Co roku w regionie kilkudziesięciu uczniom gimnazjów i szkół średnich
stawiane są zarzuty posiadania i rozprowadzania narkotyków. Nastolatków
będących ich klientami liczy się w setki. To jedynie sprawy ujawnione.
Skala zjawiska jest wielokrotnie większa. Sami policjanci nie mają
złudzeń, że wykrywają znacznie mniej niż połowę przypadków handlu środkami
odurzającymi. Określenie "walka z hydrą" staje się regułą.
Nikt nie rodzi się dilerem. Początki są z reguły niewinne, ot zabawa, w
której wszystko wydaje się byą pod kontrolą. Marihuana i haszysz stały się
popularną używką, łączącą pokolenia. Coraz rzadziej są kojarzone z
narkotykami, uzależnieniem, drogą na dno. To moda, jeszcze jeden "towar",
który trzeba mieą, by byą w towarzyskim obiegu.
Płacą dzieci
Dostęp do "trawki", możliwośą jej zapewnienia, to coś czym można
zaimponowaą rówieśnikom. Granicę, poza którą "zabawa" przestaje nią byą,
przekracza się niepostrzeżenie. Z każdą rozprowadzoną działką coraz
trudniej się wycofaą.
- Podczas przesłuchań naprzeciw siadają dzieci, bywa że
czternasto-piętnastoletnie. Sprowadziła je tu chęą zaimponowania, stania
się "dorosłymi", nie zysk, bo one z tego niewiele lub wręcz nic nie mają.
Najczęściej rozprowadzają narkotyki za darmową działkę, czasem odsypią
sobie na własne potrzeby nieco towaru. Pieniądze bierze ktoś inny, ale on
pozostaje w cieniu, często do końca. W ręce policji wpadają ci na dole,
nastolatkowie wykorzystywani przez dorosłych. Zwyczajnie żal mi tych
dzieci - mówi podkomisarz Marcin Skóra z tarnowskiej Komendy Miejskiej
Policji.
Za przestępstwa dorosłych płacą dzieci, a powiedzieą "nie" w pewnym
momencie już nie można. Wie coś o tym nastolatek z jednego z tarnowskich
osiedli. Zaczynał od koleżeńskich przysług, z czasem klientów jednak
przybywało, a zyski rosły. Granica została przekroczona, wycofaą się już
nie mógł. Ci, dla których pracował na to nie pozwolili. Na początek były
grożby i szturchańce, póżniej zabrali mu buty. Przestał wychodzią z domu,
ale i tu go znaleziono. Otrzymał kolejną partię towaru. Na jej sprzedanie
miał dzień, w przeciwnym razie czekała go "wycieczka" za miasto, gdzie
miał sobie wykopaą grób.
W tej branży skrupułów nie ma. Gra idzie o wielkie pieniądze.
Wykorzystywane są nawetÉ niemowlęta. Niecodziennego odkrycia dokonano
podczas przeszukania mieszkania dwóch kobiet, matek kilkumiesięcznych
dzieci, podejrzewanych o handel amfetaminą na wielką skalę. Policjanci
długo nie mogli znależą narkotyków, wreszcie na nie natrafiono. Były
poupychane w termosach niemowlaków.
"Czystych" nie ma
W walce z narkotykami policjanci jeszcze do niedawna byli osamotnieni.
Większośą szkół ani myślała o współpracy. Każdą sprawę traktowano z
niechęcią, jako próbę podważenia wizerunku szkoły, walczącej o ucznia.
Wizytówkę "szkoły z narkotykami" przypiąą łatwo, pozbycie się jej trwa
lata. Powoli się to zmienia, choą do ideału ciągle daleko.
- Nie da się wskazaą szkół i środowisk mniej i bardziej zagrożonych.
Jeżeli ktoś mówi, że w danej szkole nie ma problemu narkotyków, to albo
się świadomie oszukuje, albo nie ma pojęcia co się dzieje wokół - mówią
policjanci. - To prawda, że handel w samej szkole to rzadkośą, ale nie
oznacza to, że uczniowie nie mają dostępu do środków odurzających.
W szkole prawdopodobnie ich nie znajdą, poza jej murami - na przystanku, w
parku, dyskotece, prywatce - bez większych problemów.
Stereotypy nadal obowiązują. Dla wielu diler to osoba, którą można
rozpoznaą na kilometr, brudna, ubrana w dres, stojąca przed szkołą i
nachalnie zaczepiająca niewinne dzieci.
- Nawet jeżeli tak kiedyś było to już odległa historia. To normalni
ludzie, mający pieniądze i te pieniądze widaą. Jeżeli się czymś
wyróżniają, to zdecydowanie na plus - mówi podkomisarz Skóra.
Statystyki pokazują, że współpraca szkół z policją przynosi efekty.
- Dobrym przykładem jest dąbrowski Zespół Szkół Ponadgimnazjalnych nr 2.
