Marihuana przed katowickim sądem. Lecznicze zioło wyrosło nielegalnie, więc wkroczył prokurator

Kamil Piesiur z Pszczyny stoi przed katowickim Sądem Okręgowym pod zarzutem nielegalnego wytwarzanie środków odurzających – marihuany. Przekonuje, że uczynił to z bezsilności, bo potrzebował zioło w celach leczniczych. Jednak prokurator widzi w jego działaniu przede wszystkim 52 tysiące porcji marihuany, które mógłby w ten sposób pozyskać bezprawnie.

pokolenie Ł.K.

Kategorie

Źródło

Dziennik Zachodni
Teresa Semik

Komentarz [H]yperreala: 
Tekst stanowi przedruk z podanego źródła. Pozdrawiamy!

Odsłony

133

Kamil Piesiur z Pszczyny stoi przed katowickim Sądem Okręgowym pod zarzutem nielegalnego wytwarzanie środków odurzających – marihuany. Przekonuje, że uczynił to z bezsilności, bo potrzebował zioło w celach leczniczych. Jednak prokurator widzi w jego działaniu przede wszystkim 52 tysiące porcji marihuany, które mógłby w ten sposób pozyskać bezprawnie.

Kamil Piesiur (wyraził zgodę na podanie pełnego nazwiska) posadził cztery krzaki konopi, by otrzymać z nich susz marihuany. Zamierzał łagodzić nim ból wywoływany zespołem zesztywnienia stawów kręgosłupa. Gdy inne metody leczenia okazały się nieskuteczne, zdobył marihuanę na „czarnym rynku” i sam się przekonał, co do jej skuteczności.

Polskie prawo umożliwia stosowanie marihuany leczniczej od 2017 roku. Można ją kupić w aptece od stycznia 2019, bo wtedy pierwsze dostawy suszu konopi trafiły do nas z Kanady. Wciąż jednak jej wykorzystywanie w terapii budzi skrajne emocje.

Już samo posługiwanie się terminem „marihuana medyczna” jest mylące, ponieważ sugeruje, że istnieje jakiś wyodrębniony (lekarski) gatunek konopi. A tak nie jest. Ten sam produkt dostępny w aptece nazywa się surowcem farmaceutycznym, a dostępny na „czarnym rynku” – środkiem odurzającym. Bardziej adekwatne wydaje się stosowanie pojęć: „medyczne zastosowanie marihuany” lub „marihuana stosowana w celach terapeutycznych”.

Lekarz prowadzący pacjenta Kamila Piesiura nie zgodził się na leczenie marihuaną, traktując zioło jak zwykłą używkę, obok papierosów i alkoholu. Więc w 2020 roku Kamil Piesiur zaryzykował; kupił legalnie nasiona konopi, z których wyrosły mu cztery dorodne krzaki.

– Robiłem to pierwszy raz, nie miałem pojęcia, że takie wielkie wyrosną – wyjaśnia. – Chciałem uniezależnić się od „czarnego rynku”, przygotować dla siebie preparat najwyższej jakości, skuteczny. Chciałem normalnie żyć i pracować, a choroba na to nie pozwalała. Do tego grozi mi kalectwo.

Ścięte już rośliny zarekwirowała policja, a ich właściciel trafił do aresztu na pięć miesięcy.

Dla terapii istotny jest kwiatostan tej rośliny. Tymczasem z opinii biegłego farmaceuty wynika, że z tych czterech dorodnych krzaków oskarżony otrzymał 8 kg suszu – z drewnianymi łodygami i liśćmi włącznie. Wyliczył także, że można było uzyskać z tych czterech krzaków ponad 52 tys. porcji marihuany, bo najmniejsza porcja na rynku to 0,15 gram.

Obrońca oskarżonego, mecenas Stelios Alewras kwestionuje te wyliczenia, zwłaszcza udział w finalnym produkcie wielkich łodyg. Ile w nich było substancji odurzającej? Biegły nie wie, bo samych łodyg nie badał.

Oskarżony Kamil Piesiur stoi przed sądem i może pójść za kratki na trzy lata tylko za bezprawne posadzenie tych czterech krzaków konopi. Natomiast pacjent Kamil Piesiur jest już pod opieką innego lekarza i od prawie czterech miesięcy legalnie, na receptę, kupuje marihuanę w aptece. Płaci 56 zł za 1 gram.

