Znowu widzę pułkownika B. — olbrzymia kupa płynnych świń wylała mu się z lewego oka, które zniekształciło się przy tym w sposób potworny. Scena teatralna — na niej potwory sztuczne. Ohydny świnio ryj w zielonej konfederatce z piórkiem. (Witkacy, Peyotl)
Kanał RSS neurogroove

jak się ruch#ć to bez gaci.czyli dlaczego nie wiem,która jest godzina,kiedy wiem,która jest godzina?

jak się ruch#ć to bez gaci.czyli dlaczego nie wiem,która jest godzina,kiedy wiem,która jest godzina?

S&S: Jeden z leniwych grudniowych dni spędzonych w moim pokoju.Nastawienie jak najbardziej pozytywne.

Dawkowanie: 900mg przyjęte w dość szybkim czasie.

Wiek i doświadczenie: lat 20.Mj,hash,benzydamina,kodeina,amfetamina,dxm,kot itp

Opisywane przeze mnie zdarzenia miały miejsce kilkanaście miesięcy temu,jednak ze względu na przyjętą dawkę i związane z nią doznania pamiętam je bez wątpienia bardzo dobrze.

O lekach przeciwkaszlowych i ich rzekomych właściowościach bonusowych dowiedziałem się jeszcze ze starego NG.Różnorakie opisy ciekawych przeżyć,oraz niekiedy skrajnie sprzeczne opinie wzbudziły we mnie ciekawość,która wcześniej niż później musiała zatriumfować i wydać owoc w postaci konkretnego trip'u.Miałem już pewne doświadczenie z dekstrometorfanem.W przypływie ułańskiej fantazji zdarzało mi się zażywać go sporadycznie,w dawkach nie przekraczających 450mg.Zawsze w połączeniu z alkoholem lub innymi specyfikami.Efekty były obiecujące,jednak nigdy nie mogłem dokładnie ocenić 'mocy'jego działania i z całą pewnością stwierdzić 'tak!właśnie dxm zorał mi łeb!wyraźnie czuję jak wjeżdza'.Doprowadzało to u mnie do rosnącej frustracji i niebezpiecznych pytań w stylu 'może lepiej było kupić fajki?'

Wtedy obiecałem sobie,że każda nowa substancja,która dostanie się w moje ręce bedzie podlegała specjalnej procedurze,która zapobiegnie powstawaniu tego typu sytuacji.

Acodin 900mg - miał być projektem pilotażowym i spełniać ustalone prze ze mnie kryteria oraz czerpać pełnymi garściami z przesłania zawartego w tytule.

Pewnego ciemnego grudniowego popołudnia udałem się do pobliskiej apteki.Kurde typ.Na leszcza nie wyglądam,gimnazjum dawno skończone ale jakoś nie lubie jak za kasą stoi typ.Grzecznie poprosiłem o 2 opakowania

Acodinu.Oczywiście musiał sie zapytać czy chce na pewno 2,jakbym był upośledzony.Potwierdziłem po czym zmierzył mnie wzrokiem z serii 'ja wiem' ale chvj z nim.Grudzień jest,grypa dziesiątkuje a profilaktyka najważniejsza.

Pożegnałem 'pana troskliwego' i udałem się do centrum handlowego po osnuty mgiełką tajemnicy katalizator fazy,o wdzięcznej nazwie grapefruit juice.W sumie nie byłem szczególnie przekonany co do tego pomysłu i podświadomie czułem,że odwalam jakieś voodoo ale ok.Na pewno nie zaszkodzi a skoro może pomóc to chyba warto.

Wbiłem na chatę zamieniłem kilka nieznaczących zdań z matką, i udałem się w kierunku swojego pokoju.Wszamałem 2 wcześniej przygotowane kanapki i zabrałem się do roboty.Zacząłem kurację około 20.Nie chciało mi się bawić w jakieś dziwne opcje z przyjowaniem tabletek.Jeśli mam się porzygać to zrobie to i nie sądzę,żeby częstotliwość przełykania bądź jakieś magiczne konfiguracje mogły to zmienić.Szczególnie biorąc pod uwagę zerową tolerancję,oraz dawkę liczyłem się z takim ryzykiem.Kładłem do japy tyle ile się dało,więc poradziłem sobie bardzo szybko,przepijając to wszystko smacznym grejpem.Po wszystkim postanowiłem połuchać muzyki oraz pogrzebać w necie.Wszystko w atmosferze radosnego wyczekiwania.Jak się później okazało był to jeden z najbardziej zaskakujących elementów tego wieczoru.Minęła 21...22...23...