Gdy tylko pojawiały się podejrzenia dotyczące kontaktów z narkotykami,
natychmiast o tym wiedzieliśmy. To nie był łatwy okres dla szkoły, ale się
opłaciło. Czy jej uczniowie nie biorą? Oczywiście nie sposób odpowiedzieą,
ale faktem jest że w ostatnim czasie w żadnej z prowadzononych przez nas
spraw nie pojawili się nastolatkowie związani z tą szkołą - mówi Bogusław
Pyszny z dąbrowskiej Komendy Powiatowej Policji.
A tych spraw w także i w Dąbrowie przybywa. Niektóre pokazują rozmiary
zjawiska. Niedawno sądowy epilog znalazło dochodzenie obejmujące 20
podejrzanych. Udowodniono im ponad ‚0 przypadków użyczania i sprzedaży
narkotyków. To obrazuje liczebnośą odbiorców.
Rodzice uciekają
Tak jak do niedawna szkoły, reagują nadal rodzice. Dla wielu to "czepianie
się" ich dzieci, próby "wrobienia" w sprawę.
- Mało jest takich, którzy dostrzegą swój błąd. Przyznają, że nie
zareagowali na podejrzane zachowanie syna czy córki, że poświęcali mu zbyt
mało czasu - twierdzi Skóra.
Łatwego zadania rodzice jednak z pewnością nie mają. Narkotyki pojawiają
się w okresie, pokoleniowego buntu i podejrzane zachowanie tym właśnie
najczęściej jest tłumaczone. Barierą okazuje się też język. Amfetamina,
haszysz, marihuana to słowa kojarzące się jednoznacznie, plastelina,
gruda, trawa, ziele, towar, ganja, stuff, białko, feta - to już właściwie
nic podejrzanego, chociaż znaczy to samo. Zresztą nawet znajomośą tych
określeń sukcesu nie gwarantuje. Korespondencja pociechy pozostaje poza
kontrolą rodziców. Praktycznie wszystko załatwia się za pomocą sms-ów i
Internetu.
Bardzo pomysłowe bywają też skrytki na narkotyki. Popularny są chociażby
magnetofony i radia, a konkretnie pojemniki na baterie. Policjanci często
kończyliby przeszukania z pustymi rękami, ale mają pomoc nie do
przecenienie - psa. Przed nim nic się nie ukryje i to on wielokrtonie
dostarcza koronnych dowodów.
Pies, ponoą jeden z najlepiej wyszkolonych w kraju, wykorzystywany jest
też w szkołach, ale tu niczego nie znajduje. Dyrekcję i nauczycieli takie
wizyty uspokajają, ale dla ludzi zajmujących się narkotykami zawodowo nie
są zaskoczeniem. Uczniowie są ostrożni, a ich wiedza o środkach
odurzających bywa większa niż prelegentów wygłaszających zwyczajowe
pogadanki na temat szkodliwości narkotyków.
Tak zwane lekkie narkotyki stały się używką egalitarną. Gram marihuany
można kupią już za 25-30 złotych, a taka ilośą wystarczy na dobrą "zabawę"
dla kilku osób. Przechodząc stopniowo do narkotyków "twardszych" krąg
odbiorców się zmniejsza, bo i ceny są coraz wyższe. Amfetamina jest dwa
razy droższa. Kokaina i heroina to już wydatek ponad 200 złotych za gram i
to za najpodlejszy gatunek.
Z reguły narotyki napływają do Tarnowa i okolic z innych regionów. Jak
dotąd nie znaleziono tu poważniejszych upraw. Chociaż drobne się zdarzają.
W pobliżu Szczucina policjanci znależli niedawno konopie indyjskie
zasadzone w puszkach. Podejrzewają, że w lecie było ich znacznie więcej, a
do zamaskowania służyła kukurydza. Maku się już nie spotyka. Jego czasy to
już zamierzchła przeszłośą. Dziś słomą nikt się nie interesuje, to po
prostu "obciach".
Sam środek odurzający nie jest wielkim wydatkiem. Sporo pieniędzy można
natomiast wydaą na różnego rodzaju gadżety. Rozmaite "fifki"
(najmodniejsze obecnie wykonane są ze szkła żaroodpornego, a na łączeniach
mają szlif), bibułki zapachowo-smakowe, młynki do rozdrabniania, wreszcie
fajki wodne. Takie akcesoria powinny wzbudzią podejrzenia rodziców,
podobnie jak i woreczki foliowe (wykorzystuje się je do porcjowania
narkotyków).
- Narkotyków przybywa. Wykryjemy jedną grupę, na jej miejsce pojawia się
następna. Takie sprawy są dla nas priorytetem, ale to walka z hydrą. Bez
udziału szkół i rodziców, wreszcie bez dotarcia bezpośrednio do
nastolatów, policja jest bez szans - mówi podkomisarz Skóra.
Komentarze