Luźne dyskusje na tematy związane z substancjami psychoaktywnymi.
ODPOWIEDZ
Posty: 169 • Strona 15 z 17
  • 577 / 10 / 0
Nieprzeczytany post autor: cpunex »
Moj wyprobowany przepis na odwage przetestowany w lato to jakies 2 browary + ze 2mg alprazolamu + 200 mg kodeiny + 1 tabs hydroksyzyna oczy mialem jak prze kutas czerwone i zecpane ale laske bez zastanowienia wylizalem nawet nie wiem jak mi to latwo przyszlo %-D
  • 109 / 9 / 0
Nieprzeczytany post autor: Black Lotus »
No i mamy Feydeweya z głowy ;] . Jeśli faktycznie ćpał tyle koksu, ile twierdził, że ćpa, to ten temat jest chyba dowodem, że od niego może i człowiek robi się pewny siebie, ale i staje się nadętym palantem podchodzącym do każdego z wyższością, jakby pozjadał wszystkie rozumy. Choć często miał rację, to wyrażał ją w taki sposób, że od razu zniechęcał do dyskusji, co chyba większość współbraci-ćpunów odczuła ;-) . A do tego mylił się równie często.
Ja się już wypowiedziałem w temacie - kwestia indywidualna, co komu spasi. Dla przypomnienia i w skrócie: albo benzo(byle nie przesadzić), albo ziółko.
ćpunex pisze:
ale laske bez zastanowienia wylizalem nawet nie wiem jak mi to latwo przyszlo
Też mnie to intryguje - ja bym miał po takim miksie saharę w gębie ;-)

Pozwolę sobie tylko jeszcze odpowiedzieć na ostatnią pierdołę Feydeweya
Feydewey pisze:
muszę "posiadać" świadomość, że mam prawo być kochanym, by osiągnąć pewność siebie? ;-) gdzie posiadać? czy to znaczy, że *to* należy do mnie? bez tego nie byłbym pewny siebie? gdzie moge to znaleźć? gdzie moge to kupić? ;-)
Tak, musisz posiadać w sobie, w sercu, w duszy taką świadomość. Nie 'należy' do Ciebie ale JEST W Tobie. Skąd się bierze, już pisałem, powtarzać się nie będę. To nie towar, żeby tym kupczyć. To stan, który można osiągnąć.

A w psychologii jest tak wiele nurtów, że traktowanie jej jako jednej dziedziny jest rażącym uogólnieniem - zwłaszcza, że odpowiednio dobrana psychoterapia przeprowadzona przez kompetentną osobę przy zaangażowaniu klienta może, bez dragów, pomóc zbudować/odbudować w sobie poczucie, że jest się kimś ważnym, posiadającym prawo do istnienia, szczęścia, spełnienia i miłości, nie zaś jakimś nic nie wartym robakiem pełzającym po ziemi, z którym każdy może zrobić co chce, bo jest się gorszym od każdego na tym usranym świecie.

End of topic z mojej strony, znużyły mnie szyderstwa Feydeweya.
Po prostu, dla każdego, kto jest niepewny - fight like a brave!
Uwaga! Użytkownik Black Lotus nie jest już aktywny na hyperrealu. Nie odpowie na próbę kontaktu, ani nie przeczyta odpowiedzi na post.
  • 67 / 2 / 0
Nieprzeczytany post autor: Ivghald »
Jeśli faktycznie ćpał tyle koksu, ile twierdził, że ćpa, to ten temat jest chyba dowodem, że od niego może i człowiek robi się pewny siebie, ale i staje się nadętym palantem podchodzącym do każdego z wyższością, jakby pozjadał wszystkie rozumy.

feydewey ćpał koks raz, i stwierdził, że mu starczy na dłuższy czas. Zawarł to na forum parę razy. widzę, że użytkownik black lotus postanowił popłynąć na fali niechęci do feydeweya, by wspierany kolektywem swych współbraci-ćpunów nakreślić ocenę na temat feydeweya - widać, że plecy podniosły jego pewność siebie.
Hehe.

Dla feydeweya wszelkie osoby, które chcą wywindować swoją pewność siebie do góry przy pomocy narkotyków są, mówiąc kolokwialnie - bandą cieniasów. Bo - jak feydewey "szydził" wcześniej, korzystając z filozofii krishnamurtiego - pewność siebie to stan naturalny.

Pozwolę sobie, w imieniu feydeweya skomentować "pierdołę" black lotusa (który poczuł się na tyle mocny, że przechodzi do wulgaryzmów, widać że powoli pikuje już w stronę poziomu hyperreala, zatraciwszy swoją kwiecistą pisownie)
A w psychologii jest tak wiele nurtów, że traktowanie jej jako jednej dziedziny jest rażącym uogólnieniem - zwłaszcza, że odpowiednio dobrana psychoterapia przeprowadzona przez kompetentną osobę przy zaangażowaniu klienta może, bez dragów, pomóc zbudować/odbudować w sobie poczucie, że jest się kimś ważnym, posiadającym prawo do istnienia, szczęścia, spełnienia i miłości, nie zaś jakimś nic nie wartym robakiem pełzającym po ziemi, z którym każdy może zrobić co chce, bo jest się gorszym od każdego na tym usranym świecie.

