Eko-zen - Alan W. Watts

Pamiętam bardzo mądrego człowieka, który dawał kiedyś wykłady takie jak ten i który po wejściu do sali milczał.

Tagi

Źródło

Eseje

Odsłony

1736

Pamiętam bardzo mądrego człowieka, który dawał kiedyś wykłady takie jak ten i który po wejściu do sali milczał. Patrzył na widownie, przypatrywał się każdemu z osobna przez szczególnie długi czas, aż każdy zaczynał czuć się niejasno zakłopotany. Gdy już się im wystarczająco długo przyjrzał, mówił: "OBUDŹCIE SIĘ, wy wszyscy śpicie! A jeśli się nie obudzicie, nie dam żadnego wykładu". Ale w jakim sensie my śpimy? Buddysta powiedziałby, że niemal wszyscy ludzie mają fałszywe poczucie tożsamości - złudzenie, halucynację, co do tego, kim są. Jestem poważnie zainteresowany tym problemem tożsamości. Próbuję dowiedzieć się, co ludzie mają na myśli, gdy wypowiadają słowo "ja". Uważam, że jest to jedno z najbardziej fascynujących pytań: "Za kogo się uważasz?". Co wydaje się mieć miejsce to to, że większość ludzi myśli, że "ja" jest wrażliwym centrum gdzieś we wnętrzu ciała, głównie odczuwanym w głowie. Cywilizacje w różnych okresach historii różniły się co do tego. Niektórzy ludzie czują, że istnieją w splocie słonecznym. Inni czują, że istnieją w brzuchu. Lecz dziś w kulturze amerykańskiej i generalnie w kulturze Zachodu większość ludzi czuje, że istnieją w swoich głowach. Że jest jak gdyby mały człowieczek siedzący w środku czaszki, który ma przed sobą ekran telewizyjny, który przekazuje mu wszystkie informacje z gałek ocznych. Ma nałożone słuchawki, które przekazują mu wszystkie informacje z uszu oraz ma przed sobą panel kontrolny z różnymi numerami i przyciskami, które umożliwiają mu wpływać na ręce i nogi oraz otrzymywać wszelkiego typu informacje z zakończeń nerwowych. I to jesteś ty. Zatem mówimy potocznie: "Mam ciało", a nie: "Jestem ciałem". Mam je, ponieważ jestem jego właścicielem w taki sam sposób, w jaki posiadam samochód. Zabieram samochód do mechanika i czasami w ten sam sposób zabieram moje ciało do mechanika - chirurga, dentysty i lekarza - i zostaje ono naprawione. Należy do mnie, porusza się ze mną, a ja znajduję się w jego środku.

Dziecko może na przykład spytać swoją matkę: "Mamusiu, kim bym był, gdyby mój tato był kimś innym?". Dziecku wydaje się to pytanie doskonale proste i logiczne z powodu przypuszczenia, że jego rodzice dali mu jego ciało, w które wskoczył - może w momencie poczęcia, a może w chwili narodzin - z przechowalni dusz w niebie, a jego rodzice zapewnili mu po prostu fizyczny pojazd. Więc tą starodawną ideą, która jest wrodzona szczególnie w zachodnim świecie, jest to, że jestem czymś wewnątrz mego ciała, że nie jestem dość pewien, czy jestem moim ciałem, czy też nie - są co do tego pewne wątpliwości. Mówię: "Myślę, chodzę, rozmawiam", lecz nie mówię: "Biję swoim sercem, kształtuję moje kości, sprawiam, że moje włosy rosną". Czuję, że bicie mojego serca, wzrost moich włosów i kształtowanie mych kości jest czymś, co mi się przydarza i nie wiem, jak to się dzieje. Lecz inne rzeczy robię ja i jestem przekonany, że wszystko poza moim ciałem z pewnością nie jest mną.

