"Zażywasz - przegrywasz", czyli 20 lat zakazu posiadania narkotyków w Polsce

W lata 90. wchodziliśmy z marszałkiem Sejmu, którego rodzina paliła marihuanę i nie łamała w ten sposób prawa. Kończyliśmy je z jednym z najsurowszych praw narkotykowych w Europie. Mija właśnie 20 lat od kiedy w naszym kraju zakazano posiadania narkotyków na własny użytek.

Tagi

Źródło

Tygodnik Polsat News, Jakub Mejer

Komentarz [H]yperreala

Tekst stanowi przedruk z podanego źródła. Pozdrawiamy!

Odsłony

2567

W lata 90. wchodziliśmy z marszałkiem Sejmu, którego rodzina paliła marihuanę i nie łamała w ten sposób prawa. Kończyliśmy je z jednym z najsurowszych praw narkotykowych w Europie. Mija właśnie 20 lat od kiedy w naszym kraju zakazano posiadania narkotyków na własny użytek.

"Skręt z marihuany pachnie tajemnicą" - mówi lektor w "Polskiej Kronice Filmowej", którą mogli w 1992 roku obejrzeć wybierający się do kina na "Psy". Na ekranie pojawia się plantacja konopi, której likwidacją dzisiaj szeroko chwaliłaby się policja. Widzimy dwóch mężczyzn, którzy pielęgnują krzaki i palą skręty. Główny bohater mówi, że daje mu to "relaks, taki sam dobry jak spacer w lesie" i że "nie czuje się uzależniony". Jego czarnoskóry kolega z dredami rodem z Jamajki, skupia się na paleniu. "Jeżeli ustawa będzie mówiła o tym, że jest to przestępstwem, to zajmie się tym mafia" - słyszymy.

Chociaż dźwięki materiału mogą być dla czytelników znajome (został zsamplowany w tym roku na dwóch głośnych płytach - "Art Brut 2” PRO8l3MU i "Jarmarku" Taco Hemingwaya), to tak otwarte przedstawienie palenia marihuany może się wielu jawić jak science-fiction.Tak wyglądało to zaledwie ponad dwie dekady temu. Magik, rapując w 1996: "My chcemy wstać, grać/Walczyć o naszą matkę/Naszą Marię/Naszą marihuanę!", wcale nie śpiewał o czymś nielegalnym.

Leczyć, nie karać

W PRL oficjalnie nie było narkomanii. O marginesie, jak uzależnieni od morfiny lekarze i hipisi (którzy zamiast niedostępnym LSD, odurzali się płynem do tkanin TRI), mówiło się mało. Zmieniło to powstanie w środowisku gdańskich studentów chemii "kompotu", czyli brunatnej cieczy z alkaloidami opium do wstrzykiwania. Zyskała taką popularność, że nawet komunistyczna propaganda nie mogła tego ukryć.

W 1978 roku Marek Kotański zakłada pierwszy ośrodek dla uzależnionych, później zamieni się on w sieć Monar. W 1985 roku zostaje uchwalona ustawa, która ma to uregulować. Prof. Katarzyna Laskowska z Uniwersytetu Białostockiego podsumowuje ją tak: "niezwykle ściśle regulowała uprawę maku i konopi, opierała się na zasadach niekaralności »czystego« posiadania narkotyków".

Z takim prawem weszliśmy w czasy dzikiego kapitalizmu. Kronika oddaje jak odbierana była wtedy narkomania - z jednej strony niegroźni hipisi, z drugiej obrzydliwi "kompociarze", często utożsamiani z nową chorobą, czyli AIDS i zakażeniem wirusem HIV (szacowano, że wtedy 60-70 proc. nosicieli w Polsce to byli narkomani). Kasia Malinowska-Sempruch, kierownik Programu Międzynarodowej Polityki Narkotykowej w Open Society Foundations, która w latach 90. pomagała z ramienia ONZ tworzyć polską strategię walki z HIV/AIDS, mówi:

Podejście było takie, że to są ludzie chorzy, im trzeba pomagać. To była rzecz, z którą się zgadzaliśmy. Ale co było takie polskie, w tym naszym podejściu, to to, że leczenie było dość skomplikowane. Szanuję Monary i to co robił Kotański, bo traktował to jako chorobę. Natomiast, jak przyglądaliśmy się, jak ci ludzie byli leczeni, to dla mnie, wykształconej i pracującej w Stanach, bieganie o piątej rano albo ciężka praca to były metody, które mnie zdumiewały. Nie wyglądały na leczenie, tylko na instytucjonalizowanie ludzi.

