Prawo w 11 stanach USA pozwala na uprawianie i używanie marihuany do celów medycznych. Odbywa się to na wniosek lekarza, który stwierdza, że pacjent jest ciężko chory i tylko palenie marihuany pomaga mu łatwiej znosić ból. W większości tych stanów pacjenci potrzebujący marihuany mogą się zaopatrywać w trawkę w specjalnych punktach, np. w Kalifornii jest ich 80. Czasem są to kluby, gdzie pacjent może przyjść i z receptą wybrać z kilkunastu gatunków marihuany najbardziej mu odpowiadający.
Spór o legalność stosowania marihuany do celów medycznych stał się częścią sporu o federalizm - prawa poszczególnych stanów i zasięg władzy centralnej. To właśnie ten aspekt całej sprawy rozstrzygnął sąd najwyższy. Sędziowie nie rozpatrywali w ogóle, czy marihuana ma rzeczywiście właściwości medyczne. Uznali jedynie, że władze centralne mają prawo egzekwować federalne przepisy antynarkotykowe nawet w tych stanach, które wpisały marihuanę na listę lekarstw. Bo konstytucja stanowi, że prawo federalne jest ważniejsze od stanowego.
Pani Angel Reich z Oakland w Kalifornii cierpi na wiele chorób, m.in. ma guza mózgu, chroniczny ból mięśni pleców oraz brak łaknienia, który powoduje, że prawie nic nie je i wciąż traci na wadze. Zdaniem jej i jej lekarza tylko palenie marihuany pomaga jej znosić ból i przywraca apetyt. Pani Reich przyznaje, że pali trawkę co dwie godziny. Uzyskiwała ją od swojej przyjaciółki, która miała warunki do uprawiania rośliny. Jednak dwa lata temu agenci federalni wpadli do domów obu kobiet i "aresztowali" sześć krzaczków marihuany. Kobietom postawiono zarzuty produkcji narkotyków.
Angel Reich chciała jednak walczyć do końca. Korzystając z pomocy organizacji promujących stosowanie marihuany do celów medycznych, odwoływała się w sądach i wreszcie jej sprawa dotarła do sądu najwyższego w Waszyngtonie. Tam pani Reich przegrała. Nie grozi jej co prawda więzienie (choćby ze względu na stan zdrowia), jednak jej sprawa jest precedensem, który może wpłynąć nie tylko na sytuację w Kalifornii, ale również w stanach, które legalizację "leczniczej marihuany" dopiero rozważały.
- Nie jestem kryminalistką, jestem po prostu ciężko chora - mówiła po wyroku Angel Reich.
- Jest coś nie tak, gdy rząd federalny zrównuje heroinę z marihuaną, która naprawdę może pomagać tym chorym ludziom - dodał Bill Lockyer, prokurator generalny stanu Kalifornia, który w referendum w 1996 roku pierwszy zezwolił na stosowanie marihuany do celów leczniczych.
Jednak według Calviny Fay, szefowej fundacji Ameryka Wolna od Narkotyków, przepisy w stanach, które zezwalają na zażywanie marihuany, są groźne, gdyż "nie powinno się oszukiwać ciężko chorych ludzi, że mogą się leczyć, paląc trawkę".
Co ciekawe, za prawem stanów do samostanowienia w tej sprawie (czyli za legalnością marihuany) głosowali najbardziej konserwatywni sędziowie sądu najwyższego. A ci lewicowi opowiedzieli się za prawem rządu federalnego do walki z marihuaną nawet w stanach, gdzie marihuana jest dozwolona. Zwyciężyły bowiem nie poglądy sędziów na sprawy narkotyków, lecz na zakres autonomii stanów.
Sędziowie w uzasadnieniu werdyktu (przyjętego większością 6 do 3) zasugerowali, że zwolennicy stosowania marihuany do celów leczniczych mogą walczyć o uchwalenie takiego prawa przez Kongres USA. Wtedy problem zniknie. W dzisiejszym Kongresie nie ma na to jednak szans.
Decyzja sądu najwyższego podtrzymuje dwuznaczną sytuację, w której około 115 tys. pacjentów w 11 stanach zgodnie z prawem tych stanów może używać marihuany, ale naraża się w ten sposób na oskarżenie o naruszanie prawa federalnego. Agenci federalni do walki z narkotykami (tzw. DEA) mogą ich ścigać i aresztować. Jednak nie mogą do pomocy wykorzystywać lokalnej policji, stanowych prokuratorów czy sądów.
Szefowie DEA już zapowiedzieli, że nie mają zamiaru ścigać pacjentów, lecz przede wszystkim producentów i dystrybutorów marihuany.
Komentarze