To oczywiste, że umiejętny manipulator, albo inaczej: terapeuta zmanipuluje i nasyci ego pacjenta, (antysyndrom żony alkoholika) i przekona go w ten sposób, że jest kimś ważnym, posiadającym prawo do istnienia, szczęścia i miłości. Taki terapeuta podaje środek przeciwbólowy, zamiast wyleczyć chorobę - i na tym polega cała marność tych nurtów, a raczej jednego nurtu, co jest rażącym uogólnieniem :scared:. Sztuka, by każdy zrozumiał sam w sobie, intuicyjnie, kim jest -zamiast wynajmować do tego faceta, który rzuci pare komunałów i powie mu raczej kim powinien być - wtedy pewność siebie stanie się stanem naturalnym. Przedstawiam tutaj zdanie feydeweya, płynące z empirycznych doświadczeń.

Mimo poniżenia się black lotusa, feydewey go pozdrawia. Być może black lotus, zamiast wchodząc w zbiorowość swych "współbraci" i równając w dół, pomyśli samodzielnie i nauczy się polemiki bez pyskówek.
soundcloud.com/nothingisserious
Is this shit worth doing?
  • 109 / 9 / 0
Nieprzeczytany post autor: Black Lotus »
Ivghald pisze:
feydewey ćpał koks raz, i stwierdził, że mu starczy na dłuższy czas. Zawarł to na forum parę razy. widzę, że użytkownik black lotus postanowił popłynąć na fali niechęci do feydeweya, by wspierany kolektywem swych współbraci-ćpunów nakreślić ocenę na temat feydeweya - widać, że plecy podniosły jego pewność siebie.
Ile ćpał koksu, nie wiem, dyskutowałem z nim tylko w tym wątku, a czytanie forum dla ćpunów to nie jest moja ulubiona rozrywka - tutaj wypowiadał się tak, jakby miał z nim nie raz randkę. Takie przynajmniej odniosłem wrażenie. Widać błędne.
Po drugie - masz wgląd w moją głowę? Nie. To nie wypowiadaj się, jakbyś był telepatą.
Lepiej popatrz, z jaką uprzejmością i cierpliwością odpowiadałem w ciągu całej dyskusji na jego 'co-to-ja-nie-jestem' niż doszukuj się wpływu społecznego u kogoś, kto ma wyjebane na cudze zdanie. Dyskusję z nim zacząłem dobrze wiedząc (choć nie, za co), że jest nielubiany - miał już dwa ostrzeżenia i był w jakimś temacie nazywany pedałem, niespecjalnie to śledziłem - a mimo to starałem się być rzeczowy i w ogóle nie przejmować się tym, co inni sobie o nim myślą. A to, że pod koniec miałem dosyć jego okazywania wyższości, jest chyba zrozumiałe. A może nie.
Dla feydeweya wszelkie osoby, które chcą wywindować swoją pewność siebie do góry przy pomocy narkotyków są, mówiąc kolokwialnie - bandą cieniasów.
Czyli ocenia innych - ergo stawia się ponad nimi. Tak, jakby miał do tego jakieś podstawy. Jest takim samym człowiekiem, jak każdy z nas, a to że najwyraźniej odnalazł jakąś homeostazę psychiczną dzięki Krishnamurtiemu i sądzi, że jego metoda to jest tą najwłaściwsza, a każda inna jest zła - wynika z pychy (tł. 'nadęcia').
Dla wyjaśnienia]
(który poczuł się na tyle mocny, że przechodzi do wulgaryzmów, widać że powoli pikuje już w stronę poziomu hyperreala, zatraciwszy swoją kwiecistą pisownie)
[/quote]
Tak jak Feydewey, który twierdził, że wie, z czym tutaj przyszedłem (choć jestem tutaj od ponad 5 lat) ten kawałek o nadziei na dyskusję na poziomie czy jakoś tak, w śmietniku jest - myślisz, że wiesz, co mam w głowie i znowu bawisz się w telepatę. Wyżej srasz niż dupę masz, nie wiesz i z takim podejście raczej się nie dowiesz. Ktoś kiedyś napisał "...I wtedy zakrada się do umysłu błędne mniemanie, że wiesz, zanim jeszcze poznałeś". Strasznie to do was obu pasuje.
To oczywiste, że umiejętny manipulator, albo inaczej: terapeuta zmanipuluje i nasyci ego pacjenta,
Tak z ciekawości, czy Ty i Feydewey prezentujecie nurt zwany antypsychiatryzmem?
A tak gwoli tej wypowiedzi - powiedz mi, czym wg Ciebie różni się manipulacja od terapii, terapia od wpływu na drugiego człowieka, a te poprzednie od perswazji?
Jeżeli ktoś przychodzi i mówi, że ma z tym a tamtym problem, po krótkim wywiadzie podpisuje dobrowolnie kontrakt terapeutyczny, to dla mnie to nie jest manipulacja tylko zgoda na terapię - nie mówię tu o nieuczciwych terapeutach, którzy 'wkręcą' klientowi, iż ten ma jakieś problemy i tylko ten terapeuta może mu pomóc.
