250mg fun koko
23l, hasz,THC,feta,mef,DXM,dopalacze
Wyszlam z klatki z chlopakiem (juz moj ex),po wciagnieciu kreski tego dopalacza. Uderzylo mnie mnostwo kolorow, nagle swiat zamienil sie w komiks, wszystko bylo narysowane gruba czarna kreska i pomalowane zajebiscie zywymi kolorami. w moim mozgu siedzial bialy rysunkowy krolik i rzucal kolorami, czasem biegal w miejscu i udawal, ze gryzie marchewke. palilam wtedy pink elephanty, one sa rozowe, nigdy nie widzialam tak rozowego i swiecacego koloru, przepelniala mnie euforia, kolory dawaly mi szczescie. Ludzie mieli glowy tego krolika, moj ex byl brazowy z wielka zielona glowa krolika i dlugimi uszami, az do pasa. Trwalo to jakies pol h, ale faza mnie tak wciagnela,ze zapomnialam o swiecie rzeczywistym.
Innym razem juz po DXM bylam w krainie orange, pomaranczowo i mieciutko i te latajace stworki, cos pieknego.
Ale najglupsze po deksie - bylam drewniana podloga na jamajskiej plazy gdzie tanczyly w zielonych stringach murzynki. strasznie mnie deptaly.
Antidol 15 - 2 opakowania.
Docelowo 300mg kodeiny.
Szybka akcja, chce czegoś nowego.. Chce.. Spokoju..
Zakupione 2 opakowania Antidolu, lekko zaniepokojony, 2 młode aptekarki a nie będę całego miasta obchodził za jednym lekiem.. Ale z nieswiadomoscia farmaceutka przyniosła 2 opakowania, 6,50 za opakowanie, wbila w komputer i..
- A przepraszam, jednak to bedzie..
Myśle - na receptę? Bez kurwa jaj!
- 5,60 za opakowanie
Ładnie pomoglem wydać z 20zl i pozegnalem się.
Wracam do domu, szybko sproszkowalem tablety, wsypuje do szklanki, leje zimna wode.. Za mało, z 70ml na oko.. Mieszam, zaraz leci zawartość szklanki na gniazdko/filtr w drugiej szklance i powoli kapie. Po 5min i jeszcze wycisnieciu, wypijam przezroczysty gorzkawy roztwór, ale było go mało.. Niby te "70"ml..
5min, placebo - lekki relaks
30min, no siedzę sobie przy komputerze spokojnie, może za spokojnie, ale żadnego konkretnego działania.
Po 2h czuje jakby zejście, jestem senny i rozkojarzony, zrenice małe.. Ale sam efekt działania mało odczuwalny.
Receptory, no i w większej ilości rozrobie kolejnym, miejmy nadzieje szybkim razem, żeby jakaś kodeine w międzyczasie mielic :)
Rześki i pełen energii wybrałem się rano do apteki po nektar bogów w opakowaniu po leku, wstępując do sklepu po paczkę papierosów. Około godz. 11:00 z niesmakiem na ustach wrzuciłem w siebie całą paczkę, popijając soczkiem, wypaliłem szluga by pospieszyć metabolizm. O dziwo jakiekolwiek efekty zaczęły się dopiero ok. godziny 12:0. Na początku nic szczególnego - lekkie otępienie, mniejsza świadomość ruchów. Zaczęło mdlić, ale nie w sposób nieznośny. Z nudów zacząłem przeglądać filmiki o papieżu na youtube, przy http://www.youtube.com/watch?v=9RiH77TIiEw ogarnęła mnie dosyć długa śmiechawka. :-) 20 minut później efekty się nasiliły, tak to opisałem w rozmowie z kolegą:
[12:27] ???????: i czuje jak muzyka przeplywa przez moje cialo
[12:27] ???????: CZUC DOBRZE
Później naszedł mnie dość dziwny pomysł, by zaaromatyzować paczkę fajek w domowych warunkach. Efekty znikome, ale zabawa trwająca jakieś pół godziny była przednia. O godzinie 12:50 zauważyłem dość ciekawe halucynacje po zamknięciu oczu: jakieś dziwne przebłyski światła, poruszające się linie energetyczne czy coś takiego. Dodam, że ich zamknięcie sprawiało mi trudności, powieki cały czas drgały i jakby nie chciały się zamknąć. :-D O godzinie 13:00 zauważyłem zmiany w wyglądzie; bardzo czerwoną twarz i powiększenie źrenic. Pół godziny później działanie DXM osiągnęło apogeum, by trwać tak przez kolejne trzy godziny. Bieganie po domu i chodzenie po meblach (xD) sprawiało mi dużą radość, czułem się jakbym znowu był dzieckiem. Świat zaczął dość konkretnie wirować. Dwa pokoje, w których znajdowałem się podczas tripa zmieniły się w jakby dwa światy; jeden stał się jakąś starożytną świątynią, a drugi szarą próżnią. Ogólnie świat stał się inny, ale nie były to tak jak w mniejszych dawkach - pojedyncze "fazy", ale traktowałem to jako coś zupełnie normalnego, dopiero później do mnie dotarło, że jest inaczej. Wyszedłem na dwór, a wszechobecny śnieg wyglądał niesamowicie, jak jakieś świecące białe kryształy. Patrzyłem w niebo stojąc u progu drzwi i paląc papierosa, nie mogąc nadziwić się tym widokiem. Naszedł mnie pomysł, by obrzucić kogoś śnieżkami, ale jako że nikogo nie było w pobliżu, zacząłem rzucać w samego siebie (xD).