– Najpierw lekarz zalecił mi 1 gram dziennie, ale zwiększył dawkę do 2 gramów dziennie – tłumaczy. – Odczuwam wyraźną poprawę mojego stanu zdrowia. Marihuana łagodzi ból i powstrzymuje stany zapalne. Od strony finansowej nie wiem, jak długo będą mógł sobie pozwolić na tę terapię.

Nie ma żadnej wątpliwości, że Kamil Piesiur złamał prawo, próbując wytworzyć na własny użytek medyczną marihuanę. Zresztą niczego się nie wypiera.

– Czyn mojego klienta jest czynem zabronionym, ale nie jest szkodliwym społecznie – przekonuje mecenas Stelios Alewras. – On tylko dążył do poprawy swojego zdrowia, nikomu, ani niczemu nie szkodził. Nie zaatakował dobra publicznego, które jest dobrem chronionym prawem.

Sprawa nie jest prosta i jednoznaczna. Czy sąd zobaczy w oskarżonym producenta środków odurzających, jak oczekuje prokurator, czy zobaczy pacjenta, który chce korzystać ze swojego prawa do leczenia? Następna rozprawa za dwa tygodnie.

Pod koniec ubiegłego roku prokurator w Słupsku umorzył podobną sprawę o uprawę pięciu roślin. Jaki może być los prawny pacjentów, których nie stać na realizację w aptece kosztownych recept?

– Dziś najczęściej trafiają przed sądy osoby, które stosują marihuanę w celach medycznych, a nie użytkownicy rekreacyjni – dodaje mecenas Alewras. – Inicjatywa społeczna Wolne Konopie postuluje, aby każdy mógł posadzić jednocześnie cztery krzaki, posiadać 200 gramów suszu w miejscu zamieszkania i 30 gramów poza miejscem zamieszkania. Zamierzamy wystąpić z taką inicjatywą ustawodawczą.

Oceń treść:

Average: 10 (1 vote)

Komentarze

incognitus

Skandal i hańba dla tego całego "aparatu prawnego", który w domyśle niby ma służyć obronie dobra ludzkiego, a tak naprawdę po prostu zabezpiecza interesy i pieczętuje władzę układu politycznych "elit".
Zajawki z NeuroGroove
  • Grzyby Psylocybinowe
  • Przeżycie mistyczne

Substancja: Psilocybe cubensis odmiana ecuadorian 

Dawka:3,5 g suche, niemielone, popite sokiem porzeczkowym.

  • Amfetamina


  • Benzydamina

Witam.





Dziś zarzuciłem 1 raz benzydaminke. jest ostatni weekend ferii zimowych 2003 (studenckich ) i właściwie pomyślałem : jest okazja ! i tak nosze się z tym od około miesiąca !


było nas w biznesie 3ch. kupiliśmy 4 paczki, wychodzi po 1,3(3) dla każdego.

wcześniej ćwiczyłem wytracanie soli z tantum żeby sprawdzić co i jak, wiec nie było problemu ze cos pójdzie nie tak.





PRESS ANY KEY TO CONTINUE ! :D





21.10

  • LSD
  • LSD-25
  • Pierwszy raz

Nastawienie pozytywne, dobry opiekun i dobry współpodróżnik. Miejsce zamieszkania znajomej, zaufanej.

Hej. Opiszę moje pierwsze zetknięcie z LSD, postaram się dość zwięźle, ponieważ lubię się rozpisywać.

Razem ze znajomą, wzięłyśmy po 150 ug na głowę. Chciałam na początku za pomocą wody destylowanej zarzucić nam dawkę 100 ug, ale obie uznałyśmy, że polecimy z całym papierkiem.

Było to dość dawno, więc czas będę podawać orientacyjnie. Nawet nie pamiętam dokładnie, o której zarzuciłyśmy, więc uznam, że była to 17.

Papierek na język. 30 minut ssałam, potem połknęłam. Znajoma niechcący połknęła po 20 minutach, ale raczej to nic nie zmieniło, jeśli chodzi o doznania.