Nieuczciwi ludzie są wszędzie.
Taki terapeuta podaje środek przeciwbólowy, zamiast wyleczyć chorobę
A wg Ciebie jeśli ktoś nie potrafi podjąć jakiejkolwiek inicjatywy, by spełnić swoje cele i zrealizować siebie, ponieważ ma zakorzenione w sobie poczucie 'niewartości' nie potrzebuje pomocy? I odbudowanie w nim poczucia szacunku do samego siebie jest 'środkiem przeciwbólowym' a nie leczeniem źródła problemu?
Równie dobrze brak poczucia szacunku do samego siebie może prowadzić do identyfikacji z Cieniem osobistym i motywacji do zachowań antyspołecznych (realizacja antywartości panujących w kulturze, w której wychował się dany człowiek) tudzież stać się źródłem frustracji, która zostanie rozładowana w destrukcyjny sposób? Albo jeszcze prowadzić do postawy 'na przekór' - ja mogę wszystko, bo ja to ja? Przykładów konsekwencji spaczonego poczucia szacunku do samego siebie jest tyle, ile ludzi, których problemy mają swoje źródło właśnie w nim.
Nie mówię w tym momencie, że KAŻDE zaburzenie psychiczne ma takie pochodzenie. Ale zaburzenia nerwicowe, bardzo powszechne we współczesnym świecie, oraz pewne psychozy - jak najbardziej.
- i na tym polega cała marność tych nurtów, a raczej jednego nurtu, co jest rażącym uogólnieniem :scared:.
Uważasz, że można na równi postawić terapię poznawczo-behawioralną ('tresurę ludzi'), z terapią psychodynamiczną (grzebaniem się w przeszłości), arteterapią, hipnoterapią, terapią Gestalt, jungowską terapią kulturową i tak dalej i tak dalej? Jeśli wsadzasz do jednego worka tak różne sposoby oddziaływania na człowieka, to dla mnie to JEST rażące uogólnienie.
Podejrzewam, że jednak będziesz obstawał przy swoim i twierdził, że to tylko różne formy manipulacji - masz do tego prawo. Ja się z tym nie zgadzam. Swoją drogą zaczynam się zastanawiać, czy z Feydeweyem nie jesteście neurotykami bojącymi się możliwości jakiejkolwiek ingerencji w waszą 'wolność' ponieważ obawiacie się zranienia, zaś całe wasze poglądy nie są po prostu zrobioną z rozmachem, inteligentną racjonalizacją. Raczej się tego nie dowiem przez internet.
Sztuka, by każdy zrozumiał sam w sobie, intuicyjnie, kim jest -zamiast wynajmować do tego faceta, który rzuci pare komunałów i powie mu raczej kim powinien być - wtedy pewność siebie stanie się stanem naturalnym. Przedstawiam tutaj zdanie feydeweya, płynące z empirycznych doświadczeń.
Z jednej strony Feydewey zdawał się mówić o tym, że każdy jest indywidualny, a z drugiej ignoruje tak prosty fakt, że niektórzy nie mają odpowiedniej zdolności do introspekcji, choćby z powodu skrajnego ekstrawertyzmu - nie chce mi się znowu mnożyć przykładów, Ivghald, chyba znasz wiele różnych wariantów psychiki, które uniemożliwiają takie spojrzenie wgłąb siebie, bo chyba oboje mieliście ponadprzeciętną styczność z psychologią (cokolwiek ukrywa się pod enigmatycznym określeniem 'empirycznych doświadczeń').
To, że jemu udało się osiągnąć pewność siebie samemu to jego sprawa - gratulacje. Ale nie każdy ma na tyle siły i ma wolny wybór, by 'wynająć sobie faceta', który mu w tym pomoże. A techniki terapeutyczne dalekie są od 'rzucania komunałów', chyba że trafiliście na psychologów tylko z nazwy, a nie prawdziwego sortu. Wiem, że takich jest wielu, ale ponownie - tworzenie takich twierdzeń ogólnych, uniwersalnych, na podstawie jednostkowego doświadczenia i ignorowanie przypadków innych ludzi czy możliwości innych scenariuszy jest... uwaga uwaga, teraz będzie strasznie - rażącym uogólnieniem.
Mimo poniżenia się black lotusa, feydewey go pozdrawia. Być może black lotus, zamiast wchodząc w zbiorowość swych "współbraci" i równając w dół, pomyśli samodzielnie i nauczy się polemiki bez pyskówek.
Poniżyłem się, a on w swej wielkości, high & mighty Feydewey, raczy w swej wielkiej łaskawości obdarzyć mnie pozdrowieniem. Po prostu zaraz zesram się ze szczęścia - a w dupę wsadź sobie swoje pozdrowienia. Nie czuję tutaj ani grama serdeczności, tylko podkreślanie mojego pełzania po ziemi i jedzenia prochu.

