Chemsex. Kiedy bliskość bez "dopalacza" już nie sprawia radości

Mają średnio 20-30 lat. Spotykają się od kilku lat, albo znają kilka dni. Lądują na kozetce u seksuologa, bo mają problem ze współżyciem. Z jednego powodu – seks bez narkotyków ich nie kręci.

pokolenie Ł.K.

Kategorie

Źródło

WP Kobieta

Komentarz [H]yperreala: 
Tekst stanowi przedruk z podanego źródła.

Odsłony

2032

Mają średnio 20-30 lat. Spotykają się od kilku lat, albo znają kilka dni. Lądują na kozetce u seksuologa, bo mają problem ze współżyciem. Z jednego powodu – seks bez narkotyków ich nie kręci.

2001 - rok przełomu

Sam termin chemsex został stworzony w 2001 roku przez Davida Stuarta, człowieka, który od kilkunastu lat pomaga osobom go uprawiającym. Chemsex oznacza przyjmowanie narkotyków lub alkoholu po to, by zwiększyć swoje doznania.

Problem ten dotyka par z różnych środowisk i grup wiekowych. – Mogę śmiało przyznać, że obecnie większość osób, które przychodzą do mojego gabinetu po poradę, mają problem ze współżyciem właśnie przez nadużycie środków psychoaktywnych – mówi terapeutka i seksuolożka, Dagmara Kołodziejczak.

Pierwsza trójka

- Moi pacjenci są młodzi. Mieszkają w dużym mieście, gdzie dostęp do narkotyków jest łatwy. Wśród wymienianych przez nich środków, dominują trzy - metaamfetamina, mefedron i MDMA. Dwa pierwsze pozwalają uniknąć zmęczenia, z kolei MDMA wyzwala pokłady empatii i większego przywiązania. Seks staje się dobrą zabawą, a doznania są zwielokrotnione – tłumaczy ekspertka.

Domek z kart

Seksuolożka przekonuje jednak, że wiele osób po wypróbowaniu chemsexu nie chce już wracać do "normalnego" współżycia. – Nagle wszystkie "standardowe" doznania nie są już wystarczające. Przychodzi do mnie para, która zastanawia się nad rozstaniem. Kilka lat temu wkręcili się w społeczność techno i zaczęli przygodę z narkotykami. Teraz są już "czyści". Jednak przez te kilka lat tak bardzo przyzwyczaili się do tego, że bliskość sprawia im większą przyjemność po narkotykach, że nie potrafią osiągnąć satysfakcji bez środków psychoaktywnych. Ich relacja się sypie – opowiada Kołodziejczak.

- Wśród pacjentów na terapii mam też jedną parę po 30-tce. Przez wiele miesięcy praktykowali chemsex. Teraz chcą wydorośleć, planują ślub i chcieliby mieć dziecko. Niestety nie mogą zajść w ciążę, bo nie dochodzi u nich do stosunków. Bez pomocy narkotyków nie czują podniecenia – dodaje seksuolożka.

Po pierwszym razie Nikola i jej chłopak zaczęli próbować różnych narkotyków regularnie. "Tylko na próbę" – tłumaczyli sobie. – Któregoś razu, po powrocie z klubu uprawialiśmy seks pod wpływem. Było cudownie. Nigdy nie mieliśmy tak intensywnych orgazmów. Przywiązaliśmy się do tego uczucia. Chcieliśmy więcej. Wkrótce nie mogliśmy uprawiać seksu bez "wspomagaczy" – mówi kobieta.

W związku Nikoli zaczęły pojawiać się kłótnie. Kiedy byli trzeźwi, czuli się rozdrażnieni. Zaczęli mieć problemy ze spadkiem libido i pojawiającymi się stanami depresyjnymi. – Rozstaliśmy się po roku. Dopiero moja terapeutka powiedziała, że weszliśmy w napędzający się krąg chemsexu. Nie było warto – podsumowuje Nikola.

Stres, pigułki i zabawa

Patryk do dzisiaj odczuwa skutki "zabawy" w chemsex. Chociaż od czasu swojego incydentu z narkotykami miał już kilka partnerek, nie potrafi zbudować z nimi udanego pożycia seksualnego. – Mam 26 lat i ogromne problemy z potencją. Przez kilka lat seks był dla mnie przyjemny tylko po narkotykach. Kiedy jestem trzeźwy i dochodzi do zbliżenia, zaczynam się stresować, że nie będę tak dobry, jak po pigule. Że nie będzie fajnie. I najczęściej do niczego nie dochodzi. Rozpadły się przez to moje trzy związki. Chodzę na terapię, walczę z tym, ale nie jest łatwo – mówi.

Królestwo aplikacji

O chemsexie stało się głośno za sprawą nakręconej przez VICE UK produkcji pod takim samym tytułem – film powstał w 2015 roku i opowiadał o londyńskich homoseksualistach uprawiających chemsex. Wzbudził bardzo skrajne opinie. Mówiono, że jest zbyt śmiały, że przesadza z sensacyjnością i przedstawia sprawę w zbyt czarnym świetle. To była jednak pierwsza produkcja, która w ogóle zwróciła uwagę na ten problem.

