Mitologia hinduizmu - Alan W. Watts

Pragnąłbym rozpocząć od dość dokładnego wyjaśnienia tego, co mam na myśli poprzez mitologię.

Tagi

Źródło

Eseje

Odsłony

2490

Pragnąłbym rozpocząć od dość dokładnego wyjaśnienia tego, co mam na myśli poprzez mitologię. Słowo to jest głównie używane jako fantazja lub coś, co zdecydowanie nie jest faktem, nabierając tym samym znaczenia pejoratywnego i umniejszającego. Zatem gdy nazywasz coś mitologią bądź mitem, to znaczy to, że nie myślisz zbytnio o tym. Lecz słowo to jest używane przez filozofów i uczonych w całkiem innym sensie, gdzie mówić językiem mitu to mówić raczej obrazami niż tym, co można by nazwać zwykłym lub opisowym językiem. Czasami można przekazać więcej obrazami niż pojęciami. W rzeczy samej obrazy są tak naprawdę u korzeni myślenia. Jeden z podstawowych sposobów w jakich myślimy, to ten poprzez analogie. Uważamy, że życie ludzi można porównać do pór roku. Choć jest wiele ważnych różnic pomiędzy ludzkim życiem a cyklem pór roku, to mówi się o wiośnie lub jesieni życia, i tak obraz staje się czymś potężnym w naszym myśleniu. Ponadto gdy próbujemy myśleć filozoficznie, w abstrakcyjnych pojęciach o naturze wszechświata, często robimy bardzo dziwne rzeczy. Obecnie uważa się za naiwne myśleć o Bogu jako o starym panu z długą białą brodą, który siedzi na złotym tronie i otoczony jest uskrzydlonymi aniołami. Mówimy: "Zaraz, przecież żadna rozsądna osoba nie mogłaby wierzyć, że Bóg jest właśnie taki". Zatem jeśli stajesz się bardziej wyrafinowany i idziesz za św. Tomaszem Akwinatą, to myślisz o Bogu jako o "koniecznym bycie". Jeśli idziesz za buddystami, myślisz o Bogu jako o niezróżnicowanej pustce lub nieskończonej esencji. Lecz jakkolwiek ezoterycznie brzmią te pojęcia, to są one tak antropomorficzne, tzn. tak ludzkie i w formie ludzkiego umysłu jak obraz Boga, starszego pana z białą brodą albo jak postać d'Lorda w starym show telewizyjnym "Green Pastures" noszącego wysoki kapelusz i palącego cygaro.

Wszystkie idee odnośnie świata, czy to religijne, filozoficzne lub naukowe, są tłumaczeniami fizycznego świata i światów poza tym fizycznym na terminy i formy ludzkiego umysłu. Nie ma takiej rzeczy jak nie-antropomorficzna idea. Przewagą d'Lorda w mówieniu o takich rzeczach jest to, że nikt nie bierze tego całkiem serio, podczas gdy niezróżnicowane estetyczne kontinuum może być brane na serio. Byłoby to wielką pomyłką, gdyż myślałbyś, że zrozumiałeś czym jest ostateczna rzeczywistość Zatem zamierzam używać głównie bardzo naiwnych terminów mitologicznych, by omówić te kwestie. Jeśli jesteś dewocyjnym chrześcijaninem, nie czuj się przez to obrażony. Będziesz naturalnie myślał, że dorosłeś do wyższych idei tych rzeczy, niż te bardzo proste terminy pochodzące z wyobrażeń Biblii i średniowiecznego Kościoła. Omówię hinduizm w ten sam sposób, a zamierzam zacząć od hinduizmu, by dad wam podstawowe wyjaśnienie tego, o co w tym wszystkim chodzi.

