Substancja: LSD-25, Turborower3000
Doświadczenie: thc na porządku dziennym, kilka piguł, okazyjne sesje speedowe, Heminevrin (nie polecam)
"Nie pojmuję, czemu polski rząd nie zalegalizuje kompotu ze słomy makowej. Jest to polski wynalazek – a przecież cenimy innowacje!" Felieton Zbigniewa Bartusia.
Nie pojmuję, czemu polski rząd nie zalegalizuje kompotu ze słomy makowej. Jest to polski wynalazek – a przecież cenimy innowacje! Pierwsze partie wyprodukowało dwóch studentów chemii z Gdańska w 1976 roku. Ciemna półoleista ciecz o słodkim zapachu zawiera słuszną dawkę heroiny.
Mógłby to być hit eksportowy Polski, a zarazem cios zadany przez patriotów importowi tych wszystkich marihuan z jakiejś Holandii czy kokain i opiumów z jeszcze bardziej obcych Kolumbii czy Afganistanów. Skończyłby się import koki w bananach, bo mielibyśmy swój, krajowy, towar. Oraz skuteczne narzędzie zwiększania eksportu towarów przetworzonych i walki z wrogami Polski. Pod wpływem tego towaru taki Timmermans mógłby przykładowo uznać polskie reformy wymiaru sprawiedliwości za reformy wymiaru sprawiedliwości.
Nie liczę tu gigantycznych wpływów do budżetu państwa. Akcyza – i jedziemy z tym, że się tak wyrażę, koksem. Trzeba wiedzieć, że przebitka na słomie z maku, który może rosnąć dosłownie wszędzie, jest milion razy większa niż na zapopielonym i zasiarczonym węglu, występującym w Polsce kilometr pod ziemią w warunkach zdecydowanie nieludzkich (metan, woda, 40 stopni).
Pan prezydent twierdzi wprawdzie, że tego węgla mamy jeszcze na 200 lat – i ma rację, jeśli wziąć pod uwagę złoża leżące 4 kilometry pod ziemią w warunkach jeszcze bardziej nieludzkich. Ale ja twierdzę równie autorytatywnie, że maku i słomy z niego (nie mylić z tą z butów, której zasoby są u nas niewyczerpalne) możemy mieć na lat milion. Oczywiście, jeśli świat wcześniej nie wykorkuje, czyli Matka Boska uchroni nas przed globalnym ociepleniem; bo, szczerze mówiąc, Matka Boska jest w tej chwili jedyną bronią, przy pomocy której my, Polacy, z globalnym ociepleniem walczymy.
Swój pomysł na legalizację słomy makowej przedstawiłem kilku bardzo poważnym politykom PiS oraz osobom z tzw. otoczenia pana prezydenta. Wszyscy uznali to za kretyński żart, albo się oburzali: „Przecież heroina zabija!”. Ja im na to: „Węgiel też zabija”. I tu było po rozmowie, bo oni w zabijanie przez węgiel nie wierzą, a jeśli nawet wierzą, to o tym nie mówią, żeby nie narazić się suwerenowi. Już oni wolą, żeby ów suweren powoli i w cierpieniach umierał, niż poznał prawdę.
Dziwi mnie, że ani jedna sesja plenarna katowickiego szczytu klimatycznego nie odbyła się na oddziale płucnym któregoś ze szpitali na Śląsku, albo w przepięknym Krakowie. Najlepiej pod wieczór. Serdecznie proszę pana prezydenta, by taki oddział w swym rodzinnym mieście odwiedził w dniach smogowych (czyli ostatnio codziennie); niech to będzie od razu oddział dziecięcy, z łóżkami dostawionymi na korytarzu z powodu nadmiaru pacjentów (ten nadmiar występuje zupełnie przypadkowo akurat w dni smogowe). Nic tak nie łapie za serce, jak umierające dzieci.
A potem niech weźmie kartkę i dokładnie policzy: co się Polsce bardziej opłaca. Tak czysto ekonomicznie, bez sentymentów. Kopać 60 mln ton węgla rocznie i sprowadzać z Rosji kolejne 15 mln ton, by to wszystko spalić, a następnie wydać na leczenie związanych z tym spalaniem chorób 100 razy więcej niż wynosi zysk naszych kopalń (o ile akurat jest jakiś zysk, bo przeważnie nie ma). Czy może zalegalizować słomę makową i kompot.
Ale pan się takich rachunków boi. Bo może z nich wyjść, że heroina szkodziłaby mniej.
Substancja: LSD-25, Turborower3000
Doświadczenie: thc na porządku dziennym, kilka piguł, okazyjne sesje speedowe, Heminevrin (nie polecam)
dzień jak każdy inny, miałem ciśnienie żeby się czymś odrealnić
Wyszedłem z domu około godziny 19 w celu zakupienia paczki papierosów i gazu do zapalniczek w osiedlowym sklepie. Skąd ten chory pomysł mógł mi przyjść do głowy... Zaraz po wyjściu odpaliłem szluga i wziąłem pierwszego macha z butli. Po kilku sekundach poczułem mrowienie nóg i dziwnie "zakręcony" umysł. To był dopiero początek bo gdzieś około godziny spędziłem siedząc z dziewczyną i paląc szlugi, warto dodać że zanim do niej dotarłem to gaz już przestał działać.
II uderzenie (godzina 20:00)
Humor bardzo zły, chęć odcięcia się od świata w zaciszu własnego pokoju
Opiszę swoje pierwsze prawdziwe spotkanie z opiatami, nie wliczając w to kodeiny z prostej przyczyny nie "trawienia" jej odpowiednio przez mój organizm.
Historia zaczyna się od bardzo podłego humoru spowodowanego dużą ilością stresu, kłótni i utraty sporej ilości znajomości w przeciągu ostatnich paru dni. Myślałem, czym by się tu tego dnia dobić przeglądając podręczną apteczkę ćpuna, wybór stanął między snem po benzo a tabletką morfiny, którą miałem wziąć parę miesięcy wcześniej, lecz zdecydowałem, że jedno uzależnienie już mi wystarczy.
Chęć doświadczenia halucynacji
Brałem kilka razy wcześniej nasen kilka no dokladnie to 3 razy ale dopiero za tym razem mnie tak w kurwe trzeplo.
Komentarze