Postanowiłem też narysować autoportret, ale tak samo jak pisanie na klawiaturze; rysowanie sprawiało mi fizyczną trudność. Później na tej samej kartce znalazłem jakieś bazgroły, i kobietę z dymkiem z napisem "Have you seen that jacket?" Nie mam pojęcia o co chodzi i czemu to narysowałem. :-D Cały czas towarzyszyło mi uczucie euforii i więzi ze wszechświatem, co jakiś czas po prostu siadałem na fotelu i rozkoszowałem się swoim stanem. Później ściemniło się, a muzyka zmieniła się na trochę psychodeliczną, przy http://www.youtube.com/watch?v=Dr-Kr0cukQo zacząłem tańczyć, co nie było niczym w rodzaju popisów umiejętności tanecznych (w końcu jestem białasem), ale raczej spontaniczną formą ekspresji uczuciowej. Około godziny 17:00 efekty zaczęły ustępować, o 21:00, gdy efekty już prawie zupełnie zanikły, zrobiłem sobie zupkę chińską która smakowała jak papier, a o dziwo herbata była przednia. Widocznie DXM upośledził zdolność mojego języka do odczuwania słonego smaku. O północy poszedłem spać, słuchając muzyki, po zamknięciu oczu widziałem coś w stylu obrazów Beksińskiego z cieplejszą paletą barw. (zawsze tak mam po DXM :-D ) Sen przebiegł bezproblemowo, miałem dwa bardzo realistyczne sny, niedawno obudziłem się i mam lekko spuchniętą twarz (uszkodzone naczynia krwionośne?), zimne dreszcze i bolą mnie mięśnie, jak zawsze dzień po DXM. Nie jest tragicznie. Smak odczuwam już normalnie. Ogólnie trip wspominam dość miło, chociaż nie zaliczyłbym go do jednej z podróży wgłąb siebie i odkrywania infinitum exile egzystencji, raczej do jarania się ogłupiającym gównem. :-D
Przykro mi, że tak się rozpisałem.
Około 50mg doustnie i mam sentymentalną podróż do pierwszej próby z rutą stepową. Czyli odruchy wymiotne, że i lata praktykowania jogi nie nauczyłyby mnie się tak skręcać. Chociaż nawet rzygać nie ma czym.
Jest cholernie zimno, za to na rękach, głowie i w środku jakby mnie ktoś podpalił. Chciałam zmierzyć puls tak z ciekawości, ale na ekranie przyrządu od ciśnienia pojawiły się jakieś kreski luźno ze sobą związane; wyglądało to jak jakiś zaszyfrowany napis ‘error’. No nawet ciśnieniomierz panikuje, nie ogarniam. Ale tym razem byłam sprytniejsza i mam benzo, także zaraz te fizyczne efekty znikną lub gówno mnie będą obchodzić.
Najbardziej szkoda zmarnowanego wieczoru. Nie wiem, czy co to komu pomoże – jak wciągałam pFPP w jakichś miksach, to albo w ogóle się nie przebijało przez inne substancje, albo było ok, fizycznie nigdy nic... a zawsze było to więcej niż dzisiejsze 50. Więc, lepiej przetrwać te parę minut bólu i brać donosowo, niż dziurawić sobie żołądek. Ale to tylko moje zdanie.
**
Ostatecznie trawa jakoś mnie z tego wyciągnęła. I teraz sama nie wiem, czy lubię to pFPP czy nie pFPP. W ogóle niewiele ogarniam.