Mniemam, że niektórzy z was byli obecni na moim uniwersyteckim wykładzie o religii i sztuce, podczas którego omawiałem
pogląd na świat jako dramat. Teraz chciałbym zagłębić się w to bardziej, ponieważ hinduski pogląd na wszechświat bazuje
zasadniczo na idei dramatu, to jest aktorze grającym rolę. Główny aktor tego dramatu zwany jest Brahmanem, a słowo to
pochodzi od sanskryckiego korzenia "bra", który oznacza "puchnąć" lub "rozszerzać się". Hinduska idea Brahmana, Najwyższego Bytu, wiąże się z ideą jaźni. Głęboko w sobie czujesz, że jest tam to, co nazywasz "ja", i kiedy mówisz: "Ja jestem", to w sanskrycie jest to "aham". Każdy spytany o swoje imię odpowiada: "Ja to ja. Jestem sobą". Jest zatem taki pogląd, że w całym życiu jaźń jest rzeczą podstawową, to znaczy centrum. Brahman postrzegany jest jako jaźń i centrum całego wszechświata, a podstawowa idea jest taka, że istnieje tylko jedna taka jaźń Każdy z nas jest tą jaźnią, tyle że ona promieniuje jak słońce lub gwiazda. Więc tak jak słońce ma niezliczone promienie, lub tak jak przy pomocy lupy możesz skupić całe słońce w jeden punkt, albo jak ośmiornica ma wiele macek, bądź maciora ma wiele sutków, na takie sposoby Brahman chowa się za wszystkimi obliczami, które istnieją - są one wszystkie maskami Brahmana. To są nie tylko ludzkie twarze, lecz także zwierząt, owadów, roślin i minerałów - wszystko jest najwyższą jaźnią grającą właśnie je.

Podstawowym procesem rzeczywistości jest według tego hinduskiego mitu gra w chowanego albo "zgubiono i znaleziono". Jest
to podstawa wszystkich gier. Gdy zaczynasz bawić się z niemowlęciem, to bierzesz książkę i chowasz za nią twarz. Następnie zerkasz zza niej na dziecko z jednej strony, potem z drugiej i dziecko zaczyna chichotać, gdyż będąc bliżej początków rzeczy wie intuicyjnie, że gra w chowanego jest podstawą wszystkiego. Dzieci lubią siedzieć na wysokim krzesełku, mieć coś na tacy i sprawiać, że to "znika". Wtedy ktoś to podnosi i daje z powrotem na tacę, a dzieci zrzucają to ponownie.

A zatem jest to bardzo rozsądnie urządzone. W sanskrycie nazywa się to "lila", to znaczy "gra, zabawa", a jest nią gra w chowanego. Przejdźmy teraz nieco głębiej w naturę tej gry. Nie chcę obrażać waszej inteligencji poprzez mówienie wam pewnych najbardziej podstawowych rzeczy, jakie istnieją, lecz tak naprawdę wszystko jest kwestią pojawiania się i znikania. Na przykład, jeśli siedzę obok obiektu mojego pożądania, położę moją dłoń na jej kolanie i tam ją zostawię, to po jakimś czasie ona przestanie to zauważać Lecz jeśli lekko będę ją poklepywał po kolanie - raz jestem, a raz mnie nie ma - to będzie to dla niej bardziej zauważalne. Tak więc cała rzeczywistość jest kwestią przychodzenia i odchodzenia. Jest wibracją - jak pozytywna i negatywna fala elektryczności, jak góra i dół. A rzeczy takie jak drewno wydają się być materialne w takim sam sposób, w jaki wydają się ramiona szybko poruszającego się elektrycznego wiatraka. Tak więc drganie mające miejsce w elektrycznej strukturze rzeczy materialnych jest tym wspaniałym drganiem, które nie pozwoli drganiu zwanym moją ręką przejść przez nie.

Inne rodzaje drgania, jak promienie X, są tak zbudowane, że mogą przenikać przez rzeczy. Zatem wszystko jest zasadniczo
przychodzeniem i odchodzeniem. Weźmy na przykład dźwięk. Jeśli go słuchasz i go spowolnisz, to - tak jak przy patrzeniu przez lupę zauważasz, że rzeczy materialne są pełne dziur - odkryjesz również, że dźwięk jest pełen ciszy. Dźwięk jest dźwiękiem-ciszą. Nie ma czegoś takiego jak czysty dźwięk, tak jak nie ma czegoś takiego jak czyste coś - coś idzie zawsze w parze z niczym. Rzeczy materialne znajdują się zawsze w przestrzeni, a przestrzeni nie można znaleźć gdzie indziej niż tam, gdzie są rzeczy materialne. Możesz sobie wyobrazić przestrzeń nie zawierającą w sobie żadnej materii, lecz przenigdy takiej nie spotkasz, ponieważ będziesz w niej formą materialną, która ją odkrywa. Te rzeczy idą w parze - przestrzeń i materia. Pozytywne i negatywne, oraz "oto jesteśmy i oto nas nie ma" - wszystkie idą w parze jak przód i tył monety. Nie możesz mieć monety, która ma tył, a nie ma przodu. Jedyną rzeczą, która do czegoś takiego się zbliża, jest wstęga Mobiusa, która jest tworem matematycznym, w którym to tył i przód są tym samym, lecz to tylko ukazuje w żywszy sposób to, jak tył i przód idą razem. I tak wszystko na tym bazuje.