...wiesz adwokacie Ivghald, 'pyskówki' nie koniecznie polegają na używaniu wulgaryzmów - równie dobrze mogą objawiać się w podejściu do drugiego człowieka. A Feydewey cały czas podchodził do każdego jak co najmniej do niedorozwiniętego, z pozycji kolesia, który wie wszystko o wszystkim i nigdy się nie myli. Jeżeli jego delikatne ego zostało tak bardzo zranione określeniem 'nadęty palant' i uważa to za chamówę, to równie dobrze może to odsunąć od niego bolesną refleksję, że naprawdę zachowywał się - niekoniecznie tylko w tym wątku - jak nadęty palant. Jeśli mesje Feydewey pozwoli sobie na dopuszczenie do siebie możliwości, że przeholował w relacjach z innymi i zachował się jak powyższy nadęty palant, Black Lotus przeprosi za nadętego palanta i uzna, że to było chwilowa 'pomroczność jasna'.
Swoją drogą podsumowanie całej grzecznej jak sto skurwysynów (ojej, znowu brzydkie słowo...) polemiki na podstawie ostatniego, bynajmniej nie pozbawionego podstaw, określenia sugeruje znaczną... wybiórczość percepcji.
Uwaga! Użytkownik Black Lotus nie jest już aktywny na hyperrealu. Nie odpowie na próbę kontaktu, ani nie przeczyta odpowiedzi na post.
  • 67 / 2 / 0
Nieprzeczytany post autor: Ivghald »

Po drugie - masz wgląd w moją głowę? Nie.

Nie trzeba wejść w głowę kogoś, bądź być psychologiem ;-) by zinterpretować konkretne zachowanie. W pewnych przypadkach, jest to zupełnie proste.

Lepiej popatrz, z jaką uprzejmością i cierpliwością odpowiadałem w ciągu całej dyskusji na jego 'co-to-ja-nie-jestem' niż doszukuj się wpływu społecznego u kogoś, kto ma wyjebane na cudze zdanie. Dyskusję z nim zacząłem dobrze wiedząc (choć nie, za co), że jest nielubiany - miał już dwa ostrzeżenia i był w jakimś temacie nazywany pedałem, niespecjalnie to śledziłem - a mimo to starałem się być rzeczowy i w ogóle nie przejmować się tym, co inni sobie o nim myślą. A to, że pod koniec miałem dosyć jego okazywania wyższości, jest chyba zrozumiałe. A może nie.

winny się tłumaczy : D
Czyli ocenia innych - ergo stawia się ponad nimi. Tak, jakby miał do tego jakieś podstawy. Jest takim samym człowiekiem, jak każdy z nas, a to że najwyraźniej odnalazł jakąś homeostazę psychiczną dzięki Krishnamurtiemu i sądzi, że jego metoda to jest tą najwłaściwsza, a każda inna jest zła - wynika z pychy (tł. 'nadęcia').

Feydewey zawsze powtarza, że wszyscy jesteśmy równi. Jednak, nawet mimo tego faktu, gdy ktoś celowo chce obniżyć swój poziom - to jego sprawa. A niestety, bardzo dużo ludzi w ten sposób pikuje w dół.
Tak jak Feydewey, który twierdził, że wie, z czym tutaj przyszedłem (choć jestem tutaj od ponad 5 lat) ten kawałek o nadziei na dyskusję na poziomie czy jakoś tak, w śmietniku jest - myślisz, że wiesz, co mam w głowie i znowu bawisz się w telepatę. Wyżej srasz niż dupę masz, nie wiesz i z takim podejście raczej się nie dowiesz. Ktoś kiedyś napisał "...I wtedy zakrada się do umysłu błędne mniemanie, że wiesz, zanim jeszcze poznałeś". Strasznie to do was obu pasuje.

Powtórzę, gdy większość populacji działa w sposób zautomatyzowany - powiedzmy, Twoja zmiana tonu, epitety, oceny, wartościowanie -skądś musi się to brać, i łatwo przewidzieć skąd. Po co telepatia? w ludziach można czytać jak w otwartych księgach: )
btw: zabawny ten argument - ostatnia deska ratunku - nie znasz mnie, nie znasz mnie: )
Tak z ciekawości, czy Ty i Feydewey prezentujecie nurt zwany antypsychiatryzmem?

A tak gwoli tej wypowiedzi - powiedz mi, czym wg Ciebie różni się manipulacja od terapii, terapia od wpływu na drugiego człowieka, a te poprzednie od perswazji?

Jeżeli ktoś przychodzi i mówi, że ma z tym a tamtym problem, po krótkim wywiadzie podpisuje dobrowolnie kontrakt terapeutyczny, to dla mnie to nie jest manipulacja tylko zgoda na terapię - nie mówię tu o nieuczciwych terapeutach, którzy 'wkręcą' klientowi, iż ten ma jakieś problemy i tylko ten terapeuta może mu pomóc.

Nieuczciwi ludzie są wszędzie.
Twór ivghald, tymczasowo opętany przez obcą siłę nie prezentuje żadnego specjalnego nurtu, bo szkoda mu na nurty czasu - nie są one potrzebne do życia i nie mają nic wspólnego z rzeczywistością. Feydewey zapewne powiedziałby, że szukasz słówka, w które by można wepchnąć to, z czym się stykasz, by stało się to bardziej...znajome?
Każdy wpływ nosi znamiona manipulacji - gdy człowiek przyjmuje autorytet, albo daje się komuś prowadzić, to samodzielnie nigdy niczego nie zrozumie, chyba, że w pewnym momencie przestanie iść dać prowadzić się za rączkę terapeucie/psychiatrze/księdzu etc etc

Zgoda na manipulację. Być może ta manipulacja może w jakiś sposób ukryć, zmniejszyć, przytłumić problem. nie ma w tym nic złego, ale to tylko painkiller.
A wg Ciebie jeśli ktoś nie potrafi podjąć jakiejkolwiek inicjatywy, by spełnić swoje cele i zrealizować siebie, ponieważ ma zakorzenione w sobie poczucie 'niewartości' nie potrzebuje pomocy?

