nie wiem czemu ale odczuwam wielka chec opisania tego, co zrobila ze
mna Lady Salvia poprzedniego wieczoru.
Co drugi uczeń liceum spróbował już marihuany. Uważa, że ma do tego pełne prawo. A prawo? Prawo swoje, bo co je tam obchodzi jakaś tam rzeczywistość, phi...
Instytut Psychiatrii i Neurologii razem z Krajowym Biurem ds. Przeciwdziałania Narkomanii przeprowadziły niedawno badania w warszawskich szkołach. Okazało się, że co drugi licealista palił już skręta z marihuany, a 90% przynajmniej raz wychyliło jednego głębszego.
– Próbowanie nie oznacza od razu wejścia w nałóg. Ale poważnie niepokoi odsetek młodych ludzi, którzy ten eksperyment mają już za sobą – mówi współautor badań, Janusz Sierosławski. Najpopularniejsze wśród uczniów są marihuana i haszysz. Miało z nimi kontakt 28% gimnazjalistów i 45% licealistów. Na sen najlepiej robią im środki uspokajające polecane przez kolegę z ławki, a nie lekarza. Sięga po nie sporadycznie 25% nastolatków.
– Marihuana to bardzo wygodny i elegancki narkotyk. Nie trzeba dawać w żyłę, nie odrzuca widok krwi – mówi terapeutka z Monaru, Anna Kowalska. Przyznaje, że marihuana bije wśród młodzieży rekordy popularności. Decyduje o tym niska cena. Skręt z marihuany kosztuje tyle co paczka papierosów albo dwa batoniki. Uzależniony 12-latek w poradni to jeszcze rzadkość. Ale jego trzy lata starsi koledzy przychodzą coraz częściej. Wtedy okazuje się, że pierwszy kontakt z narkotykami mieli w wieku 11 lat. Nie tylko coraz młodsi sięgają po narkotyki, ale też coraz młodsi gotowi są zrobić wszystko, żeby być na haju. – W 2002 r. najmłodsza osoba będąca pod wpływem mieszanki amfetaminy i ecstasy miała siedem lat – mówi komisarz Lidia Woć z Wydziału ds. Patologii Komendy Głównej Policji w Warszawie. – W tym czasie 2041 nieletnich, czyli 13-, 17-latków, odpowiadało przed sądem rodzinnym za przestępstwa narkotykowe (posiadanie, rozprowadzanie). Ponad 93% to uczniowie. 174 nieletnich pod wpływem narkotyków dokonało przestępstw. Zwykle były to rozboje i wymuszenia, kradzieże, włamania i bójki. Bywały jednak też zabójstwa i gwałty. Miejscem tych przestępstw najczęściej były ulica i mieszkanie. Ale już na trzecim miejscu właśnie szkoła.
– Narkotyki są w każdej szkole. Bo do jednego liceum czy gimnazjum chodzą dzieci z wielu podwórek. I jeżeli choć jedno z nich przyniesie narkotyk do szkoły, to jest olbrzymie ryzyko, że jednego dżointa może wypalić nawet kilka osób. W ubikacji czy w szatni, w przerwie między lekcjami – mówi Lidia Woć. – Tym bardziej że narkotyki dostają się do szkół w taki sposób, że żadnej agencji ochrony nie da się ich wyłapać. Przemycane w piórnikach, opakowaniach od płyt CD. Pomysłów jest wiele. – Marihuana to niegroźne ziółko. Alkohol to element życia, mamy do niego pełne prawo – tak rozumuje teraz młodzież. I podobnych praw domaga się w przypadku narkotyków – podsumowuje Janusz Sierosławski.
