Koks kontra koks. Zalegalizujmy polską heroinę

"Nie pojmuję, czemu polski rząd nie zalegalizuje kompotu ze słomy makowej. Jest to polski wynalazek – a przecież cenimy innowacje!" Felieton Zbigniewa Bartusia.

pokolenie Ł.K.

Kategorie

Źródło

Dziennik Polski
Zbigniew Bartuś

Komentarz [H]yperreala: 
Tekst stanowi przedruk z podanego źródła.

Odsłony

797

Nie pojmuję, czemu polski rząd nie zalegalizuje kompotu ze słomy makowej. Jest to polski wynalazek – a przecież cenimy innowacje! Pierwsze partie wyprodukowało dwóch studentów chemii z Gdańska w 1976 roku. Ciemna półoleista ciecz o słodkim zapachu zawiera słuszną dawkę heroiny.

Mógłby to być hit eksportowy Polski, a zarazem cios zadany przez patriotów importowi tych wszystkich marihuan z jakiejś Holandii czy kokain i opiumów z jeszcze bardziej obcych Kolumbii czy Afganistanów. Skończyłby się import koki w bananach, bo mielibyśmy swój, krajowy, towar. Oraz skuteczne narzędzie zwiększania eksportu towarów przetworzonych i walki z wrogami Polski. Pod wpływem tego towaru taki Timmermans mógłby przykładowo uznać polskie reformy wymiaru sprawiedliwości za reformy wymiaru sprawiedliwości.

Nie liczę tu gigantycznych wpływów do budżetu państwa. Akcyza – i jedziemy z tym, że się tak wyrażę, koksem. Trzeba wiedzieć, że przebitka na słomie z maku, który może rosnąć dosłownie wszędzie, jest milion razy większa niż na zapopielonym i zasiarczonym węglu, występującym w Polsce kilometr pod ziemią w warunkach zdecydowanie nieludzkich (metan, woda, 40 stopni).

Pan prezydent twierdzi wprawdzie, że tego węgla mamy jeszcze na 200 lat – i ma rację, jeśli wziąć pod uwagę złoża leżące 4 kilometry pod ziemią w warunkach jeszcze bardziej nieludzkich. Ale ja twierdzę równie autorytatywnie, że maku i słomy z niego (nie mylić z tą z butów, której zasoby są u nas niewyczerpalne) możemy mieć na lat milion. Oczywiście, jeśli świat wcześniej nie wykorkuje, czyli Matka Boska uchroni nas przed globalnym ociepleniem; bo, szczerze mówiąc, Matka Boska jest w tej chwili jedyną bronią, przy pomocy której my, Polacy, z globalnym ociepleniem walczymy.

Swój pomysł na legalizację słomy makowej przedstawiłem kilku bardzo poważnym politykom PiS oraz osobom z tzw. otoczenia pana prezydenta. Wszyscy uznali to za kretyński żart, albo się oburzali: „Przecież heroina zabija!”. Ja im na to: „Węgiel też zabija”. I tu było po rozmowie, bo oni w zabijanie przez węgiel nie wierzą, a jeśli nawet wierzą, to o tym nie mówią, żeby nie narazić się suwerenowi. Już oni wolą, żeby ów suweren powoli i w cierpieniach umierał, niż poznał prawdę.

Dziwi mnie, że ani jedna sesja plenarna katowickiego szczytu klimatycznego nie odbyła się na oddziale płucnym któregoś ze szpitali na Śląsku, albo w przepięknym Krakowie. Najlepiej pod wieczór. Serdecznie proszę pana prezydenta, by taki oddział w swym rodzinnym mieście odwiedził w dniach smogowych (czyli ostatnio codziennie); niech to będzie od razu oddział dziecięcy, z łóżkami dostawionymi na korytarzu z powodu nadmiaru pacjentów (ten nadmiar występuje zupełnie przypadkowo akurat w dni smogowe). Nic tak nie łapie za serce, jak umierające dzieci.

A potem niech weźmie kartkę i dokładnie policzy: co się Polsce bardziej opłaca. Tak czysto ekonomicznie, bez sentymentów. Kopać 60 mln ton węgla rocznie i sprowadzać z Rosji kolejne 15 mln ton, by to wszystko spalić, a następnie wydać na leczenie związanych z tym spalaniem chorób 100 razy więcej niż wynosi zysk naszych kopalń (o ile akurat jest jakiś zysk, bo przeważnie nie ma). Czy może zalegalizować słomę makową i kompot.

Ale pan się takich rachunków boi. Bo może z nich wyjść, że heroina szkodziłaby mniej.

Oceń treść:

Average: 9.1 (11 votes)

Komentarze

mer (niezweryfikowany)

Heroina zabija znacznie lepiej niż węgiel. Jeśli nie zabije to powoduje uzależnienie i destrukcje społeczeństwa, które ma do niej swobodny dostęp- tu niech ten gość sobie policzy i przeanalizuje straty. Przykład opium (znacznie mniej uzależniającego) na Dalekim Wschodzie kilkaset lat temu. Co za bzdury.
Zajawki z NeuroGroove
  • LSD-25


święta były u mnie w domu wyjątkowo skopane, apatia ogarniająca wszystkich i

wielka złość mamy na nas i cały świat. ale pojawiła się perspektywa $$ i

decyzja zapadła - Psychedeliczna Pasterka, transowa impreza. na zewnątrz

mokro (co to za święta bez śniegu???), pełnia... mhmm, to jest ten dzień!

dojechałem do klubu około 23 zaopatrzony w pół hoffmana i pół roleksa

(mdma), poszukałem niesamowitego znajomego który już zjadł hoffmana i po

  • Dimenhydrynat

Raz ze znajomym zarzuciliśmy po 20 sztuk na łeb i zapaliliśmy do tego zajebistego skuna (jeden z lepszych jakie paliłem) i tak nas wyjebało poza rzeczywistość, ze krowy nam po osiedlu biegały, żaby na nas skakały, rozmawiałem z koleżanka, która w tym czasie była w Łebie, a gadka miedzy nami polegała na wymianie pojedynczych słów (część mówiliśmy a część tylko myśleliśmy sobie w głowach i nawet się dogadywaliśmy - cos ala telepatia, naprawdę dziwna sprawa).

  • LSD-25

O jedenastej czterdzieści pięć nastąpiło wprowadzenie matariału testowego. Kolorowy kartonik o niepozornych rozmiarach nie zapowiadał wyglądem ani aparycją tego co nas czekało… Poszliśmy na skraj łąki siadając w cieniu brzózek- pamiętam piękne słoneczne plamy- prześwity słońca które powoli wskazywało na apogeum- czyli południe. Długi czas oczekiwania zaniepokoił mnie… Już myslałem że cały eksperyment wziął w łeb. Wtedy postanowiłem że trzeba zajarać z myślą że może to będzie katalizatorem który uwolni w nas psychodeliczne jazdy, wkrótce przekonałem się że wcale się nie pomyliłem.

  • Ketamina

Dawka: 25 mg ketaminy dożylnie.



Doświadczenie: trawa, hasz, grzybki (kilka razy), amfetamina, kokaina.



Set&setting: akademik, ranek (cisza i spokój), chęć wypróbowania, sprawdzenia jak to jest, przeżycia czegoś (zroobiłem sobie taki mały prezent na urodziny, które tego dnia obchodziłem).



randomness