DXM- ważne jest aby brać nie częściej niż raz na miesiąc, ponieważ będzie się doświadczało bad tripów. Należy dać organizmowi czas na regeneracje fizyczną jak i neuronalną. Dextrometorfan ma bardzo złożone działanie dlatego biorąc go często doświadczamy bad tripów, a zwiększanie dawki pogarsza to, neurony muszą mieć czas na odtworzenie pierwotnego stanu - ilość neuroprzekaźników, poprawny przepływ kanału NDMA oraz odpowiednia polaryzacja sigma1 i sigma2. Krótko mówiąc najlepiej brać po 30-40 tabletek 15 mg raz na miesiąc, wyższe dawki mogą powodować bad tripy nawet po wielu miesiącach przerwy.
A w oczekiwaniu na upływ miesiąca od ostatniego tripa DXM-owego proponuje kodeinkę :-) .
25.05.2011rok Mój dzisiejszy trip po kodeinie.
Wracałem z pracy i poczułem spontaniczną chęć na starego dobrego przyjaciela - kodeinę.
Poszedłem do apteki i kupiłem syrop Aflofarmu pinin sosnowy złożony. Około 65mg kodeiny w butelce 125g. Bardzo tani około 4 zł, tak więc aby poczuć dobrą fazę wystarczy 16 złotych. Co ważniejsze nie trzeba przeprowadzać ekstrakcji i nie ma żadnego ryzyka zatrucia, gdyż w przeciwieństwie do syropu Herbapolu nie zawiera hepatoksycznego glistnika. Syrop można pić do woli, gdyż nie ma tam żadnych substancji wpływających na organizm poza kodeiną -zawiera ZNIKOME ilości etylenu, co stanowi synergie do kodeiny :) .
Wypiłem 3 buteleczki czyli około 195mg kodeiny. Poczułem ogarniający mnie relaks i błogostan. Następnie zapaliłem papierosa i wtedy już całkiem się rozleniwiłem. Puściłem sobie muzykę i położyłem się do łóżka. Czułem się cudownie o niebo lepszy chill out niż po THC. W końcu usnąłem i wtedy BUM. W przeciwieństwie do DXM, który powodował "suche i ociężałe" halucynacje przy zamkniętych oczach ale nie we śnie, kodeina dała mi poczucie jakbym zanurzył się w starożytną Grecję i zasiadł z bogami do biesiady. Stworzyłem zupełnie inny dziwny świat, sny były przeciwieństwem do halucynacji po DXM, były "soczyste i delikatne" jakby przeżycie duchowe. Uosobiłem siebie jako greckiego boga snu Morfeusza, aż ciężko opisać bajeczność i wspaniałość tych snów. Były nieskazitelne, delikatne, niepowtarzalne, czułem się jak wilgotna mgiełka obserwująca piękno tego świata.
Ogólnie było to coś wspaniałego, czego nie doświadczyłem po niczym innym, jest to bardzo trudne do opisania :-D
Substancja: ~33mg 4-HO-MET.
Set & Settings: pokój o godzinie 22, pełen spokój i chęć porządnego spsychodelicznienia synaps.
Doświadczenie: Marihuana, Haszysz, DXM, grzyby, Etanol, Nikotyna, Kodeina, Tramal, Metkat, Amfetamina, Mefedron, Mieszanki ze smartów, Benzydamina, MBZP, TFMPP, MDPV, benzodiazepiny (Estazolam, Oxazepam).
22:00: dzielę setkę kartą na 3 względnie równe części, jedną zapodaje pod język, a 2 pozostałe chowam z powrotem do wora. Wylizuję pudełko po CD, na którym mogło być ok 5mg (substancja dość się wżarła z plastik). Paskudny smak, chyba nawet Antidol po ekstrakcji jest łagodniejszy dla kubków smakowych. Kładę się na łóżku, puszczam muzykę (Shpongle) i czekam na pierwsze efekty.
22:20: Substancja powoli wchodzi, będąc w ciemnym przedpokoju mam wrażenie, że ciemność jest trochę inna niż zazwyczaj, myślenie normalne, bez zauważalnych zmian. Wracam do pokoju i ponownie kładę się na łóżko gasząc światło. Parokrotnie wybucham radosnym śmiechem, całkowicie bez powodu.
