Na szczęscie nie mam pojęcia!
Jeśli chodzi o depresję to doceniam doswiadczenie. Jak myślisz, co by się z tobą stało jakby to potrwało odpowiednio długo? Nie odpisuj, nie chcę by temat był z mojej winy dalej zaśmiecany, po prostu się zastanów nad tym. Nie twierdzę, ze zaczęłabyś ćpać, niektórzy skaczą z okna. Jeśli potrafisz znaleźć swój cel, to szczerze zazdroszczę. To w zyciu bardzo ważne.
Na tej zasadzie ja mogę spytać po co szukać szczęścia w życiu skoro można siedzieć na dupie i ćpać użalając jakim to się jest mocno nieszczęśliwym.
gazyfikacja plazmy pisze:
Wiem, że nie znasz problemu uzależnienia z własnego doswiadczenia. Mialem na myśli wiedzę teoretyczną, mogłaś przecież coś czytać na ten temat. Zawsze lepiej wiedzieć więcej.
Owszem czytałam. Między innymi dużo też tu, różne blogi. Wg Ciebie mało posiadłam tę wiedzę, ale dla mnie wystarczająco. Możesz uwierzyć, że w tym temacie w gronie moich znajomych jestem omnibusem? ]
Jeśli chodzi o depresję to doceniam doswiadczenie. Jak myślisz, co by się z tobą stało jakby to potrwało odpowiednio długo? Nie odpisuj, nie chcę by temat był z mojej winy dalej zaśmiecany, po prostu się zastanów nad tym. Nie twierdzę, ze zaczęłabyś ćpać, niektórzy skaczą z okna. Jeśli potrafisz znaleźć swój cel, to szczerze zazdroszczę. To w zyciu bardzo ważne.
[/quote]
Nie wiem co znaczy odpowiednio długo? 1,5 roku to juz odpowiednio długo? A dwie depresje to dużo?
Nie wiem, co by się stało dalej. Mimo bezsensu rozpaczliwie szukałam światła. Walka sama ze sobą. Obok życzliwi ludzie. Ktos jednak nade mną czuwa. Zesłał nowy cel, nowe życie. Obudziłam się.
Następnym razem, gdy znowu popadałam w niebyt, Anioł Stróż przypomniał o danym życiu. Było dla kogo walczyć.
Czasem miewam doły, czasem cholernie głębokie, ale po doświadczeniach wiem, że dam radę!
Gwoli ścisłości, uważam, że warto szukać szcześcia w życiu tak długo, jak długo mamy nadzieję.
Narkotyki są dla przegranych, to taka mala rekompensata za zmarnowane życie.
Nie wiem co znaczy odpowiednio długo?
Ja się poddałem po prawie 3 latach. Postanowilem się zabić, ale stwierdziłem, ze najpierw zaczne ćpać. Kodeinę znałem już półtora roku, ale mialem za sobą tylko kilka prób. Parę miesiecy poćpałem i spróbowalem się zabić, bo nie chcialem być ćpunem, po prostu wiedziałem, ze to już koniec, ale przed smiercia chcialem ćpać, bo i tak nie mialem nic do stracenia. Potem szukalem pomocy, nie znalazłem i znów zaczalem ćpać. Potem znów szukalem pomocy itd. Wiele razy się poddawałem, zeby potem odzyskać nadzieję i walczyć dalej. Teraz sie poddalem, ale pewnie gdzieś tam regeneruję siły i kiedys zawalczę jeszcze raz. W razie czego mam KCl na półce. Zastrzyk podobno szczypie, ale daje 100% pewnosci. Zatrzymuje akcje serca i po 10 sekundach człowiek traci przytomność. Ja nie mialem życzliwych ludzi dookola. Wszyscy mnie opuścili jak zaczałem mieć problemy. Teraz mam kolegę, co chce mi pomóc, ale dupy mu nie chce zawracać i nie skorzystam. Piszę to tak dla informacji, nie chcę wspólczucia, czy czego tam. Nie żale się, informuję po prostu. Teraz jestem dobrze zrobiony i czuję się szcześliwy, więc naprawdę nie pisze tego, zeby ponarzekać.
A wracajac do tematu, co u twojego brata? Zadowolony jest z pobytu w ośrodku? Tzn wiem, że to nie wczasy, tylko praca i w ogóle. Chodzi mi o to, czy pobyt mu pomaga, czy wierzy w sukces terapii.