Potrzebuje, jak najbardziej, by sobie pomóc.
Uważasz, że można na równi postawić terapię poznawczo-behawioralną ('tresurę ludzi'), z terapią psychodynamiczną (grzebaniem się w przeszłości), arteterapią, hipnoterapią, terapią Gestalt, jungowską terapią kulturową i tak dalej i tak dalej? Jeśli wsadzasz do jednego worka tak różne sposoby oddziaływania na człowieka, to dla mnie to JEST rażące uogólnienie.
Już sobie pogadałeś, homie? Teraz idź na spacer, zobacz jak jest pięknie na dworzu i pomyśl, co do tego mają nurty, terapie i rażące nieogólnienia.
Swoją drogą zaczynam się zastanawiać, czy z Feydeweyem nie jesteście neurotykami bojącymi się możliwości jakiejkolwiek ingerencji w waszą 'wolność' ponieważ obawiacie się zranienia, zaś całe wasze poglądy nie są po prostu zrobioną z rozmachem, inteligentną racjonalizacją. Raczej się tego nie dowiem przez internet.
Swoją drogą zaczynam się zastanawiać, czy nie jesteś post sowieckim filatelistą, któremu ukradziono znaczek pocztowy z engelsem i teraz się naprawde mocno nie wkurza z powodu tego faktu (parabolicznie przedstawiłem podobne "zastanowienia" jak te Twoje;))
Z jednej strony Feydewey zdawał się mówić o tym, że każdy jest indywidualny, a z drugiej ignoruje tak prosty fakt, że niektórzy nie mają odpowiedniej zdolności do introspekcji, choćby z powodu skrajnego ekstrawertyzmu - nie chce mi się znowu mnożyć przykładów, Ivghald, chyba znasz wiele różnych wariantów psychiki, które uniemożliwiają takie spojrzenie wgłąb siebie, bo chyba oboje mieliście ponadprzeciętną styczność z psychologią (cokolwiek ukrywa się pod enigmatycznym określeniem 'empirycznych doświadczeń').
Na początku chciałem podziękować, że nie mnożysz przykładów. Serio. Dalej: każdy jest unikalny, co nie znaczy, że istnieje na świecie człowiek, który w 100% nie jest zdolny do instrospekcji. Feydewey zapewne by powiedział, że - co już powtarzał - psychologia nie jest absolutnie potrzebna do samopoznania, głębokiej analizy samego siebie, dyskusyjnym pozostaje, czy wręcz nie przeszkadza w tym (chociażby męcząc umysł nadmiarem słów, nurtów, i wariantów;))
Wydaje mi się, że mówiąc o empirycznych doświadczeniach, chodzi tutaj o empiryczne doświadczenia nie z psychologią, albo jakimś jej wariantem, ale z rzeczywistością ;-)

To, że jemu udało się osiągnąć pewność siebie samemu to jego sprawa - gratulacje. Ale nie każdy ma na tyle siły i ma wolny wybór, by 'wynająć sobie faceta', który mu w tym pomoże. A techniki terapeutyczne dalekie są od 'rzucania komunałów', chyba że trafiliście na psychologów tylko z nazwy, a nie prawdziwego sortu. Wiem, że takich jest wielu, ale ponownie - tworzenie takich twierdzeń ogólnych, uniwersalnych, na podstawie jednostkowego doświadczenia i ignorowanie przypadków innych ludzi czy możliwości innych scenariuszy jest... uwaga uwaga, teraz będzie strasznie - rażącym uogólnieniem.
Powiedziałoby się raczej, że nie każdy ma przeświadczenie o tym, że ma wystarczająco dużo siły i wolny wybór. A raczej, że ma przeświadczenie odwrotne - sztuka to przełamać, a raczej pozwolić temu "odpaść". Co do psychologów, to niezależnie czy są prima sort, czy używani, czy importowani - prezentują mniej więcej (pomijając skrajności i chlubne wyjątki) to samo. Oczywiście, nie znaczy to że mają złe intencje - nawet jeżeli ktoś zostaje psychologiem, bo poszedł na te studia z braku laku, albo nigdzie indziej go nie przyjęli - po prostu chcą pomóc, ale nie pomagają naprawdę, bo często nie wiedzą jak pomóc.
Poniżyłem się, a on w swej wielkości, high & mighty Feydewey, raczy w swej wielkiej łaskawości obdarzyć mnie pozdrowieniem. Po prostu zaraz zesram się ze szczęścia - a w dupę wsadź sobie swoje pozdrowienia. Nie czuję tutaj ani grama serdeczności, tylko podkreślanie mojego pełzania po ziemi i jedzenia prochu.

