Retro porno 03 (Playstar, Styczeń 1995)

...czyżby młodzież ćpała???

Tagi

Źródło

Playstar, Styczeń 1995

Odsłony

4288

Playstar, Styczeń 1995.

Wśród młodzieży nie brakuje "ćpunów"

Kiedy Jarek dostał się do świetnego warszawskiego Liceum im. Batorego, dumni rodzice, Ala i Jerzy, wydali wspaniały bankiet. - Nie wierzę, że to było rok temu. Tu wyglądam dziesięć lat młodziej - płacze Ala pokazując zdjęcia z tamtej uroczystości. Stoją we trójkę - przytuleni, roześmiani, szczęśliwi... Teraz izolują się od ludzi; jeśli widzą na ulicy kogoś znajomego, przechodzą na drugą stronę. Zrezygnowali z telefonu. Wstydzą się, że Jarek bierze amfetaminę. Boją się, że wpadnie spieniony do ich pokoju i rozwali drzwi. Albo potłucze porcelanę. Albo przytknie matce nóż do gardła i wrzaśnie: Zdychaj, kurwo!

To wszystko już było.

A co będzie?

Często nie śpią w nocy i nasłuchują, co się dzieje w pokoju syna, jeśli łomot i stukanie, mają przynajmniej pewność, że żyje. A kiedy zaczyna się wycie, wtedy Ala drży.

Teraz poznałam co to znaczy potworne uzależnienie najukochańszej istoty, wychuchanego jedynaka, za którym nie widziałam świata - mówi Ala. - Podszedł wczoraj do mnie, objął, przytulił się i zapłakał: Ratuj, mamo.

Ala się nie podda. - Jarek jest chory i ja go wyleczę - stwierdza z determinacją uparcie w TowawarzystwiePrzyjaciół Dzieci Uzależnionych. Obiecali pomóc w "Monarze", w szpitalu przy Sobieskiego. Już nie szlocha rozpaczliwie i bezradnie w poduszkę, nie obwinia się, że była złą matką. Im więcej wie o narkomanii, narkomanach, tym bardziej dziwi się rodzicielskiej naiwności. Własnej i cudzej.

Kinga urządza prywatkę. Rodzice wracają z kina i nie mogą się nachwalić, jaka ta dzisiejsza młodzież wstrzemięźliwa. Ani jednej butelki w koszu na śmieci! Nie widzą przekrwionych oczu własnej córki, która właśnie gdzieś odpłynęła po haszu. Nie czują słodkawego zapachu dymu. Nie widzą nic podejrzanego w tym, że każdy właściwie siedzi osobno, z pustką w oczach. Gdyby ktoś powiedział, że ich córka jest narkomanką, zwymyślaliby go od ostatnich. Narkoman to brudne, zaniedbane indywiduum, które żebrze na Krakowskim Przedmieściu albo sprzedaje się za "działkę" na Pigalaku! Takie obrazki widzieli w telewizji! A ich córka jest śliczna, schludna i dobrze się uczy!

Oni ćpają na drugie śniadanie w szkole - ironizują policjanci w komendzie stołecznej, przerażeni rozmiarami nowej narkomanii. Skończyły się już - twierdzą zgodnie - czasy domowej, chałupniczej produkcji kompotu ze słomy makowej. Robili go narkomani na własny użytek, a nadwyżki sprzedawali na "bajzlu", który mieścił się w miejscu znanym wszystkim, a więc i policji. Opiatowcy, wstrzykujący sobie kompot, są już zamkniętą grupą, dziesiątkowaną przez AIDS. Obserwatorzy polskiego rynku narkotykowego twierdzą, że ćpuny znikną z naszych ulic za kilka lat. Rokrocznie wymiera 10-15 proc. heroinistów, nowych nie przybywa.

