- Palenie marihuany pomagało mi w momentach depresyjnych, po tym, jak wyszedłem z alkoholizmu.Uważałem, że ze względu na mój wiek poniżej mojej godności jest chodzenie po klubach i proszenie się kogoś o sprzedaż działki. Dlatego też postanowiłem sam uprawiać konopie indyjskie - wynikało z zeznań Bronisława Opałko, które znany artysta złożył przed prokuratorem.
W środę przed Sądem Okręgowym w Kielcach, po dwóch nieudanych próbach, ruszył wreszcie proces, w którym na ławie oskarżonych zasiada Bronisław Opałko, znany świętokrzyski kabareciarz (artysta zgodził się na publikację jego danych przyp. red.). Artysta i dwóch jego znajomych stoją pod zarzutami tego, że wspólnie i w porozumieniu uprawiali konopie indyjskie i wytwarzali z nich narkotyki. Z wyliczeń biegłego, który został powołany do sprawy, wyszło, że z zabezpieczonych krzaków można było wyprodukować ponad 200 gramów suszu roślinnego. Do zatrzymania doszło w lutym tego roku, policjanci na posesji Bronisław Opałki w Marzyszu pod Kielcami zabezpieczyli siedem krzaków konopi indyjskich, liście i susz.
W środę trzech oskarżonych zgodnie przyznało się do winy, żałowali swego występku i wyrazili chęć poddania się karze. Sąd odczytał wyjaśnienia oskarżonych, które złożyli przed prokuratorem. Ze słów Bronisława Opałko wynikało, że palenie ziela konopi indyjskiej pomagała mu w przetrwaniu trudnego okresu abstynencji alkoholowej.
- Przez 40 lat mojej pracy artystycznej popadłem w uzależnienie alkoholowe. Od czterech lat nie pije i palenie marihuany pomagało mi w walce z nałogiem w momentach depresyjnych. Uważałam, że z racji wieku, poniżej godności byłoby chodzić po klubach i prosić się o działkę, dlatego wspólnie z synem mojego dobrego kolegi i jego znajomym postanowiliśmy, że na nasz własny użytek będziemy uprawiać krzaki konopi indyjskich, aby z nich wytwarzać susz marihuany - tłumaczył Opałko i dodawał, że w jego ocenie palenie marihuany miało dla niego dużo mniejsze skutki negatywne niż nadużywanie alkoholu. - Traktowałem marihuanę trochę jak lek - przyznawał artysta.
Syn przyjaciela Opałki tłumaczył śledczym, że chciał jedynie pomóc artyście, bo wiedział, że Bronisław Opałko po nadużywaniu alkoholu był już raz w stanie śmierci klinicznej, a palenie "zioła" pomagało mu walczyć z depresją. Jego kolega w proceder uprawy konopi indyjskiej wmieszał się trochę przez przypadek, chciał pomoc znajomemu i Bronisławowi Opałko. Żaden z oskarżonych nie był nigdy karany, śledczym nie udało się tez udowodnić, że wyprodukowany narkotyk miał być sprzedawany. W mowach końcowych prokurator z Prokuratury Rejonowej Kielce - Wschód tłumaczyła, że znaczącym dla sprawy są wyniki analizy biegłego, który stwierdził, ze z zabezpieczonych u artysty krzaków konopi można by wyprodukować blisko 761 działek narkotyku. - To w naszej ocenie wskazuje na to, że zabezpieczono znaczna ilość narkotyku - mówiła pani prokurator i wnosiła o uznanie oskarżonych za winnych. Dla Bronisława Opałki i syna jego znajomego prosiła o trzy lata bezwzględnego więzienia, dla trzecie oskarżonego o trzy lata i dwa miesiące więzienia.
Mecenas Jerzy Zięba, obrońca Bronisława Opałko dowodził przed sądem, że szczere przyznanie się do winy oskarżonego a także wynik obserwacji psychiatrycznej powinny wpłynąć na złagodzenie kary.
- Mój klient niedawno obchodził jubileusz 40-lecia pracy artystycznej, podczas tych uroczystości spotkał się tylko z sympatią ze strony odbiorców. Poświecił niemal całe życie na prace artystyczną, ale niestety nie był wolny od ułomności charakteru, jakim było popadniecie w alkoholizm. Badanie biegłych psychiatrów wykazało, że czasie popełnienia czynu zabronionego miał ograniczoną poczytalność. Chociażby ten fakt przemawia za tym, aby sąd wziął pod uwagę wymierzenie kary z warunkowym jej zawieszeniem - tłumaczył obrońca. Do jego słów przyłączał się także obrońca dwóch pozostałych oskarżonych. Sąd wyrok wyda za tydzień, 23 grudnia.
Komentarze