Anyway, do rzeczy.
Ogólnie wolę się delektować dobrym alkoholem niż nachlać się do nieprzytomności, ale cóż, takie rzeczy każdemu mogą się zdarzyć.
Gwoli wyjaśnienia - przed tym incydentem piłam alkohol wielokrotnie i znałam jego działanie na mnie (w większych ilościach chce mi się po prostu spać).
Okoliczności wyglądały następująco: grudzień, pierwszy raz od przyjęcia mnie do nowej szkoły (do 3 kl. gim.) zostałam zaproszona na imprę. Cała oczywiście happy, że po miesiącach bycia ignorowaną zostałam zaproszona, ale i również zestresowana, co będę robić do 3 nad ranem... Dojechałam na miejsce, najpierw długo trwało zbieranie się ludzi, przy okazji byłam otumaniona dymem papierosowym (wówczas niezbyt byłam do niego przyzwyczajona). W końcu wszyscy, którzy mieli się zjawić, zjawili i oczywiście impreza zaczęła się na całego. W ciągu 1,5-2 godzin doprowadziłam się do stanu nieprzytomności 4tego stopnia, wypijając 1x wódkę z pepsi + 6 kolejek rumu, wszystko szybko, na pusty żołądek i popalając papierosa.
Ostatnimi rzeczami, które pamiętałam, było to, że zaczęło mi się dwoić w oczach, miałam głęboko gdzieś fakt, że nie wiem, gdzie jest moja torebka (która pewnie i tak była na moim ramieniu), i że początkowo siedząc na kanapie zmieniłam pozycję siedzącą na leżącą, a potem spadłam na podłogę.
Obudziłam się we własnym pokoju, na podłodze, przykryta czerwonym kocykiem, bez ubrania, i wystraszona faktem, że nie pamiętam jak wróciłam do domu. Znalazłam piżamę, ubrałam się w nią, dokuśtykałam się do sypialni rodziców, i oni opowiedzieli mi taką relację:
Rzeczywiście spadłam z kanapy, i ludzie chcieli mnie obudzić. Przy moim zupełnym braku reakcji (oprócz wymiotowania rumem) wpadli w panikę, jedna osoba zadzwoniła po pomoc medyczną, druga znalazła w mojej torebce komórkę i zadzwoniła po mojego ojca. Przyjechał ojciec, przyjechały 4 karetki, dali mi "odejść", ojciec wrócił ze mną taksówką, potem we trójkę (ojciec+taksówkarz+portier z bloku) musieli mnie zataszczyć do windy, a do samego mieszkania sunęłam już po czerwonym kocyku-"prezencie" od pomocy medycznej ciągnięta za nogi.
Cierpiałam katusze przez całe mikołajki (impra miała miejsce 5 grudnia), dopiero po 17 czułam się jako tako. Dwie dziewczyny z mojego rocznika przyjechały, żeby zobaczyć, czy dalej żyję. Później surfując po necie odkryłam, że dostałam sporo wiadomości na FB od innych, którzy byli obecni na imprezie i którym nasporzyłam sporo strachu. Poza tym straciłam swoje okulary, walnęłam się w łeb i w wargę, parę rzeczy dostałam z powrotem w szkole, no i ciągle się mnie pytano, czy to prawda, że byłam w śpiączce alkoholowej, na co odpowiadałam, że nie wiem, bo nie pamiętam.
Pomijam również fakt, że przez parę dni jedna z dziewczyn nazywała mnie Cartavio...
Od tamtego wieczoru minęło sporo czasu, przez rok nie byłam w stanie tknąć rumu i ogólnie wróciłam do dawnego "delektowania się" alkoholem, pijąc najwyżej dopóki nie poczuję lekkiego rauszu.
Pamiętam też jak zaczynałem dopiero pić to zdarzało się trzymać poręczy łóżka żeby się nie wyjebać,rzyganie w domu,co jakiś czas dostawa do domu moich zwłok czy jakieś tam gleby...Teraz to już tak nie bawi,a i więcej można.
alkohol - rewelacja, naprawde
Zima kilka lat temu. Zrobiliśmy sobie z klasą połowinki na mieście. W pierwszym klubie, który wczesniej ugadalismy była impreza zamknieta, wiec łaziliśmy po mieście i szukaliśmy. Oczywiście chlanie jakiejś wódy z mety, tanich browarów, nalewek itd.
Poszliśmy do jakiegoś nowo - otwartego klubu dla bogatych. W miedzyczasie wyjaraliśmy sporego lolka i weszlismy klasą do środka.
Każdy kogo było stać zamówił jakiegoś sikacza. Zachciało mi się bełtać ( byłem najebany), speszony i na dodatek helikopter się w głowie zaczął. Kumple poodsuwali nogi bym mógł spokojnie zbełatać się pod stolik, spawałem delikatnie ( nikt nie wiedział gdzie jest kibel ;-) ) Podbiła do nas właścicielka z bramkarzem i nawijała że nic nie zamawiamy to mamy wypierdalać bo blokujemy stolik. W momencie gdy chciałem coś jej powiedzieć wyjebałem z siebie maksymalnego bełta na właścicilekę, dokładniej na jej spódnicę i buty
Reakcja osób które to widziały, na szkolnym korytarzu w poniedziałek bezcenna :-D
Dwa lata temu pojechaliśmy autem na wiejską dyskotekę. Dyskoteka przypominała 3 połączone stodoły, wkola pola zrzadka jakieś chałupy. Zmęczony, najebany postanowilem chwilę odpocząć, więc usiadłem sobie, położyłem głowę na rękach i próbowałem zasnąć. Ktoś mi przydepnął silnie stopę, syknąłem coś w stylu "sssssspieeerdalaj" myslałem że to któryś z moich kumpli. Oczom moim ukazał się koks 2 na 2 i złapał mnie za szyję. Dużo nie myslałem, pierdykłem mu flaszką po bro która akurat stała na stoliku. koks zwolnił morderczy uścisk :cheesy: a ja spierdoliłem na pole w jakieś żyto. Siedziałem zamaskowy w tym zbożu bite 2 godziny dopóki któryś mój jaśnie kumpel usłyszał telefon. W miedzyczasie pod disko podjechała karetka. Ciekawe czy cwel oduczył się napadania na zwykłych ludzi.