Jak tylko zaczyna się ta gra, mamy dwie rzeczy, które tak naprawdę są tym samym. Brahman jest czymś podstawowym, lecz
manifestuje siebie w czymś, co nazywa się dvanva, a to stwarza pary przeciwieństw (dualizm). "Dva" jest sanskryckim słowem dla "dwa", które po łacinie jest "duo" i "podwójny" (dual) po angielsku. Dwa jest podstawą, poza którą nie da się wykroczyć, ponieważ jedność ma swe przeciwieństwo - jest nim nicość A co wspólnego mają jedność i nicość? Nie da się tego powiedzieć Zwą to Brahmanem, a czasem "Om". Nie da się powiedzieć, co wspólnego mają czarne i białe, gdyż jest między nimi oczywista konspiracja; zawsze występują razem. Tweedledee i Tweedledum zgodzili się walczyć i zawsze jest zgoda leżąca u podstaw tej różnicy, jest to to, co nazywamy ukrytym, aczkolwiek różnica jest jawna. Zatem pierwszym krokiem, który można nazwać fazą chowania się w grze w chowanego, jest stracenie z pola widzenia ukrytej jedności pomiędzy czarnym i białym, "Tak" i "Nie", istnieniem i nieistnieniem.

Niedostrzeganie tej jedności nazywa się "mają", słowo to oznacza wiele rzeczy, lecz głównie takie jak "moc twórcza" lub "magia" a także "iluzja" - iluzja, że przeciwieństwa są oddzielone od siebie. Jak tylko uznasz je za oddzielne, możesz mieć ekscytującą grę.
Ta gra to: "Ojej, czarne może wygrać" albo: "Musimy mieć pewność, że białe wygra". No to które powinno wygrać? Kiedy
patrzysz na tę stronę, powiesz, że rzeczywistością tutaj jest pismo, że to ono jest ważne. Jednak jest wiele innych form, co do których okazuje się, że nie możesz zdecydować, które są figurą, a które tłem. Może to być czarny wzór na białym papierze lub biały wzór na czarnym papierze - ze wszechświatem jest podobnie. Przestrzeń, czyli tło rzeczy nie jest po prostu niczym, lecz ludzie wydają się być tym zwiedzeni Jeśli narysuję okrąg, to większość ludzi spytana o to, co narysowałem, powie, że to okrąg lub dysk albo piłka. Bardzo niewielu kiedykolwiek zasugeruje, że narysowałem dziurę w ścianie, ponieważ ludzie myślę prędzej o wnętrzu niż o tym, co na zewnątrz. Lecz faktycznie obydwie strony idą w parze - nie możesz mieć tego "tutaj" bez tego "tam".

Wszyscy artyści, architekci i ludzie związani z organizacją przestrzeni myślą o tle rzeczy tak samo, jak myślą rzeczach w tym tle zawartych. Wszystko to jest ważne, lecz grą jest: "Udawajmy, że to nie istnieje" i takie jest udawanie: "Och, czarne musi wygrać" lub "Och, białe musi wygrać". Jest to podstawą wszystkich wielkich gier, w które ludzie grają - warcabów, szachów i prostych, dziecięcych zabaw w chowanego.

Oczywiście tradycją szachów jest to, że białe mają pierwszy ruch, ponieważ czarne są po stronie diabła. Wszystkie komplikacje i możliwości życia leżą w tej grze w czarne i białe. Na początku dwie strony są podzielone, to znaczy rozczłonkowane, odcięte, odseparowane. Na końcu gry, gdy wszystko się schodzi, są połączone na nowo. Rozczłonkowanie to chowanie, zgubienie. Złączenie to szukanie i znalezienie. W mitologii hinduskiej Brahman gra w tę grę przez okresy czasu zwane kalpami, zaś każda kalpa trwa 4 320 000 lat. Przez jedną kalpę zapomina kim jest i manifestuje siebie jako wielki aktor grający nas wszystkich. Potem przez następną kalpę budzi się, pamięta kim jest i jest w spokoju. Okres, w którym manifestuje światy nazywa się manavantara, a okres, w którym wycofuje się z gry nazywa się pralaya. Następują one po sobie odwiecznie i nigdy nie staje się to nudne, ponieważ okres zapomnienia sprawia, że zapominasz wszystko, co wydarzyło się wcześniej. Na przykład, choć dziedziczy geny z najdalszej przeszłości, dziecko za każdym razem staje w obliczu świata na nowo, będąc wszystkim zdumione i zaskoczone. Starzejąc się, zaczynają ciążyć ci wspomnienia, jak książka zapisana przez ludzi, jakbyś miał wciąż pisać na jednej stronie, aż cała w końcu stałaby się czarna. Wtedy musiałbyś wyjąć białą kredę i zacząć nią pisać na nowo. Byłoby to jak przemiana życia w śmierć.