Medialny temat

Obraz polskiej narkomanii się zmieniał. - Już pod koniec lat 80. w Polsce pojawiały się narkotyki tradycyjnie, dominujące na całym świecie, jak brązowa heroina z Afganistanu i kokaina z Ameryki Południowej. Większość narkotyków była przemycana dalej, ale coraz więcej konsumowano na lokalnym rynku. Wśród osób uzależnionych najwięcej było "kompociarzy". Na dworcu kolejowym Warszawa Centralna i w wielu miejscach publicznych można było zauważyć mnóstwo ludzi na miękkich nogach, będących pod wpływem opiatów - wspomina Adam Rapacki, twórca Biura do spraw Narkotyków Komendy Głównej Policji, a później m.in. zastępca komendanta głównego policji i wiceminister spraw wewnętrznych. - Przewidywaliśmy, że scena narkotykowa będzie się zmieniać. Wiedzieliśmy, że w dłuższej perspektywie narkotyki będą jednym z głównych źródeł przychodów generowanych przez zorganizowaną przestępczość. Już wtedy pojawiały się pierwsze wielkie transporty - dodaje. Pierwsze pomysły na zaostrzenie - srogie, bo za posiadanie miało grozić 5 lat - nie zdobyły popularności. Mikołaj Kozakiewicz, były marszałek sejmu i poseł PSL pytał z mównicy: "Czy ja mam być według państwa od jutra przestępcą?" (marihuanę paliła jego żona i syn). - Wbrew policji i wielu organizacjom społecznym uważam, że posiadanie marihuany nie powinno być karalne! - mówił z kolei Marek Kotański.

W mediach wizerunek narkomanii jako choroby wypierały opowieści o mafii i zagrożeniu dla dzieci. W prasie czytaliśmy: "Psycholodzy twierdzą, że klej wąchają nawet pięcioletnie dzieci"; "Za wytwarzanie amfetaminy jeszcze nikt w naszym kraju nie trafił do więzienia (...) nie można nikogo ukarać za posiadanie narkotyków; to ewenement w skali światowej"; "W każdym większym mieście znane są miejsca, gdzie można kupić narkotyki (…) Na osiemnaste urodziny często się dostaje słoik konopi".

W 1995 roku do Sejmu trafiają projekty ustawy o przeciwdziałaniu narkomanii. Poseł SLD uzasadniając zmiany, cytuje encyklikę Jana Pawła II (takie to były czasy), a minister zdrowia Jacek Żochowski mówi o "czarnym obrazie polskiej rzeczywistości", gdzie co dziesiąty uczeń szkoły ponadpodstawowej zażywa narkotyki, a ponad połowa wie, jak wejść w ich posiadanie". Marek Balicki z Unii Wolności zwraca uwagę, że "zagrożenie młodzieży kontaktem ze środkami psychoaktywnymi jest dzisiaj nieuchronne" i "nierealistyczne jest nastawienie, że uda się tym kontaktom zapobiec".

W debacie publicznej najgłośniej słychać zwolenników zmian. Jurek Owsiak mówi, że trzeba "dać kopa w dupę" narkotykom ze szkół. "Wyborcza" pisze, że "narkotyki są wszędzie. Nie tylko w szkołach. Polski rynek eksplodował ostatnio bogactwem oferty". W kinach króluje "Sara", gdzie Bogusław Linda jako były komandos opiekuje się córką gangstera, a narkotykami handluje się przed szkołą i "Nocne Graffiti", gdzie Marek Kondrat jako były komandos ratuje siostrzenicę (Kasię Kowalską) przed uzależnieniem od nich. Przeciwników ostrego prawa jak ówczesny minister sprawiedliwości - Jerzy Jaskiernia - jest niewielu. Najgłośniejszym pozostaje Mikołaj Kozakiewicz, już poza Sejmem.