Dziś narkotykiem numer jeden na naszym rynku jest amfetamina, produkowana i rozprowadzana przez profesjonalistów. W Interpolu twierdzą, że 14 proc. tego narkotyku na rynku europejskim wytwarza się w Polsce. "Amfę" można kupić wszędzie. Każda szkoła ma swego dealera, który oddaje narkotyki w komis znanym sobie uczniom. Pierwsze działki otrzymuje się za darmo! Amfetaminę, kwas (czyli LSD) oraz kokę (kokainę) bez najmniejszych problemów można kupić w pubach, dyskotekach, na koncertach rockowych. Reporterzy opisujący obrazki z ostatniego festiwalu w Jarocinie wtrącali mimochodem, że "wszyscy tam byli nawaleni jak kopary". Bez zdziwienia, oburzania się. Jako fakt powszechnie znany. Amfa, kwas, hasz stały się modne wśród uczącej się młodzieży. Biorą je najczęściej studenci i uczniowie "ogólniaków", którzy uważają się za elitę. Narkotykowe eksperymenty należą do ich stylu życia, dają luz i dystans w stosunku do reszty dorosłego świata, który uważają powszechnie za nieciekawy.

Leszek, uczeń ostatniej klasy „ogólniaka", zaczynał od jednego „snifa" (czyli zaciągnięcia) na trzy tygodnie:

- Nakręcałem się przed koncertem albo imprezą. Normalnie, jak wszyscy. Przed końcem roku, kiedy poprawiałem stopnie, zauważyłem, że po amfie łatwiej mi wchodzi wszystko do głowy. Brałem coraz więcej. Codziennie. Koki spróbowaliśmy z moją dziewczyną w łóżku. To było tak wspaniałe, że już nie chcieliśmy inaczej. Aż pewnego wieczora przywidziało mi się, że zaraz zarąbią mnie bandyci i wyskoczyłem z drugiego piętra. Leżałem w szpitalu z połamanymi nogami i myślałem tylko o jednym: "skąd wziąć na proszek?". Okazało się, że nie mogę przestać snifować, że bez amfy nie mam życia.

Trudno dokładnie określić rozmiary narkomanii w Polsce. Specjaliści z „Monaru" i policjanci mówią, że jej zasięg zmienia się w ciągu ostatnich lat, kiedy rodzime mafie narkotykowe wadziły na rynek duże ilości Krajowej amfetaminy po przystępnych cenach.

W „Monarze" szacują, że z narkotykami eksperymentuje obecnie co czwarty, a nawet co trzeci uczeń. Dwa razy więcej niż w latach osiemdziesiątych!

Marek Kotański, twórca "Monaru", twierdzi, że dzieci uciekają w narkotyki, bo tracą poczucie bezpieczeństwa. Zanikają więzi z rodzicami, dzieci nie mają szans na podzielenie się swoimi prawdziwymi problemami. Rodzice i szkoła mają tylko wymagania. Nie są oparciem dla młodego człowieka.

Rodzinę wini również terapeuta, Jacek Santorski: Klasyczny polski model to zaborcza matka, której nie łączą z dziećmi więzy, lecz kajdany, oraz nieobecny duchem (a często i ciałem) ojciec.

Socjologowie dodają jeszcze bałagan w strukturze społecznej, w sferze wartości. Dojrzewanie to wchodzenie w dorosły świat. A jak wchodzić w świat, którego reguły wciąż się zmieniają, nigdy nie są dostatecznie czytelne?

- To komu my mamy wierzyć?