Warszawscy uczniowie mają swój ranking szkół. I nie chodzi wcale o poziom angielskiego, wyposażenie pracowni komputerowej czy salę gimnastyczną. To giełda informacji. Co i gdzie można dostać, w której szkole pilnują, a gdzie patrzą przez palce. – Na początku roku zapowiedziano nam, że jest ochrona i każdy będzie szczegółowo rewidowany przed wejściem do budynku. A jeśli ktoś zapomni identyfikatora ze zdjęciem, to lepiej, żeby wracał do domu – mówi Tomek z liceum im. Konopnickiej. – Z czasem ostał się jeden ochroniarz, ale teraz i on stracił chyba pracę. Bo faceta nie widać, a do szkoły można wejść bez problemów. Z uczniowskiej giełdy informacji wynika, że największy luz jest w Janie Kazimierzu. Bo tam ponoć papierosy można palić w wyznaczonych miejscach, a gdy któryś z nauczycieli przyłapie, to konsekwencji też nie ma. Luz też jest z innymi używkami, bo szkoła znajduje się między podwórkami i zawsze można na przerwie wyskoczyć po towar. Zresztą podwórkowe wypady uczniów to zmora okolicznych mieszkańców. Kiedyś ulubionym miejscem spotkań młodzieży z Konopnickiej było podwórko naprzeciwko szkoły. Wystarczyło przejść przez osiedlową uliczkę i wejść w bramę. W końcu mieszkańcy nie wytrzymali, wstawili bramę z kodem i skończyły się nasiadówki z piwem, papierosami i trawką. Swoje podwórko ma też liceum Czackiego. Wychodzi się tam głównie na papierosa, ale wszyscy wiedzą, że przy huśtawkach urzęduje znajomy diler. Niektórzy mają do niego komórkę. Rano dzwonisz, a na długiej przerwie już zapalasz skręta. Z kolei pod Rejtanem odbywa się ławkowy handel. Szczególnie gdy robi się ciepło. Samochód podjeżdża do siedzących w umówionym miejscu nastolatków. Wszystko trwa góra kilka minut.
Z tematu „narkotyki” przeciętny licealista mógłby odpowiadać na piątkę wyrwany do tablicy w środku nocy. 84% bez pudła rozpoznaje ecstasy, a 83% grzyby halucynogenne i amfetaminę. – Młodzi ludzie świetnie orientują się, co, gdzie i za ile można kupić i co najlepiej brać dla konkretnego efektu. To wszystko wychodzi na pogadankach organizowanych w szkołach przez policję – przyznaje Lidia Woć. Dodaje, że policja nie rozmawia bezpośrednio o samych narkotykach, ale o związanych z nimi konsekwencjach prawnych. – Młodzież nie ma zielonego pojęcia, co grozi za posiadanie narkotyków albo za podsunięcie dżointa koledze z ławki. Nastolatki coraz częściej eksperymentują. 13-, 15-latki na przykład łączą tabakę ze środkami uzależniającymi. – Kombinują coraz młodsi, to widoczny trend. W kioskach można kupić fifki, fajki, zapalniczki. Tylko do narkotyków – dodaje Lidia Woć. Jej zdaniem, dorośli sami ułatwiają życie małolatom. I tak koło się zamyka. Nad nastolatkami już nikt nie ma kontroli.
Najpopularniejszym alkoholem wśród nastolatków jest piwo, na drugim miejscu – wódka, listę zamyka wino. Aż 90% nastolatków nie ma problemu z kupieniem piwa, a 80% z łatwością kupuje wódkę. Dlaczego piją? Żeby się odprężyć (31%) i zabawić (28%), dla towarzystwa (25%), wreszcie dla zapicia swoich smutków (19%). Mało kto jest świadomy konsekwencji, alkohol to po prostu dodatek do życia. Instytut Psychiatrii i Neurologii podobne badanie przeprowadził wcześniej w roku 1995 i 1999. – Patrząc z perspektywy lat, teraz jest nieco lepiej. W przypadku najgroźniejszych narkotyków – heroiny, amfetaminy – u młodszej młodzieży widać nawet pewien spadek zainteresowania. Ale z drugiej strony w stolicy ciągle przybywa osób, które palą marihuanę – mówi Janusz Sierosławski. Dodaje, że ciągle zbyt wiele młodzieży sięga też po leki uspokajające i nasenne. I nie chodzi wcale o preparaty ziołowe, ale o leki kupowane na receptę, które powinny być przyjmowane pod kontrolą lekarza. Mało kogo dziwi, że jeden czy drugi środek można łatwo kupić na bazarze. A jeśli nie, to ma go kolega z ławki albo ciocia czy mama, które chcą być mądrzejsze od lekarzy. Zapominają, że leki uspokajające uzależniają. Analogiczne badanie dotyczące brania leków prowadzono jednocześnie w kilkudziesięciu krajach Europy. I zarówno w 1995 r., jak i cztery lata później Polska zajmowała pierwsze miejsce. Teraz też nie zanosi się na to, abyśmy stracili pozycję lidera.
