Uzależnienia przy otwartej kurtynie

"Myślałam sobie tak: Nie chcę być trzeźwa. Trzeźwość kojarzy mi się z nieustającą czujnością i napięciem, podczas gdy życzyłabym sobie z rozmachem mieć wszystko w dupie".

pokolenie Ł.K.

Kategorie

Źródło

Rzeczpospolita
Jacek Cieślak

Odsłony

234

Anna Smolar reżyseruje na kaliskiej scenie spektakl „Najgorszy człowiek na świecie" według głośnej powieści Małgorzaty Halber. Premiera 26 listopada.

Wydana w styczniu 2015 roku powieść Małgorzaty Halber w naturalny sposób zwróciła na siebie uwagę. Córka Adama Halbera, twórcy wielu przebojów, posła lewicy, członka Krajowej Rady Radiofonii i Telewizji, znana z młodzieżowego programu „5-10-15", dziennikarka telewizyjna i „Vivy" – napisała bezkompromisową książkę o uzależnieniu od używek, a de facto o samotności, depresji, wstydzie.

Nie był to jej dziennik, jednak związek głównej bohaterki Krystyny z postacią autorki - jako alter ego - był oczywisty. Małgorzata Halber nie kryła tego w licznych wywiadach. Jej wyznania zyskały wielki odzew w mediach społecznościowych, co podkreślały wpisy osób o podobnych problemach jak Krystyna i Małgorzata. Książka jest mocna, o czym świadczy już początek:

„Nie wiem, od czego zacząć. Standardowo zaczyna się tak: „mam na imię Krystyna, jestem alkoholiczką i narkomanką". To bardzo ch....owa formuła. Wszyscy musimy się jej nauczyć. To znaczy: nie wszyscy. Ci, którzy mają problem.

Później jest jeszcze mocniej: „Nigdy nie potrafiłam zrozumieć, dlaczego ludzie nie chodzą cały czas naje..ni (...). Myślałam sobie tak: Nie chcę być trzeźwa. Trzeźwość kojarzy mi się z nieustającą czujnością i napięciem, podczas gdy życzyłabym sobie z rozmachem mieć wszystko w dupie".

Finał trudno nazwać happy endem, ale na pewno przynosi nadzieję i próbę wyjścia na prostą: „Dla dziewczyny z prenumeratą „Przekroju", co popija czekoladę w Czułym Barbarzyńcy, pójście do takiej przychodni jest jak wycieczka do Suwałk bez karty do bankomatu i majtek na zmianę".

Anna Smolar reżyseruje „Najgorszego człowieka na świecie" w kaliskim Teatrze imienia Wojciecha Bogusławskiego po sukcesach bydgoskiego „Dybuka" i warszawskich „Aktorów żydowskich".

- O książce Małgorzaty Halber myślę właściwie od momentu, kiedy została wydana, bo od dawna interesuje mnie temat uzależnień – powiedziała nam Anna Smolar. – Myślę, że Małgorzata Halber bardzo precyzyjnie nazywa ten rodzaj zakłamania, jaki panuje między ludźmi w kwestii konstruowania własnej tożsamości oraz tego, jak wyglądają więzi i relacje społeczne. Temat uzależnień staje się narzędziem pomagającym ujawnić problemy – dotyczące funkcjonowania rodziny oraz w grupie – poczynając od szkoły, poprzez studia, a kończąc na pracy i gronie towarzyskim oraz przyjaciół. Halber mówi o terapii jako o wychodzeniu z kłamstwa i patrzeniu prawdzie w oczy. Dzięki temu poznajemy mechanizm, który ujawnia się u wielu ludzi, a jest trudny do nazwania i opisania. Również dlatego, że obrósł stereotypami, a nawet mitologizacją picia. Jednocześnie książka Małgorzaty Halber uniwersalizuje problem: nie opowiada wyłącznie o alkoholizmie i uzależnieniach w takim znaczeniu, jak rozumiemy to zazwyczaj. To wydało mi się bardzo cenne, choć również trudne do pokazania na scenie. W pracy z aktorami mierzymy się z tą trudnością. Na pewno jest to wyzwanie, które warto podjąć.

Pijak i pijaczka

O piciu, pijaństwie i alkoholizmie trudno w Polsce się mówi, ponieważ największe dramaty wywołują śmiech albo pogardę. Tymczasem alkohol jest zrośnięty z polskim stylem życiem, a nawet polskością. Pije się dla kurażu, pije się na pohybel i na umór, by zapomnieć. Pojawiają się nowe uzależnienia, związane ze zmianami cywilizacyjnymi.

- Uzależnionych jest bardzo wielu, a książka opisuje mechanizm ucieczkowego zaburzenia osobowości, czyli nieumiejętności mierzenia się z problemami wprost. Może warto też przedefiniować nasze myślenie o tych sprawach i zacząć obserwować zjawisko współuzależnienia: właściwie znam mało osób, które by nie wykazywały symptomów współuzależnienia. Wystarczy pomyśleć jak wiele pośród nas jest uzależnionych osób i policzyć, ile w związku z tym jest tych, którzy są uwikłani w problemy bliskiej osoby – mówi Anna Smolar. – Są związani z uzależnionymi poprzez życie rodzinne, pracę czy więzi przyjacielskie. Jeśli tak spojrzymy na siebie - skala problemu jest niepomiernie większa i trzeba o tym szczerze mówić. Często to zamiatamy pod dywan, pocieszając się, że wszyscy tak mają, ale też brakuje nam do opisania tych zjawisk słów, które pomogłyby nam się wyzwolić z opresyjnej sytuacji i pójść naprzód.

Stąd bierze się wypieranie problemów i hipokryzja, łącząca się z wesołością albo i lekceważeniem, jakie towarzyszą reakcjom na picie. Mówi się o pijaku i pijaczce, o kumplach, którzy umieją się wesoło bawić.

- