Ale zobaczymy co będzie dalej z tym, póki co cieszę się że odstawiam powoli te gówna ale jakiś większy lub mniejszy wspomagacz pewnie zostanie. Antydepresanty odpadły bo to złudzenie i i tak nie działa ale są jeszcze benzodiazepiny które między czasie będę stosował żeby nie zalać świata rozczarowaniem najwyżej przejdę nietrzeciego skręta w tym roku, mam wrażenie że jest to łatwiejsze niż opio i antydepy, bo człowiek ma tylko sieke i delirke w psyche parę dni i wraca do normy albo odstawie je stopniowo tak jak latem po 3 miesiącach brania. Się okaże.
Mam nadzieję że widmo po opio zniknie nie później niż po miesiącu.
A co będzie dalej? Trzeba będzie rozwiązać problem który doprowadził do brania dużej ilości narkotyków albo ćpać dalej. No sorry winnetou.
Choćby po trupach do celu, bo ostatecznie i tak czeka trup
"Mówiłem nigdy więcej, a czas mi przyniósł plaster
Zagoiło się nieźle skoro goiło z otwartej
Zasypiam w pół do pierwszej, zasypiam w pół do czwartej
Albo znów kurwa nie śpię przez co jeszcze nim zasnę..."
Jako ciekawostkę podam ze jednoczesnie odstawiałem tyle substancji że nie boje się już krótkich konsekwencji odstawiennych tak bardzo jak zmarnowania czasu i życia które tak szybko ucieka a ciągle walczę ze sobą żeby nie jebnac wszystkiego i nie uciec z powrotem do tej kurwiopiatowej strefy komfortu.
Opio jest dla mnie zagwozdka bo wywołuje szereg bardzo dziwnych objawów które przypominają zmęczenie życiem, niechęć do odczuwania szczęścia, zabicie dynamiki i straszny brak empatii.
Czuję że to początek gruntowych zmian w życiu i być może mylę objawy odstawienne z rzeczywistą niezgoda w życiu, bo ileż można się okłamywać i uśmiechać dookoła, gdy w brzuszku wybrzmiewa ciepelko opiatowe zmiksowane z SSRI i innymi lekami.
"Mówiłem nigdy więcej, a czas mi przyniósł plaster
Zagoiło się nieźle skoro goiło z otwartej
Zasypiam w pół do pierwszej, zasypiam w pół do czwartej
Albo znów kurwa nie śpię przez co jeszcze nim zasnę..."
Biorę tą buprę od 4 dni , po 3 miesiącach na dużych dawkach DHC.
Póki co chęci na opio nie mam w ogóle , dziś 4 dzień redukcji, 2,4 mg dziś, zobaczymy jak będzie bo fizycznie sobie poradzę , gorzej z psychiką.
I właśnie chciałbym zapytać czy ma ktoś z was stany lękowe tzw. nerwicę ? Ja mam od 4 lat objawiającą się raczej nie lękiem ,tylko niepokojem i różnymi objawami somatycznymi. Od stycznia biorę paroksetynę, i zaleczyła to całkiem nieźle, później w wakacje trochę problemów ,zaczeło się opio i trochę alko, czasem klon i dzięki opio też dobrze się czułem ( terapię też mam, obecnie rzadko, kiedyś regularnie i nie wiele dawała, albo ja za mało się starałem nie wiem) I tak przy schodzeniu z DHC , tak jak i dzisiaj jakoś te stany troszkę się przebijają, tzn. wybudzam się wcześniej niż zwykle, odczuwam lekki niepokój, trochę nudności mam - czuję po prostu że to to, znam to samopoczucie nie od dziś. Mogła mi się przez ten czas wyłączyć paro, czy to normalne że odczuwa się objawy psychiczne przy schodzeniu z opio ? Bo fizycznie nic się nie dzieje, żadnych objawów skręta czy coś.
W międzyczasie Hmm wziąłem 0.5 klona i trochę przeszło . Więc rzeczywiście albo psycha trochę siada, albo za duże brałem tego klona na tych ciągu opio. Bo często mimo DHC i kwetiapiny miałem problemy z uśnięciem i brałem 0.5 klona, a to jak gdzieś wychodziłem. Nie codziennie, starałem się robić przerwy, ale zdecydowanie częściej mi się zdarzało brać niż na codzień, bo będąc na DHC myślałem "a chu* tam" , a na codzień bardziej z rozwagą do tego podchodzę. W sumie wołałbym żeby to była wina odstawienia niż nerwicy, bo 100 razy wolę mieć skręta od opio niż przechodzić niekończące się cierpienia od nerwicy.