Przy okazji, wszystkim, którzy chcą wyjść z nałogu z calego serca życzę powodzenia, komuś się przecież udaje, oby akurat wam.
gazyfikacja plazmy pisze: Narkotyki są dla przegranych, to taka mala rekompensata za zmarnowane życie.
Blu - dokładnie napisałeś to, co chciałabym dodać.
A co do brata, to nie wiem. My z nim kontaktu żadnego nie mamy, nie mozemy jeszcze. On nie pisze :( OD kadry tylko wiem, że ma sie dobrze, że problemów nie zgłasza i nic niepokojącego jeszcze (?) sie nie dzieje. Minęły dopiero trzy tygodnie, to kropla w morzu.... Ufam jednak ciągle, że będzie dobrze!
to ja sie wypowiem i wyrzygam swoje zdanie. mysle ze przede wszystkim, człowiek SAM musi chciec to rzucic. trzeba byc tego pewnym, heh niestety nastepuje to po długim czasie, zazwyczaj gdy wszystko spierdoli sie że ecie pecie. wszystko zależy od mózgu, trzeba sobie tam dobrze posortowac wszystko.
Ecie pecie Nawładany berecie lelum polelum kolana na linoleum
za słabo tu ryłeś, dlatego w ocenie się zgubiłeś
Ciekawe jak wygląda sprawa na ten moment co dzieje sie z bratem itd... wyjscie z amf.po długim okresie ćpania jest przezajebiście ciężkie,czeste są też nawroty :-( chciałbym abyś czara pisała jak się sprawa przedstawia.
bede wątek śledził i starał sie wrzucać swoje odczucia i przemyslenia na ten temat
POZDRO
[quote="bandzior83r"]
fajnu topik ^_^ szkoda że zamarł-ale historia brata czary przypomina mi kogoś-siebie ]
PS.wporzo z Ciebie siostra
Miło mi, że kogoś jeszcze to interesuje :) Fajnie byłoby, gdybyś wrzucał te swoje przemyślenia - może pozwoli mi to bardziej w brata spojrzeć.
Zatem:
Minął już 3 m-c pobytu na odwyku. Dalej nie mamy innego kontaktu niż listowny. Aby ten kontakt był inny (telefoniczny) musi się o to postarać mój brat. I tu wielki orzech do zgryzienia, bo taki przywilej jest dla osoby, która zdobyła zaufanie społeczności. A jak tu zdobyć zaufanie jak się jest zamkniętym w sobie? Taka hermetyczna skorupa jest też obroną przed zagłębianiem się w siebie, otoczenie i problemy. Mój brat pewnie wychodzi z założenia, że skoro nikogo nie krzywdzi, nic się nie odzywa, spełnia powierzone mu zadania to takie zachowanie daje mu prawo do ocenienia go jako prawowitego człowieka. Ha... Trudno jest ocenić kogoś, kto nie daje z siebie nic. Mam nadzieję, że w końcu to zrozumie, że zrozumie, że to koniec prowadzenia za rękę, że czas dojrzeć i podejmować własne decyzje, że czas wziąć swoje życie w swoje ręce. Czas chwycić ster.
Zdaję sobie sprawę, że to trudne dla kogoś, kto nigdy tego nie potrafił albo komu wydawało się, że potrafi. Liczę na to, że w otoczeniu mądrych terapeutów on też to zrozumie. Już pojawia się jakieś światełko w tunelu, już zaczyna pracować nad sobą i mocno zaciskam kciuki, żeby to się rozwijało we właściwym kierunku.
Tak bardzo tęsknię za nim........
Nie wiem co pisać. Jak macie pytania - piszcie.
Ważne żeby w jego życiu zmieniło sie wiele po opuszczeniu ośrodka-najlepiej miejsce zamieszkania-jeżeli to możliwe.
wiesz po amp.zapomina sie jak trzeba żyć,jak zyje się bez fety.A stare otoczenie tylko przypomina o tym jak żyło się łatwo bedac naćpanym.Jeżeli nie jest możliwe zmiana miejsca zamioeszkania proponuje zrobić choć przemeblowanie-przemalować sciany na inny kolor-i nic mu o tym nie mówić niech zobaczy jak przyjedzie-taka niespodzianka.