A teraz zupełnie serio: stary, uspokój się. To zrozumiałe, że mogłeś odnieść wrażenie, że ktokolwiek, np feydewey traktuje Cię z góry, i dlatego reagujesz agresywnie i wulgarnie. Skoro chlubisz się psychologią, to odsuń na chwile swoje ego, i spójrz na to inaczej. Pokój, miłość, zrozumienie, spokój, luz. Nie doszukuj się niczego więcej w postach. Bardzo luźna, nie nawiązująca zupełnie do feydeweya alegoryjka - Jezusa ukrzyżowali, chociaż głosił dobrą nowinę. Ale ktoś się wkurzył, bo żydzi pomyśleli, że się wywyższa. To zwykle problem ludzi, co sobie myślą o innych - nie problem tych, o których się tak myśli. CHILL.

...wiesz adwokacie Ivghald, 'pyskówki' nie koniecznie polegają na używaniu wulgaryzmów - równie dobrze mogą objawiać się w podejściu do drugiego człowieka. A Feydewey cały czas podchodził do każdego jak co najmniej do niedorozwiniętego, z pozycji kolesia, który wie wszystko o wszystkim i nigdy się nie myli. Jeżeli jego delikatne ego zostało tak bardzo zranione określeniem 'nadęty palant' i uważa to za chamówę, to równie dobrze może to odsunąć od niego bolesną refleksję, że naprawdę zachowywał się - niekoniecznie tylko w tym wątku - jak nadęty palant. Jeśli mesje Feydewey pozwoli sobie na dopuszczenie do siebie możliwości, że przeholował w relacjach z innymi i zachował się jak powyższy nadęty palant, Black Lotus przeprosi za nadętego palanta i uzna, że to było chwilowa 'pomroczność jasna'.

Feydeweya zapewne nie bardzo zraniły epitety kierowane w jego stronę. Gdy ktoś pozwala sobie na zdenerwowanie (które wyzwala agresje) z powodu interpretacji albo paru negatywnych słów, jak np nadęty palant - to świadczy o jego słabości. Historyjka: jeden człowiek parę lat chodził do kiosku po gazetę. W tym kiosku zawsze sprzedawca traktował go nieuprzejmie i arogancko. Gdy przyjaciel spytał tego człowieka - dlaczego nie pójdziesz do kiosku naprzeciwko, tam jest miły sprzedawca? a on mu: tamten człowiek nie będzie mi dyktował, do jakiego kiosku mam chodzić. Manipulacja, jakby nie było. Antyterapia? może:)
Zdaniem feydeweya, gdy black lotus zrezygnuje z oceniania feydeweya, interpretowania jego sposobu mowy, przychylania się i ulegania wrażeniom innych to jest się pewnym, że dwaj panowie tutaj dojdą do wspólnego zrozumienia.
Jednak, niech to będzie symbolem wyciągniętej ręki - feydewey obiecuje zastanowić się w wolnej chwili nad tym, jaki z niego drań i nadęty palant.

:-D
soundcloud.com/nothingisserious
Is this shit worth doing?
  • 109 / 9 / 0
Nieprzeczytany post autor: Black Lotus »
Ech Ivghald, Ivghald... Dobrze, skoro Feydewey raczy się zastanowić, czy nie przeholował, to ja go przepraszam za nadętego palanta - autorefleksja nie cieszy się popularnością wśród nadętych samozadowolonych palantów. Rąsia.
Zgadzamy się w wielu sprawach, ale wyrażacie je w taki... skrajnie nie akceptujący możliwości mylenia się sposób, że to zniechęca do dyskusji.
winny się tłumaczy : D
:moody:

Wierz mi lub nie, ale to nie kolesie z działu o metalu, których Feydewey nazwał pryszczatymi gówniarzami - czy coś w ten deseń (ach, ta jego skromność i niechęć do oceniania innych...) - na mnie wpłynęli (who gives a fuck about them?). Tutaj z nim dyskutowałem i tutaj wszedł mi na ambicję. On. Zero wpływu cudzego. Jestem wysoce wewnątrzsterowny. Nie wierzycie? Wasza sprawa. Naprawdę nie kłamię, choć może to tak wyglądać dla was.

