Na kary od 2 lat do 2,5 roku bezwzględnego więzienia skazał w piątek wrocławski sąd
czterech byłych już policjantów, oskarżonych o przekroczenie uprawnień i znęcanie się nad
Igorem Stachowiakiem, który w maju 2016 r. zmarł na jednym z wrocławskich
komisariatów.
Na ławie oskarżonych zasiadło czterech byłych policjantów, którzy w dniu śmierci Stachowiaka
pełnili służbę jako funkcjonariusze Komisariatu Policji Wrocław Stare Miasto. Łukasz R., Paweł G.,
Paweł P. i Adam W. zostali oskarżeni o przekroczenie uprawnień i znęcanie się nad osobą
pozbawioną wolności. Prokuratura stwierdziła jednak, że "wyczerpująco zebrany w toku śledztwa
materiał dowodowy nie daje podstaw do skierowania aktu oskarżenia w zakresie nieumyślnego
spowodowania śmierci Igora S."
W piątek sąd uznał, że wszyscy oskarżeni są winni zarzucanych im czynów. Najwyższą karę – 2,5
roku więzienia – sąd orzekł dla Łukasza R., który trzykrotnie użył wobec Stachowiaka tzw. tasera
(paralizatora elektrycznego). Pozostali oskarżeni otrzymali po 2 lat więzienia. Mieli, jak mówił sąd,
"asystować przy użyciu urządzenia taser". Sąd orzekł również, że Łukasz R. ma wypłacić rodzicom
Igora Stachowiaka 15 tys. zł, a pozostali oskarżeni po 10 tys. zł tytułem częściowego naprawienia
szkody.
Sąd uznał byłych policjantów za winnych tego, że przekroczyli uprawnienia, przeszukując
Stachowiaka w wąskim pomieszczeniu toalety wrocławskiego komisariatu z naruszeniem zasad
wykorzystania środków przymusu bezpośredniego. Zdaniem sądu, policjanci zastosowali wobec
Stachowiaka nieproporcjonalne do zachowania zatrzymanego środki przymusu w postaci rażenia
go kilkukrotnie prądem z tasera. Sąd zwrócił uwagę, że Stachowiak był w tym czasie zakuty w
kajdanki.
W ustnym uzasadnieniu wyroku sędzia Krzysztof Korzeniewski podkreślił, że Stachowiak był na
komisariacie nerwowy, pobudzony, zachowywał się jak pod wpływem środków odurzających.
"Dlatego w realiach tego postępowania oskarżeni w ogóle nie powinni stosować wobec niego
środków przymusu bezpośredniego - z uwagi na treści ustawy o ochronie zdrowia psychicznego"
- mówił sędzia.
Dodał, iż "nie budzi jakichkolwiek wątpliwości, że oskarżeni zdawali sobie sprawę z cierpień,
jakich doznawał zatrzymany Igor Stachowiak". "Godzili się na zadawanie tych cierpień" -
podkreślił.
Jak mówił sędzia, policjanci widzieli "wijącego się z bólu Igora Stachowiaka, a pomimo to po raz
kolejny i kolejny ten ból mu zadawali przy użyciu urządzenia taser". "Rozmiar bólu i cierpienia, jak
wskazują nagrania, były ogromne. Działania policjantów, choć krótkie, nie były pozbawione
okrucieństwa" - powiedział sędzia. Dodał, że "znęcanie się oskarżonych nad Igorem
Stachowiakiem kontrastuje z pilnym przestrzeganiem prawa".
Prokuratura domagała się dla R. 2,5 roku więzienia, a dla pozostałych policjantów po 1,5 roku.
Prokurator Anna Kijak-Głęboczyk powiedziała dziennikarzom, że wyrok ocenia jako "słuszny".
Obrona wnioskował o uniewinnienie b. policjantów. Wskazywała m.in., że Stachowiak był pod
wypływem narkotyków, był agresywny, a w jego obezwładnieniu uczestniczyło ośmiu
policjantów. Obrona zapowiedziała apelację od wyroku.
Po wydaniu wyroku Maciej Stachowiak, ojciec Igora, powiedział dziennikarzom, że miał nadzieję,
iż sąd zmieni klasyfikację czynu. "Ciężko mi komentować na razie ten wyrok, nie jesteśmy z niego
zadowoleni (…) jeszcze długa droga przed nami" - dodał.
Śledztwo dotyczące przekroczenia uprawień przez policjantów i nieumyślnego spowodowania
śmierci Igora Stachowiaka wszczęła Prokuratura Rejonowa dla Wrocławia Starego Miasta.
Decyzją Prokuratury Krajowej postępowanie zostało jednak przekazane Prokuraturze
Okręgowej w Poznaniu.
Podczas śledztwa przesłuchano kilkudziesięciu świadków, powołano biegłych lekarzy medycyny
sądowej, biegłych z zakresu fonoskopii, biologii, toksykologii, genetyki, informatyki, daktyloskopii
oraz z dziedziny taktyki i techniki interwencji. Zabezpieczono także dokumenty oraz nagrania z
monitoringu, paralizatora i telefonów komórkowych. Przeprowadzono też eksperyment
procesowy.
Po śmierci Stachowiaka w maju 2016 r. pod komisariatem przez kilka dni trwały zamieszki.
Mieszkańcy protestowali, sugerując, że policjanci doprowadzili do śmierci zatrzymanego. Za
spowodowanie tych zamieszek i naruszenie nietykalności policjantów oskarżono i skazano
kilkadziesiąt osób.
W maju 2017 r., po ujawnieniu przez media nagrania z kamery paralizatora, którego
funkcjonariusze użyli wobec Stachowiaka na komisariacie, ówczesny minister spraw
wewnętrznych i administracji Mariusz Błaszczak odwołał komendanta wojewódzkiego policji we
Wrocławiu. Stanowiska stracili też komendant miejski i zastępca komendanta komisariatu Stare
Miasto.
Komentarze