W Holandii jest ona powszechnie dostępna w tzw. coffee shopach, a ostatnio trafiła do aptek. Tamtejsi
lekarze są przekonani o jej przydatności przy leczeniu niektórych chorób. Nasi specjaliści ostrzegają
jednak przed tym narkotykiem i alarmują, że w Łodzi jest on coraz powszechniejszy.
- Nasi pacjenci, uzależnieni od narkotyków, w większości zaczynali od marihuany, zwanej potocznie zielem
lub ziołem. Według ogólnopolskich badań aż 14 proc. nastolatków miało kontakt z maryhą. W naszym mieście
jest podobnie - mówi dr Maciej Paweł Czerniak , kierownik Miejskiego Ośrodka Profilaktyki i Terapii
Uzależnień w Łodzi.
Z roku na rok w ośrodku przybywa pacjentów. Najczęściej są to 20-latkowie, którzy nie
dają sobie rady z nałogiem.
Trawa zatruwa organizm
- Trawa to nie jest żaden miękki narkotyk, jak się powszechnie uważa, tylko środek psychoaktywny
działający na wiele ośrodków w mózgu! - wyjaśnia dr Czerniak. - Marihuana powoduje u człowieka m.in. brak
krytycyzmu do własnych poczynań i pozbycie się lęku. Ale później pojawia się niepokój.
W łódzkich pubach gram trawki można bez większych problemów kupić za ok. 30 zł.
W jakich okolicznościach młodzież po raz pierwszy próbuje trawki?
- Przeważnie na imprezach z rówieśnikami. Po trawę sięgają nawet 12-latkowie. Decyduje ciekawość, chęć
spróbowania czegoś nowego i zaimponowania innym - twierdzi dr Czerniak. - Wprawdzie jednorazowe zapalenie
nie uzależnia fizycznie, ale po kilkukrotnym użyciu pojawia się uzależnienie psychiczne.
Od gorzałki po dragi
Na Zachodzie trawka zaczęła być modna w latach 60., gdy hipisi próbowali zmienić świat propagując m.in.
odlot i wolną miłość. Narkotyki miały pomóc poszerzyć świadomość.
- Polscy muzycy w latach 60. i 70. wspomagali się gorzałką. Narkotyków jeszcze nie było - wspomina Marian
Lichtman z Trubadurów. - Gdy w 1974 roku wyemigrowałem z Łodzi do Kopenhagi, wielokrotnie grałem z
rockmenami i jazzmenami, którzy sięgali po dragi. Twierdzili, że są spokojniejsi, a jednocześnie bardziej
skoncentrowani i skupieni tylko na muzyce. Wielu z nich marnie skończyło, inni potrafili wyjść z tego. Ci,
którzy z trawki przeszli na coś mocniejszego, mieli największe problemy.
Marihuana zaczęła się rozpowszechniać w Łodzi już w latach 80.
- W tych czasach pewien mój znajomy zupełnie odjechał. W wannie miał hodowlę zielska, które rosło pod
wiecznie włączonymi specjalnymi lampami - mówi łódzki kompozytor. - Kiedy przypadkiem odwiedzili go
rodzice, wyjaśnił, że interesuje się kwiatkami, a oni uwierzyli, bo o trawce mało kto wtedy słyszał... Ten
kumpel powoli próbował wszystkiego. Towarzystwo skupione wokół niego rozpadło się, gdy ktoś umarł na serce
po przedawkowaniu...
Odlot niszczy sztukę
Specjaliści twierdzą, iż obiegowa opinia o nieszkodliwej trawce powoduje wiele zła. Sporo osób sięga po
ziele, żeby wyzwolić się od stresów i dodać sobie odwagi.
- Muzycy biorą, aby pozbyć się tremy - potwierdza znany łódzki bluesman. - Dawniej też od czasu do czasu
wspomagałem się dymkiem z zielska. Jednak odstawiłem trawkę, bo zdarzały mi się kiepskie "sztuki". Za
bardzo odlatywałem. Gdy przypalałem, wydawało mi się, że jest ekstra, a grałem bzdury.
- Uważam, że u nas wprowadzenie marihuany do aptek przyniosłoby wiele zła. Narkotyk mógłby się
rozpowszechnić - mówi dr Maciej Paweł Czerniak. - To, że może on być stosowany jako środek przeciwwymiotny
i przeciwbólowy u chorych na nowotwory to zupełnie inna sprawa. W lecznictwie wykorzystuje się trucizny,
co nie znaczy, że możemy używać ich na co dzień.
Biorą coraz młodsi
Obiegowa opinia głosi, że w Łodzi dilerzy oferują narkotyki głównie w pasażach Schillera i Rubinsteina
oraz w bramach przy Piotrkowskiej, Wschodniej, Zielonej.
- Czy to faktycznie najbardziej zagrożone regiony? - pytamy oficera operacyjnego z Komendy Miejskiej
Policji w Łodzi, który od lat zajmuje się walką z narkotykami.
- Kilka lat temu na specjalne mapy nanosiliśmy miejsca, gdzie pojawiają się dilerzy. Teraz to nie ma
sensu, bo rozprzestrzenili się na całe miasto. Są w pubach i szkołach - wyjaśnia policjant. - Zjawisko
narkomanii w naszym mieście znacznie narosło w latach 1994-97. Z naszych obserwacji wynika, że najbardziej
zagrożeni są ludzie między 17 a 23 rokiem życia.
W Łodzi od 4 lat działa specjalna policyjna komórka zajmująca się problemem narkotyków. Każdego roku
funkcjonariusze zatrzymują około 300 osób, z których około 40 to dilerzy.
Policjanci szacują, że w narkotykowym łódzkim rynku aż 35 proc. stanowi marihuana, kolejne 35 proc. to
amfetamina, 20 proc. - polska heroina, a pozostałe 10 proc. zajmują LSD i brown sugar.
- Szczególnie groźna jest marihuana, ponieważ jest ona tania. Z jednego grama za 30 zł można zrobić 8-10
porcji. To skłania do częstowania innych i narkotyk się rozprzestrzenia - wyjaśnia oficer operacyjny. -
Najgorsze jest to, że maryhą handlują nawet dzieci. Tydzień temu w kamienicy przy ul. Jaracza
zatrzymaliśmy całą rodzinę oferującą dragi. Sprzedawała je nawet 12-letnia dziewczynka. [ 12. letnie dziewczynki często handlują także Salvią Divonorum - agquarx ]
podesłał: Prorok
Komentarze