Znowu widzę pułkownika B. — olbrzymia kupa płynnych świń wylała mu się z lewego oka, które zniekształciło się przy tym w sposób potworny. Scena teatralna — na niej potwory sztuczne. Ohydny świnio ryj w zielonej konfederatce z piórkiem. (Witkacy, Peyotl)
Kanał RSS neurogroove

polska złota jesień (humite)

detale

Substancja wiodąca:
Natura:
Dawkowanie:
16 mg 5-Meo-Mipt (potem jeszcze 7mg)
Set&Setting:
Domek w pięknej okolicy, samopoczucie dobre z lekkimi objawami wczorajszej imprezy.
Doświadczenie:
Jeżeli chodzi o tryptaminy to tylko grzyby, no i LSD jeśli już na upartego szukać tryptamin.

polska złota jesień (humite)

11.02.2007

Całe zajście wydarzyło się już jakiś czas temu, bodajże jesienią ubiegłego roku. Pogoda sprzyjająca, bo słoneczna i całkiem ciepła. Na miejsce „zbrodni” zostaliśmy dowiezieni sprawnie samochodem i pozostawienie na pastwę losu. Jako że nie zrobiliśmy wcześniej rezerwacji, musieliśmy załatwić sprawę wynajmu domku na noc. Wszystko jakoś się przeciągało, więc aby nie marnować czasu i sprzyjającej aury, do kubeczka zaaplikowałem po 16 mg 5-Meo-Mipt w roztworze wodnym. Smak gorzki, ale nic strasznego. Siedząc na ławeczce i czekając na klucz od domku zaczęło się robić ciekawie. Po jakichś 20 minutach zaczęliśmy już wyraźnie odczuwać działanie środka. Kiedy dostawaliśmy klucze było już naprawdę ciężko udawać, że jesteśmy normalnymi wczasowiczami. Bodyload całkiem znośny, tylko strasznie dawało się we znaki „rozdygotanie”, nie wiem jak to określić do końca, ale substancja ta ma to do siebie, że czuję jakby całe ciało i każdy mięsień zaczął żyć własnym życiem.

Na dobry początek dostaliśmy domek po wejściu do którego uderzyła nas fala chloru, taki sposób sprzątania. Jako że ów rozstrój przekładał się również na nasze umysły, nie mogliśmy dojść do porozumienia co do dalszego planu działania. Po kilkunastu minutach ni to leżenia ni to prób opanowania tego dziwnego uczucia, postanowiliśmy wyjść na zewnątrz. Słonko miło przygrzewało, rozłożyliśmy się na trawce i powoli uspokajaliśmy skołatane nerwy zarówno odorem chloru jak i działaniem mipta. Posiliwszy się kanapką udaliśmy się na mały rekonesans po okolicy. Szło się całkiem dobrze, tylko trochę nie wiedzieliśmy dokąd zmierzamy. Po drodze spotkaliśmy właściciela, który stwierdziłm, że tak nas obserwuje i chyba nie wiemy, gdzie byśmy chcieli pójść. W sumie miał rację. Bądź co bądź, wskazał nam miejsca godne uwagi, za co serdecznie podziękowaliśmy.

Po małej wspinaczce pod górkę dotarliśmy na małe wzniesienie, gdzie był nieczynny wyciąg. Z góry rozciągał się piękny widok na okolice, tak dla ścisłości nie było to w żadnych górach, a cała okolica to dawna pozostałość po wydobyciu żwiru, jednak bardzo ładna z małymi jeziorkami i dużymi różnicami terenu, krajobraz a'la mad max w wersji polskiej. Na tym szczyciku zalegliśmy na leżąco i zaczęliśmy podziwiać widoki, sam mipt dawał jeszcze mocno we znaki, bo dalej wszystko było jakieś roztrzęsione i co uniemożliwiało trochę skupienie się na czymś konkretnym, jednak stan powoli się już stabilizował i ruszyliśmy dalej przed siebie. Po pokonaniu kilku „w dół i pod górę” ledwo mogłem złapać oddech, wnioskuję, że nie nadaje się ta substancja na jakieś straszne wysiłki fizyczne.

