Impuls, krótka chwila zadecydowała o tym, że podjąłem próbę sklecenia tego trip raportu.
Oskubali zakład energetyczny z prądu na kwotę blisko 20 tys. zł. Na dodatek, nielegalnie uprawiali konopie indyjskie. Wszystko to działo się na jednej z jabłonowskich posesji pod okiem mundurowych z miejscowego komisariatu…
Oskubali zakład energetyczny z prądu na kwotę blisko 20 tys. zł. Na dodatek, nielegalnie uprawiali konopie indyjskie. Wszystko to działo się na jednej z jabłonowskich posesji pod okiem mundurowych z miejscowego policyjnego komisariatu…
33-letni Michał P. i 36-letni Leszek P. w jednym jabłonowskim stali domku. Wspólnie i w porozumieniu, aby „godniej” żyć kradli prąd i hodowali marihuanę. Obaj mężczyźni wpadli ostatnio w ręce mundurowych z miejscowego policyjnego komisariatu, którzy zresztą już od dawna coś niecoś w ich sprawie przeczuwali…
– Kiedy do jednego z domów w gminie Jabłonna weszli policjanci z miejscowego komisariatu szybko okazało się, że ich wcześniejsze podejrzenia były uzasadnione – odsłania rąbka tajemnicy podkom. Emilia Kuligowska, oficer prasowy Komendy Powiatowej Policji (KPP) w Legionowie.
– Szczegółowa kontrola instalacji elektrycznej przez pracowników zakładu energetycznego wykazała, że właściciele posesji, 33-letni Michał P. oraz 36-letni Leszek P. prawdopodobnie dokonywali kradzieży prądu poprzez pominięcie układu pomiarowego. Straty zostały oszacowane na prawie 20 tysięcy złotych – wyjaśnia następnie rzeczniczka prasowa legionowskiej policji, dodając zarazem, że za kradzież prądu obu mężczyznom grozi obecnie kara nawet i do 5 lat więzienia.
Mało tego, podczas wizyty mundurowych na wspomnianej posesji, wyszło na jaw, że rosną tam krzaki konopi indyjskich. – Zabezpieczono 8 sztuk roślin, w różnych fazach wzrostu. Teraz w toku prowadzonego dochodzenia, po badaniach, zostanie sprawdzone, czy uprawa tych roślin jest zakazana zgodnie z ustawą o przeciwdziałaniu narkomanii – relacjonuje podkom. Emilia Kuligowska z legionowskiej KPP.
Podniecenie, ciekawość, ekscytacja, Trip z grupą znajomych
Impuls, krótka chwila zadecydowała o tym, że podjąłem próbę sklecenia tego trip raportu.
Substancja: Wild dagga ( lion's tail )
Dagge paliłem wiele razy, ale w sumie tylko 2 razy udało mi się upalić tak, aby poczuć coś konkretniejszego. Oba te razy były po uwczesnym przypaleniu maryhuany. Paliłem zawsze same wysuszone kwiatki z lufki ( kręcenie batów z tego nie zdaje egzaminu ).
Przypadkiem, w piątek, po pracy.
Witam,
Piątek. Z pracy mam do domu około 1800 metrów. Muszę to przejść bo nie mam czym dojechać. Wlokę noga za nogą zmęczony głupotą ludzi, palę papierosa i zastanawiam się co dziś mam ze sobą zrobić. Wpada mi do głowy DXM. DXM? Eeee, nie za bardzo. Ostatnio nie było dobrze. może koda? Fajnie sie po niej śpi następnego dnia. Ponieważ miałem ostatnio problemy ze snem, wybrałem kodę. W aptece kupiłem Thiocodin. Ku mojemu zdziwieniu sprzedają to tylko po 10 tabletek (po 15 mg + jakieś gówno co rozwala żołądek). Mało. Ale ok, może mi wystarczy.
Substancje&dawkowanie: sto suszonych łysiczek lancetowatych skonsumowanych we dwójkę w około 20 minut (waga ~70kg), 150mg kodeiny (thiocodin), 3mg klonazepamu, dwie szklannice „swojaka”.
Doświadczenie (psychodeliki): amanita muscaria , bromo-dragonfly, dekstrometorfan, doc, ecstasy, gałka muszkatołowa, haszysz, konopie, lsa, lsd, peganum harmala, psilocybe cubensis, psilocybe semilanceata, salvia divinorum, 4-ho-mipt, 4-aco-dmt.