Psychodeliki
- mówi mama
rację ma ma
rac nie pali,
a czytając
faję tli
< niebezpiecznie.. >
Wiem już niestety
na czym polega prawdziwa paranoja,
jestem w szoku!
Po trochu
przyswaja mi się świat realny
na nowo
kolorowo być miało
się zeschizowało
Trans/wizje nr 2
Tagi
Źródło
Odsłony
3789
Wydawnictwo Okultura zaprezentowało drugie wydanie Trans/wizji, magazynu kulturalno-społecznego, zajmującego się "współczesnymi i historycznymi nurtami myśli alternatywnej". Poniżej prezentujemy jeden z tekstów z najnowszego zeszytu, rozmowę z Rickiem Strassmanem, autorem książki "DMT. Molekuła duszy", jednym z nielicznych badaczy, którzy prowadzili legalne badania nad psychodelikami.
Fragment rozmowy z Rickiem Strassmanem "O duchowych aspektach badań nad psychodelikami".
Maciej Lorenc: Niektórzy uważają, że substancje psychodeliczne, które występują w naturze, różnią się od tych, które zostały stworzone przez człowieka – że naturalne psychodeliki posiadają przyrodzone właściwości duchowe, podczas gdy psychodeliki zsyntetyzowane w laboratorium są ogólnie rzecz biorąc bardziej neutralne i w mniejszym stopniu rozwijające. Czy dostrzega pan jakąkolwiek różnicę w ich duchowym potencjale?
Rick Strassman: Myślę, że trzema filarami doświadczenia psychodelicznego są: nastawienie, otoczenie i substancja. Nastawienie to mentalny i biologiczny stan, w jakim znajduje się doświadczający, a otoczenie to okoliczności, w jakich ma miejsce owo doświadczenie, w tym także najbliższe otoczenie doświadczającego. Sama substancja może być przyjmowana w mniejszych lub większych dawkach. Nie ma wątpliwości, że różne środki różnią się od siebie pod względem farmakologicznym. Ogólnie rzecz biorąc, klasyczne psychodeliki są jednak do siebie w mniejszym lub większym stopniu podobne. Myślę, że ludzie wynoszą ze swoich doświadczeń psychodelicznych to, co do nich wnoszą. Z tego powodu, szczególna intencja może sprawić, że niektórzy będą czerpać znacznie więcej korzyści z przyjmowania LSD niż DMT lub innych substancji.
Pomimo tego, że wychwalam osoby, które zaprzęgają swój intelekt do tworzenia nowych związków o konkretnych i pożądanych właściwościach, na przykład oddziałujących wyłącznie na zmysł słuchu lub wzroku albo na emocje lub procesy poznawcze, nie jestem pewien, czy koniecznie potrzebujemy większej ilości różnego rodzaju substancji. Innymi słowy mówiąc, myślę, że mamy ich już pod dostatkiem. Naszym zadaniem nie powinno być w związku z tym syntetyzowanie coraz to nowych substancji, lecz skuteczniejsze używanie tych, którymi już dysponujemy. To natomiast wymaga według mnie opracowania lepszych modeli wyjaśniania i wykorzystywania efektów wywoływanych przez substancje psychodeliczne.
ML: Jeżeli chodzi o pańskie podejście do substancji psychodelicznych, kto wywarł na pana najsilniejszy wpływ i zainspirował w największym stopniu?
RS: Ogromny wpływ miał na mnie mój ojciec, przede wszystkim dlatego, że wprowadził mnie w świat science-fiction. Był posiadaczem ogromnej kolekcji książek z tego gatunku wydanych pomiędzy latami czterdziestymi a sześćdziesiątymi. W jakiś sposób zainteresowanie literaturą science-fiction rozwinęło się w fascynację chemią, w szczególności sztucznymi ogniami. Miałem także w szkole nauczyciela, który prowadził zajęcia z medytacji, gdy miałem byłem dziewięciu-, dziesięciolatkiem. Kolejną osobą był Jim Fadiman, który zasugerował, bym zainteresował się szyszynką, gdy poznaliśmy się na początku lat siedemdziesiątych. Skierował mnie także do buddyjskiej wspólnoty klasztornej, w której pobierałem nauki. Kiedy byłem na studiach, w największym stopniu inspirowały mnie książki Aldousa Huxleya i Ram Dassa. Dr Glenn Peake i dr Clifford Qualls byli moimi mentorami, gdy przyjechałem do Nowego Meksyku – początkowo prowadziliśmy wspólnie badania dotyczące szyszynki. Książka Niltona Bondera o leczeniu zazdrości sprawiła natomiast, że ponownie zainteresowałem się judaizmem. Średniowieczni komentatorzy i filozofowie żydowscy w ogromnym stopniu ukształtowali mój sposób myślenia o Starym Testamencie, Bogu i proroctwach.