W popularnym hinduizmie wierzy się, że każdy z nas posiada nie tylko najwyższą jaźń - ostateczną rzeczywistość, Brahmana,
który patrzy przez wszystkie oczy i słucha przez wszystkie uszy - lecz także jaźń jednostkową. Ulega ona wcieleniom z życia na życie w postępowy lub regresywny sposób zgodnie ze swoją karmą - sanskryckim słowem, które znaczy "twoje działanie" o korzeniu w "kre" - "robić". Jest zatem czas, kiedy wiążemy i angażujemy się coraz bardziej w trudy tego świata, kiedy poddajemy się beznadziejnie pragnieniom i pasjom. Po tym następuje czas, kiedy jednostka powinna się wycofać i stopniowo rozwijać, aż stanie się doskonale oświeconym człowiekiem, mukti. Mukti jest wyzwoloną osobą, która osiągnęła stan zwany mokszą, czyli wyzwoleniem, w którym odkryła siebie. Wie, kim jest. Wie ona, że głęboko w sobie (oraz także ty, głęboko w tobie) jest jedną centralna jaźnią oraz że to całe pozorne zróżnicowanie na siebie i innych jest ogromną i wspaniałą iluzją.

Jest to dramatyczna idea. W dramacie mamy zwykle na scenie łuk proscenium oraz jej część widoczną i niewidoczną dla
widowni. Jest kurtyna, przed którą pojawiają się aktorzy i za którą jest przebieralnia, zwana kulisami. Tam aktorzy zakładają i ściągają swe maski. Po łacinie słowem na maski noszone przez aktorów w dramacie klasycznym jest persona. "Per" znaczy "przez", a "sona" znaczy "dźwięk" - czyli "przez którą wychodzi dźwięk", ponieważ maska miała megafon, który "wyrzucał" dźwięk na amfiteatr. Tak więc dramatis personae, lista grających sztukę, jest listą masek mających być noszone. Do pewnego stopnia mówiąc teraz o prawdziwej jaźni w jakimkolwiek człowieku jako o osobie (ang. person): "Czy jesteś prawdziwą osobą?", odwracamy znaczenie tego słowa. Sprawiliśmy, że słowo "maska" znaczy "prawdziwy aktor w środku", co ukazuje, jak głęboko uwikłani jesteśmy w tę iluzję. Całym celem sztuki jest to, by aktorzy byli przekonujący dla widowni pomimo tego, że wie ona, iż to tylko sztuka; przekonujący do tego stopnia, by widzowie ci siedzieli na krawędzi swych krzeseł w płaczu lub zgrozie, ponieważ myślą, ze to się dzieje naprawdę. Oczywiście hinduska idea jest taka, że największy z aktorów, mistrz za całą sceną, który odgrywa wielką sztukę zwaną życiem, jest w tym tak dobry, że nabiera samego siebie. Jest jednocześnie aktorem i widownią oczarowaną swym graniem. Dlatego słowo "maja" lub "iluzja" znaczy także "być oczarowanym". Czy wiesz, co znaczy bycie oczarowanym? Jest to słuchać pieśni, będąc całkowicie nią pochłoniętym albo lepiej - zdumionym. Co to znaczy być zdumionym? Jest to być złapanym w labirynt, być zafascynowanym. A jak stajesz się zafascynowanym? Poprzez słowa. Tak więc poprzez idee, które mamy na temat świata oraz poprzez naszą wiarę w rzeczywistość różnych rzeczy i zdarzeń zostajemy zupełnie poniesieni i zapominamy całkowicie kim jesteśmy.

