To ma być nietypowy sposób walki z plagą dopalaczy. Ksiądz Michał Misiak z grupą wiernych staje przed wybranymi sklepami z psychoaktywnymi substancjami w Pabianicach (woj. łódzkie).
- Niektórzy rezygnują i nawet nie podchodzą do drzwi - chwalą się uczestnicy antydopalaczowych spotkań.
Żeby wejść do sklepu z dopalaczami, trzeba podejść do drzwi, zapukać i chwilę poczekać. To najlepszy moment dla ks. Michała Misiaka i grupy towarzyszących mu wiernych.
- Zanim taki człowiek wejdzie do środka, mamy szansę go obmodlić. Poprosić Boga, żeby drzwi sklepu się nie otworzyły, albo żeby nie wziął tej trucizny - mówi duchowny przed kamerą TVN24.
Dodaje, że "nie chodzi o potępianie" osób biorących dopalacze.
- Chcemy dać im duchową opiekę. Modlimy się, żeby rozwijali swoje pasje, byli dobrymi ludźmi. I żeby nie szli w stronę zła - mówi duchowny.
Modlitwa i śpiew
Wierni nie ograniczają się do czekania na potencjalnych klientów sklepów z dopalaczami.
- Stoimy, śpiewamy, modlimy się. Niektórzy na sam nasz widok się wycofują. Oby im tak zostało na dłużej - uśmiechają się uczestnicy spotkań.
W podobnym tonie wypowiadają się pytani przez nas mieszkańcy.
- Dobrze, że komuś chce się coś robić. Kiedy państwo jest bezradne trzeba się modlić - wzrusza ramionami jeden z mieszkańców Pabianic.
Dopalacze? Łatwizna
Jak wynika z opublikowanego w zeszłym miesiącu raportu Regionalnego Centrum Polityki Społecznej w Łodzi, młodzi ludzie nie mają problemu z dostępem do dopalaczy.
We wszystkich badanych grupach znacząco zmniejszył się odsetek młodzieży sięgającej po dopalacze, chociaż aż 33 proc. gimnazjalistów i niemal 40 proc. licealistów uważa, że są one łatwo dostępne - szczególnie w miastach. Spadek zainteresowania dopalaczami widoczny jest zwłaszcza wśród uczniów szkół ponadgimnazjalnych - odsetek dziewcząt, które użyły ich przynajmniej raz w życiu spadł z 25,5 proc. do 7,7, natomiast w grupie chłopców z 29,9 proc. do 13 proc.