Z badań przeprowadzonych przez Londyńską Klinikę Zdrowia Seksualnego Dean Street, wynika, że ponad 80 proc. osób praktykujących chemsex szuka partnerów przez aplikację randkową. Z anonimowej ankiety przeprowadzonej na grupie tysiąca pacjentów kliniki dowiadujemy się również, że osoby zaangażowane w chemsex praktykują go przynajmniej raz w miesiącu.

Jakie niebezpieczeństwa wynikają z wprowadzenia narkotyków do swojego życia intymnego? – Poza oczywistościami, takimi jak negatywny wpływ narkotyków na zdrowie i groźba uzależnienia, pojawia się problem komunikacyjny w związkach, większe ryzyko zachorowania na choroby weneryczne i wdanie się w stosunki seksualne z osobami, z którymi nie chcemy takowych stosunków utrzymywać. Pod wpływem nie trudno jest przekroczyć swoje własne granice. Trudno jest później ustalić je na nowo – mówi Kołodziejczak.

Oceń treść:

Average: 7.5 (4 votes)

Komentarze

methuser

Słaby, pobieżny artykuł, który nawet nie jest wstępem do tematyki chemsexu. Moje doświadczenie z chemsexem (4 nocne sesje) zupełnie nie odzwierciedla tego co opisane w artykule. Przeważająca liczba osób uprawiająca chem sex to single albo otwarte związki, gdzie w większości uczucia na trzeźwo nie są tak silne jak w związkach niepraktykujących/nieznających chemsexu. Tu chodzi o dobrą zabawę. Problem zaczyna się wtedy, gdy wkracza uzależnienie - uzależnienie od efektu zażywanej substancji, którym jest intensyfikacja doznań seksualnych i moc robienia tego przez wiele godzin. Skutkiem jest wyczerpanie dopaminy w mózgu powodujące smutek i stany depresyjne. Wszystkie kolejne problemy pojawiające się w relacjach międzyludzkich mają właśnie swoje korzenie w zaburzonej chemii mózgu. Jak na trzeźwo dochodzisz w 5-10 minut wliczając w to pieszczoty i stymulację penisa, to jak jesteś porobiony, możesz mieć orgazm zaraz po przyjęciu narkotyku albo dopiero po kilkudziesięciu minutach/kilku godzinach stymulacji penisa. Zapewne z kobietami jest podobnie. Trzeba znaleźć w tym wszystkim równowagę i wrócić do rzeczywistości na dłuższe okresy bo inaczej można siebie naprawdę zniszczyć.
Zajawki z NeuroGroove
  • Grzyby halucynogenne
  • Pierwszy raz

(tu zigzagwanderer, zapomniałam hasła i adresu email stworzonego na potrzeby konta, starość nie radość)

Wspomnienia się zacierają, a to jest stosunkowo nowe, więc postaram się je wylać póki jeszcze względnie potrafię. Zdarzenie miało miejsce zaraz po pierwszym dniu tegorocznej edycji Orange Warsaw Festival (swoją drogą olej konopny na papierosach przed koncertem Chemicznych Braci (raczej jednego brata) z ogromną ulewą i burzą współgrał wspaniale).

  • Kodeina

Wyluzowany, dobry humor, ciekawy zażytej substancji. Sam w swoim mieszkaniu, ciepłym i przytulnym.

Mój pierwszy „trip raport” i pierwszy raz z kodeina.

Dotyczy moich przeżyć po zażyciu 300mg kodeiny w formie 20 tabletek Thiocodinu. Jest to mój pierwszy tego rodzaju opis wiec potraktujcie go w miarę luźno. No i oczywiście pierwszy raz z koda.

  • Dekstrometorfan
  • Marihuana
  • Pozytywne przeżycie

Nie idealne, ale tak czy siak sprzyjające.

Jestem myślą. Piękną myślą. Kieruję się do apteki. Nudno. Wychodzę ze szkoły, świat jest ciepły i wietrzny. Otwieram pierwsze drzwi:

-Dzień dobry. Poproszę Tussidex- mówię, uśmiechając się niewinnie i myśląc, że na sto procent widać w moich szarych, głębokich oczach powód, dla którego tu jestem.

-Tussidex... nie mamy, ale Acodin jest...

-W porządku, dziękuję, do widzenia!

Heh, myślę, że zna mój zamiar. Ako to przeżytek, kieruję się dalej.

 

Drugie drzwi:

  • Benzydamina

Set & Setting : deszczowy smętny dzień, jakoś pierwsza niedziela Maja, zapowiadało się całkiem nudnie. Impreza rodzinna - tzw. komunia. Spontaniczne opuszczanie imprezy i powrót do nadciągającej, wiszącej w powietrzu benzy. Jako iż spacerowaliśmy podczas tripa i jeździliśmy autem miejscówek było sporo czyt. niżej

randomness