Osoby spożywające umiarkowane ilości alkoholu mają większe szanse przeżycia zawału serca niż abstynenci. Dotychczas wydawało się, że jeden kieliszek wina lub szklanka piwa dziennie mogą jedynie zmniejszyć ryzyko ataku.
Nigdy jeszcze nie było tak dużo argumentów przemawiających za tym, że odrobina alkoholu do obiadu lub kolacji jest korzystna dla serca. Opublikowane wczoraj badania przez pismo Amerykańskiego Towarzystwa Medycznego "JAMA" sugerują, że jeden drink dziennie o 32 proc. zmniejsza ryzyko zgonu na skutek zawału - bez względu na płeć, wiek i styl życia. Chroni nawet ludzi starszych przed niewydolnością serca - coraz częściej występującym schorzeniem kardiologicznym.
Trzeba jednak pamiętać, że za jeden drink uznaje się napój zawierający 12 g czystego alkoholu (tj. 270 ml piwa, 100 ml wina oraz 30 ml napojów spirytusowych 40-proc.). Nie ma jednak pewności, jaka jest optymalna dla zdrowia ilość etanolu. Z najnowszych badań wynika jedynie, że u osób, które sięgają po alkohol rzadziej niż siedem razy w tygodniu, szanse przeżycia zawału są już tylko o 21 proc. mniejsze w porównaniu do ludzi, którzy stronią od jakichkolwiek trunków. Z kolei półtora drinka dziennie o prawie 50 proc. zmniejsza groźbę zachorowania na niewydolność serca.
- Wydaje się, że tego rodzaju umiarkowana konsumpcja alkoholu jest bezpieczna nawet dla ludzi po zawale serca - twierdzi dr Kenneth J. Mukamal z Akademii Medycznej w Bostonie. Jego zdaniem, u osób tych nie trzeba stosować tak agresywnego leczenia z użyciem aspiryny, beta blokerów oraz leków obniżających cholesterol jak u abstynentów. Ale ostrzega: korzystna jest wyłącznie niewielka ilość wypijanych trunków - ich nadużywanie daje efekt odwrotny. Każdy pacjent musi też skonsultować się z lekarzem, by upewnić się, czy może bez obaw spożywać nawet umiarkowane ilości etanolu.
Alkohol - bez względu na jego rodzaj - zwiększa we krwi stężenie tzw. dobrego cholesterolu chroniącego przed zawałem. Zapobiega oksydacji LDL - złego cholesterolu, który jest szkodliwy dla tętnic po utlenieniu. W umiarkowanych ilościach korzystnie modyfikuje też procesy krzepnięcia i fibrynolizy. Dopiero po przekroczeniu maksymalnie dopuszczalnej dawki (40-50 g) wykazuje odwrotne działanie, np. zwiększa krzepliwość krwi. W Skandynawii powstało nawet określenie "poniedziałkowych" zatorowych udarów mózgu - po zaprzestaniu picia w czasie weekendu i wzrostu krzepliwości krwi.
Nikt jednak nie zamierza przepisywać alkoholu na receptę. Nawet umiarkowane jego ilości mogą okazać się niekorzystne dla zdrowia i wpędzić w alkoholizm. Amerykańskie Towarzystwo Zwalczania Raka twierdzi, że już dwa drinki zwiększają ryzyko choroby nowotworowej - raka jamy ustnej, gardła, krtani, przełyku, a także - wątroby. Powinny o tym pamiętać szczególnie kobiety, gdyż ich organizm gorzej metabolizuje alkohol. Ta sama ilość trunków przenika u nich do krwi w większych dawkach, bardziej jest toksyczne dla mózgu i narządów wewnętrznych. Tymczasem spożycie alkoholu wśród kobiet stale się zwiększa - już od najmłodszych lat.
Zbigniew Wojtasiński