4-letnia dziewczynka zachowywała się "dziwnie". Była pobudzona. Miała podwyższone ciśnienie, rozszerzone źrenice. Lekarz, do którego trafiła skierował ją do szpitala. I choć placówka nie ujawnia wyników badań, sąd już odebrał dziecko matce i oddał pod opiekę jej dziadkom.
Sąd rodzinny w Rybniku w trybie nagłym umieścił 4-letnią Vanessę i jej młodszą o dwa lata siostrę u ich dziadków. - Według zebranych informacji konkubent matki dzieci podał Vanessie środki odurzające - podaje przyczynę Tomasz Pawlik, rzecznik sądu okręgowego w Gliwicach.
I dodaje: - To nie jest pewne, ale wysoce prawdopodobne. Dziecko miało podwyższone ciśnienie, trafiło do szpitala. To twarde dowody. Postępowanie trwa.
"To mógł być red bull"
Karolina G. z małego miasteczka pod Rybnikiem jest młoda i wychowuje Vanessę oraz młodszą córkę sama. Ojciec dziewczynek nie żyje. Utrzymują się z zasiłków. - Poprosiła nas o asystenta rodzinnego, bo sobie nie radziła - mówi Celina Cymorek, dyrektorka Miejskiego Ośrodka Pomocy Społecznej w Czerwionce - Leszczynach.
Można powiedzieć, że kobieta ukręciła bat na siebie. Asystent m. in. tym różni się od pracownika socjalnego, że nie pracuje do godz. 15.30, ale zadaniowo. Może wpaść do domu podopiecznego o każdej porze dnia.
Od marca tego roku ośrodek sygnalizował w odpowiednich instytucjach nieprawidłowości w rodzinie Karoliny G. Od maja kobieta była objęta dozorem kuratora sądowego i miała ograniczone prawa rodzicielskie. Kurator odnotował awantury między matką a jej konkubentem, które odbywały się przy dzieciach.
To właśnie kurator (Cymorek twierdzi, że był to asystent rodzinny) 22 września zauważył u Vanessy "dziwne objawy". - Zachowywała się nienormalnie, jakby była pobudzona - mówi Tadeusz Żymełka, prokurator rejonowy w Rybniku.
Urzędnik zabrał Vanessę i jej matkę do lekarza, który z powodu podejrzeń o zażycie środków odurzających odesłał dziecko do szpitala w Rybniku.
Vanessa była hospitalizowana cztery dni, pobrano jej krew do badań. - Nie możemy ujawnić wyników badań, bo pacjentów można łatwo zidentyfikować - mówi tvn24.pl Michał Sieroń, rzecznik szpitala wojewódzkiego w Rybniku.
Karolina G. wyjaśniła w prokuraturze, że dzień przed wizytą kuratora był u niej były konkubent, który miał kontakt z narkotykami. - Coś pił z kubka, którego ja potem nie umyłam i podałam z niego pić córce - miała powiedzieć matka.
Policjanci przeszukali mieszkanie mężczyzny, znaleźli marihuanę i inne środki odurzające, być może dopalacze. - Zaprzeczył, że brał coś w mieszaniu Karoliny G. To mógł być nawet red bull, też by tak podziałał na dziecko - twierdzi Żymełka.
Matka: winny były konkubent
Inną wersję wydarzeń przedstawia matka dziewczynki. - Vanessa powiedziała mi w szpitalu, że dał jej jakąś tabletkę i ona to połknęła - twierdzi w rozmowie z tvn24.pl kobieta.
Odrzuca też oskarżenia sąsiadów, którzy cytowani przez rybnicki portal mieli mówić, że "narkotyki są u niej na porządku dziennym". Według nich, jak wynika z artykułu na portalu rybnik.com, który nagłośnił historię, "dziewczynki nie jadły regularnie, nie spały o właściwych porach albo robiły to na ławce przed budynkiem".
- To mówi jedna złośliwa sąsiadka - powiedziała tvn24.pl pani Karolina. I przekonuje: - Były konkubent mnie nachodzi, uderzył mnie w twarz pod domem, dwa razy rozwalił drzwi, bo nie chciałam go wpuścić. (...) Zagroził mi, że zrobi wszystko, żebym straciła dzieci. Wszystko przez to, że chce ze mną być, a ja z nim nie.
Twierdzi, że zgłaszała sprawę policji, ale kończyło się na grzywnach.
Prokuratura prowadzi dochodzenie pod kątem narażenia dziecka na utratę życia lub zdrowia. Śledczy wyjaśniają, czy winny był tylko konkubent, czy też matka miała wpływ na ewentualne podanie środków odurzających córce.
Pawlik: - Na szczęście dzieci są już bezpieczne, dziadkowie chętnie objęli pieczę nad nimi, to było najważniejsze i najpilniejsze.
Komentarze