Na tym etepie zacząłem się mocno niecierpliwić.Nawet stwierdziłem,że ten łysy chvj z apteki sprzedał mi jakąś lipę.Szybko jednak zabiłem w sobie tę myśl,pozostając przez dłuższą chwilę pod wrażeniem własnej głupoty.Pośmierdziałem jeszcze na kompie i nabrałem pewności,że nic z tego nie będzie.W końcu na zegarze po 24 i zero efektu...Powoli zacząłem myśleć na położeniem się do łóżka.Jeszcze wtedy nie wiedziałem,że trafię do niego szybciej niż mi się wydaje...Bynajmniej nie z powodu zmęczenia.W pewnym momencie zauważyłem,że robi mi się ciepło i zdecydowanie za często drapie się po czaszce.Nie potrafię tego wytłumaczyć ale faza poprostu eksplodowała.Bez wjazdu,bez ostrzeżenia-z Off na On w przeciągu może 2 minut.Byłem tym faktem niezwykle zaskoczony...Pamiętam,że mina mi zrzedła bo wiedziałem,że to do dopiero preludium-wierzchołek góry lodowej,która z dużym prawdopodobieństwem mnie zmiażdzy.Kurva chce mi sie lać...O!...Ledwie uniosłem dupsko,nawet nie zdążyłem oderwać stopy od podłoża a już wiedziałem,że chodzenie dzisiaj nie jest dla mnie.Trzeźwo stwierdziłem,że lepiej się odlać kiedy jeszcze cokolwiek mogę.Mimo,że do kibla mam 2 metry,była to długa podróż.Dostanie się do niego wymagało przejscia zypełnie nieoświetlonym korytarzem a w moim stanie takie utrudnienia mogły być bardzo zgubne.Szczególnie,że matka w pokoju obok komara tnie.Zaciśnąłem zęby starając się zapanować nad swoimi niezbornymi ruchami,no i azymut na sralnie.Pamiętam,że lejąc oparłem się o boczną scianę bo o utrzymaniu pionu nie było za bardzo mowy.Wiem,że byłem z siebie bardzo dumny,ponieważ odpierdalając taką ekwilibrystyke niczego nie olałem!Na trzeźwo zdarza mi się to nagminnie.To chyba na tyle,jeśli chodzi o pozytywne akcenty.Pokracznie lecz bez większych przebojów udalo mi sie wrócić do pokoju.Stwierdziłem,że jestem tak uwalony,że nawet nie ma co myśleć o komputerze,czy czymkolwiek co wymaga aktywności-szczególnie w pozycji siedzącej.Nie byłem w stanie utrzymać odpowiednio głowy.Runąłem do wyra.Miał być fan,muzyka,krzepiące rozkminy a ja tu mam ostrą siatę,której na dodatek nie kontroluje.Strasznie przygnębiał mnie fakt moich fizycznych ograniczeń i całkowity brak zdolności komunikacji głosowej.Nie próbowałem mówić-poprostu wiedziałem,że mogę o tym zapomnieć.Jakieś 30 min od położenia się,rozkręciło się na dobre.Łeb cały mi pulsował oblewałem się zimnym potem a pikawa prawie mi wysakiwała z klaty.Na dodatek zupełnie nie czułem swojego ciała.Dotykając swojej ręki nie miałem pewności,że jest moja-poprostu nie czułem.Oddychałem szybko a odgłos,który temu towarzyszył przypominał coś na kształt zwisu winampa w trakcie odtwarzania.Przy zamkniętych oczach pojawiały się różne nieskordynowane wizje,błyski i artefakty.Temu wszystkiemu towarzyszyły dzwięki,których nie sposób opisać.Jedno wielkie odrętwienie i pytanie co kurva,bedzie dalej?

Przeleżałem w tym stanie około godziny.Od tego momentu zacząłem mieć kłopoty z ciągłością zdarzeń.Co jakiś czas traciłem i odzyskiwałem świadomość.Kompletnie zniknęła zdolność kojarzenia i jakiego kolwiek logicznego myślenia.Pamiętam,że wiele razy zastanawiałem się czy w pokoju,jest mój brat,ponieważ miałem wrażenie,że rozmawiał ze mną.Oczywyście nie było go.Jesli sprawy miałyby się innaczej nie zdecydowałbym się na przyjęcie aco.Teraz wydaje się to oczywiste ale wtedy nic nie było oczywiste.Miałem wiele krzywych wizji o podobnej treści.Po którymś z rzędu ocknięciu byłem pewien,że matka była u mnie.Było to coś na kształt silnego przekonania i bardziej wspomnienia zapisanego w pamięci niż,czegoś co zdarzyło się przed chwilą.Bardzo trudno to opisać.Nabrałem przekonania,że chyba musiałem się wykręcić skoro,widziała o moim stanie i nie podjęła żadnych działań.Dość szybko pogodziłem sie z myślą,że już po zawodach,tylko strasznie było mi żał matki,która z tego powodu bedzie miała jazdy do końca życia.W mojej głowie zakiełkowała jeszcze bardziej niepokojąca myśl.Jak mnie rano wywiozą i zorientują się co było przyczyną całej akcji to wyjdzie na to,że chciałem popełnić samobójstwo.