Jest taka historia o wielkim mędrcu, Naradzie, który przybył do Wisznu, który jest jednym z aspektów Boga, Brahmana. Brahman jest zwykle słowem dla aspektu twórczego, Wisznu zachowawczego, a Sziwa dla aspektu destruktywnego. Kiedy Narada
przyszedł do Wisznu i spytał: "Jaka jest tajemnica twej maji?", Wisznu pochwycił go i wrzucił do jeziora. W momencie zanurzenia się pod wodę narodził się jako księżniczka we wspaniałej rodzinie i przeszedł przez wszystkie doświadczenia dzieciństwa jako mała dziewczynka. W końcu poślubiła ona księcia z innego królestwa i tam z nim zamieszkała. Żyli we wspaniałym dobrobycie w pałacach z pawiami, lecz nagle wybuchła wojna, a ich królestwo zostało zaatakowane i całkowicie zniszczone. Sam książę zginął w bitwie i został poddany kremacji. Jako wzorowa żona, księżniczka miała rzucić się w płaczu na stos pogrzebowy i spłonąć w akcie samopoświęcenia. Lecz nagle Narada obudził się znajdując siebie wyciągniętego za włosy z jeziora przez Wisznu, który zapytał: "Za kim płakałeś?". To jest zatem idea całego świata będącego magiczną iluzją, lecz dokonywaną przez kogo? Zasadniczo przez ciebie. Nie "ciebie", empiryczne ego, nie "ciebie", który jest skupiskiem świadomej uwagi ze wspomnieniami sklejonymi razem w coś, co nazywasz "moją codzienną jaźnią". Jesteś to raczej "ty", który odpowiadasz za wzrost twoich włosów, zabarwienie twoich oczu oraz kształtowanie kości. Głęboko odpowiedzialny "ty", jesteś tym, co jest odpowiedzialne za to wszystko.

To jest pokrótce hinduska dramatyczna idea kosmosu jako nieskończonej zabawy w chowanego - raz to widzisz, a raz nie. Jest to mówienie do wszystkich: "Oczywiście, że martwicie się i obawiacie się choroby, śmierci, bólu i temu podobnych. Lecz tak naprawdę to wszystko jest iluzją, więc nie ma się czego obawiać". Więc myślisz: "Ale, Boże, jeśli po śmierci tam nic nie ma? Będzie to jak zasnąć i nigdy się nie obudzić". Czyż to nie okropne, straszne - wieczna nicość? Lecz to nie o to chodzi. Kiedy wkraczasz w ten okres zwany śmiercią, czyli zapomnieniem, jest tak dlatego, że nie będziesz tego pamiętał, bowiem gdybyś to zawsze pamiętał, byłoby to nudne. Lecz jesteś mądrzejszy niż wiesz, gdyż postanawiasz zapominać i umierać, ciągle wchodzić i wychodzić ze światła. Lecz pod spodem, u podstawy tego wszystkiego, pomiędzy czarnym i białym, życiem i śmiercią, jest coś, o czym się nie mówi. To prawdziwy ty, to tajemnica, a ty nie zdradzasz przedstawienia. Wszyscy z was są teraz wtajemniczeni. Znacie tę miłą, małą rzecz, lecz mogliście jej nie doświadczyć Wiecie o tym, lecz nie wolno wam zdradzić przedstawienia. Nie wybiegnijcie nagle na ulicę, mówiąc każdemu: "Jestem Bogiem", ponieważ oni was nie zrozumieją.

A zatem są ludzie, których nazywać będziemy "odległymi". Tkwią głęboko w iluzji, są naprawdę zagubieni, będąc zaangażowani w ludzką sytuację. Naprzeciw nim są "bliscy", ludzie, którzy mają kontakt z centrum.

Bardzo odlegli ludzie muszą być podziwiani, gdyż robią najbardziej ryzykowne rzeczy. Są zagubieni, są badaczami głęboko w
dżungli. We wszystkich społecznościach, w ten lub inny sposób, odlegli ludzie są w kontakcie z bliskimi ludźmi. Ci ostatni mogą być mnichami, joginami, księżmi lub filozofami, lecz przypominają tym pierwszym: "Przecież nie jesteście tak naprawdę zagubieni, ale to ekscytujące i bardzo odważne, iż myślicie, że jesteście". A więc niektórzy z bliskich ludzi zachowują się jak tzw. guru, a funkcją guru jest pomóc ci obudzić się ze snu, kiedy przyjdzie na to czas.

