Pukając do kleju bram - part 3 - czyli ciemna strona mocy.
Luźna relacja jednego z uczestników tego spotkania, podesłana na listę [legalizacja]
13 czerwca odbylo sie spotkanie (rownolegle z tym w klubie HYBRYDY) na
temat legalizacji marihuany. Mialem sesje, stad spozniona relacja.
Opisalem spotkanie tak, jak to wygladalo z mojego ponuktu widzenia,
czyli z punktu widzenia zwyklego
sluchacza - stad informacje
nieprecyzyjne.
LUDZIE
Konferansjerem był Krzysztof Szczepaniak, redaktor naczelny magazynu
"Dlaczego"
. Wśród zaproszonych gości był profesor z UJ (ten, który
brał udział w "Rozmowach w toku"
na temat marihuany), człowiek z
Monaru, jeszcze jeden (tajemniczy) naukowiec z Uniwersytetu, ojciec z
jakiegoś klasztoru, młody terapeuta zajmujący się narkomanami oraz
autorka artykułu "Ganja w natarciu"
. Zainteresowanych przybyło sporo -
- prawie pełen klub.
STANOWISKA GOSCI
Przeciwko naszej inicjatywie był tylko ojciec Jakiś (przepraszam, ale na ogol nie słucham nazwisk). Nie wypowiadała się autorka artykułu. Argumenty, których nie powstydziłby się żaden z nas przedstawiał nie tylko profesor UJ oraz młody terapeuta, ale również człowiek z Monaru! Zastrzegł on jednak, ze w Monarze są rożni ludzie i rożne poglądy - on jedynie przedstawia swoje.
Poglądy profesora wydawały się oczywiste: za legalizacja. Człowiek z
Monaru mówił tyle argumentów za, ze nie miałem o czym się wypowiadać.
Na końcu stwierdził, ze jeśli chodzi o legalizacje, to nie wie, czy
byłaby najlepszym rozwiązaniem, ale karanie za palenie marihuany jest
po prostu nonsensem. Tego drugiego człowieka z Uniwersytetu
nazwałem "tajemniczym"
, bo w ogóle nie zabiegał o glos. Gdy prowadzący raz
chciał go zmobilizować, by się wypowiedział, zadając mu pytanie (na
temat słabo związany z legalizacja), ten nie włączając mikrofonu odpowiedział:
"Nie". Stanowisko tego człowieka stało się jasne dopiero przy drugiej
(i ostatniej) wypowiedzi, która zresztą również była "wymuszona".
Pytanie nawiązywało do pesymistycznej wypowiedzi przedstawiciela
Monaru (który stwierdził, ze trudno będzie cos zmienić w prawie) i
brzmiało ono mniej więcej tak: Czy według Pana jakieś zmiany w Polskim
prawie maja dużą szanse?. Odpowiedz natomiast była taka: "Nie, ale myślę, że
powinniśmy o to walczyć".
ARGUMENTY PRZYJAZNE
Spotkanie trwało ponad dwie godziny, wiec wypowiedzi było mnóstwo. Argumentów "przyjaznych" marihuanie przytłaczająca większość. Profesor z Uniwersytetu mówiąc o szkodliwości marihuany stwierdził, ze picie coli wieczorami, przed nocą tez jest szkodliwe, ale to nie znaczy, ze należy tego zakazywać. Jeśli chodzi o hipotezę przejścia (marihuana prowadzi do twardych narkotyków), to jako pierwszy obalenia jej podjął się człowiek z Monaru. Powiedział, ze nie prawda jest, ze pierwsza używką, którą biorą narkomani jest marihuana. Wskazał na oczywisty fakt, ze pierwsza używką jest alkohol, lub tytoń, które to aplikują sobie uczniowie szkol podstawowych. (Tak krotka moja relacja oczywiście spłyca argument, bo wypowiedz trwała kilka minut, ale dziennikarstwo, którego w pewnym sensie teraz się podjąłem polega niestety na uproszczeniach). Kontynuując dziennikarskie uproszczenia, argumentacja Ojca wyglądała mniej więcej tak: "Nie jestem terapeuta, ale ja widziałem, co się dzieje z ludźmi, którzy biorą narkotyki, ja widziałem co się dzieje na Woodstocku, gdzie na scenie Owsiak krzyczy stop narkotykom, a pod scena wszyscy biorą". Widać było kompletne niezrozumienie problemu. Do najciekawszych dialogów należał chyba ten: Człowiek z Monaru: "Ze wszystkich używek, jakie znam marihuana jest najmniej szkodliwa" Profesor z UJ szeptem: "Zaraz. Jeszcze kawa!" Człowiek z Monaru: "A, tak - jeszcze kawa. Chociaż z kawa to nie jest taka prosta sprawa [..]"PUBLICZNOSC
W tym momencie rozległy się oklaski. Oklaski zresztą nie były
rzadkością. Otrzymał ich mnóstwo zarówno profesor, jak i człowiek z
Monaru. Nawet "tajemniczy naukowiec" został wynagrodzony za swój
skromny, ale jednak, glos poparcia.