Gdybyście naprawdę znali charakter natury ludzkiej, wiedzielibyście, jak bardzo złożona jest i jak jedno zachowanie może wynikać z setek motywów, procesów, zjawisk. Ale gdybyście takie coś uznali, świat pełen ludzi stałby się światem chaotycznym, niepokojącym, światem, w którym nic nie jest pewne - lepiej stać w jednym miejscu i twierdzić, że moja prawda jest mojsza niż twoja twojsza. Wygodne to takie, wysiłku nie wymaga.
Już sobie pogadałeś, homie? Teraz idź na spacer, zobacz jak jest pięknie na dworzu i pomyśl, co do tego mają nurty, terapie i rażące nieogólnienia.
Tak, my nigga, pogadałem sobie. Ale widać jak grochem o ścianę.
Bezpośrednio nie mają nic - ja potrafię po prostu usiąść na ławce w parku w centrum, cieszyć się ciepłem słońca, delikatnym wiatrem niosącym woń jesieni, szelestem liści, śpiewem ptaków i pięknym błękitnym niebem. Tu i teraz. Ale nie każdy tak potrafi i tacy ludzie mogą wybrać sobie pomoc specjalisty jakiegoś nurtu psychoterapii, który być może mu pomoże w dostrzeżeniu piękna przemijającej chwili. (jak poetycko, blech - zaraz pojedziesz po mnie znowu, że mam 'kwiecisty' styl).
Mogą, nie muszą. A w psychoterapii bez zaangażowania pacjenta - bez tej pracy nad samym sobą, do której zdajecie się ciągle pić, by odwalać ją samodzielnie - nic nie wyjdzie. Psychoterapeuta daje tylko możliwości do wykorzystania.
Swoją drogą zaczynam się zastanawiać, czy nie jesteś post sowieckim filatelistą, któremu ukradziono znaczek pocztowy z engelsem i teraz się naprawde mocno nie wkurza z powodu tego faktu (parabolicznie przedstawiłem podobne "zastanowienia" jak te Twoje;))
Nie, nawet nie spróbowałeś zastanowić się, o co mi chodzi. Po prostu sobie zakpiłeś. Strasznie dojrzałe. Będę jeszcze dojrzalszy - a ja zaczynam się zastanawiać, czy Ty i Feydewey nie jesteście 'anal-ziomami od dildo'. I co, fajnie? Wnosi to coś do dyskusji? Zdajesz się inteligentny, ale nie wykorzystujesz tej cudownej cechy.
psychologia nie jest absolutnie potrzebna do samopoznania, głębokiej analizy samego siebie, dyskusyjnym pozostaje, czy wręcz nie przeszkadza w tym
Zgadzam się jak najbardziej - psychologia nie jest warunkiem koniecznym do poznania. Są różne ścieżki samopoznania i każdy może sobie wybrać taką, jaka mu pasuje. Albo tkwić w stagnacji. Whatever - póki nie krzywdzi innych, nie widzę problemu. A wy?
Powiedziałoby się raczej, że nie każdy ma przeświadczenie o tym, że ma wystarczająco dużo siły i wolny wybór. A raczej, że ma przeświadczenie odwrotne - sztuka to przełamać, a raczej pozwolić temu "odpaść".
Każdy jest inny i choć wszyscy jesteśmy ludźmi, to jednak niektórzy mogą - nie z powodu 'przeświadczeń' (rozumiem to jako 'postawy') - ale z powodu doznanych krzywd, nie działać zgodnie z wolnym wyborem, czerpiąc jednocześnie siłę z całego swego potencjału.
Teraz Ty mówisz to, o co sami oskarżaliście psychologów - człowiek cierpi, a Ty mu mówisz, że po prostu ma złe przeświadczenie i po prostu musi mu ono odpaść i wszystko będzie cycuś. Banał i komunał, by wykorzystać dwa ulubione słówka Feya.
Co do psychologów, to niezależnie czy są prima sort, czy używani, czy importowani - prezentują mniej więcej (pomijając skrajności i chlubne wyjątki) to samo.
Żeście się do tych psychologów przypięli. Zapomnijcie proszę, że mówiłem, że studiuję tę dziedzinę. To do niczego nie prowadzi, a tylko was do mnie nastawia antagonistycznie.
A z tym, co napisałeś, nie zgadzam się zupełnie - różni psychologowie mają różne perspektywy na człowieka i zupełnie różne podejścia do niego prezentują. That is true i nie wmówisz mi, że jest inaczej. Mówię to na podstawie 'empirycznego doświadczenia'.
Poza tym mylisz się też mówiąc, że większość z nich chce dobrze. Większość tych łachów wykorzystuje drugiego człowieka dla naprawienia swoich własnych braków, niedoborów, potrzeb. Znam to aż za dobrze i czasami mi aż wstyd za poziom hipokryzji w tej profesji. :-/
Historyjka: jeden człowiek parę lat chodził do kiosku po gazetę. W tym kiosku zawsze sprzedawca traktował go nieuprzejmie i arogancko. Gdy przyjaciel spytał tego człowieka - dlaczego nie pójdziesz do kiosku naprzeciwko, tam jest miły sprzedawca? a on mu: tamten człowiek nie będzie mi dyktował, do jakiego kiosku mam chodzić. Manipulacja, jakby nie było. Antyterapia? może:)
Typowa neurotyczna postawa. Koleś widać tak bardzo pragnął udowodnić sobie, że to on rządzi, że robił się w chuja przez parę lat. Dyktowanie... echhh... I kto tu nadinterpretuje? Korona by mu z głowy spadła, gdyby poszedł do innego kiosku, rany boskie... Gdybyś miał do wyboru powiedzmy pracować w firmie w dziale z sympatycznym szefem lub w dziale z szefem-chujemskurwysynem, to wybrałbyś tego drugiego, żeby udowodnić sobie, że nie będzie on swoim zachowaniem dyktował Twoich wyborów? Robisz w konia siebie w takim razie. To chore rozumienie 'wolności'.
A teraz zupełnie serio: stary, uspokój się.
Jak ktoś mi mówi, że mnie pozdrawia, a zarazem daje mi do zrozumienia, że jestem dla niego niedojebanym wypierdkiem mamuta pozbawionym zdolności do samodzielnego myślenia, bydłem idącym bezmyślnie za stadem, to mi trochę ciśnienie skacze. Hipokryzji nie lubię jakoś tak, dziwny jestem.
Fey mnie wkurwił swoją postawą podczas całej naszej dyskusji, którą to postawę grzecznie długo znosiłem. Miarka się przebrała. Tyle. Nie będę krył, udając stoika który jest ponad wszystko i wszystkich, że zostałem zdenerwowany i że kiedy moderatorzy go wyjebali, to poczułem delikatne ukłucie satysfakcji. Za bardzo się woził.
Jak lubicie przebieranki, wasza sprawa.