Są dwa rodzaje rzeczy na zewnątrz mojego ciała. Numer jeden to inni ludzie, są tego samego typu co ja, czyli mali ludzie
zamknięci wewnątrz swej skóry. Są inteligentni, mają uczucia i wartości, i są zdolni do miłości i cnoty. Numer dwa to świat, który nie jest ludzki - nazywamy go naturą i jest on głupi. Nie ma umysłu, może ma emocje jak zwierzęta, lecz ogólnie jest to ponura, mordercza walka. Gdy chodzi o poziom geologiczny, to jest jeszcze głupszy. Jest mechanizmem i jest go ogrom. Żyjemy w jego środku, a celem naszym jest, tak czujemy, ujarzmienie natury, uczynienie jest posłusznej naszej woli. Przybyliśmy tu i nie czujemy, że należymy do tego świata; jest on dla nas obcy. Słowami poety A. E. Housmana: "Ja, obcy i zalękniony, w świecie, którego nie stworzyłem". Wszędzie naokoło siebie widzimy dziś znaki walki człowieka z naturą. Mieszkam w tej chwili w cudownym domu z widokiem na jezioro, a po jego drugiej stronie całe wzgórze zostało przeraźliwie naruszone. Wypoziomowano je pod budowę domów, które normalnie buduje się na równinie. Nazywa się to podbojem natury, a domy te w końcu zapadną się, gdyż budowniczowie spowodowali erozję gleby, co było maksymalnie głupie. Właściwym sposobem budowania domu na zboczu wzgórza jest zrobienie to w taki sposób, by jak najmniej kolidować z jego naturą. W końcu sednem mieszkania na wzgórzu jest mieszkanie na wzgórzu. Nie ma sensu przerabianie wzgórz na coś płaskiego, a następnie mieszkanie tam. Można zrobić to od razu na poziomym gruncie. Zatem im więcej ludzi żyje na wzgórzach, tym bardziej oni je niszczą, a żyją tak samo jak ludzie na płaskim terenie. Czy są jakieś granice głupoty? Cóż, jest to tylko jeden z objawów naszego fałszywego poczucia tożsamości, naszego fałszywego wrażenia, że jesteśmy czymś samotnym, zamkniętym w worku skóry i konfrontującym świat - zewnętrzny, obcy świat, który nie jest nami.

Zgodnie z pewnymi wielkimi, starożytnymi filozofiami - takimi jak np. buddyzm - to wrażenie bycia oddzieloną, samotną
jednostką jest halucynacją. Halucynacja ta ma wiele przyczyn; najważniejsza z nich to sposób, w jaki jesteśmy wychowywani. Na przykład główną rzeczą, której wszyscy jesteśmy uczeni w dzieciństwie jest to, że musimy zrobić to, co będzie docenione jedynie, gdy zrobimy to z własnej woli. "Złotko, grzeczne dziecko musi kochać swoją mamę. Lecz nie chcę, byś mnie kochał dlatego, że tak mówię - musisz sam tego chcieć". Lub: "Musisz być wolny". Dostrzec to można też w polityce: "Każdy musi głosować". Wyobraźcie sobie: jesteście członkami demokracji i musicie nimi być - każe wam się to. Sami widzicie - to jest szalone. Albo: "Będziesz kochał Pana Boga swego". To jest przykazanie czy żart? Jednakże gdy zasugeruje się, że Pan żartuje, to większość ludzi w naszej kulturze poczuje się obrażona, ponieważ mają bardzo głupie pojęcie Boga jako osoby całkowicie pozbawionej humoru.
Lecz Pan umie bardzo dobrze żartować, gdyż żartowanie jest jedną z najbardziej twórczych rzeczy, jakie można robić Więc gdy mówi ci się, kim jesteś, i że musisz być wolny, a ponadto że musisz przetrwać, to staje się to rodzajem przymusu i stajesz się uwikłany. A oczywiście łatwo jest się uwikłać, gdy myśli się, że trzeba zrobić coś, co jest wymagane, by było zrobione z własnej woli.