22:30: Shpongle coś mi nie leży, zmieniam płytkę na Arthę czując już wyraźnie działanie substancji. Poza niezbyt przyjemnym bodyloadem zaczynają mi się wkręcać jakieś negatywne myśli. Ignorując to daję się całkowicie ponieść substancji, walka nie przyniesie żadnych dobrych efektów. W tym momencie przestaje zwracać uwagę na czas, a w zasadzie zapominam że istnieje.
23:00: Substancja rozkręciła się na dobre, do peaku jeszcze trochę brakuje (długie ładowanie substancji zwalam na obiad zjedzony o 20:00), ale już jest kolorowo. I to bardzo. Pod zamkniętymi powiekami widzę masę różnorakich fraktali transformujących się w rytm muzyki (w tym momencie zmieniłem płytę na [url=http://www.youtube.com/watch?v=QliQ0livbeQ]soundtrack z Uplinka[/b] i był to strzał w dziesiątkę.
Zamykam oczy, ilość cevów jest już trudna do ogarnięcia ale wcale mi to nie przeszkadza. Następuje całkowita synchronizacja mnie z muzyką, jestem każdym dźwiękiem z osobna i wszystkimi na raz. Czuję się jak pojedynczy bit energii zasuwający po ścieżkach płyty głównej, coś niesamowitego.
Ego uległo całkowitemu rozpuszczeniu, zadałem sobie pytanie 'Ja ?' i skwitowałem je gromkim rechotem. Nie ma czasu, nie ma myśli, nie ma Mnie, jest tylko ta chwila i mój mózg bawiący się w najlepsze efektami tryptaminy.
Otwieram oczy, wow ! Przedmioty zjadą się być bliżej niż zazwyczaj, wyginają się i falują na wszystkie strony. Widok przesłania dość solidna mgła, widzę praktycznie każdą jej cząsteczkę. Oprócz tego ogrom kolorowych fraktali w polu widzenia, ciężko skupić wzrok w jednym miejscu. Patrze na swoją rękę, jest znacznie chudsza niż zwykle, za to palce mam bardzo długie, czuję się jak człowiek guma. Machanie ręką w powietrzu pozostawia za sobą smugi podobne do tych po benzydaminie.
Wyglądam za okno, aby zobaczyć co się dzieje. Rety, to osiedle jeszcze nigdy nie wyglądało tak pięknie. Blok naprzeciwko mieni się w pastelowych, ciemnych, lecz intensywnych kolorach, światła latarni rzucają piękne cienie na ziemię, a drzewa falują w najlepsze. Spoglądam na niebo, widzę pełno kolorowych smug, które wychodzą z horyzontu i układają się we wspaniałe wzory, twarze i obiekty. Podziwiam ten widok przez hm 10 minut po czym dalej się kładę, zamykam oczy i szybuję w bezkresnej przestrzeni kosmicznej wypełnionej fraktalami. Muzyka brzmi cudownie, chyba nigdy wcześniej ten soundtrack nie brzmiał tak perfekcyjnie.
4:00: wydaje mi się, że działanie substancji zaczyna słabnąć, powoli dochodzę do siebie czując jak ego spokojnie zaczyna formować zwartą strukturę. To bardzo ważna chwila, albowiem jest to najlepszy moment, aby zmodyfikować utarte schematy, część z nich usunąć oraz dodać kilka nowych. Idę zapalić papierosa, który smakuje ohydnie, jest kwaśno-gorzki i w ogóle ble.
Widzę, że zaraz zacznie się wschód słońca i myślę, że przejście się i poobserwowanie go będzie znakomitym pomysłem, tym bardziej że ogarnął mnie niesamowicie spokojny i ciepły post-psychodeliczny klimat. Chyba nigdy wcześniej nie czułem takiego spokoju ducha, wewnętrznego ciepła i świadomości, że wszystko będzie dobrze.
4:30: Wychodzę na zewnątrz, efekty psychiczne powoli zanikają, została za to niezbyt fajna stymulacja i czuję, że muszę ją rozchodzić. Ale to potrzebne, bo zaraz nastąpi najważniejszy moment całej podróży. Nogi idą szybciej niż ja, ale po 15 minutach spaceru to mija. Siadam na kamieniu na pewnej miejscówce, patrzę na niebo i w tym momencie dociera do mnie świadomość złego postępowania w stosunku do otoczenia. Jest to bolesne, ale z pewnością potrzebne, wszystkie bariery psychiki zostały zniesione i te myśli uderzają w samo jej centrum z siłą wybuchu nuklearnego. Widzę dokładnie każdy zły schemat jaki miałem zakorzeniony w głowie. Na trzeźwo zdawałem sobie z tego sprawę, ale praktycznie zlewałem, nie przejmując się tym zupełnie. Tym razem jest inaczej, lecz o szczegółach pisał nie będę, bo są zbyt osobiste.
