Witam. To opowiadanie opisuje historię, która mogłaby się zdarzyć, ale zapewne jest tylko fikcją literacką;-)
Życie na speedzie
Feta, speed, czy po prostu amfetamina, to groźny narkotyk, bez którego wielu młodych ludzi nie wyobraża sobie życia. Podobnie jak ecstasy, czasami zabija...
Kategorie
Źródło
Odsłony
14893Próbowałam już gandzi, potem wąchałam klej, ale ostatnio odkryłam coś naprawdę niezłego. Koniecznie musisz spróbować. Odlot" - usłyszała pewnego dnia Agata od swojej siostry ciotecznej, Wioli. Tak wszystko się zaczęło. Agata chodzi do trzeciej klasy poznańskiego liceum. Lubi zabawę z głośną muzyką i tańcem. "Zawsze łatwiej było mi się rozkręcić po alkoholu, ale znudził mnie szybko, więc kuzynka nie musiała długo mnie namawiać. Z ochotą spróbowałam czegoś nowego" - mówi. W rodzinie właśnie ona uchodziła za tą złą, która demoralizuje Wiolkę. W rzeczy-wistości to Wiola szybciej wkraczała w świat imprez, alkoholu i narkotyków. Mimo że jej rodzice są nadopiekuńczy i chętnie w ogóle nie wypuszczaliby córki z domu, ona nauczyła się radzić sobie z nimi i korzystać z zakazanych owoców. Obracała się w gronie starszych kumpli. Oni załatwiali jej potrzebny towar."Kiedy Wiolka opowiedziała mi o jeździe, jaką miała po fecie, postanowiłam spróbować. Byłam strasznie ciekawa, jak to jest" - zwierza się Agata.
Ten pierwszy raz...
Do zabawy zaprosiła przyjaciółkę z klasy, Monikę. Amfetaminę załatwiła Wiolka. Przyjaciółki zaplanowały, że najpierw spotkają się u Agaty w domu, wezmą towar, a potem ruszą do miasta. Tak też zrobiły. "Wiola powiedziała, że amfę najlepiej jest wciągnąć nosem. Wysypałyśmy towar na stolik i podzieliłyśmy go na dwie równe części..." - opowiada Agata. "Nawet łatwo poszło, tylko potem w nosie kręciło i czułam dziwny, gorzki smak w gardle". Dziewczyny szybko zorientowały się, że... to działa. "Jakby mi się wyostrzyły wszystkie zmysły... Zrobiłam się energiczna i gadatliwa. Wszystko, co wtedy mówiłam, wydawało mi się mądre, odkrywcze i interesujące" - opowiada Agata. Ruszyła z Moniką do miasta. Zaliczały klub za klubem. Szalały całą noc i dopiero o szóstej nad ranem zaczęły odczuwać zmęczenie. Wróciły do domu Agaty. Narkotyk już przestawał działać, ale i tak nie mogły zasnąć. "Czułam się koszmarnie. Miałam sucho w ustach, piłam wodę, ale to nie mijało. Poza tym byłam jakaś rozdrażniona, czułam niepokój" - mówi Agata. Usnęła dopiero po kilku godzinach męczarni. Gdy się później obudziła, było już lepiej. Od tamtej pory przyjaciółki ciągle imprezowały z fetą, czyli amfetaminą. "Strasznie mnie to kręciło. Po fecie cały świat wydawał mi się kolorowy i przyjazny. Ludzie byli tacy otwarci i towarzyscy. Żyłyśmy z Moniką od weekendu do weekendu. W szkole było coraz trudniej wysiedzieć" - opowiada Agata. Dziewczyny nocą się bawiły, a potem przeżywały tzw. zejścia, kiedy amfetamina przestawała działać. Za każdym razem było z nimi gorzej: oprócz problemów z zaśnięciem pojawiły się paranoje i stany lękowe. "Zejścia były koszmarem, ale byłam w stanie je znieść za cenę przebywania przez te sześć, siedem godzin w innym świecie, gdzie wszystko wydawało się leciutkie i przyjemne" - tłumaczy dziewczyna. Pewnego razu Wiola podpowiedziała siostrze, że feta jest dobra nie tylko na balangę, ale też bardzo pomaga w nauce. "Trochę z Moniką wagarowałyśmy, więc trzeba było nadrobić te zaległości. Nie mogłyśmy jednak niczego się nauczyć, bo ciągłe balangi zabierały nam czas i siły" - opowiada Agata.
