Kanadyjczycy wprowadzili prawo, które istotnie będzie traktować palaczy zioła niemal tak, jak się traktuje przechodniów łamiących ruch drogowy. Jednocześnie prawo będzie surowiej traktować nielegalnych hodowców i handlarzy, poza tym uruchomiona zostanie kampania edukacyjna na temat niebezpieczeństw spożywania narkotyków.
Administracja Busha skrytykowała ten plan i zrobiła aluzję, że od tego momentu stosunki handlowe między USA a Kanadą mogą się pogorszyć. Tak bezkompromisowe podejście mocno dotknęło wielu Kanadyjczyków. Najpierw byli zbyt delikatni w sprawie Saddama Husseina. Teraz są zbyt delikatni w sprawie zioła.
Władze amerykańskie martwią się, że poluzowane prawa narkotykowe w Kanadzie mogą prowadzić do wzrostu przypadków przemytu oraz przekraczania granicy tylko po to, by palić marihuanę. Może, może nie. O wiele łatwiej jest kupić i palić tutaj, nawet jeśli narkotyk jest nielegalny. Co do wzrostu przemytu, władze Kanady spierają się o to, czy policja będzie teraz miała więcej pracy przy sprawdzaniu, na ile więksi hodowcy zrezygnowali z handlu. Mogłyby się także poskarżyć o narkotyki przenikające do nich ze Stanów.
Władze USA czują, że muszą wykonać jeszcze jeden krok w kierunku granicy, którą wzmocniono po 11 września. Niech tak będzie. Jednak Kanada jest suwerennym narodem i tak powinna być traktowana. Wyobraźcie sobie reakcję, gdyby inny kraj chciał wpływać na narkotykową politykę USA.
Kanada jest dobrym sąsiadem i partnerem handlowym o dziennym obrocie miliard dolarów, o czym ludzie z Michigan dobrze wiedzą. Nie ma powodu, by nadwerężać te stosunki w sprawie, którą tylko sama Kanada może rozwiązać.
Detroit Free Press, 30 maja 2003
źródło: cannabisnews.com
tłum. luxx
Komentarze