Po 20 minutach spędzonych na przemyśleniach wracam do domu i kładę się spać. Wciąż nie mogę usnąć, biorę 100mg promazyny, która znosi myślową stymulację, jem śniadanie i idę spać. Zasypiam w ciągu pół godziny i budzę się ok 15 całkowicie wypoczęty, wciąż zdumiony tym co się stało i pełen podziwu a także szacunku dla tej tryptaminy.
3 pytania i odpowiedzi na podsumowanie tego wszystkiego:
Czy ten trip był potrzebny: z pewnością tak
Czy ten trip był udany: w 100% tak
Czy będą podejmowane kolejne próby z tą substancją: z pewnością tak, jeszcze wiele zostało do zrobienia, a to dopiero wierzchołek góry lodowej.
Psychodeliki to potężne narzędzia, odpowiednio wykorzystywane są w stanie zdziałać cuda.
Ponad 3 lata czekałem na ten moment i śmiało mogę powiedzieć, że było warto :cheesy:
ilosc: nie mniej niz po 15 mg kazdej
droga konsumpcji : iv
ok, siedze sobie, szybki roztwór, podanie, uczony doswiadczeniem dociskam szybciej i "na oślep" jednak z wyczuciem gdy pojawiaja sie pierwsze efekty. U mnie, ZAWSZE kop zwiazany z aco DMT przypomina lekko pierdolniecie opiatowe, chemiczna oznaka podświadomosci, ale to nie o tym byla mowa: gdy aco DMT krazy w moich zylach mgła opada. Nie jest to jakas metafora, ale gdy aco DMT jest ze mna najblizsze moje otoczenie jest pokryte lekką mgła, zazwyczaj zieloną, gdy lącze aco z ho met to w gre wchodzi purpura, granat, czerwien. Aco to głownie zielony i niebieski. Mało tego, jako jednostka siocjopatyczna zazwyczaj tripuje sam, a gdy tripuje z aco DMT ZAWSZE do kogos kieruje swoje mysli. Konsultuje sie z kims, kogo fizycznie nie ma, jednak mam świadomosc, ze on jest, mój odbiorca myśli, adresat moich pytań. Tak bylo i tym razem, mgła lekko spłynęła na przestrzen pomiedzy scianami, lekkie pobudzenie psychoruchowe i faza, która mimo iż nagle, z kopem weszla, to jednak narastala. Za kazda nastepna fala odczuwam mniejsze pierdolniecie, kazda nowa fala to zmiana mojego polozenia glowy. Odwracam sie to w lewo, to w prawo, gwałtownie, skokowo, szybko. Podskakuje na krześle, bardziej sie prostuje, zginam. Lewo, prawo. jestem spokojny, dobrze sie czuje. Wyrzucam sprzet bo mnie w oczy kole.
Puszczam muzyke, jest głębsza niz zwykle. kobiecy głos powoduje, ze mam potrzebe bliskosci z druga osoba - z natury jestem wrazliwy. Obserwuje pokój, dzieje sie to co zwykle, masa wzorków, panie z obrazu żyją, pada śnieg i ta mala dziewczynka jest w o wiele wiekszej perspektywie niz zawsze. Oni sa tam, ja jestem tu, fanie, bo patrze. Czuje, ze podryguje w takt z muzyką: nie jest to zwykle tup tup, czy bujanie głowa: prostuje sie i opadam, kładę i wstaję. Robi sie niebezpiecznie, jak to zawsze na ho mecie zaczynam przypominać jaszczurkę: energicznie wysuwam język i go chowam. Czasami, jakby z fantazja jade z nim na boki. Po raz kolejny klade sie i wstaje - jestem w pozycji raczej leżąco - siedzącej. Wyskakuje z łóżka i stoję, obserwuje pranie, staram sie wejsc w otoczenie, ale nie tm razem. Teraz nie jest one wazne. Język nabiera tempa, upadam na ziemie. jestem nagi - poduszkajest pod moimi kolanami. Klęczę i opadam - sztywno, wartko, energicznie. W tym samym tempie wracam do pozycji klęczącej jaszczurki. Jestem niczym konar brzozy co podciety zwala sie na poszycie lasu. Opadam, wstaję. Ręce wysoko, ku niebu. To zajecie pochlania mnie to tego stopnia, ze nie interesuja mnie te wszystkie jebane kolorki i wzorki. Kurwa, robi sie niebezpiecznie, ale mam przeblysk: załączam kamere i nagrywam jak Człowiek Jaszczurka opada i wstaje. Musze przyznać, ze na filmie wzrok tez mam jaszczurzy: patrzy puinktowo, raczej nie na wprost. Cały czas na boki, gdy glowa patrzy w lewo oczy punktowo obseruja otoczenie. co chwila zastygam i przemieszam siespowrotem na podusię. Nagle czuję sie wolnym reptilianinem w ludzkiej skórze z malunkami. Padam na podłogę i wije się. Czochram sie we wlasnym dywanie, jestem bezpiecznym człowiekiem. Jestem zdrowym człowiekiem. Po jakiejs chwili chce wrócić do łóżka, chce schowac sie. Nie czuje juz sie tak swobodnie, moja pustynia robi asie niebezpieczna. Wpadam do łóżka, cicho leci muzyka. Zamykam oczy, jestem schowaną jaszczurka pod konarem brzozy. Wszystko jest dobrze.
