Prezydent Barack Obama przeprowadził w czwartek internetowy wiec z Amerykanami, który pokazał i wielkie możliwości i ułomności nowych technologii w polityce. Prezydent Obama podczas czatu nadawanego na żywo z Białego Domu Czat rozpoczął się o 16.30 polskiego czasu i trwał ok. godziny. Biały Dom poprosił wyborców, by zadawali na stronie prezydenta pytania na tematy związane z gospodarką i planowanymi reformami wewnętrznymi nowego rządu - w edukacji, służbie zdrowia, zielonej energetyce. Poproszono też, by internauci głosowali nad pytaniami, by wyłonić te najpopularniejsze, na które prezydent podczas odpowiedzi na żywo odpowie. Jednak, ponieważ pytań zadano 104 tysiące, w głosowaniu on line de facto miały szanse jedynie grupy interesów. Jedną z najważniejszych okazało się lobby zwolenników legalizacji marihuany.
Wczoraj rano po zakończeniu składania pytań i głosowania, efekty na stronie Białego Domu były zaskakujące. W kategorii "Zielona energetyka i miejsca pracy" pierwsze dwa pytania dotyczyły marihuany. "Czy rozważy Pan zalegalizowanie rozrywkowego i leczniczego używania marihuany i jej opodatkowanie, by zamiast nieudanej walki z narkotykami państwo mogło zarabiać i pomóc gospodarce?" - pytał internauta ukryty pod pseudonimem Green Machine z Winchester w Wirginii poparty przez 7190 osób. W kategorii "Budżet" trzy najpopularniejsze pytania dotyczyły marihuany. W kategorii "Stabilność finansowa" - pierwsze cztery. W kategorii "Praca" - pierwsze i trzecie. Oczywiście, było też wiele popularnych pytań niedotyczących marihuany. Ale kłopotem dla Obamy i jego doradców było to, że w telewizjach w USA mniej dyskutowano wczoraj o poważnych pytaniach czatu, co o zawładnięciu nim przez lobby marihuanowe.
Naczelny magazynu poświęconego internetowi "Wired" Nicholas Thompson mówił w CNN:
- To jest kłopot z internetem. Łatwo politykom dotrzeć przez niego do ludzi, ale w różnych głosowaniach czy rankingach grupy nacisku mogą manipulować wynikami, tak jak stało się to na stronie Białego Domu. Od Obamy zależy, czy będzie odpowiadał na najpopularniejsze pytania, czy powie: nie będę karmił troli.
W kategorii "Ochrona zdrowia" najpopularniejsze było pytanie "Czy nie możemy, jak w Europie, mieć systemu opieki zdrowotnej opartego na potrzebach ludzi a nie ich możliwościach finansowych". Obama odpowiedział na nie:
- Wierzę, że jesteśmy w stanie zbudować system opieki zdrowotnej dla każdego, choć być może nie w taki sam sposób jak Europejczycy.
Ale i tu drugie było pytanie o marihuanę. Obama, w swoim stylu odpowiedział, trochę żartując, trochę na poważnie: - Nie wiem, co popularność tego pytania w różnych kategoriach mówi o widowni w internecie - rzekł. - Ale chcę powiedzieć, że nie wierzę, by legalizacja marihuany przyniosła efekty dla gospodarki czy tworzenia nowych miejsc pracy.
Zwolennicy miękkich narkotyków nie zawładnęli kategorią "Posiadanie domu" - raczej dlatego, że im się nie chciało, gdyż pytania były tu dużo mniej popularne (najwyżej 3661 głosów poparcia). Może dlatego wywiązała się tu ciekawa dyskusja na pytania. Trzecim najbardziej popularnym pytaniem był: "Dlaczego rząd pomaga ludziom dopiero, gdy banki chcą ich eksmitować [za niespłacane kredyty]? Dlaczego państwo nie pomaga zanim ma dojść do eksmisji?" pytał MistyLee z Providence w Rhode Island. Jednak tuż za nim w rankingu popularności było pytanie przeciwnika dużej interwencji państwa. "Dlaczego ja, który zawsze płacę swe zobowiązania i podatki, mam płacić za złe decyzje mego sąsiada, który wziął kredyt mieszkaniowy wiedząc, że go na niego nie stać? Co z odpowiedzialnością za swe czyny?" - pytał Obamę Cobber99 z Palm Springs w Kalifornii.
Obama w odpowiedzi na pierwsze z pytań zapewnił Amerykanów, że połowa Amerykanów może już się starać o zmianę warunków kredytów na korzystniejsze. Powiedział też, że "widać pewne oznaki stabilizacji" gospodarki, ale Amerykanie muszą się uzbroić w cierpliwość, bo bezrobocie jeszcze wzrośnie.
Jako pierwszy prezydent USA Barack Obama rozmawiał z Amerykanami za pośrednictwem internetu. Odpowiadał na pytania dotyczące niemal wyłącznie problemów krajowych - głównie związanych z kryzysem ekonomicznym. Podczas trwającego około godziny spotkania w Białym Domu pytania zadawali prezydentowi, poprzez zainstalowany tam komputer z wielkim monitorem, zaproszeni goście oraz internauci. Ci ostatni przysyłali swe pytania już od godz. 9 rano (czasu lokalnego) - nadeszło ich, jak obliczono, ponad 100 tysięcy. Obama zapewniał, tak jak poprzednio, że Ameryka wyjdzie z recesji prawdopodobnie w przyszłym roku. Podkreślił jednak, że trzeba zreformować gospodarkę, aby dostarczała więcej miejsc pracy w sektorach związanych z najnowszymi technologiami - takich jak rozwój alternatywnych źródeł energii i paliw nie zanieczyszczających środowiska naturalnego. Będą to prace lepiej płatne, choć wymagające lepszegowykształcenia, co z kolei wymaga reformy oświaty. Obama opowiedział się tu za ocenianiem nauczycieli według wyników w nauce uczniów. Zapytany o dalszy los przemysłu samochodowego, prezydent odpowiedział, że nie można pozwolić mu upaść, Zaznaczył jednak, że koncerny "wielkiej trójki" z Detroit muszą zmienić profil produkcji, odchodząc stopniowo od paliwochłonnych dużych aut typu SUV. "To model, który nie działa" - oświadczył.
Wiele pytań dotyczyło ochrony zdrowia, gdzie administracja Obamy planuje reformę zmierzającą do objęcia w przyszłości wszystkich Amerykanów ubezpieczeniami zdrowotnymi. Nie przewiduje ona jednak systemu państwowej służby zdrowia, finansowanej z podatków, jak w Europie. Odpowiadając na pytanie, dlaczego takiego europejskiego modelu nie wprowadza się w USA, prezydent tłumaczył, że trudno znieść obecny system oparty na ubezpieczeniach zapewnianych przez pracodawców. Amerykanie przyzwyczajeni są bowiem do niego od pokoleń. Obama zapewnił też, że wraz z Kongresem postara się wypracować "optymalny" system. Na bezprecedensowym forum prezydent opowiedział się także zdecydowanie przeciw legalizacji marihuany - narkotyku popularnego wśród młodzieży amerykańskiej. Obiecał poza tym dalszą pomoc rządu w spłacaniu długów hipotecznych i refinansowaniu spłaty długów. Spotkanie było częścią PR-owskiej kampanii Białego Domu, który stara się wykorzystać osobistą popularność Obamy do mobilizacji poparcia dla programu administracji. Prezydenturę Obamy dobrze ocenia ponad 60 procent Amerykanów.
Komentarze