Bez niego trudno by było wyobrazić sobie naszą kulturę

Alkohol to coś znacznie więcej niż odurzająca używka. Od tysiącleci kształtował naszą kulturę, wpływał na rozwój języka, religii i sztuki.

pokolenie Ł.K.

Kategorie

Źródło

National Geographic Polska

Komentarz [H]yperreala: 
Całość tego reportażu znajduje się w lutowym numerze National Geographic Polska.

Odsłony

256

Alkohol to coś znacznie więcej niż odurzająca używka. Od tysiącleci kształtował naszą kulturę, wpływał na rozwój języka, religii i sztuki.

Ktokolwiek w Niemczech chciałby sztuką warzenia piwa zająć się poważnie, wcześniej czy później trafi do Martina Zarnkowa. Uczniowie tłumnie odwiedzają jego wydział na Uniwersytecie Technicznym w Monachium, bo to jedno z niewielu miejsc, gdzie z browarnictwa można uzyskać stopień naukowy. Zjawiają się tu też najwięksi znawcy piwowarskiego fachu, by przy piwnym guru odkryć przyczynę felernego smaku któregoś ze swoich wyrobów bądź kupić jeden z tysięcy szczepów drożdży Martina.

Laboratorium Zarnkowa, niczym cyfrowa twierdza strzeżona systemem kodowanych zamków, skrywa rzędy wyszukanej aparatury chemicznej i urządzeń do analizy genów. Ale dziś żadne
z nich nie jest w użyciu. Mistrza nie ma.

Zamiast w laboratorium Zarnkow pochyla się nad patelnią w pracowniczej kuchni i przewraca na drugą stronę coś, co wyglądem przypomina zbożowe ciasteczka. Tak naprawdę zrobione są ze słodu – skiełkowanych i wysuszonych ziaren jęczmienia połączonych z mąką pszenną i zaczynem. – Robię właśnie piwo… według sumeryjskiej receptury sprzed 4 tys. lat – oznajmia.

Zarnkow, który swoją karierę rozpoczął na praktyce w browarze, jest też wybitnym historykiem złocistego trunku. Jego wygląd – siwiejąca broda, rumiane policzki, gromki głos i wydatny brzuch napierający na guziki kraciastej koszulki – sprawiają, że w tej roli jest jeszcze bardziej autentyczny. Dać mu brązowy habit, a niczym nie różniłby się od średniowiecznego mnicha strzegącego piwnego arsenału opactwa. A gdy już mowa o opactwach – sąsiadem pracowni Zarnkowa jest Weihenstephan, najstarszy na świecie nieprzerwanie działający browar, założony przez benedyktynów w 1040 r.

Nie trzeba być stałym bywalcem Oktoberfestu, żeby wiedzieć, że Niemcy od zawsze kochali swe piwne wyroby. Podobnie zresztą jak kiełbasę. Francuzi z kolei gustowali w winie, którego produkcję rozpoczęli tak naprawdę dopiero pod okupacją starożytnych Rzymian. Oprócz wina, jak wiadomo, do dziś mają słabość do serów.

Przez długi czas większość historyków i archeologów nie traktowała procentowych trunków zbyt poważnie. Alkohol był dla nich zaledwie częścią pożywienia minionych pokoleń. Według wielu badaczy wyskokowe napoje były raczej produktem ubocznym codziennego funkcjonowania cywilizacji i nie odgrywały w nim zasadniczego znaczenia. Internetowa strona Federacji Niemieckich Piwowarów podaje nawet, że piwo prawdopodobnie powstało jako pochodna procesu wypieku chleba. A zaczęto o nim rozprawiać dopiero wtedy, gdy sztuka piwna trafiła za mury średniowiecznych opactw takich jak Weihenstephan.