Rozmowy acreal
Edit:
Ponad godzinę później mogę powiedzieć że jest lepiej :)
Zasnąć się nie udało, ukoić skołatane ,rozbiegane myśli również - jednak odrealnienie minęło - już nawet światło dnia pomaga mi pisać na klawiaturze. I powiem Wam - było warto! Ha! Jeszcze chwilę wcześniej uważałem że z miłego wieczorka zrobiła się ciężka nieprzespana noc a teraz, gdy ogarnąłem myśli twierdzę że to było coś niesamowitego na plus :) W prawdzie to nie musi być prawdziwe bo faza mnie wciąż trzyma ale twierdzę że jest to noc przełomowa w moim życiu (rozstrzyga się czy wyjechać do Am. Płd. na trochę czy zostać z moją dziewczyną).
Żeby przypominało TR trzeba to jakoś ogarnąć liczbami ... (?)
Tak więc patrząc technicznie ( ;) ) o 23 20 od 10 do 30 mg oralnie zapite sokiem z porzeczki (pusty żołądek)
i na imprezkę - posiedziałem do 1 bez problemu, choć pod koniec przestałem chcieć nadążać za przyziemną rozkminą to nikt nawet nie zauważył że mogę być nieteges. Po odłączeniu się od kolegów skoncentrowałem się na bani i stwierdziłem że jest słaba ,CEVy mało odczuwalne, słabe - jednak kwadrans później po dotarciu do akademika bania lekko się rozkręciła :diabolic:
Shpongle na głośnikach i już tuliłem się do moich pięknych wzorów - najpiękniejszych wielowymiarowych fraktali otaczających mnie, były koloru białego z kolorowymi wysepkami piękna sprawa. Chwilę podelektowałem się muzą ,poszedłem do toalety gdzie opiłem się kranówy (trudno mi było ocenić miarę więc opiłem się jak balon) żeby zapewnić smarowanie neuronom. Po powrocie wpadłem na pomysł - odcięcie się od wszelkich zmysłów - wyłączyłem więc muzykę i połozyłem się do łóżka. Neurony zaczęły wariować rozkminy rozkmin itd itp nawet CEVy zmniejszyły intensywność na korzyść rozkmin. Wtedy nieogar osiągnął zenit w momentach gdy wracałem do rzeczywistości (gdy szedłem do toalety) była ona na maksa zniekształcona. Myśli goniły a ja nie miałem kontroli - po prostu rozmyślałem permanentnie z intensywnością 100 krotną, potem napisałem powyższego posta :)
Po prawie pięciu godzinach trip sprowadził mnie na obszary bardziej znanej egzystencji - ogarnąłem rozkminę bardzo przyjemnie. Teraz - 6 godzin po przyjęciu spróbuję zasnąć - pewnie trochę mnie jeszcze neurony poprowadzą ale chyba nie dalej niż do tej pory :)
S&S: rzecz miała miejsce w grudniu zeszłego roku w nocnym sklepie spożywczym.
Mix: [substancja1] dwa baty, jedno wiadro i lufka zielska; [substancja2]: trzy paski amfetaminy; [substacja3]: dwa Żubry.