Są to zatem pewne wpływy, które powodują, że ludzie na całym świecie czują się wyizolowani i że są centrami świadomości
zamkniętymi w workach ze skóry. To odczucie naszej tożsamości może być pokazane i zademonstrowane jako fałszywe przez
niektóre z naszych własnych nauk. Kiedy opisujemy człowieka lub jakikolwiek inny żywy organizm z naukowego punktu widzenia, to znaczy to, że opisujemy go dokładnie. Zamierzamy opisać bardzo dokładnie to, czym człowiek jest i co robi. Odkrywamy, że w miarę postępu opisu nie umiemy opisać człowieka bez opisywania jego środowiska. Nie możemy powiedzieć tego, co człowiek robi bez mówienia o tym, co robi świat naokoło niego.

Wyobraźcie sobie na chwilę, że nie widzicie nic, tylko mnie. Nie widzicie zasłony za mną ani mikrofonu. Widzicie tylko mnie i nic więcej. Na co byście się patrzyli? Nie widzielibyście mnie wcale, gdyż nie dostrzeglibyście moich krawędzi, a są one raczej ważne do tego, by mnie dostrzec. Moje krawędzie byłyby identyczne z krawędzią waszego wzroku; z tym nieokreślonym owalnym kształtem, który jest polem wizji. Patrzylibyście na mój krawat, nos, oczy itd., ale nie widzielibyście moich krawędzi. Mielibyście przed sobą bardzo dziwnego potwora i nie wiedzielibyście, że to istota ludzka. By mnie widzieć, musicie widzieć moje tło i tu leży kwestia, wobec której głównie jesteśmy ignorantami. Według buddyjskiej teorii przyczyna naszego fałszywego poczucia tożsamości nazywa się "awidja", co znaczy "ignorancja". Posiadanie złudnego poczucia tożsamości jest rezultatem ignorowania pewnych rzeczy. Zatem gdy patrzycie na mnie, sprawiam, że ignorujecie moje tło, ponieważ skupiam uwagę na sobie, tak jak magik na scenie odwraca waszą uwagę, by robić sztuczki. Mówi do was o swoich palcach i o tym, jakie są one puste, i może wyciągnąć coś z kieszeni na waszych oczach, ale wy tego nie zauważycie - i tak działa magia. To jest ignorancja - wybiórcza uwaga - skupianie swej świadomości na jednej rzeczy z wyłączeniem wielu innych rzeczy. W ten sposób koncentrujemy się na rzeczach - figurach - i ignorujemy tło. Więc dochodzimy do wniosku, że figura istnieje niezależnie od tła, lecz faktycznie one są nierozłączne, tak jak tył i przód, pozytywne i negatywne, góra i dół, a także życie i śmierć Nie możesz ich rozdzielić Mamy więc rodzaj cichej
konspiracji pomiędzy figurą a tłem - tak naprawdę są jednym, choć wyglądają inaczej. Potrzebują siebie nawzajem, tak jak
mężczyzna potrzebuje kobiety i vice versa. Lecz my zwyczajnie nie jesteśmy tego dość świadomi.

Zatem gdy naukowiec zwraca dokładną uwagę na zachowanie ludzi i rzeczy, odkrywa, że istnieją one razem i że zachowanie
organizmu jest nierozłączne od zachowania jego środowiska. Więc jeśli mam opisać to, co robię, to czy macham tylko nogami
wprzód i w tył? Nie - ja chodzę. Aby mówić o chodzeniu, trzeba powiedzieć coś o przestrzeni, w której się poruszam - o podłodze, o kierunku, lewo czy prawo, w relacji do jakiego rodzaju pokoju, poziomu i sytuacji. Oczywiście jeśli nie ma gruntu pode mną, nie mogę dobrze chodzić, zatem opis tego, co robię, pociąga za sobą opis świata. W ten sam sposób biolog dochodzi do punktu, w którym to, co opisuje, nie jest już dłużej tylko organizmem i jego zachowaniem. Opisuje on pole, które nazywa "organizm/środowisko" i faktycznie jednostka jest tym polem. Jest to bardzo jasno stwierdzone we wszelkich dziedzinach nauki, lecz przeciętna jednostka, a nawet przeciętny naukowiec, nie czują w sposób, który odnosi się do tej teorii. Wciąż czują tak, jakby byli centrami wrażliwości zamkniętymi wewnątrz worka ze skóry.