Do końca roku już nie będę nic brac, zeruje już parox, reszta odeszła w niepamięć włącznie z pregabalina, nawet nofap dwumiesięczny już mam.
Zejdę do zera i zaczynam terapię.
Trzymajcie kciuki. 5 zmarnowanych lat to jeszcze nie koniec świata ale tego już nie odzyskam.
"Mówiłem nigdy więcej, a czas mi przyniósł plaster
Zagoiło się nieźle skoro goiło z otwartej
Zasypiam w pół do pierwszej, zasypiam w pół do czwartej
Albo znów kurwa nie śpię przez co jeszcze nim zasnę..."
To jest właściwie moja pierwsza poważna próba wyjścia z nałogu, przy okazji jakiejś poprzedniej, raczej niepoważnej (tych były chyba 3 które kończyły się 2tyg przerwami), już w tym wątku pisałem i jak czytam swoje dawne posty to sam nawet nie wiem o co mi chodziło, wtedy pewnie też nie wiedziałem.
Dzis jest 6 dzień odstawki, Mydocalm 1-2x dziennie oraz pregabalina w pierwsze dwa dni oporowo, pewnie 1g+ nastepne 900mg, wczoraj 600mg i dzis jak do tej pory 450mg - dawkuje "na czuja" tzn. co dzień czuje jakby fizycznie organizm coraz mniej domagał się kody, przy dawkach rzedu 600mg dziennie myśle ze minie mi następny tydzień, wiecej po prostu nie ma sensu. Do tego loperamid i troche węgla - wiem że nie powinno się tego stosować jednocześnie ale węgiel tak dobrze działa na dyskomfort żołądkowo-jelitowy że nie wyobrażam sobie odstawki bez, właśnie ten dyskomfort wcześniej już mi popsuł plany by odstawić na dobre, z dnia na dzien mniej go używam.
Pare słów odnośnie wegla - nie kojarze aby był poruszony w temacie, wiem też że stosowany nieodpowiedzialnie w połączeniu z loperamidem może zakorkować, zastanawiałem się czy są jakieś przeciwwskazania?
Wracając do terapeutycznej natury tego (i prawdopodobnie przyszłych wpisów), czuje że nadszedł czas na swego rodzaju rachunek sumienia. Tjokodyn codziennie waliłem ok 2 lata (przeplatane okazyjnym Tramalem), wcześniej kilka, może nawet kilkanaście miesiecy raz do kilku razy tygodniowo, czyli łącznie ponad 3 lata i sam nie mogę uwierzyć w to co pisze jak powoli zdaje sobie sprawe że mogło to być nawet 4, dopoiero teraz tak naprawde się nad tym dobitniej zastanawiam. Oczywiście były wcześniej okresy brania innych opiatów, w tym tramal kilka miesięcy, jakieś wcześniejsze (przed ciągiem) przygody z "Ulką" która to niejednego do piachu posłała, czy jakimiś pochodnymi fenta czy pojedyncze wyskoki z morfiną p.o. i będąc ze sobą całkowicie szczery, sam nie wiem ile lat marnowania sobie życia.
Najgorsze w moim nałogu jest to że stałem się kaustyczny dla środowiska. Zdałem sobie z tego sprawę bardzo późno w moim mniemaniu i wole się nie pocieszać gadaniem typu "lepiej późno niż wcale" choć wiem że to prawda, chce zdać sobie sprawe z tego kim jestem i czemu mimo tego że zapierdalam wesoło w kółeczku własnego spierdolenia robiąc te same błędy i gdy to zauważyłem okazało się że właśnie zamiast z tego cyklu wychodzić to nawet nie tyle znów w niego właże, nigdy nie wyszedłem. Zacząłem na poważnie myśleć nad sobą gdy poprzednia próba wyjścia z tego legła w gruzach, po dwóch tygodniach bez uległem i to tak idiotycznie, nie miałem jakiegoś ciśnienia, stresu, jedynie rozjebany sen mnie męczył ale w tamtym momencie było zauważalnie z dnia na dzień lepiej, prawdopodobnie tego właśnie dnia bym przespał całą noc bez problemu na tyle dobrze wyglądały postępy, ale durny ja poszedł do apteki, wziął tjokodyn i wszystko chuj strzelił. Nałóg rozpędził się z czasem na tyle że pod koniec kilka miesięcy właściwie brałem ile miałem. Nie trudno się domyślić jakie problemy się nawarstwiały - finanse ratuje mi tylko to że nie mam długów, pozatym nie ma o czym gadać, dosłownie, bo tych finansów nie ma, ledwo ledwo od wypłaty do wypłaty a nie zarabiam jakoś tragicznie (4-5k), w pracy coraz gorzej, mój szef jest z tych co ich ze świecą szukać i tylko dzięki temu jeszcze mnie z roboty nie wyjebali, ludzie z którymi pracuję też są naprawde w porządku i wiele im zawdzięczam, choćby krycie dupy gdy byłem w robocie taki niebardzo, stosunki rodzinne mam chujowe i tylko dzieki temu że rodzice są (zbyt) wyrozumiali jeszcze nie wylądowałem na ulicy, o relacjach towarzyskich nie ma co mówić bo ich nie ma, same ćpuny, kryminał i wszelka patologia.