W 1997 roku powstaje Biuro do spraw Narkotyków Komendy Głównej Policji. Jego twórca, Adam Rapacki, wspomina:

Było nas stosunkowo niedużo, początkowo około 400 policjantek i policjantów w całej Polsce. Z jednej strony zajmowaliśmy się dużą przestępczością narkotykową. Z drugiej organizowaliśmy prewencję antynarkotykową, robiliśmy szkolenia dla prokuratorów, policjantów i sędziów. Między innymi tłumaczyliśmy, że czym innym jest zabezpieczenie kilograma rośliny, np. konopi, a czym innym zabezpieczenie kilograma heroiny. Z kilograma heroiny można zrobić tysiące porcji, a z tej rośliny, jak się ją wysuszy i zrobi parę dekagramów suszu marihuany, to szkoda z tego tytułu jest nieporównywalna. Biuro miało znakomitą współpracę z Biurem ds. Zapobiegania Narkomanii, które odpowiada za profilaktykę i pomoc osobom uzależnionym.

Pod koniec tego roku zostaje uchwalona ustawa o przeciwdziałaniu narkomanii. Nie penalizuje ona posiadania "na własny użytek ilości nieznacznej". - Doświadczenia wielu krajów, liczne badania naukowe, wskazują, że nadmierna penalizacja nie sprawdziła się - wyjaśnia w Sejmie minister zdrowia. Debatowano, czy dokładnie to zdefiniować - w przypadku marihuany mówiono o 20 lub 25 gramach - ale zdecydowano się pozostawić elastyczny przepis. - Ona to wszystko uporządkowała. Uważam, że to była jak na tamte czasy dobra ustawa. Pracowaliśmy przy niej wspólnie z przedstawicielami Biura ds. Narkomanii, Monarem i innymi organizacjami pozarządowymi - mówi Rapacki.

Karać, nie leczyć

W 1998 roku w "Polityce” czytaliśmy: "Ćwierć miliona Polaków kupuje narkotyki (…) 20 proc. polskiej młodzieży eksperymentuje z narkotykami". Wśród młodych, okrzykniętych przez media "pokoleniem Frugo", zażywać ma co dziesiąty. "Cała klasa zdawała maturę na amfetaminie. Pierwszy rok studiów minął mi po znakiem ecstasy. Heroinę zaczęłam brać w towarzystwie trzecioklasistów z mojego dawnego liceum" - relacjonowała z kolei "Wyborcza". Pod patronatem Kancelarii Prezydenta rusza kampania pod hasłem "Narkotyki: Zażywasz - przegrywasz". Pełno jest ulotek, artykułów, wolontariuszy. Z inicjatywy dystrybutora filmowego Hagi, 14 czerwca 1998 roku, większość stacji telewizyjnych emituje "Tajemnicę zaginionej skarbonki" - amerykańską kreskówkę, w której bajkowe postacie pomagają głównemu bohaterowi zerwać z narkotykami. Odbywają się koncerty, w akcję angażują się gwiazdy m.in. O.N.A. (biorąc pod uwagę, że później ich wokalistka Agnieszka Chylińska mówiła, że miała wtedy "romans z kokainą", było to mało fortunne).

Dla dorastających w latach 90. hasło: "nie bierz cukierków od nieznajomych" jest jednym z silniejszych wspomnień. Najbardziej krytyczne słowa wobec tego wszystkiego można było usłyszeć w utworach hip-hopowych, który był wtedy bardziej niezależnym i bliższym ulicy gatunkiem muzycznym niż dzisiaj.

"Zażywasz - przegrywasz, to nic nie pomoże/w blokach i tak będzie gorzej" - śpiewał w 1999 Tede. Sześć lat później Onar będzie dużo bardziej dosadny: "Zażywasz - przegrywasz, ministra powód do dumy/Pomóżcie tym co na****ją herę w struny"

Mniej niż rok po wejściu w życie ustawy ruszają prace nad jej nowelizacją. Zmianę proponuje Zespół Chrześcijańsko-Narodowy w ramach "pakietu prorodzinnego". Powołują się na analizę młodego prawnika - Zbigniewa Ziobro, twierdzą, że "około 70-80 proc. osób opowiada się za karaniem posiadania". - Pod pozorami wolności dopuszcza się do wrastania w struktury społeczne zjawisk niszczących naszą tożsamość kulturową - mówi o depenalizacji posiadania poseł Wojciech Hausner.

