oczekiwania były zatem wysokie. Opis jak zwykle po długim czasie (3 lata).