W zwykłym życiu prymitywnej społeczności hinduskiej są cztery kasty: księży, wojowników, kupców i robotników. Każdy, kto
należy do społeczności hinduskiej, należy do jednej z tych czterech kast, w której się narodził. Wydaje się to dość ograniczające, gdyż jeśli urodziłbyś się jako syn profesora uniwersyteckiego, mógłbyś woleć być instruktorem jazdy na nartach wodnych, a to oznaczałoby przesunięcie z kasty braminów, ponieważ profesor w Indiach podpadałby pod kastę księży. Lecz w czasach kiedy nie było szkół i każdy otrzymywał edukację od swego ojca, obowiązkiem ojca było kształcenie chłopców, a obowiązkiem matek - kształcenie dziewczynek; nie było też dla chłopca możliwości bycia kimś innym niż jego ojciec. Chłopiec był oddawany mu na naukę za młodu, a dziecko, jak wiecie, naturalnie interesuje się tym, co robią jego rodzice, i skłania się ku robieniu tego samego.

To na tym bazowało i choć wydaje się to prymitywne dla naszego sposobu myślenia, tak to się właśnie miało. Kiedy mężczyzna osiągał wiek dojrzałości w połowie swego życia oraz miał syna w wieku wystarczającym do przejęcia interesu rodzinnego, opuszczał kastę. Stawał się kimś poza kastą, nazywał się sannyasinem i wychodził poza wioskę, do lasu. Są zatem dwa etapy życia: grihasta, czyli "gospodarza domu" i vanaprastha, czyli "mieszkańca lasu". Wyszliśmy z lasu i uformowaliśmy cywilizowane wioski. Myśliwi osiadli i zainicjowali rolnictwo. Następnie uformowali się w kasty, tak że każdy człowiek miał jak gdyby swą funkcję: naprawiacz kotłów, krawiec, żołnierz, marynarz, bogacz, biedak, żebrak, złodziej - lecz to wszystko są role, wielka sztuka. Kim jesteś naprawdę, za swoją maską?

Zatem w połowie życia uważa się, że należy do ciebie odkrycie kim jesteś. Umrzesz za parę lat. Zanim jednak umrzesz, przebudź się z iluzji, ażeby nie bad się śmierci. Gdy stajesz się vanaprastha, idziesz do guru, który uczy cię jogi, będącej sztuką przebudzenia. Innymi słowy połączenie, w przeciwieństwie do rozłączenia, jest ponownym odkryciem, że nasza separacja jest mają, "zdawaniem się" - nie jest to fundamentalna rzeczywistość Wszyscy jesteśmy jednym. Ale jak guru uczy cię tego? Głównie poprzez nabieranie cię. Ma zabawne spojrzenie, jak gdyby mówił: "Brahman, staruszku, nie nabierzesz mnie". Podstawowym pytaniem, jakie wszyscy guru zadają swym uczniom, jest: "Kim jesteś?". Wielkim współczesnym guru był Sri Ramana Maharshi. Bogate filozofujące damy ze Stanów Zjednoczonych zwykły go pytać: "Kim byłam w moim poprzednim wcieleniu?", ponieważ chciały dowiedzieć się, że były Kleopatrą czy kimś podobnym. Ale on mawiał: "Kto zadaje pytanie? Kim jest ten, kto chce to wiedzieć? Dowiedz się kim jesteś". Kiedy chcesz dowiedzieć się kim jesteś, stajesz się zabawnie splątany, gdyż jest to jak próba ugryzienia własnych zębów. "Kim jest ten, kto chce wiedzieć, kim jestem? Gdybym tylko mógł złapać tę rzecz". I guru na poważnie mówi: "Rób to dalej, koncentruj się i złap tę rzecz". Więc ma on tych ludzi medytujących nad swoja istotą i przez cały czas patrzy na nich w zabawny sposób. Myślą: "Ojej, ten guru zna mnie na wylot. Czyta moje najskrytsze i nieczyste myśli. Zna moje pragnienia i to, jak słabo się koncentruję". Lecz tak naprawdę guru śmieje się głupkowato w środku, ponieważ widzi, że to jest Brahman dość niechętny, by się przebudzić, albo jeszcze nie gotowy do tego. Nagle następuje szok, moment, w którym uświadamiasz sobie prawdę o kciuku, który próbowałeś złapać Mówisz: "Ojej, to w końcu ta sama dłoń" i jest to szok rozpoznania. Nagle budzisz się i wykrzykujesz: "Jasne!". Ta chwila to moksza, wyzwolenie. Mamy na to wiele nazw, lecz niezbyt jasnych. Na Zachodzie nazywamy to przeżyciem mistycznym, kosmiczną świadomością itp. Jest to dla nas bardzo trudne do wyrażenia w naszym języku religijnym, ponieważ musielibyśmy powiedzieć w takiej chwili: "W końcu odkryłem, że jestem Bogiem". Ludzi, którzy tak twierdzą, zamykamy w zakładach psychiatrycznych, bowiem jeśli tak się wyrażają, jest to dla nas pewny znak tego, że postradali rozum. W Indiach natomiast, kiedy ktoś mówi: "Jestem Bogiem", odpowie mu się: "Oczywiście.
Gratulacje, w końcu to odkryłeś".