I skończcie z tym twierdzeniem, że 'poczułem się silniejszy, bo inni jechali po Feyu' i zacząłem po nim jechać - wkurwił mnie swoją postawą wobec mnie i tyle. A określenie 'nadęty palant' to nie ocena - to spostrzeżenie.

No ale dobra... jak rąsia to rąsia - po prostu się szanujmy, starajmy zrozumieć jeden drugiego, przedstawić konstruktywną krytykę i nauczyć czegoś od siebie nawzajem. A nie podchodzić do dyskusji z przekonaniem, że już już wszystko wiemy a ten drugi, to od razu głupi i pikujący w dół, ok?
Bo sorry, ale cały czas mam wrażenie, że taką postawę wykazujecie. Dyskusja to nie dwa monologi.
Uwaga! Użytkownik Black Lotus nie jest już aktywny na hyperrealu. Nie odpowie na próbę kontaktu, ani nie przeczyta odpowiedzi na post.
  • 4 / / 0
Nieprzeczytany post autor: DJ Zasnął »
koks to oczywista oczywistość. ostatnio czeknąłem i działa. ale wole psychodele i nadal nic nie pobiło kwasików. jednak sięgając głębiej to nic nie daje takiej pewności siebie jak Nienawiść i Gniew. KURWA NIC
tylko po koksie jakos latwiej mi sie dj zasnęło
  • 1997 / 120 / 0
Nieprzeczytany post autor: jacok »
ja pierdole, kogo to obchodzi, że lubisz psychodelę i jesteś taki wtajemniczony, że żresz sobie kwasy? Jebane bezsensowne lansiarstwo imho, bo nie na temat. Bez obrazy oczywiście, ale mówimy tu o czymś na pewność siebie.

Na pewność siebie mi pomagają opiaty, a dokładniej w momencie, gdy ich działanie jest już prawie niewyczuwalne. Człowiek jest spokojny, ale jednocześnie myśli trzeźwo.

A tak wogóle, to pewność siebie można sobie chyba wyrobić?

Imho pomaga mówienie powoli, ważenie słów, wiąże się to też ze spokojniejszym oddychaniem, co również uspokaja. Najważniejsze to uświadomić sobie, że nikt nas nie goni. Cechą charakterystyczną osoby niepewnej siebie jest mówienie szybko, głos się podnosi, staje się piskliwy. Takie biegnięcie jak najszybciej do końca to najgorsze, co może być.
Świat stracił kolory.

Hurra, diese Welt geht unter
  • 200 / 1 / 0
Jak Wy tu śmiesznie się bawicie.

Dobrze się zjarać. Ma się tyle pewności, ile trzeba, aby podjąć się napisania takiego posta.
  • 682 / 7 / 0
jakby po kwasie mozna bylo sobie taka wkretke zrobic ze jest sie pewnym siebie (moze i jeszcze pod wplywem nagrania jakiegos?) to fajnie, ale czy jest to mozliwe? nie bralem nigdy kwasa... bo na samej fazie wkretka ze jest sie pewnym siebie to imho nic nie warta jest po przejdzie wszystko...

mi poki co ssri nie pomagaja, ale chce zmienic grupe lekow i zobaczymy... poki co najlepszy jest alkohol no i dex... a dokladniej wczoraj (jestem na escitalopramie i wenlafaksynie) dostalem gdzies 20-30 minutowej euforii jak deks wchodzil, nabralem takiej pewnosci siebie i takiego uwielbienia dla wlasnej osoby ze zaczalem sie calowac po rece tak ze mam dzisiaj malinke :blush:
Sun Was High (So Was I)
ODPOWIEDZ
Posty: 169 • Strona 15 z 17
Artykuły
Newsy
[img]
CBŚP z Łodzi zlikwidowało dwa laboratoria syntetycznych narkotyków

Zgarnęli klofedron o wartości ponad 25 mln PLN.

[img]
Używanie marihuany znacznie zwiększa ryzyko śmierci. „Byli młodzi i nie mieli wcześniejszych chorób

Regularne używanie marihuany może niemal podwoić ryzyko śmierci z powodu chorób sercowo-naczyniowych – wynika z najnowszej metaanalizy danych medycznych obejmujących blisko 200 milionów osób w wieku od 19 do 59 lat. Niepokoi fakt, że dotyczy ono również młodych osób, które do tej pory uważano za mniej narażone na takie zagrożenia.

[img]
Narkopandemia w Niemczech. Umiera coraz więcej młodych ludzi

Liczba zgonów spowodowanych zażywaniem narkotyków utrzymuje się w Niemczech na wysokim poziomie. W ubiegłym roku 2137 osób zmarło z powodu konsumpcji narkotyków. To o 90 niż rok wcześniej – przekazał Hendrik Streeck, pełnomocnik niemieckiego rządu ds. uzależnień i narkotyków.