- pytają licealiści na religii, historii, godzinach wychowawczych. Problem dodatkowo komplikuje łatwa droga do narkotyku. Obowiązująca ustawa z 1985 roku krępuje policję i ułatwia życie handlarzom. Zezwala karać za produkcję, rozprowadzanie, udostępnianie, ale nie za posiadanie narkotyku. Należy więc złapać handlarza na gorącym uczynku, co jest bardzo trudne i dotyczy wyłącznie „płotek" narkotykowego biznesu. Policjanci są zdania, że ustawę trzeba zaostrzyć. Natomiast oponenci (wśród nich polityk i socjolog prof. Mikołaj Kozakiewicz) głosują za legalizacją narkotyków miękkich - haszyszu i marihuany. W ich głosach pobrzmiewa przekonanie, że skręt czy kwas od czasu do czasu nie szkodzi, nie uzależnia. Lekarze protestują: każdy narkotyk jest groźny, każdy może uzależnić! Wszystkie te spory toczą się jednak jakby ponad głowami tzw. szarych obywateli, których to nie obchodzi. Ludzie mówią: Nie moje dzieci, nie moja sprawa, nie mój problem. Dopóki pewnego dnia nie odkryją braku pierścionka po babci, pałek w szkole albo wręcz nie oberwą od swego potomka. Zaczyna się dramat. Ale wtedy zwykle jest już za późno.


AMFETAMINA - syntetyczny biały proszek, wciągany przez nos, albo tabletki, pigułki, kapsułki przyjmowane doustnie lub rozpuszczane i wstrzykiwane dożylnie. Pobudza. Początkowo wyzwala poczucie mocy, dodaje energii. Po dłuższym używaniu wyzwala silne lęki, depresje, skłonności samobójcze, osłabia serce, wychudza. Cena pigułki od 20 tyś. (promocja w szkołach podstawowych) do 200 tysięcy.

KOKAINA - biały proszek z liści andyjskiej koki, wciągany przez nos, dodawany do papierosów z marihuany. Silnie pobudza, wyzwala poczucie siły, wiarę w siebie, talenty towarzyskie. Po dłuższym braniu - huśtawka nastrojów, psychozy, omamy, bezsenność. 1,2 miliona za gram.

MARIHUANA l HASZYSZ - dwie wersje halucynogenu z konopi indyjskich. Najczęściej dodawane do papierosów albo palone w fajce. Początkowo pozwalają oglądać świat przez różowe okulary. Po dłuższym stosowaniu zniechęcają do życia, wywołują zaniki pamięci, dekoncentrują. 30-40 tyś. za papierosa.

LSD - halucynogen, którym nasączane są kostki cukru, znaczki albo papierki z wizerunkami buddy, gwiazdy, batmana, truskawki. Długotrwałe zażywanie wywołuje stany lękowe, utratę kontroli nad mięśniami. 80-100 tyś. za "papierek".

HEROINA - biały lub brązowy proszek do palenia lub wstrzykiwania. Polską odmianą jest tzw. kompot robiony ze słomy makowej. Początkowo wywołuje euforię, po dłuższym wstrzykiwaniu wyniszcza fizycznie i psychicznie. 20-80 tyś. za centymetr sześcienny.

Oceń treść:

0
Brak głosów

Komentarze

Phunk-E (niezweryfikowany)

kOTANSKI to powinien se zajebac domestos po kablach jest pojebanym i zaklamanym kutasem .... powinni mu zakazac wypowiedzi na temat narkotykow bo pierdoli jak by czerpal wiedze o dragach z lat 70..... :P
heheh

scr (niezweryfikowany)

opanuj się, dla społeczeństwa poważne wypowiedzi Kotańskiego są o wiele bardziej przekonywującę niż bluzgi.

AleX (niezweryfikowany)

opanuj się, dla społeczeństwa poważne wypowiedzi Kotańskiego są o wiele bardziej przekonywującę niż bluzgi.

koles (niezweryfikowany)

sory ze przeszkadzam, ale te ceny..... hmm..... nie jestem pewien, ale chyba ze 6 lat temu (albo i wiecej) nasz kochany kraj przezyl denominacje :)))))
PEACE !
PozDroWieNiA

p.s do Kotanskiego nic nie mam ;)

Pafnucy (niezweryfikowany)

sory ze przeszkadzam, ale te ceny..... hmm..... nie jestem pewien, ale chyba ze 6 lat temu (albo i wiecej) nasz kochany kraj przezyl denominacje :)))))
PEACE !
PozDroWieNiA

p.s do Kotanskiego nic nie mam ;)