Nasza idea Boga jest, jak zobaczymy, inna od idei hinduskiej. Zauważcie, że hinduskie obrazy bóstw mają zwykle wiele ramion, a to dlatego, że są uważani za rodzaj kosmicznych stonóg. Stonoga nie myśli o tym, jak używać każdej z nóg, tak samo jak ty nie myślisz o tym, jak używać każdej komórki swego układu nerwowego. Wydają się one same siebie używać; pracują automatycznie. Wiele rzeczy działających razem i automatycznie jest hinduską ideą wszechmocy, podczas gdy nasza idea jest bardziej techniczna. Osoba posiadająca najwyższą kontrolę musiałaby wiedzieć, jak robi każdą pojedynczą rzecz. Spytałbyś: "Boże, jak stwarzasz króliki?", tak jak gdyby on nich nie wyciągał po prostu z kapelusza jak magik, lecz faktycznie znał każdy szczegół aż do najmniejszej możliwej molekuły, wiedząc zatem jak są one zrobione i mogąc to wyjaśnić

Hindus powiedziałby, że spytawszy Boga: "Jak stwarzasz królika", on odparłby: "To żaden problem, po prostu staję się nim". "Jakże się nim stajesz?", "Po prostu to robię, tak jak ty otwierasz i zamykasz dłoń Po prostu to robisz. Nie musisz wiedzieć w słowach jak". Poprzez rozumienie i wyjaśnianie rzeczy mamy na myśli ujęcie ich w słowa. Robimy to najpierw poprzez rozbiór tych rzeczy na wiele kawałków. W ten sam sposób, jeśli chcesz zmierzyć właściwości krzywej, która jest skomplikowana, to aby określić to, jaki ma ona kształt, musisz zredukować ją do maleńkich punkcików i zmierzyć je. Zatem umieszczasz na niej siatkę papieru graficznego i poprzez określenie na grafie pozycji, gdzie jest krzywa w każdym punkcie, otrzymujesz dokładny opis tego, czym ta krzywa jest lub jaka jest w terminach naukowych. To jest to, co mamy na myśli, kiedy mówimy o rozumieniu rzeczy, lecz jest oczywiście jeszcze inny sens "rozumienia". Wiesz jak chodzić, nawet jeśli nie wiesz jak to wyjaśnić, ponieważ to umiesz. Umiesz prowadzić samochód? Tak. A jak to robisz? Jeśli dałoby się to ująć w słowa, to może byłoby łatwiejsze najpierw nauczyć tego ludzi, lecz człowiek rozumie i uczy się wielu rzeczy o prowadzeniu samochodu, które nigdy nie są wyjaśnione w słowach. Po prostu patrzysz, jak ktoś inny to robi i robisz to samo.

Podobnie też hinduska i zachodnia idea Boga różnią się nieco. Gdy hindus uświadamia sobie, że jest Bogiem i że ty nim jesteś także, to widzi taniec Boga w każdym naokoło niego, we wszystkich kierunkach. Nie zakłada pewnych rzeczy, które mogłaby założyć osoba z Zachodu, gdyby miała to samo doświadczenie. Na przykład, znasz różnicę pomiędzy tym, co robisz z własnej woli, a tym, co przydarza ci się niezależnie od ciebie. Gdy widzę kogoś poruszającego się na drugim końcu pokoju, to dociera do mnie sygnał, że to doświadczenie nie zależy ode mnie. Kiedy ja się poruszam, odbieram sygnał, że odbywa się to z mojej woli. Pomimo tego, oba doświadczenia są stanami i zmianami w moim układzie nerwowym, lecz zazwyczaj nie zdajemy sobie z tego sprawy. Kiedy widzimy kogoś innego coś robiącego, myślimy, że jest to na zewnątrz naszego układu nerwowego. Tak wcale nie jest; wydarza się to w naszym własnym mózgu. Jeśli zaś odkryjesz, że dzieje się to w tobie, może to równie dobrze nieść sygnał, że wynika to z twojej woli. Możesz powiedzieć: "Mam wrażenie, że robię wszystko, co robi każdy inny. Wszystko, co widzę i czego jestem świadomy, jest moim działaniem".