Co się działo:
Gdzieś ok. godziny 23 postanowiłem wybrać się do nocnego po czteropak browaru, paczkę fajek i jakieś batony. Ziomek, z którym ćpałem był całkowicie za moim pomysłem, jednak kategorycznie odmówił wyjścia na dwór na zimno, jakie panowało owej nocy. Lekko rozdrażniony niuchnąłem trzecią kreskę, by się wzmocnić przed drogą, narzuciłem płaszcz, ubrałem glany i wyruszyłem. Marsz trwał ok. 15 do 20 minut. Śnieg mienił się intensywniej niż powinien i pomimo zimna odczuwałem przyjemne ciepło. Najcieplej było w twarz. Papierosy smakowały cudownie, co może potwierdzić każdy kto choć raz wciągnął proszek. W ciągu tych kilkunastu minut wypaliłem dwie fajki. Gdy doszedłem do sklepu czułem dotkliwe kłucie w klatce piersiowej i kilkakrotnie odkaszlnąłem flegmę. Wszedłem do środka i ku memu przerażeniu okazało się, że zakupy robi jakichś dwóch gości. Z łomoczącym sercem stanąłem w kolejce, w myślach powtarzając sobie, co mam kupić. "Cztery piwa, fajki, dwa Snickersy. Cztery piwa, fajki, dwa Snickersy". Jeden gość zrobił zakupy, drugi nim odezwał się do ekspedientki zerknął na mnie przez ramię. Wpadłem w lekką panikę. Zdało mi się, że facet domyślił się, że jestem naćpany. Żałowałem, że nie mam okularów przeciwsłonecznych, żeby móc ukryć za nimi oczy. Oczywiście, nawet mi przez myśl nie przemknęło, że jest noc, zima w dodatku. Gdy do sklepu wszedł następny koleś, byłem już całkiem spocony. Rozglądałem się przerażony na boki, było mi cholernie gorąco. Dręczyło mnie poczucie, że wszyscy w tym pieprzonym sklepie wiedzą, że ćpałem. Gdy w końcu przyszła moja kolej na zakupy wyrzuciłem z siebie zamówienie tak szybko, że biedna sprzedawczyni nie miała pojęcia o co mi chodzi. Skupiłem się z całych sił i wydukałem: "Cztery Żubry, dwa Snickersy Super niech będą i Lucky Strike mocne". Rzuciłem na ladę trzy dychy zgarnąłem wszystko to plecaka i czym prędzej uciekłem na ulicę. Wiedziałem, że nie da rady wziąć reszty, ani tym bardziej odliczyć z portfela jakieś drobne. Gdy zapaliłem na zewnątrz fajkę, zrobiło mi się znacznie lepiej.
s&s: słoneczny dzień, komplet mebli ogrodowych, parasol. Browary, ziomki, blanty.
dawka: trudno powiedzieć - przez dwudniową imprezę poszło łącznie na cca 6 osób ze 20g różności :)
Doświadczenie: % od 3 do 96, tytoń, mj, hak, leki przeciwbólowe (tramal - autentycznie przeciw bólowi, jednak co mi się w glowie jebało od tego, to moje;)
No więc siedzieliśmy sobie z ziomkiem spokojnie na werandzie, piliśmy browary i paliliśmy fajki. Relaks, luzik. Przychodzą ziomki z dostawą. Na pierwszy ogień idzie przepiekne dzieło sztuki pełne specyfiku o wdzięcznej (i jakże prawdziwej) nazwie 'white widow'. Przypalanie, palenie - wszystko cacy.
Po spaleniu wszyscy siedzą, zwarzywieni, cisza. Jak warzywka. Każdy gdzieś się lampi, pogrążony w swoich myślach. Nagle mam wrażenie, że coś mnie ciągnie za lewe ramię. Jakby chcialo mi wyrwać lewe ramię, z barkiem, sercem i jeden Szatan do kompletu z edim800 wiedzą, po co i na co i co jeszcze. Siedzę grzecznie dalej, i myślę że fest już mnie ten jeden blant porobil.
kilkanaście minut później, druga zrolowana porcja czystej zielonej radości. Od laughing budda wszyscy zrobili się radośni niczym zgraja piątoklasistow w niepilnowanym sex-shopie. Każdy zwarzywiony, ale radosny. Każdy patrzy na każdego, wszechogarniająca radośc i szydera. Dowcipy o "twojej starej" przestają bawić. Zaczyna natomiast bawic sznurek regulujący parasol oraz zapomniana gdzieś kosiarka do trawy.