Zajawki z NeuroGroove
  • Inne
  • Tripraport

Set: trip miał się odbyć 2 dni wcześniej ale pogoda nie dopisała, nastawienie pozytywne, otwartość na przygodę, chcę przeanalizować swoje postępowanie i życie bez konkretnych spraw. Ostatnio mam bardzo zawile myśli i zatracam się w nich czego nie lubię. Bedzie to miało wpływ na tripa. Setting: polanka z niskimi drzewkami z widokiem na las, dom.

11:00 Blotter wkładam pod język, bez smaku. 2 godziny wcześniej zjadłem śniadanie jak zawsze i wziąłem zimny prysznic. To mój pierwszy raz z taką dawką. Mam wielkie oczekiwania, nawet się nie denerwuje, jestem podekscytowany. Obserwuje swoja dziewczynę (mojego trzeźwego trippsittera) jak przyrządza obiad, wygląda pysznie ale czuję ze i tak go nie zjem.

11:30 Czuję, się ze coś się dzieje, czuję że coś nadchodzi. Ciało jest tak jakby bardziej odczuwalne. Myśl, że za kilkanaście minut będę w innym stanie świadomości bardzo ekscytuje.

  • Benzydamina
  • Pierwszy raz

Co mną głównie kierowało - ciekawość oraz chęć nowych doznań. Nigdy wcześniej nie przeżyłem halucynacji więc towarzyszyła mi również ekscytacja przed nieznanym. Namówiłem mojego znajomego do podróży w tą nieznaną razem ze mną. Spotkaliśmy się u niego. Wieczór i tylko śpiąca babcia za ścianą.

Postaram się jak najdokładniej opisać to co czułem i widziałem przez całą noc.

  • 1P-LSD
  • Pierwszy raz

Nie wiem czego oczekiwać, pozytywne nastawienie na dobre przeżycie(?), załatwiony kumpel do tripsitu. Pogoda średnia - zachmurzone i mokre, ale nie pada.

Był to mój pierwszy raz z jakimikolwiek psychotropami i tak zlansował mi mózg, że nie mam słów.

 

Zacznijmy od początku, godzina koło 13. Wyjeżdżamy z kumplem spod centrum handlowego gdzie kupiliśmy sobie ulubioną potrawę na później - gdybym zgłodniał. Kurczak w specyficznym, dość kwaśnym sosie. Kolega prowadzi. Jedziemy gdzieś nad pobliskie jezioro. Wkładam karton pod język.

T: 0:00 - godz. 13

Jedziemy nad jezioro. Nic szczególnego. Trzymam karton bez smaku pod językiem. Czekam aż coś się wydarzy.

T: 0:10

  • Dekstrometorfan
  • Marihuana
  • Tripraport

Prawie pusty żołądek. Miejsce: miasto, później mój pokój. Substancje zeżarte rano tego dnia: Loratadyna 10mg, Fenspiryd 80mg. Za oknem pada deszcz, noc ma dobry klimat do tripowania. [edit]: Nie jestem pewien, ale wydaje mi się, że jadłem tego dnia również 600mg Piracetamu.

21:10 Pada deszcz, noc jakoś dziwnie sprzyja tripowaniu. Przypominam sobie, że zawsze chciałem spróbować kody. Wchodzę na hypka, czytam metody ekstrakcji, po czym stwierdzam, że dziś nie mam na to warunków i odłożę to na inny dzień. Ale chęć na tripa pozostała. Wybrałem się więc do apteki po coś co zdąrzyłem już dobrze poznać- Acodin.

21:45 Kupiłem paczkę i zacząłem zarzucać po 1. Poszedłem spotkać sie ze znajomymi.

22:30 Zarzuciłem już 20 tabsów, popiłem kilkoma łykami Harnasia. Dobrze mi się rozmawia.