Dr Piotr Jabłoński, dyrektor Biura ds. Zapobiegania Narkomanii, wspomina:

Atmosfera dyskusji pełna była emocji i sprzecznych opinii. W znacznej mierze środowiska zawodowo zajmujące się problematyką narkotykową z ostrożnością podchodziły do proponowanych zmian. Entuzjastami zmian, współpracującymi w tym czasie z Kancelarią Prezydenta, były natomiast niektóre organizacje pozarządowe.

Media informują o wojnach gangów narkotykowych i narkotykach jako atrybucie ludzi sukcesu.

W 2000 roku na bazie Biura do spraw Narkotyków i Biura do Walki z Przestępczością Zorganizowaną Komendy Głównej Policji powstało Centralne Biuro Śledcze.

- Skupiło się tylko i wyłącznie na zwalczaniu przestępstw, zagubiono gdzieś te elementy prewencyjne po stronie policji. W dużych miastach z czasem zaczęły powstawać ogniwa do walki z narkotykami, a prewencja antynarkotykowa została trochę od strony policyjnej ograniczona i szkoda, bo jest co robić - mówi Adam Rapacki.

Niedługo później Marian Krzaklewski, lider rządzącego AWS, stwierdza: "błędem było zezwolenie na posiadanie niewielkich ilości narkotyków. Odstąpienie od karania takich właśnie przypadków otworzyło polskie szkoły, kluby i kawiarnie, na praktycznie jawny handel narkotykami, którego pokłosie to dziś już ok. 200 tys. uzależnionych". Nad nowelizacją głosuje Sejm - przeciw jest zaledwie kilku posłów.

- Do dziś pamiętam orędzie telewizyjne ówczesnego ministra sprawiedliwości z okazji wejścia w życie ustawy. Nigdy później żadna ustawa nie doczekała się podobnego "zaszczytu". Lech Kaczyński, bo to on wraz z Zbigniewem Ziobro budował na "walce" z narkomanią kapitał, solennie obiecywał, że ustawa nie jest wymierzona w konsumentów i nikt z nich nie będzie karany. Ucierpią tylko dealerzy, którzy rzekomo czaili się pod szkołami. Więcej już do sprawy tej obietnicy nie wrócił, a orędzie zainaugurowało trwający do dziś okres 20 lat policyjnych represji wymierzonych głównie w młodych ludzi palących rekreacyjnie marihuanę - mówi dr Mateusz Klimowski, prawnik z Uniwersytetu Jagiellońskiego.

Więcej zatrzymanych, więcej korzystających

Karania posiadania każdej ilości narkotyku wywindowało policyjne statystyki. W 1990 odnotowano 1128 przestępstw narkotykowych (najwięcej nielegalnej uprawy maku i konopi). W 1996 - 6780 (najwięcej udzielania narkotyków). Do 1998 roku liczba wzrosła ponad dwukrotnie - 16,5 tys. Najwięcej dalej było udzielania (prawie 11 tys.). Nowo karanego posiadania odnotowano 1,5 tys. przypadków.

W 2018 tych przestępstw było prawie 60 tys. 62 proc. dotyczyło niekarnego dwie dekady wcześniej posiadania. Liczba prawomocnie skazywanych za przestępstwa narkotykowe wzrosła z 2 tys. w 1999 roku do 21 tys. w 2011 roku (z czego 12,5 tys. za posiadanie; od tego czasu nieznacznie spadła, w 2018 - 18 tys.). W roku 2005, 8 lat po tym, jak posłowie debatowali, czy dozwolone ma być posiadanie "20 czy 25 gram marihuany", w krakowskich sądach 55 proc. spraw za posiadanie marihuany dotyczyła mniej niż 1 grama. - Zasada: "leczyć zamiast karać" nie funkcjonuje w praktyce polskiego wymiaru sprawiedliwości - oceniał prof. Krzysztof Krajewski, prawnik z UJ.

W 2008 roku Instytut Spraw Publicznych szacuje, że ściganie posiadania kosztuje Skarb Państwa 80 milionów złotych rocznie i pochłania 204 tys. dni pracy policjantów, prokuratorów, sędziów, kuratorów i pracowników służby więziennej.

W 2011 roku w życie wchodzi nowelizacja dająca możliwość umorzenia postępowania przez sąd lub prokuraturę za posiadanie "ilości nieznacznych na własny użytek" (art. 62a).- Dzięki temu dziesiątki tysięcy, głównie młodych osób, będących na początkach swoich karier życiowych, dostało szanse na życie bez "etykietki" bycia przestępcą z wszelkimi tego faktu konsekwencjami prawnymi, psychologicznymi i społecznymi - uważa Piotr Jabłoński.