Zarnkow na czele innych badaczy od kilku dekad przeczy tej tezie. Wykazali oni, że wbrew dotychczasowym opiniom alkohol był jednym z najpowszechniejszych i najchętniej używanych substancji w historii, a nawet prehistorii. Że ludzie przyswajali go na długo wcześniej, nim wynaleźli pismo. Sumeryjskie piwo sprzed 4 tys. lat, które warzy Zarnkow, to młodzieniaszek. Według ostatnich badań Chińczycy wytwarzali wino z ryżu, miodu i owoców już 9 tys. lat temu. W górach Kaukazu na terenie współczesnej Gruzji i w Zagros w Iranie winogrona były jednym z pierwszych owoców, które ludzie nauczyli się sadzić, a wino powstało tam już 7,4 tys. lat temu.

Na całym świecie mnożą się dowody, że alkohol tworzono z różnych owoców natury już od zarania cywilizacji. Patrick McGovern, archeolog biomolekularny z University of Pennsylvania badający rytuały epoki kamienia, przekonuje, że odurzające własności alkoholu rozbudzały kreatywność pierwszych ludzi i miały znaczący wpływ na rozwój języka, sztuki i religii. Patrząc na wielkie przełomy w historii ludzkości – od rolnictwa począwszy, a skończywszy na piśmie – wszędzie widoczny jest związek ludzi z alkoholem.

– Istnieje wiele dowodów na całym świecie, że procentowe napoje odegrały niezwykłą rolę w kulturze – przekonuje McGovern. – Jeszcze 30 lat temu nie mieliśmy tej świadomości. Picie jest tak integralną częścią człowieczeństwa, że nasz gatunek mógłby zwać się Homo imbibens (łac. bibere, pić) – śmieje się McGovern...

Oceń treść:

Average: 7 (2 votes)
Zajawki z NeuroGroove
  • Bad trip
  • Mieszanki "ziołowe"
  • Odrzucone TR

Slabe, mialem raczej negatywne mysli

No to teraz ja opowiem Wam moja przygode...

Tego dnia po szkole poszlismy z kumplami wciagnac kotka, bylo ok.W domu przed kompem zlapalem dola, nie chcialem gadac z kolegami przez skype itp, bałem sie nadchodzacego palenia Czeszacego Grzebienia, bo kumpel robil urodziny.

Poszedlem do kolegi, spotkala sie mniej wiecej ta sama ekipa, z ktora ladowalem kotka, jako ze ja nigdy grzebienia nie palilem, to bardzo sie balem.

  • Grzyby halucynogenne
  • Tripraport

tripowy pokoj w tripowych czapkach

Około 22 z dwoma kolegami zjedliśmy po 19 g świeżych grzybów. Uczucie okropne, w życiu bym nie pomyślała, że zjem surowe grzyby żeby sobie przeżyć tripa. Grzyby zaczęły wjeżdżać jakoś po 40 minutach, na początku zaczęłam zwracać uwagę na jakieś dziwne rzeczy, widziałam dużo kształtów. Z dołu gdzie gadałam z rodzicami przeniosłam się na górę do naszego pokoju na tripa, z kompem z muzyczką i wygodnymi krzesłami.

  • Muchomor czerwony
  • Tripraport

Nastawienie bojowe. Chęć przeżycia czegoś ekscytującego za wszelką cenę. Dom,sobotnie popołudnie,zero zmartwień i problemów.

 

Muszę przyznać że miałem wątpliwości co do tych muchomorków, czy dobrze je ususzyłem itp.. Ciekawość jednak zwyciężyła. Wysuszone kapelusze położyłem na chlebek i popite sokiem z cz. porzeczki wszamałem. Na efekty czekałem w parku, razem z moją przyjaciółką.

  • Zolpidem

Raczej ponury. W swoim pokoju w nienajlepszym humorze. Chciałem iść spać.

 

Tabletkę Stillnoxu kładę pod językiem. Po chwili zmywa się cukrowa otoczka. Moje usta wypełnia gorzki smak. Czekam parę minut i z minuty na minutę zaczyna mi się robić lżej, jakby moje ciało pływało w cieczy. Kończę pisać jedną ważną wiadomość do przyjaciela i zamykam komunikator. Cały czas ze słuchawkami na uszach wybieram utwór (Archive – Again), by wyciszyć się przed snem.

Po chwili, ledwo powstrzymując odruch wymiotny podchodzę do umywalki. Popijam gorzkie błoto po rozpuszczonej tabletce i wracam do komputera.