POCZĄTEK ZACNEJ OPOWIEŚCI
"Z szacunku dla tamtej kultury nie chciałabym robić z tego show. Od paru lat walczyłam z tą nieszczęsna boreliozą i generalnie nie chciałam się poddać leczeniu antybiotykami, bo mój organizm miał wtedy niską odporność. Szukałam różnych metod alternatywnych i znalazłam w Brazylii. "
Nowy singiel Kasi Kowalskiej wywołał ogromne poruszenie wśród odbiorców i nic dziwnego. Mroczna piosenka, była pierwszą od 7 lat, która została udostępniona dla fanów. Wszyscy zastanawiali się, czym jest tytułowa "Aya" i o co może chodzić? Kasia Kowalska wypowiedziała się szerzej na temat utworu w programie Kuby Wojewódzkiego. Okazało się, że artystka zmagała się z boreliozą i nie chciała przyjmować kuracji antybiotykowej, jaka jest dostępna w Polsce. Jak przyznała wokalistka, postawiła na bardzo niekonwencjonalną metodę leczenia:
Z szacunku dla tamtej kultury nie chciałabym robić z tego show. Od paru lat walczyłam z tą nieszczęsna boreliozą i generalnie nie chciałam się poddać leczeniu antybiotykami, bo mój organizm miał wtedy niską odporność. Szukałam różnych metod alternatywnych i znalazłam w Brazylii. Te wyprawy dużo rozjaśniły mi w głowie, uświadomiły, co chcę robić i że tylko ja mam wpływ na swoje życie. Spotkałam się z wieloma szamanami. Generalnie pomógł kontakt z naturą, zero wygód, zero zasięgu komórki. To był bardzo ciężki proces oczyszczania ciała i duszy. Nie sądzę, by był legalny w Polsce.
Chodzi o leczenie Ayahuascą, która znana jest od tysięcy lat i głównie używana jest przez szamanów. Ayahuasca to silny napój halucynogenny, który według szamanów ma wprowadzać w trans by poznać własną duszę, bądź porozumiewać się z duchami. Oczyszczający organizm wywar, jest spożywany podczas kuracji przez szamana i pacjenta, którzy jednocześnie doznają wizji, w których duchy dyktują im jak ma przebiegać kuracja. W Polsce leczenie Ayahuascą jest zakazane, jednak w pewnych kręgach ta metoda leczenia jest zachwalana.
Całkiem dobre nastawienie, jedynym niesprzyjającym czynnikiem była niska temperatura i brak miejsc do siedzenia.
POCZĄTEK ZACNEJ OPOWIEŚCI
Ekscytacja, ale depresja, ale perfekcyjne nastawienie, bo od lat marzyłam o grzybkach!!!
To było 19 czerwca 2021 roku. Popołudnie. Z zamiarem pójścia w tripa, uprzednio zamierzywszy kupić jeszcze w sklepie sok porzeczkowy dla podkręcenia rezultatów, ziemniaki i coś tam jeszcze, zjadłam garść świeżo ususzonych łysiczek kubańskich szczepu "Ecuador". Całą obfitą garść. Nie wiem, ile tam było – nie ważyłam. Nadmieniam, że to był mój dopiero drugi trip, znakiem czego nie znałam jeszcze niebotycznie kolosalnie olbrzymiej mocy psylocybiny. Zadebiutowałam bowiem z jednym grzybkiem, trzy dni wstecz. Tak więc, nie umiejąc pływać, rzuciłam się na głęboką wodę.
Zdarzyło się to kilka dni temu. Konkretnie trzynastego października, w
mieszkaniu osoby D (chciala zostac anonimowa a jest mi to dosc bliska
osoba). Z pozoru miało to być inicjacyjne grzybienie jej w konkretnej ilości
(40 sztuk). O ironio, chciałem z nią przy tym być wiedząc że mnie grzyby nie
czeszą w sposób znaczący. Nawet dzień
wcześniej wygłaszałem Mancie alias Lwu, że utarta kontroli nad grzybami to
raczej cecha osobowościowa niż coś dotyczące każdego i że mnie nigdy to nie
Komentarze