Miałem szczęście spędzać dużo czasu i mieszkać w pięknych miejscach na zachodzie i południowym zachodzie Stanów Zjednoczonych. Były one dla mnie ważnym źródłem inspiracji i wskazówek.
ML: Wiele osób uważa, że przyjmowanie psychodelików z innymi ludźmi pogłębia i wzmacnia ich wzajemne relacje. Może pan coś powiedzieć o wpływie psychodelików na relacje z najbliższymi?
RS: Niektórzy ludzie rzeczywiście donoszą, że w wyniku przyjęcia pochodnych metamfetaminy, takich jak MDMA, odczuwają przypływ empatii i zwiększenie zdolności komunikacyjnych. Znam jednak wiele przypadków, w których osoby znajdujące się pod wpływem MDMA czuły się odseparowane od innych. Tak czy inaczej, gdyby pokusić się o generalizację, pochodne amfetaminy znacznie częściej prowadzą do wzmocnienia relacji międzyludzkich, przynajmniej na krótką metę.
Klasyczne psychodeliki są pod tym względem znacznie mniej przewidywalne. Niemniej jednak, wspólne doświadczenie o tak dużym poziomie intensywności w najgorszym razie doprowadzi do powstania więzi uczuciowych po fakcie. Innymi słowy mówiąc, podobnie jak ma to miejsce w przypadku każdego ważnego wydarzenia, które przeżywamy razem z innymi, wspólne przejście przez tego typu doświadczenie sprawia, że pomiędzy osobami, które je dzieliły, powstaje jedyna w swoim rodzaju więź.
Andrew Weil lubi opowiadać historię o tym, jak jego alergiczna reakcja na użądlenia zniknęła po doświadczeniu z LSD, podczas którego odniósł się do otaczających go pszczół w zupełnie nowy sposób: przyjaźnie, zamiast z wrogością. Prawdopodobnie jest to raczej przykład pozbycia się strachu niż spotęgowania miłości, niemniej jednak bardzo dobrze pokazuje, w jaki sposób psychodeliki mogą wypłynąć na relacje jednostki z otoczeniem.
ML: Uważa pan, że psychodeliki mogą nam pomóc w przekroczeniu własnych ograniczeń? Jeżeli tak, to w jaki sposób?
RS: Myślę, że to możliwe. Istnieje jednak wiele innych rzeczy, które także mogą nam pomóc w przekroczeniu własnych ograniczeń. Myślę, że wielu ludzi wyniosłoby znacznie więcej ze swoich doświadczeń psychodelicznych, gdyby mocniej stanęło na ziemi. Mogliby to osiągnąć na przykład przechodząc przygotowawczą psychoterapię – im głębiej udałoby się podczas niej dotrzeć, tym lepiej. Innym sposobem jest podjęcie regularnej praktyki religijnej/duchowej. W obu przypadkach osoby te mogłyby lepiej radzić sobie ze strachem i dezorientacją, które towarzyszą każdemu głębokiemu doświadczeniu psychodelicznemu, i zamiast im ulegać, wykorzystać je na swoją korzyść.
Z drugiej strony, otrzymuję e-maile od młodych ludzi i/lub ich rodziców, w których czytam o zgubnych skutkach niekontrolowanego i nie nadzorowanego stosowania substancji psychodelicznych przez źle przygotowane i mało zrównoważone osoby. Do wykonania dobrej roboty potrzeba dobrego narzędzia. Potrzebna jest także odpowiednia intencja. Psychodeliki przyjmuje wiele osób, które nie powinny tego robić. Na dodatek, wielu użytkowników tych substancji nie wykorzystuje pełni ich potencjału.
Części składowe udanego doświadczenia psychodelicznego są podobne do części składowych każdego dobroczynnego doświadczenia. Jeżeli ktoś chce użyć analogii do psychoterapii, psychodeliki mogą posłużyć do wzmocnienia wielu procesów, które składają się na skuteczną psychoterapię: poprawić kontakt emocjonalny, uwypuklić konflikty psychologiczne, doprowadzić do przypomnienia sobie dawnych urazów, a następnie ich przepracowania na poziomie emocjonalnym i somatycznym itd. Jeżeli natomiast ktoś woli analogię do doświadczenia duchowego, wiele czynników operacyjnych tego doświadczenia pokrywa się z cechami charakterystycznymi doświadczenia psychodelicznego. Mam tu na myśli na przykład ekstazę, pokorę, trwogę, poczucie czci, nowe wglądy w naturę rzeczywistości i boskości itd.
