TALK - Rozmowy [H]

[Ratnehap]

Ja łychy nienawidzę. Ikroć wypiłam, to na drugi dzień był kac, często nawet nieadekwatny do ilości wypitego alkoholu.
Po żadnym alko nie mam tak kurewskiego kaca jak po whisky. W zeszłym roku na kwarantannie, nie mając nic innego pod ręką przez 2-3 dni piłam sobie litra Red Label. Ja pierdolę, ból głowy nie do opisania, ból brzucha, sraka, a do tego rzygałam od samego rana do wieczora. Nigdy kurwa więcej.
Do tego totalnie smak mi nie podjeżdża.

[jezus_chytrus]

Ja tam bardzo lubię smak łyskacza, ale kac faktycznie jest morderczy. Tylko raz brałem udział w piciu na dużą skalę (Ballentines podstawowy popijany tonikiem o smaku owoców tropikalnych - mega dobrze wchodził) i na drugi dzień byłem pijany jeszcze kilka godzin w pracy.

Od tamtej pory tylko degustacyjnie. W ogóle nie piję już celem upicia się - jedynie dla smaku. Lubię też kolekcjonować alkohole (nie tylko łysky)

[WujekMorda]

KUźwa Dobra łycha w formie ON THE ROCKS jest zarypista . Można to sączyć i sączyć. Nazywajcie to gejostwem ale ja lubiałe jeszcze tego whiskacza co się leje na lód wczesniej rozrobić z cukrem żeby było slodkie jak liker wtedy nie ma mowy o zapijaniu. A jak się trzymało wystarczająco długo to lód topniał i się przyjemny drink robił. Ja tylko browarki piję ale taki dobrej klasy whiskacz i to jeszcze z lodem to jest to ;)

[jezus_chytrus]

Czemu popijanie łiskaczy miałoby być gejowskie : D
Ja bym w życiu nie dodawał żadnego cukru!!!! Przecież nie po to płacę min. 3 x drożej, niż za wódkę, żeby smakować cukier. Mi właśnie ta wytrawność smakuje najbardziej.
Jeśli nie wchodzi Ci łiskacz bez cukru, to pij bourbony - są słodsze. Na pewno z resztą musiałeś pić Jacka Dadniels'a, czy tam JB.