Z Twoich wczesniejszych postów wnioskuje że lubisz brata a On Ciebie-po wyjsciu z osrodka zapraszaj go do siebie w niedziele,soboty dni wolne staraj sie zająć mu czas.
Feta nie jest jakoś strasznie silnie uzależniającym narkotykiem jednak po jej odstawieniu wszystko przestaje cieszyć,rzeczy które kiedyś sprawiały przyjemność nie są już tak fajne ale to mija po kilku miesiacach i spowrotem zaczyna cieszyć spacer po parku,zabawa z dzieckiem ect.,jednak najgorszy jest ten "diabeł"siedzący w głowie który mowi"jakbyś sobie przyjebał było by jeszcze fajniej-tylko raz przecież nie popłyniesz od jednego strzału"nie chciał bym Cię martwić ale ja kilka razy uległem temu diabłowi i znowu płynąłem przez kilka miesięcy.Zaliczyłem kilka powrotów do stymulantów-obecnie mija rok jak już ich nie ćpam-poza dwoma sytuacjami,które na szczeście nie zakonczyły się ciągiem-ot takie pojedyncze wybryki po których uswiadomiłem sobie ze to nie jest już takie fajne jak na początku ćpania i zaprzestałem brania stymulantów i jest mi z tym kurewsko dobrze.Nie znaczy to jednak że jestem całkiem wolny od narkotyków-sporadycznie stykam się z halucynogenami,jaram trawkę non stop-ale robiłem to też kiedy cpałem amfetamine,niestety popadłem też w "lekkie opiaty"naszczeście nie jest to jeszcze dla mnie problem-bo nie wywołuje jakiegoś negatywnego wpływu na moje życie-PUKI CO- i mam nadzieje że tak pozostanie.
prawda jest taka że do rzucenia amfetaminy trzeba dojrzeć-i bardzo tego chcieć zaczac widzieć to co się przez nią traci-postawa najbliższych jest tu bardzo ważna-brat musi wiedzieć że nie bedzie miał w was wiecznie oparcia i pomocy-że jest odpowiedzialny za swoje życie i sam jest kowalem swojego losu,że skonczyło się tolerowanie jego zachowania,puki moi bliscy tolerowali to to po okresach nie brania znowu popaałem w ciąg,znowu leczenie lub jakaś wycieczka-jakiś czas ok i znowu cpanie.Ostatecznie zerwałem z AMP kiedy to już wiedziałem że bede zdany już tylko na siebie-przykra była ta mysl ale zmotywował mnie mój charakter-pomyslałem sobie"Ja im jeszcze pokaże"
Nie chciał bym być pesymista ale nawroty sa bardzo czeste-mówie to z doswiadczenia swojego i obserwacjii swojego otoczenia.Ćpun musi wiedzieć że cpanie do niczego dobrego nie prowadzi(długi,problemy ze zdrowiem w domu,faza jest coraz gorsza,trzeba ćpać więcej i wiecej)to akurat wsadzą mu do głowy w osrodku ale jednak czasami człowiek zaczyna to rozumieć kiedy spowrotem wraca do nałogu i zaczyna o tym wszystkim myśleć-oby w przypadku Twojego brata było inaczej i chyba są na to szanse bo sam zaproponował że chce sie leczyć(u mnie było odwrotnie w trakcie mojego cpania matka,brat,kobieta która była ze mna w ciazy-namawiali mnie na osrodek-a ja twierdziłem że problemu nie ma,przecież sie ucze,myje sprzatam-chodze z anią na randki więc jestem normalny-ale do osrodka poszedłem-po3miesiącach uciekłem-nie cpałem-potem oczywiście zacząłem znowu.potem odwyk u rodziny w innym mieście powrót do domu,czas spokoju i znowu....i cały czaswmawiałem sobie że jest dobrze.Zacząłem sie nad tym zastanawiać kiedy to nagle przez kilka dni nie było amp.w moim mieście ,kiedy bez niej nie chciało wstawać mi sie z łóżka,nie bawiło mmnie zupełnie nic,nawet to co tak bardzo keidyś kochałem,lubiłem,nie dawałem rady sie uczyć pracować,spotykać sie ze znajomymi.Uczucia do innych były przytłumione,zacząłem znowu myśleć o sobie jak o pępku świata-że wszyscy zyja dla mnie i powinni mi pomagać-tymczasem wszyscy jakby się odemnie odwrócili i to było bodzcem do zerwania z AMF.ogarnąłem sie bez ośrodka-ale dzieki temu czego tam sie nauczyłem i co obserwowałem,kontakt z rodzina sie poprawił wszystko wróciło na właściwe tory(poza tym że wydaje na dentyste chorendalne sumy aby móc jakoś wyglądać;)).Może Twój brat bedzie mądzejszy odemnuie i zrozumie wszystko w trakcie leczenia i nie wróci do tego syfu-którym niewątpliwie jest amfetamina a myśle że jest na to szansa skoro sam to zaproponował.