W badaniach instytutu nie chodziło o pokazanie skali narkomanii w warszawskich szkołach, raczej o stosunek do używek. – W niektórych szkołach wstyd jest nie palić, w niektórych klasach taka postawa grozi wyrzuceniem poza nawias towarzyski – mówi Anna Kowalska. I dodaje: – Reforma szkolna zmieniła sposób traktowania dzieci. Kończąc podstawówkę, są już uznawane za młodzież. Kiedyś było nie do pomyślenia, żeby 14-latek balował do rana w dyskotece. Teraz, gdy dziecko nie wraca na noc do domu, rodzice nie mają zielonego pojęcia, co robi, z kim i gdzie. Skończył się też podział na szkoły elitarne i przeciętne. Narkotyki to zjawisko masowe. Jak picie piwa na Dzień Wiosny. Niestety.
nie wiem czemu ale odczuwam wielka chec opisania tego, co zrobila ze
mna Lady Salvia poprzedniego wieczoru.
To był już drugi dzień naszego pobytu na działce. Pierwszego sporo paliliśmy i piliśmy ale samopoczucie bylo jak najbardziej pozytywne. Ja jak zwykle nie mogłem doczekać sie aż przyjdzie pora na imprezowanie więc zacząłem trochę wcześniej niż pozostali. Udalem się do pokoiku po moje tabletki (Acodin - 450 mg w opakowaniu za jakies 5,50 tylko trzeba kombinowac w aptece że dla mamy albo coś bo jest na receptę) przygotowałem sporą dawkę mineralki bez gazu (lepiej chyba sokiem) i do boju. Zapodałem 20 tabletek czyli 300mg dekstrometorfanu i poszedłem sobie czytac gazete.
Pozytywne nastawienie. Dobre samopoczucie. Wrażenie, że to będzie ciekawa noc. Dom: duży, zadbany...biały?
Wujek jednego z moich dobrych kolegów wyjechał i prosił go, żeby popilnował mieszkania przez 2 dni.
To mogło oznaczać tylko jedno...
I na pewno nie chodziło o bezpiecznie pilnowane mieszkanie.
( Nie wiem, kiedy to było, ale dobrych kilka tygodni od tej pory. W zasadzie zapomniałem olbrzymią większość, już po przebudzeniu ( a także w trakcie :P ), więc chciałem sobie darować. Oczywiście, jednak zmieniłem zdanie i wszystko napisałem, ale dopiero dzisiaj. Rozmowy tak stworzone, żeby zachować ogólny klimat, który panował. )
Pewnego piątkowego wieczora, zadzwoniłem do kumpla (nazywajmy go "G") i zaproponowałem wspólne zapodawanie oparów konopnych drogą inhalacji dopłucnej. Mimo początkowych wątpliwości i oporów (ze względu na braki finansowe), G w końcu nastawił się pozytywnie do całej sprawy. Wcześniej spożywaliśmy w garażu konopie w postaci toposów, oraz grudy haszu, używając zwykłej lufki szklanej, więc tym razem postanowiliśmy spróbować innej metody. G wspomniał, że kumpel opowiadał mu jak to przypalali konopie przy pomocy tak zwanego "bociana".
Komentarze