najebałem się chodzę sobie po jakimś mieście i urwał się film na oddziale psychiatrycznym mówiono mi że
wszedłem do obcych ludzi do domu i położyłem się spać później skakałem pod samochody
jeszcze niedawno poznanego kumpla akcja mi sie przypomniala
pijemy i gadamy o właśnie akcjach po alko nakręcił się koleś pyta sie czy skoczyć z dachu my beka ze nie skoczy itp wlazł i jebaniec skoczył zemdlał od razu wzięli go ręka złamana i jakiś wstrząs mózgu gips założony i chlaliśmy na drugi dzień dalej
byla jeszcze akcja - podpalenie meliny za pomocą dentaturat`u ale to nie na te chwile opowiastka ;-)
pachwina otwarta
cpanie jak tlen
pierwsza mysl
i pierwszy krok
chwiejne schody
stoję poluje na jelenia
dawno uciekly ostatnie marzenia
Der Reichsspritzenmeister
:)
Zacząłem najebany awanturować się na melanżu, uspokojono mnie, ale za chwile powiedziałem że idę do domu. Kazano jednemu mojemu znajomemu odprowadzić mnie. Jednak już od razu na ulicy zacząłem się z nim awanturować. Udało mu sie mnie jakoś uspokoić . Potem ganiałem samochody na ulicy.
Z rana obudziłem się około 7.30 całkowicie dobrze się czułem, leżałem w łóżku i weszła mama i uświadomiła mi co zrobiłem w nocy. Jak sie okazało wjebałem się na chatę do sąsiadki mieszkającej 2 pietra niżej.
Może to nie była akcja jak ta opisana wyżej przez 885, bo z tego co mi wiadomo od razu na korytarzu u sąsiadki piżnałem się w kime. Sąsiadka okazała sie na tyle w porządku że odprowadziła mnie do mieszkania. Od razu gdy sie o tym dowiedziałem dopadł mnie moralniak(męczący mnie potem przez pół miesiąca).
Jednak prawdziwy hardkor to był gdy poszedłem do łazienki. Zobaczyłem że jestem cały upierdolony w błocie. bokserki miałem dosłownie sztywne od zaschniętego błota, a na twarzy wymalowane barwy wojenne. Dotarło do mnie wtedy w jakim szoku musiała być sąsiadka, gdy zobaczyła mnie. Nie wiem jakim cudem od razu gdy sie przebudziłem nie zauważyłem jaki jestem ubrudzony.
Kumpel twierdzi że odprowadził mnie do samej klatki i zacząłem się z nim awanturować że do mieszkania dojde sam. Z tego co mówił to po drodze wpadłem pare razy w bloto.
Jeszcze dobry szok to był widok moich glanów następnego dnia. Czuby rozjebane całe.
Blefujesz pisze:ja tam ze znajomymi wyrywałem znaki drogowe i przerwacałem śmietniki demolowałem przystanki. takie standardziki
chociażby dlatego przydałoby się zalegalizować mj.
Do nord: debiut w piciu ogólnie to nie był, ale fakt, że to był pierwszy raz, kiedy aż tak się schlałam.
Poza tym głównie po drinku czy dwóch robię się gadatliwa, a im więcej, tym bardziej się robię senna i chodzę równym zygzakiem.
A ile razy ojciec dał mi napić się alkoholu i w sumie wracałam pijana, to nie zliczę.
Logika Valium, a nie LSD: narkotyki, artyści, mieszczaństwo i codzienność do znieczulenia [WYWIAD]
Badanie: Brak dowodów na resztkowe efekty marihuany w prowadzeniu pojazdów
Historyczna zmiana w globalnej polityce narkotykowej
Gdańsk: Chciał sprzedać policjantom narkotyki w promocyjnej cenie
- Czego potrzebujecie? - usłyszeli policjanci w cywilu od 38-latka na jednym z gdańskich parkingów. A potem padła oferta zakupu w promocyjnej cenie marihuany i amfetaminy.
Wino z kokainą stało się przebojem. Papież pisał encykliki, sącząc Vin Mariani
Pod koniec XIX w. kokaina była uznawana za cudowny lek na wszystko. Była też składnikiem Vin Mariani, czyli ulubionego napoju papieża Leona XIII. Ojciec Święty tak je sobie upodobał, że wystąpił w jego reklamie, a twórcę receptury, Angelo Marianiego, odznaczył medalem. Nie był zresztą jedynym sławnym entuzjastą tego wina.
Kokaina w gumie do żucia
Celnicy na lotnisku Gardermoen postanowili sprawdzić dokładniej paczkę z Peru pełną słodyczy. Jak się okazało - mieli wyczucie. W środku zamiast gum do żucia znaleźli 300 gram kokainy, czytamy w dzienniku Dagbladet.