co do kontaktu to niech na społeczności poprosi o możliwość telefonowania-albo jednego telefonu nech uzasadni to chwilowym załamaniem.W sumie minęło już 3miesiace i jezeli nie wywija tam zadnych numerów to powinni mu pozwolić,pozatym niedługo Świeta wiec pewnie bedziesz mogła się z nim zobaczyć-powiedz mu wtedy jaka jesteś dumna z tego że tak dzielnie się trzyma i że czekacie na niego wszyscy z nadzieją ze bedzie teraz pełnowartościowym człowiekiem i członkiem rodziny
POZDRAWIAM no i pisz czasem co i jak-gdybyś miała jakieś pytania wal smiało jak bede mógł pomóc to pomoge
![[img]](https://hyperreal.info/sites/hyperreal.info/files/weedtravelbyair.jpg)
Podróż z medyczną marihuaną samolotem – co musisz wiedzieć?
![[img]](https://hyperreal.info/sites/hyperreal.info/files/zdzojntempolak.png)
Polacy a marihuana w 2025 roku: Co mówią najnowsze badania?
![[img]](https://hyperreal.info/sites/hyperreal.info/files/mjleaves.jpg)
Polska zmaga się z "treatment gap". Psycholog: etykieta ćpuna blokuje dostęp do pomocy
![[img]](https://hyperreal.info/sites/hyperreal.info/files/grafika_news_skrot/gdfgdfgdfg-1038x1038.png)
Marihuanoholik – nowa definicja dla nowego języka debaty o uzależnieniu
W świecie, w którym alkoholik nie jest „ćpunem”, tylko „osobą z chorobą alkoholową”, a osoby uzależnione od leków otrzymują wsparcie zamiast pogardy i aresztów – czas również na zmianę języka wokół marihuany, która prędzej niż później zostanie w Polsce zdepenalizowana. Dlatego proponujemy wprowadzenie nienaukowego terminu „marihuanoholik” – jako neutralnego określenia osoby, która straciła kontrolę nad swoim używaniem marihuany i odczuwa tego konsekwencje w codziennym życiu. Zaznaczamy, że definicja ta nie ma zastąpić klasyfikacji medycznej, a jedynie usunąć stygmantyzację.
![[img]](https://hyperreal.info/sites/hyperreal.info/files/naslasku.jpg)
Ogromne ilości narkotyków przejęte na Śląsku. Za procederem mieli stać obywatele Ukrainy
Na ponad milion złotych oszacowana została czarnorynkowa wartość narkotyków przejętych przez mundurowych ze Śląska. W ich rękach znalazły się ponad 43 kilogramy pseudoefedryny. - Z zabezpieczonej ilości, można było uzyskać ponad 32 tysiące działek dilerskich metamfetaminy - wskazują policjanci. Za nielegalnym procederem stała 51-letnia obywatelka Ukrainy i jej 17-letni syn.
![[img]](https://hyperreal.info/sites/hyperreal.info/files/marihuana-i-psychodeliki-leczenie-zaburzen-odzywiania-860x484.jpg)
Marihuana i psychodeliki oceniane najwyżej w leczeniu zaburzeń odżywiania
Czy marihuana i psychodeliki mogą zrewolucjonizować leczenie anoreksji i bulimii? Nowe badanie opublikowane przez Amerykańskie Towarzystwo Medyczne (AMA) wskazuje, że pacjenci oceniają konopie i klasyczne psychodeliki jako najskuteczniejsze substancje w łagodzeniu ich objawów.