-To był słabiutki kompromis, ale w tamtym czasie politycznym możliwa była tylko taka poprawka. Istotne jest, żeby policja nie miała narzędzia ścigania, bo tu jest problem - mówi Kasia Malinowska-Sempruch, dodając:

Jak się rozmawia z policją i sędziami, to oni mówią: "ale nikt nie ląduje w więzieniu". W jakimś stopniu to prawda, w porównaniu z Stanami Zjednoczonymi, gdzie liczba osób w więzieniach za substancje psychoaktywne jest duża, nie mamy ich przepełnionych osobami zażywającymi. Natomiast oni wszyscy są karani. Nie pomaga im to w powrocie do normalnego życia.

Stosowanie poprawki zależy jednak od sędziów i prokuratorów. W 2012 roku prokuratorzy w Poznaniu korzystali z niej aż 45 razy częściej niż prokuratorzy z Białegostoku. - Polska Wschodnia miała bardzo duży opór, żeby wprowadzić poprawkę - mówi Kasia Malinowska-Sempruch. "W Warszawie zdarzają się umorzenia sprawy o posiadanie 10 gramów suszu konopi, zaś w mniejszych rejonach zdarzają się akty oskarżenia w sprawie o mniej niż 1 gram" - pisał w 2019 roku prawnik Stelios Alewras dodając, że umorzenie "ilości większej niż 4 gramy zdarza się incydentalnie". W 2017 roku w sumie prokuratury i sądy skorzystały z tej możliwości 8,5 tys. razy.

Przeprosiny i brak rezultatów

W 2012 roku za swój podpis pod nowelizacją z 2000 roku publicznie przeprasza Aleksander Kwaśniewski. Na łamach "The New York Times" pisał:

Uważaliśmy, że danie wymiarowi sprawiedliwości prawa do więzienia ludzi złapanych nawet z minimalnymi ilościami marihuany poprawi skuteczność w karaniu odpowiedzialnych za dostarczanie narkotyków, a perspektywa wsadzenia za kraty odstraszy od nich. Pomyliliśmy się w obu przypadkach. (…) Mam nadzieję, że liderzy z innych państw nauczą się na doświadczeniach Polski w kryminalizowaniu posiadania, które nie osiągnęło celów. Ta porażka nie powinna być powtórzona w żadnym innym kraju.

- Kiedyś byłem bardziej ortodoksyjny. Dziś uważam, że być może warto podjąć dyskusję publiczną na temat trochę innego podejścia do rożnych narkotyków. Bo stawianie zarzutów i robienie przestępcy z producenta, który w doniczce uprawia marihuanę i robi to na własny użytek, jest nietrafionym rozwiązaniem. Dziś artykuł 62a ustawy daje sporą możliwość takiego podejścia, ale zależy od indywidualnych funkcjonariuszy, prokuratorów i sędziów, którzy muszą być odpowiednio wyedukowani. Na pewno zupełne odpuszczenie posiadania narkotyków może utrudnić udowadnianie handlu, bo diler zawsze będzie miał przy sobie taką ilość, żeby się mieściła w ramach nieznacznej ilości na własny użytek. Wtedy rolą służb jest udowodnienie, że jeśli ta osoba była zatrzymana z narkotykami raz, drugi, trzeci, to nie są one na własny użytek, tylko do handlu. To na pewno utrudni pracę policji, ale jest możliwe do udowodnienia - uważa po 20 latach od zmian Adam Rapacki.

Piotr Jabłoński zwraca uwagę, że recenzenci nowelizacji rzadko wydają "zero-jedynkowe opinie". Dyrektor Biura ds. Przeciwdziałania Narkomanii zauważa:

Z jednej strony najbardziej dramatyczne wskaźniki, takie jak liczba zgonów powiązanych z narkotykami, przypadków zakażeń HIV i zachorowań na AIDS, osób uzależnionych przypadających na 100 tys. mieszkańców, należą do niskich w skali europejskiej czy światowej. Z drugiej strony, obserwacje, analizy i monitorowanie zjawiska, prowadzone zarówno z pozycji badawczych jak i z przyglądania się praktycznym rezultatom wprowadzonych zmian, ukazały wkrótce brak spektakularnych i oczekiwanych rezultatów.