Ale jeśli źle to zrozumiesz, to możesz myśleć, że jesteś w stanie kontrolować wszystko, co robi każdy inny i że jesteś Bogiem w sensie technicznym. Musisz być ostrożny co do sposobów interpretowania tego doświadczenia. Jedną rzeczą jest mieć autentyczne doświadczenie gwiazd. Zupełnie inną jest móc określić dokładnie ich względne pozycje. Jedną rzeczą jest mieć doświadczenie kosmicznej świadomości, czyli wyzwolenia, lecz zupełnie inną jest zdać z niego dokładną filozoficzną lub naukową relację. Jednak doświadczenie to jest podstawą całej filozofii hinduskiej. Jest to tak jak wtedy, gdy przychodzi się na świat, mając - jak nazywał je Freud - niemowlęce "przeżycie oceaniczne", bo nie rozróżnia ono widocznie doświadczenia siebie a doświadczenia świata zewnętrznego. Zatem dla niemowlęcia to wszystko jest jednym. Ponadto jest ono przez długi czas częścią swej matki i pływało w oceanie jej łona. Ma więc ono od początku wrażenie tego, co dla oświeconej osoby jest oczywiste – że wszechświat jest jednym organizmem.

Naszym sposobem wychowywania dzieci jest sprawianie, by koncentrowały się na fragmentach i ignorowały całość Wskazujemy
na rzeczy, nadajemy im nazwy i mówimy: "Popatrz na to". Lecz dzieci często pytają cię o to, czym są rzeczy, a ty uświadamiasz sobie, że nie masz na nie nazw. Wskazują na tła oraz kształt przestrzeni pomiędzy rzeczami, pytając: "Co to jest?". Ignorujesz to i mówisz: "To nie jest ważne, to nie ma nazwy". Wskazujesz im wciąż ważne rzeczy, a przede wszystkim tym, co każdy naokoło dziecka robi, jest mówienie mu kim ono jest oraz jakiego rodzaju rolę ma odgrywać, jaką maskę musi nosić Pamiętam wyraźnie, że jako dziecko wiedziałem, iż mam kilka różnych tożsamości, lecz wiedziałem też, że będę musiał raczej wy brać  jedną – świat dorosłych popychał mnie ku temu wyborowi. Byłem jedną osoba w domu przy rodzicach, całkiem inną osoba w domu wujka, a jeszcze inną w grupie rówieśników. Lecz społeczeństwo próbowało mówić: "Zdecyduj w końcu się co do tego kim naprawdę jesteś". Tak więc imitowałem jakieś inne dziecko, które podziwiałem. Wracałem do domu, a moja mama mówiła: "Alan, to nie ty, to Piotr. Bądź już sobą". W przeciwnym razie jesteś fałszywy, a chodzi o to, by być prawdziwym.

Jednak ta cała wielka sztuka jest fałszywa, choć jest to sztuka wspaniała. Szczera osoba jest tym, kto wie, że gra wielką rolę i czyni z pełnym entuzjazmem. Nazwalibyśmy ją osobą zaangażowaną, jednak jest ona wyzwalana poprzez całkowite
zaangażowanie i wiedzę, że świat jest wielkim przedstawieniem. Nie ma nikogo, kto by je odstawiał. Lubimy myśleć, że rzeczy stoją za procesami i że je "wywołują", lecz to jest tylko konwencja gramatyczna. Mamy czasowniki i rzeczowniki, ale każdy rzeczownik może być łatwo opisany czasownikiem. Mówimy: "Mata". Możemy powiedzieć także: "Matowanie". Kiedy chcemy powiedzieć: "Kocenie siedzi", to mówimy jednak: "Kot siedzi", używając rzeczownika i czasownika, podczas gdy to wszystko jest czasownikiem, wielkim przedstawieniem. Lecz pamiętaj - nie wolno ci tego zdradzić!

 

Oceń treść:

Average: 9.5 (2 votes)
Zajawki z NeuroGroove

a

  • 25I-NBOMe

  • LSD-25
  • Pierwszy raz

Set: Nastawienie na przeżycia wewnętrzne, duży wpływ filmów i tekstów na oczekiwania. Setting: Lato, wieczór, dom na wsi, brat przewodnik.

 

randomness