Kucie na speedzie
Nauka na amfie szła dziewczy-nom niezwykle lekko i szybko. "Nagle odrabianie lekcji zaczę-ło sprawiać nam dziką przyjemność" - opowiada Agata. Jednak żeby to dawało efekty, klasówki, do których przyjaciółki się uczyły, musiały pisać też pod wpływem narkotyku. Doszło do tego, że na sprawdziany Agata i Monika zaczęły przychodzić naspidowane. "Nauczyciele nic nie podejrzewali, gdyż oprócz szerokich źrenic i gadatliwości niewiele było po nas widać" - mówi Agata. Jednak pojawiły się pierwsze rysy w idealnym świecie: zaczęły się problemy z zatokami. Obie miały tak podrażnione naczynka krwionośne, że coraz częściej leciała im krew z nosa. "Próbowałyśmy zawijać fetę w gumę do żucia, ale smak był tak obrzydliwy, że miałam odruch wymiotny" - opowiada dziewczyna. "Wiedziałyśmy, że można ją też wcierać w dziąsła. Monice ten sposób podpasował, ale ja nie dawałam rady. Drętwiała mi buzia, przez pół godziny czułam się jak po zastrzyku w dziąsła u dentysty" - zwierza się Agata. Ale i tak nie to było najgorsze. Po amfetaminie nie chce się jeść. Przez dwa miesiące dziewczyny bardzo schudły i zmarniały. "Na początku się nawet cieszyłyśmy: nie dość, że odlot, to jeszcze się trochę schudnie przy okazji. Jednak po miesiącu ostrego brania przerodziło się to we wstręt do jedzenia. Na myśl o ciepłym obiedzie robiło mi się niedobrze, a wyglądałam już jak śmierć" - wspomina Agata. "Mama zaczęła się niepokoić, podejrzewała mnie o anoreksję. Ze strachu, że rodzice zaprowadzą mnie do lekarza, próbowałam zmuszać się do jedzenia. Lekarz od razu poznałby, że biorę" - mówi. Wtedy pojawiła się Wiolka z kolejną nowością. Była to ecstasy, w pigułkach. Działała podobnie, pobudzała organizm i zbijała zmęczenie, tylko efekt utrzymywał się o wiele krócej. Agata z chęcią przerzuciła się na pigułki, bo nie musiała ich wciągać nosem, z którym miała problemy. "Imprezy stały się niewielkim wydatkiem. Kiedyś musiałyśmy kupować browar albo drogie drinki w barze, a teraz wystarczała piguła za 15 zeta i dwa soczki" - opowiada Agata. Dziewczyny nakręcone chemią tańczyły całe noce w klubach, wpadając w technotransy. Nic nie zapowiadało tragedii.
Nauczka na całe życie
Kiedyś na jednej z imprez Monika straciła kontrolę nad sobą. Wydawało jej się, że piguła już przestaje działać, więc łyknęła dwie dodatkowe ecstasy. "Nie miałam pojęcia, kiedy to zrobiła. Zorientowałam się, że jestem sama. Pomyślałam, że Monika jest w toalecie i szalałam w najlepsze" - mówi Agata. "Po jakimś czasie poszłam do łazienki. Zastałam tam spanikowane dziewczyny, pochylające się nad nieprzytomną Moniką" - opowiada. "Od razu zadzwoniłam po pogotowie" - opowiada Agata. "Zawiadomiłam też rodziców Moniki oraz moich. Kiedy przyjechali do szpitala, zmiękłam i wszystko im opowiedziałam. Starzy Moniki obwiniali mnie o to, co się stało". Dziewczynę udało się uratować, ale przez jakiś czas była w szpitalu. Póź-niej rodzice przenieśli ją do innej szkoły - uznali, że przyjaciółki trzeba rozdzielić. "Dopiero otarcie się Moniki o śmierć uświadomiło mi, co wyprawiałyśmy i do czego to mogło doprowadzić. Sama już się uporałam z problemem, choć było trudno. Kilka kryzysów przetrwałam dzięki pomocy rodziny i lekarzy" - opowiada. "Ale słyszałam, że Monika ciągle bierze, teraz podobno koks. Ja wierzę, że już nigdy nie będę miała do czynienia z tym ścierwem, jakim są narkotyki" - kończy.
Komentarze