Na to, że penalizacja posiadania nie przyniosła efektów zwraca też uwagę Mateusz Klimowski. - Europejskie badanie młodzieży szkolnej ESPAD z 2019 roku pokazuje nieprzyjemną prawdę. Użycie konopi w Polsce deklaruje 21 proc. uczniów, gdy w liberalnej Holandii, gdzie konopie można legalnie kupić - tylko 22 proc. Średnia europejska to 16 proc. W Polsce 2,9 proc. uczniów w wieku do 13. roku życia ma już za sobą inicjację narkotykową. To jeden z najwyższych wskaźników w UE - wylicza Klinowski i dodaje: "Po co zatem od 20 lat obowiązują u nas tak surowe kary i nieludzkie przepisy, skoro, np. podejście holenderskie działa nawet lepiej? To kompromitacja polskiego państwa".

Kasia Malinowska-Sempruch zwraca uwagę na co innego: "Polska i Portugalia wprowadziła swoje nowe ustawy w 2000 roku. One są dokładnie odwrotne. U nas skryminalizowano posiadanie, w Portugalii je zdekryminalizowano".

Jak wynika z badania ESPAD z 2019 roku w Portugalii 11 proc. młodych ludzi miało kontakt z narkotykami. W Polsce - 22 proc.

Za rządów PiS Polska dopuściła, choć w ograniczonym zakresie, medyczną marihuanę. Na początku grudnia Polska znalazła się wśród 27 państw, które zagłosowały w ONZ za zdjęciem konopi z listy najbardziej niebezpiecznych narkotyków. I choć tajemnicą poliszynela jest to, że wśród młodszego pokolenia polityków Zjednoczonej Prawicy jest wielu zwolenników liberalizacji prawa, to na dalsze ustępstwa na razie nie ma co liczyć. Zbigniew Ziobro, który jako młody prawnik w latach 90. był głośnym zwolennikiem ostrej polityki narkotykowej, nie zmienił w tym temacie zdania. A to on pociąga tutaj za sznurki.

Oceń treść:

Average: 9.9 (7 votes)

Komentarze

Spaniały Polski... (niezweryfikowany)

Podziękujcie za karanie posiadania Aleksandrowi Kwaśniewskiemu i SLD, to oni doprowadzili do tego. Teraz udają, że walczą o złagodzenie prawa, które sami nam zgotowali.

kaffar (niezweryfikowany)

To prawo miało być wymierzone w dilerów niestety debile z policji i prokuratury skupili sie na wyłapywaniu młodzierzy z nabitą fifką aby podnieść statystyki.

KoneserChleba

Mamy jedno z najgłupszych praw narkotykowych na świecie

Zajawki z NeuroGroove
  • Anadenathera peregrina

Autor: Adam Selene, 29.04.2007

Substancja: tryptaminy zawarte w yopo, głównie DMT, 5-MeO-DMT i bufotenina

Doświadczenie: alkohol, marihuana, kofeina, LSA, tatarak, calea zacatechichi, salvia divinorum, DXM, benzydamina, jaskółcze ziele i pewnie jeszcze pare rzeczy, których teraz nie pamiętam

  • Efedryna

nazwa substancji:

Tussipect (syntetycza efedryna)



poziom doświadczenia użytkownika:

170cm. 67kg.


  • 7 lat ciosam trawsko (ostatnio przestałem w ogóle...już na mnie nie

    działa...SERIO! zrobiłem przerwe na miesiąc, wypaliłem dwa worki

    i czułem się jak po 3 piwkach).

  • Powój hawajski


Chciałbym opisać tutaj moją pierwszą, niezwykle udaną randke z powojem hawajskim. Miało to miejsce stosunkowo niedawno, weekend ze znajomymi w przytulnym pensjonacie w Zakopcu. Cała akcja była bardzo spontaniczna i nieprzemyślana a nasiona dotarły do mnie dzień przed wyjazdem. Przygotowywałem się na bóle brzucha i niechęć nasion do mnie, ale one przyjęły mnie bardzo ciepło, nawet nie wiedziałem kiedy dokładnie weszły, nie chciały czekać - była to prawdziwa kolacja ze sniadaniem bez żadnych hamulców...


  • Yerba mate

zrobiłem, wypiłem, było fajnie

randomness