Udział publiczności nie polegał jednak tylko na aprobacie, bądź nie
argumentów poprzez oklaski. Była ona bardzo aktywna. Glosy były raczej
za, pomijając
- jednego młodego chłopaka, którego argumentem (i tu już nie
upraszam), było: "Ja znam ludzi, którym gandzia spaprała życie"
- starszego Pana z broda, który poruszył hipotezę przejścia obalona
przez człowieka z Monaru
- prawdopodobnie córkę lub wnuczkę owego sędziwego Pana, która moim
zdaniem (naprawdę, jak tylko skończy szkole) nadawałaby się na prawa
rękę Leppera. Mówiła: "moi znajomi zaczynali od palenia po pół grama,
a teraz musza palić cztery" itp.).
Do dyskusji włączył się również człowiek, jak się po chwili okazało, z
partii Zielonych (dzięki czemu teraz wiem, ze partia Zielonych nie
jest godna uwagi). Młody, elokwentny mężczyzna, który jak było widać
szuka wyborców wśród palaczy marihuany i błąka ze swoimi poglądami w
obszarach trudnej do obronienia skrajności. Był oczywiście za
legalizacja, jednak większość jego wypowiedzi były słabo merytoryczne.
Raczej w stylu: "[..] jedynym wiec sposobem na legalizacji jest wejście
nowych sil politycznych do sejmu [..]", "gdybym był politykiem i
zapytanoby mnie, czy jestem za legalizacja, to bym najpierw sprawdził,
czy będzie to opłacalne, czy nie [..]". Jego poparcie za legalizacja
opierało się głownie na stwierdzeniu, ze politycy powinni wyłącznie
decydować o tym, czy cos jest opłacalne, czy nie, a jeśli tak, to
wprowadzać to, a nie zajmować się innymi względami, jak np. moralność
(Gdybyśmy tak myśleli, to emerytów chyba trzebaby byłoby natychmiast
wybić!). Oczywiście miał również parę modrych wypowiedzi z modrymi
argumentami za.
To wszystko, mam nadzieje, ze będzie dostępna gdzieś szczegółowa relacja z tego spotkania i ze byli tam jacyś dziennikarze?!
Nudzi mi sie, to Wam cos napisze ;]
...wiec moja poznawczo-cpunska pasja zaprowadzila mnie do koksu.
oto, co ostatnio mi sie przysnilo (to od benzodiazepin, ktore
zapisal mi lekarz, mam takie barwne i detaliczne sny).
Autor: Mr.Blond
Miejsce i czas: mój własny prywatny bezpieczny pokój, wieczór (lekko zmęczony po spędzonych 9h w pracy)
Dawkowanie: 19:30 10 tabletek acodinu rozpuszczonych w niewielkiej ilości wody popijając pobudzającą herbatką (Yerba Mate), 19:45 dorzucenie 10tabl (tym razem 'na sucho' bo z wodą smakowało okropnie), 22:30 0.4g suszu Salvii
Sprzęt: bongo wodno-lodowe, zapalniczka żarowa
wcześniejszy powrót ze szkoły, wolna chata, chęć odcięcia się od wszechobecnych problemów, dobry, luźny mood.
Raport pisany po fakcie. Musiałam ochłonąć, aby móc opisać moje wrażenia jak najdokładniej. Miłej lektury kochani.
Gdybym zapytała się kogoś z was czy robię dobrze, sięgając po opio, mając zerowe doświadczenie z substancjami odurzającymi, powiedzielibyście, że nie warto, że to nieprzemyślane, że nie wygrzebie się z tego. I pewnie będziecie mieć rację. Niemniej czytając Neurogroove na przemian z Hyperrealem, jestem wdzięczna za wszystko, co udostępniacie, by — poniekąd — edukować następnych. Słowem wstępu, dziękuję.
Piątek
Komentarze