Oprócz tego w nowych Trans/wizjach:
1. Zamiast wstępu: Dyskretny urok transgresji (Dariusz Misiuna)
4. Życie nie jest chorobą – rozmowa z Thomasem Szaszem (Tomasz Stawiszyński)
7. Rewolucja morfogenetyczna Ruperta Sheldrake’a (Wojciech Jóźwiak)
11. O nawykach, twórczości, nauce i duchach – rozmowa z Rupertem Sheldrakem (Dariusz Misiuna)
15. O magii, nauce i odmiennych stanach świadomości – rozmowa z Nevillem Drurym (Tomasz Stawiszyński)
19. Magia poza schematem – rozmowa z Peterem J. Carrollem (Tomasz Stawiszyński)
22. Narodziny Mega-golema. O nowej sztuce magicznej (Carl Abrahamsson)
28. Alan Moore: Skamieniałe anioły (tłum. Olga Drenda i Dariusz Misiuna)
42. Gustav Meyrink: O tym jak usiłowałem tworzyć w Pradze złoto (tłum. Katarzyna Bena)
45. Thomas Ligotti. Topografia koszmaru (Wojciech Gunia)
49. Thomas Ligotti: Łagodny Głos Szepce: Nic (tłum. Aleksander Więckowski)
52. Otto Rahn. Lancelot z SS (Filip Kozłowski)
57. W poszukiwaniu zabójczej mocy umysłu (Zbigniew Łagosz)
59. Ludzki automat i pożądanie maszyny (Dariusz Brzostek)
62. Zaślubiny ciała i medium. Transgresja, anarchia i uzależnienie w Videodrome Kronenberga (Łukasz Słoński)
65. Transhumanizm i jego farmakologiczne perspektywy (Łukasz Berezowski)
69. O duchowych aspektach badań nad psychodelikami – rozmowa z Rickiem Strassmanem (Maciej Lorenc)
74. Alex Grey. Prorok światła (Paweł Frelik)
82. Bractwo wiecznej miłości. Powstanie i upadek „hipisowskiej mafii” (Maciej Lorenc)
86. Nakręcić świat, zanim stanie się to niemożliwe – rozmowa z Timem Scullym (Henryk Dahl)
89. Mickiewicz i mandragora (Kamil Sipowicz)
92. Nowy wspaniały świat Maxa Papeschiego (Dariusz Misiuna)
96. O seksie, technologiach reprodukcyjnych i naturalności (Andrzej Urbanowicz)
101. Horror hentai. Grand guignol à la japonaise (Olga Drenda)
105. Valentina i inne. Guido Crepax i wyzwolenie wyobraźni (Olga Drenda)
108. Anatomia sadomasochizmu (Robert Kostka-Zawadzki)
112. Przeciw bowładzy. Modyfikacje ciała jako droga do wolności(Mateusz Janiszewski)
116. Shibari. Sztuka erotycznego wiązania (Piotr Kościanowski)
120. Radość życia płynąca prosto z trzewi. Kilka słów o Hermannie Nitschu (Filip Lech)
124. Anioły spod znaku Skorpiona i świt Nowej Ery (Konrad Szlendak)
129. Joe Coleman. Malarz innej Ameryki (Paweł Frelik)
136. Transgresyjna apokalipsa kina (Dariusz Misiuna)
142. Kino Bruce’a LaBruce’a. Punk, polityka i pornografia (Krzysztof Grudnik)
143. O odmienności, kinie niezależnym i pornorewolucji – rozmowa z Brucem LaBrucem (Krzysztof Grudnik)
148. Śmierć jest jedyną realną przeszkodą na mojej drodze – rozmowa z Marią Beaty (Piotr Kościanowski)
154. Kathy Acker: Staję się morderczynią (tłum. Dariusz Misiuna)
Komentarze
Strassman to jeden z tych naukowców, którym wydaje się, że można połączyć religijne dyrdymały z rzetelną nauką. Nie wierzę w naukę opierającą się na wierze. Jest głównym winowajcą rozsiewania niczym nie potwierdzonego mitu, że DMT wydzielane jest przez przysadkę mózgową i że ma kluczowe znaczenie w momencie śmierci. Nigdy przenigdy nie znaleziono na to ani poszlak ani dowodów. Sam dałem się na te bzdury nabrać (stąd mój ton). Nawiedzony typ.