Kilkadziesiąt minut później, po paleniu z fajki już jeden pan bóg wie czego - nadchodzi moment, w którym pragnę zmierzyć się z Ziemią. wstaję z krzesła, wychodzę rozprostować kości - i widzę innego uczestnika imprezy. Zmierzał się z Ziemią w pozycji horyzontalnej, wprost z trawnika. Uznałem jego wyższość i polozylem (za duzo powiedziane) się kolo niego, by Ziemia i Niebo stykaly się ze mna.
I tak chmurki sobie leniwie smigaly nade mna, Ziemia krecila sie pode mna, a polowa ludzi sie o mnie potykala.
Tak jakos ze dwie czy trzy godziny pozniej dopadla mnie taka ZIMA, ze myslalem ze nie wyrobie (a dodam, ze byla jakos 18 i bylo wciaz grubo ponad 20 stopni na plusie - sierpien, czy cos) - poszedlem po bluze i siadlem na schodach. Nie wiem jak dlugo bylem w krainie wiecznych Everlastów (wgapialem się w dyndadlo od zamka w bluzie) - w koncu wstalem i uznalem ze tak mi strasznie zimno i nudno, ze powinienem sie polozyc i przykryc kocem. I tak zrobilem.
W bluzie i pod kocem spałem z 10 godzin, aby nad ranem czytać Hrabiego Monte Christo.
Doznania:
WW- bardzo dziwne i zlożone - czułem się jakby ktoś mnie karał za jakąś zdrade czy inny szajs - wyrywał mi jakoś metaforycznie pół lewej strony.
LB- bardzo śmiechowo i pogodnie.
Amnesia- ciężka zima, senność, mrok i cierpienie.
(to mój pierwszy post tutaj, więc Hello)
![[mem]](https://hyperreal.top/wtf/memy/7/7048879c-78f3-4a5b-a434-1ce1a0f834d9/wodzian-chloralu.png?X-Amz-Algorithm=AWS4-HMAC-SHA256&X-Amz-Credential=nxyCWzIV8fJz5t5dUSIx%2F20250428%2FNOTEU%2Fs3%2Faws4_request&X-Amz-Date=20250428T045202Z&X-Amz-Expires=3600&X-Amz-SignedHeaders=host&X-Amz-Signature=06df5c04aec3f3518d5a0a93b2d1b65b11ff6d50e1325587340ab769bbbdaab2)
![[img]](https://hyperreal.info/sites/hyperreal.info/files/zrzut.jpg)
Biały popiół vs. czarny popiół: Prawda o wskaźnikach jakości konopi
![[img]](https://hyperreal.info/sites/hyperreal.info/files/grafika_news/klefedronfabrik5.jpg)
Polski narkobiznes zwiększa zasięgi. Czarny rynek domaga się towaru
![[img]](https://hyperreal.info/sites/hyperreal.info/files/chimpanzees-sharing-fruit.jpg)
Szympansy biesiadują? Sfilmowano je, gdy dzieliły się owocami zawierającymi alkohol
Ludzie od dawna spożywają alkohol i od tysiącleci odgrywa on rolę we wzmacnianiu więzi społecznych. Nowe badania wskazują, że nasi najbliżsi krewni – szympansy – mogą wykorzystywać alkohol w podobnym celu. Po raz pierwszy udało się sfilmować szympansy, które dzielą się sfermentowanymi owocami, w których stwierdzono obecność alkoholu.
![[img]](https://hyperreal.info/sites/hyperreal.info/files/jrt-treated-cortical-neuron.jpg)
Nowa nadzieja dla pacjentów ze schizofrenią. Opracowano przełomowy lek inspirowany LSD
Naukowcy z Uniwersytetu Kalifornijskiego w Davis stworzyli nową cząsteczkę o nazwie JRT, która może zrewolucjonizować leczenie schizofrenii i innych chorób mózgu. Lek działa podobnie do LSD, ale nie wywołuje halucynacji. Dodatkowo, wykazuje silniejsze działanie niż stosowana obecnie ketamina.
![[img]](https://hyperreal.info/sites/hyperreal.info/files/grafika_news_skrot/profesor.jpg)
Profesor znów za kratami. Spec od narkotyków zwany także Chemikiem zatrzymany w Skarżysku
Na pięć lat trafi za kraty 73-letni mężczyzna w półświatku znany niegdyś jako Chemik lub Profesor czyli człowiek wielokrotnie notowany za przestępstwa narkotykowe, między innymi za wyprodukowanie na początku lat 2000 w laboratorium w Bliżynie dziesiątek tysięcy tabletek ecstasy.