Tak jestem na siebie wkurwiony że brak mi słów, jak dobitnie zdałem sobie sprawę z tego że wszystko wokół siebie niszcze, wszystko co złe wokół mnie tak naprawde to moja sprawka i gdy zacząłem się wgłębiać w siebie to zobaczyłem jedynie pierdolnik którego nie sposób opisać.
Mimo wszystko jestem dobrej myśli. To że zdałem sobie sprawę z wielu rzeczy na swój temat (z czego wielu tu nie uwzględniłem) napawa mnie optymizmem, myśle że nie wszystko stracone, jestem mocno zdeterminowany aby to gówno rzucić raz na zawsze i nigdy nie tykać opiatów i zdaje sobie sprawę że ta wczesna determinacja będzie się osłabiać z czasem, mam nadzieje że dzięki temu że wiem co mam zrobić aby nie rozjebać tego co mam, kilka rzeczy wprowadzić w życie abym widział pozytywne skutki swoich czynów, nie tylko negatywne, determinacja aby przestać przerodzi się w determinacje żeby zacząć robić i nie tylko zacząć robić rzeczy które będą pozytywne w krótkim jak i długim okresie czasu.
Wiem że piszę może chaotycznie i nieskładnie, może to w twoich oczach jakiś bełkot bez ładu i składu, po prostu wiele rzeczy muszę z siebie wywalić i tak naprawde nie wiem jak, musze się tego nauczyć ponieważ bez tego może być mi trudno tak prawdziwie poznać siebie a bez tego pozytywnych zmian nie zrobie, takich które odnoszą sie do tego co we mnie głęboko siedzi a z czego jeszcze mogę sobie sprawy nie zdawać.
Tak na marginesie, zanim powstał ten wywód chciałem założyć inne konto, wstyd mi samego siebie, już raz tu pisałem że rzucam, ale nie, lepiej żeby te konto było jak jest, świadectwo mojego spierdolenia, jak mi się uda to bedzie dla pokrzepienia serc innych że można, a jak nie to też dobrze, niech ludzie patrzą jakie to ćpuny to zjebane stworzenia, może nie ruszą tego gówna. No i nick "błazen" jest zajęty ;)
Opisała życie w Norwegii. "Narkotyki są tanie, a państwo opiekuńcze"
Jacht z kokainą o wartości 80 milionów funtów zmierzał w stronę Wielkiej Brytanii
Prawie tona „narkotyku klasy A” została znaleziona na jachcie płynącym z wysp karaibskich do Wielkiej Brytanii. Jej rynkowa wartość została oszacowana na 80 milionów funtów.
Handel narkotykami: Rynek odporny na COVID-19. Coraz większe obroty w internecie
Dynamika rynku handlu narkotykami po krótkim spadku w początkowym okresie pandemii COVID-19 szybko dostosowała się do nowych realiów, wynika z opublikowanego w czwartek (24 czerwca) przez Biuro Narodów Zjednoczonych ds. Narkotyków i Przestępczości (UNODC) nowego Światowego Raportu o Narkotykach.
Meksyk: Sąd Najwyższy zdepenalizował rekreacyjne spożycie marihuany
Sąd Najwyższy zdepenalizował w poniedziałek rekreacyjne spożycie marihuany przez dorosłych. Za zalegalizowaniem używki głosowało 8 spośród 11 sędziów. SN po raz kolejny zajął się tą sprawą, jako że Kongres nie zdołał przyjąć stosownej ustawy przed 30 kwietnia.