Pamiętam,że strasznie mnie ta myśl zelektryzowała i wkurviła.Ogarnęło mnie poczucie chłodnej bezsilności,bo przecież z hadesu nikomu nie wytłumacze...Temu wszystkiemu towarzyszyły głosy i słowa układające się w bezsensowne nic nie znaczące zdania.Totalna paranoja.Przez utraty świadomości i stan ogolnego rozwalenia,czas zniknął-nie było go.Nie wiedziałem czy mineła minuta,czy 2 godziny.Pamiętam,ze zdobyłem się na wysiłek i sięgnąłem po telefon aby to sprawdzić.Nie było łatwo,ponieważ miałem przy sobie kilka innych rzeczy.Poznawałem ich kaształty nawet widzialem je w głowie ale nie mogłem sobie przypomnieć czym są i do czego służą owe 'obiekty'.W końcu jakoś namierzyłem telefon i kolejne zaskoczenie.Patzę na ekran a on cały czas sie ode mnie oddala mimo,ze w ogole nie poruszałem ręką.Po chwili obraz trochę się ustabilizował ale był cały czas nieostry i rozmazany.Nie wiele to pomogło.Widziałem cyfry i wyświetlającą się godzinę,jednak kompletnie nie wiedziałem co te symbole oznaczają...Całkowita dezintegracja funkcji kojarzenia.Po nieudanym sprawdzeniu godziny zamknąłem oczy.Widziałem sieć neuronową z błądzącymi sygnałami i pozrywanymi połączeniami,pobłyskującymi jasno niebieskim światłami.W tym całym zamotaniu i kompletnym nieogarze doskonale wiedziałem o czyj mózg chodzi.W tym momencie musiałem zasnąć.Obudziłem się o godzinie 6.Otworzyłem oczy i poczułem ogromną ulgę.Byłem jednak strasznie wymęczony.Spointowałem otaczająca rzeczywistość soczystym 'ja pierdole' po czym usnąłem ponownie.Wstałem około godziny 10.Cały czas,czułem ciężar tego co sie wydarzyło.Zauważyłem matkę,która chyba przygotowywała śniadanie.Strzasznie się ucieszyłem,że ją widzę i bardzo zależało mi na rozmowie z nią.Chciałem się przkonać czy dalej jestem w stanie się normalnie porozumiewać i funkcjonować,ponieważ wydarzenia minionej nocy budziły co do tego moje najszczersze wątpliwości.

Z całą pewnością było to jedno z najbardziej nieprzewidywalnych przeżyć jakich udało mi się do tej pory doświadczyć.Przez cały czas trwania tripa czułem,że jeśli uda mi się to przetrwać to już nic nie będzie takie jak dawniej.Mimo,że pewne sytuacje mogą wydawać sie zabawne,wtedy odbierałem to zupełnie innaczej i nie miałem żadnych powodów do radości.Całe szczęscie skończyło się tylko na strachu.Skrajne przeżycia,pomimo stresu jaki ze sobą niosą dają szansę dowiedzieć sie ciekawych rzeczy o sobie samym.Z mojej podróży wyciągnąłem kilka pouczających wniosków,więc w pewnym sensie można uznać ją za sukces.Czy spróbuję ponownie?Nigdy nie mów nigdy.

ps.Rzygania tej nocy nie było;)

Ocena: 

Odpowiedzi

TR pojawi się na stronie głównej / ogólnie w publikacji, ktoś nań okiem rzucić musi. Nie wklepuj więc sto razy bo to nic nie da :)

PS: jak na odkurzacza acodinowego całkiem dobry styl :P

Salvinoria

Piękny trip, dosłownie jak to czytałem wczułem się w to co ja miałem wszystko to samo, słyszałem cały czas jakieś strzelanie w głowie. Przy zamkniętych oczach pokazywały mi się filmiki z gier, ale jakże z realnego życia. Np. latanie helikopterem w około swojego bloku, skakanie z dachów itp itd. Na prawdę, coś pięknego! jeśli by mógł prosił bym o Twój nr gg ; )

Collere

Dobry opis przeżyć po 900mg i bardzo dobrze, że zdarzenia miały taki a nie inny przebieg. Wszak, dzięki nim na pewno wyciągniesz pozytywne wnioski i wcielisz je w zycie .

Tripping till death !

Zawartość serwisu NeuroGroove jest dostępna na licencji CC BY-SA 4.0. Więcej informacji: Hyperreal:Prawa_autorskie
© hyperreal.info 1996-2024
design: Metta Media