Celem nauki buddyjskiej lub metod treningu psychologicznego jest jak gdyby wywrócenie tego uczucia na lewą stronę -
wywołanie stanu rzeczy, w których jednostka czuje, że jest wszystkim, co istnieje. Cały kosmos jest skupiony, wyrażający siebie tutaj, a ty jesteś całym kosmosem wyrażającym siebie tam i tam, i tam itd. Innymi słowy rzeczywistość mojej jaźni nie jest fundamentalnie czymś wewnątrz mojej skóry, lecz wszystkim, naprawdę wszystkim, co jest poza moją skórą, lecz robiąca to, co wewnątrz niej. W ten sam sposób kiedy ocean ma na sobie falę, nie jest ona oddzielna od oceanu. Każda fala na oceanie jest całym falującym oceanem. Falując, ocen mówi: "Hurra, jestem tutaj. Mogę falować w wiele różnych kierunków - to tu, to tam".
Tak samo ocean istnienia faluje każdym z nas; my jesteśmy jego falami, lecz fala jest zasadniczo oceanem. W ten sposób twoje poczucie tożsamości zostałoby wywrócone na lewą stronę. Nie zapomniałbyś, kim jesteś - swojego nazwiska i adresu, numeru telefonu, numeru ubezpieczenia ani jakiego rodzaju rolę masz odgrywać w społeczeństwie Lecz wiedziałbyś, że ta szczególna rola, która grasz, i ta szczególna osobowość, którą jesteś, jest powierzchowna i że prawdziwy ty jesteś wszystkim, co istnieje.

 

Oceń treść:

Average: 9.5 (2 votes)
Zajawki z NeuroGroove
  • Dimenhydrynat

Nazwa substancji: Aviomarin (Dimenhydrinate)

Doswiadczenie: thc, mdma, amfetamina, lsd, kokaina, zolpidem

Dawka: 10 tabsow (2 opakowania)

Set & Setting: Bylem w wypoczety, oczekiwalem halucynacji, jedzone u kolegi w mieszkaniu


  • Dimenhydrynat



  • Marihuana
  • Tripraport

Nastawienie na retrospekcje z całego życia wywołane depersonalizacją. Dużo czasu, wiosenny klimat pozytywne nastawienie.

11:00 

 

Siedzę na ławce na swoim osiedlu patrząc trupim wzrokiem przed siebie. Nie była niedziela ani żaden dzień wolny tylko środek tygodnia i nie powinno mnie tu być. Wcześniej zobojętniałem na przebieg tego dnia. A w zasadzie całego życia, bo to jeden dzień. Dla mnie ludzie wykonują te same zajęcia, udają się w te same miejsca, myślą tymi samymi schematami, mówią co czarne a co białe, sprowadzają wszystko do jednej praprzyczyny nosz kurwa rzygam tym wszystkim. Jak ja mogłem kiedyś chętnie żyć? To pytanie pozostało bez odpowiedzi.

11:30

  • Grzyby halucynogenne
  • Grzyby Psylocybinowe
  • Pozytywne przeżycie
  • Psylocybina

Ekscytacja, ale depresja, ale perfekcyjne nastawienie, bo od lat marzyłam o grzybkach!!!

To było 19 czerwca 2021 roku. Popołudnie. Z zamiarem pójścia w tripa, uprzednio zamierzywszy kupić jeszcze w sklepie sok porzeczkowy dla podkręcenia rezultatów, ziemniaki i coś tam jeszcze, zjadłam garść świeżo ususzonych łysiczek kubańskich szczepu "Ecuador". Całą obfitą garść. Nie wiem, ile tam było – nie ważyłam. Nadmieniam, że to był mój dopiero drugi trip, znakiem czego nie znałam jeszcze niebotycznie kolosalnie olbrzymiej mocy psylocybiny. Zadebiutowałam bowiem z jednym grzybkiem, trzy dni wstecz. Tak więc, nie umiejąc pływać, rzuciłam się na głęboką wodę.