Czesław Milosz, Widzenie nad Zatoką San Francisco

Fragmencik książki dotyczacy marihuany.

Anonim

Kategorie

Źródło

Czesław Miłosz, "Widzenie nad Zatoką San Francisco"

Odsłony

5548

CZY MIŁOSZ PRZYPALAŁ?


Logicznie rzecz biorąc, brak powodu, żeby nie skazywać na śmierć za palenie tytoniu i na długoletnie zamknięcie za picie alkoholu. Są to narkotyki niebezpieczne, jednakże, choć tytoń miał w niektórych krajach swoich powieszonych męczenników, srogie edykty przeciwko niemu poszły w zapomnienie, natomiast picie po przegranej prohibicji w Ameryce stało się rytuałem dowodzącym, że ktoś jest normalnym, porządnym, lojalnym obywatelem. Zważywszy, że cannabis sativa jest, w porównaniu z tytoniem i alkoholem, środkiem dość niewinnym, czyli wiele hałasu o nic, zaciętość, z jaką w ciągu wszystkich lat sześćdziesiątych policja ścigała marihuanę, miała cechy obsesyjne, podobnie jak ochrypła żarliwość Huberta. Przeszukiwanie kieszeni, kajdanki, wyroki, więzienia można wyjaśnić tylko poczuciem zagrożenia przez "inne", i nie bez powodu. Wątpliwe jest, czy użytek marihuany tak by się rozpowszechnił, gdyby nie służyła ona za znak rozpoznawczy dla wszystkich, którzy kwestionują ład ustalony. (...)
Być może nową erę ludzkości otwierają nie bronie atomowe i podróże międzyplanetarne, ale psychedelic drugs jako zapowiedź masowych, demokratycznych środków przeciwko nudzie.

(Czesław Miłosz, "Widzenie nad Zatoką San Francisco")

Oceń treść:

0
Brak głosów

Komentarze

edfa kto (niezweryfikowany)

Miłosz przypalił kant spodni żelazkiem. <br>Po co taki tytuł? <br>Tylu znanych i nie znanych ludzi przypalało, że to się mało komu nie śniło. <br>A Edison? Też bankowo sobie przed snem lubiał pojechać ze dwie fifki, aż pewnego dnia... <br> ...cholera! Matka, gdzie jest moja fifa? Gdzie jest moja fifa do kurny pana? Fifa? Tata zrzucił jak gazete czytał. A edison na to &quot;kurna, chyba będe musiał spalić z żarówki... &quot; i dalej już wiecie co było :)
Zajawki z NeuroGroove
  • Pierwszy raz
  • Skopolamina

Nastawienie na miłe doświadczenie. Wieczór, ciemny pokój. Światła monitorów i miasta.

Komplikacje z bankiem doprowadzały dosłownie do szału, ale w końcu po prawie tygodniu zmagań się udało. Czekam na przesyłkę. Mimo wszystko mam ochotę coś zaćpać. Pada na Skopolaminę. 
Biorę psa na smycz i wybieram się do apteki. Mimo nieprzespanych ponad trzydziestu godzinach czuję się w porządku. Za Buscopan płacę ponad 13 zł, nastawiona jestem całkiem pozytywnie, ale mam wątpliwości, że może nie zadziałać. Wtedy będę się przeklinać, że nie kupiłam 2 paczek DXM. Mniejsza o to.  

  • Calea zacatechichi
  • Tripraport

W moim łóżku, po pracy, gotowy na wielkie senne wojaże.

Wszystkie sny które byłem sobie w stanie przypomnieć na tyle żeby je opisać:

  • Przeżycie mistyczne
  • Szałwia Wieszcza

mieszkanie kolegi, ekscytacja, kilka godzin wewnętrznej pracy przygotowującej do wejścia w kontakt z nową substancją....

Opisane wydarzenia miały miejsce około 3 lata temu, po około 8 letnim okresie intensywnej praktyki buddyzmu tybetańskiego, w czasie którego tylko jakieś 2 razy zjadłem grzybki psylocybki i z 3 razy zapaliłem trawkę...

Niespodziewanie okazało się, iż kolega buddysta, który mnie nocuje ma ekstrakt Salvi Divinorum. Wczesniej tego dnia miało miejsce kilka znaczących koincydencji, które jak później zobaczyłem przygotowywały mnie na spotkanie z Boską Salvią.

  • Grzyby halucynogenne


(relacja z tripu grzybowego z jesieni 97)


Wieczorkiem, zrobiliśmy z kumplem małą imprezkę u mnie na chacie, towarzystwo raczej nie dragujące, browarek te sprawy. Starzy gdzieś wyjechali na jakiś czas, także można było zaszaleć.

randomness