Postanowiliśmy trochę zwolnić i iść bardziej płaskim terenem. Był to strzał w dziesiątkę, bo moc tej tryptaminy uderzyła piękną barwą mieniących się kolorów. Drzewa, trawy, mchy wszystko nabrało intensywnych barw, które zaczęły pięknie się mienić. Wpatrywanie się w każdy detal dawało nieopisywaną radość, czym mocniej koncentrowaliśmy na czymś wzrok, tym więcej szczegółów dało się zaobserwować i tym bardziej były one fascynujące. Idąc za wskazówkami właściciela znaleźliśmy piękne jeziorko w lesie na którego brzegu spędziliśmy dobrą godzinę. Po prostu leżeliśmy na trawie i patrzyliśmy na przyrodę wokół nas. Wszystko było inne i zarazem piękne, nie były to deformacje obrazu jak po LSD, wszystko było klarowne, a zarazem tworzyło nową całość. Przyglądanie się płynącym chmurom było tak transowe, że ciężko było oderwać od nich wzrok, wielki dynamiczny obraz. Humor nam dopisywał, prowadziliśmy jakieś najbzdurniejsze rozmowy, jednak dało się zauważyć dużą klarowność i czystość umysłu, trochę jak po mniejszych dawkach meskaliny. Z tego wszystkiego postanowiliśmy zapalić mj, skręcenie blanta było trochę uciążliwe, ale dawało sporo radości. Zapalenie mocno podbiło stan odrealnienia, wizualizacje się spotęgowały jeszcze bardziej i to zarówno przy otwartych jak i zamkniętych oczach. Naprawdę coś pięknego. Nie mieliśmy ochoty się ruszać i spędziliśmy w tym miejscu dobre 2h. Powoli zaczynaliśmy głodnieć i mieć ochotę na piwko.

Udaliśmy się do domku, zjedliśmy trochę i poszliśmy do takiego pseudo baru, który prowadził ów pan właściciel. Ogólnie w całym tym ośrodku oprócz nas było może kilka osób, co nas bardzo cieszyło. Sam bar i obsługa była niczym rodem z Twin Peaks. Ciemno, staro i barman po 40stce, wysoki chudy w marynarce i z głosem jakby jadł gwoździe, normalnie nas zafascynował. Powoli efekty mipta słabły, a my siedząc na łące oglądaliśmy zachód słońca sącząc zimne piwko, można było się rozpłynąć, do tego kilka blantów. Jako że się zrobiło ciemno resztę wieczoru i noc spędziliśmy w domku. Do naszej czwórki dołączyły jeszcze dwie niewiasty z zapasem piwa i dużą ilością pizzy.

5-meo mipt jest ostro pobudzający i spać raczej nie było jak, więc dla umilenia czasu spożyliśmy po jeszcze 7 mg i nadmuchaliśmy trochę balonów z podtlenkiem azotu. Tu kolejna ciekawostka, gdyż gaz w połączeniu z miptem nabrał nowej jakości, obraz stawał się całkowicie rozwalony, wszystko się zlewało i pulsowało. Dojadanie mipta raczej nie ma sensu wg mnie, gdyż oprócz pobudzenia i miłego samopoczucia nie otrzymaliśmy mocniejszego efektu. Po jakichś 13h od startu położyliśmy się spać, co raczej nie było zbyt łatwe, bo nadal przez głowę przelatywały obrazy i setki myśli, na szczęście byłem razem z dziewczyną i mogłem oddać się jeszcze innym równie przyjemnym zajęciom.

Sumując, 5-Meo-Mipt to substancja warta uwagi i myślę że jeszcze do niej wrócę. Minusem jest wejście połączone z tym roztrzęsieniem i drganiem mięśni. Na drugi dzień czuć było lekkie zmęczenie i „wypranie” głowy, ale nic strasznego. Może nie mój najlepszy, ale ciekawy psychodelik. Brałem jeszcze raz 5-Meo-Mipt, ale w mniejszej ilości około 9mg w połączeniu z połówką papiera od pana S i w innych okolicznościach, ale to już całkiem inna historia.

Substancja wiodąca: 
Set and setting: 
Domek w pięknej okolicy, samopoczucie dobre z lekkimi objawami wczorajszej imprezy.
Ocena: 
Doświadczenie: 
Jeżeli chodzi o tryptaminy to tylko grzyby, no i LSD jeśli już na upartego szukać tryptamin.
natura: 
Dawkowanie: 
16 mg 5-Meo-Mipt (potem jeszcze 7mg)
Zawartość serwisu NeuroGroove jest dostępna na licencji CC BY-SA 4.0. Więcej informacji: Hyperreal:Prawa_autorskie
© hyperreal.info 1996-2024
design: Metta Media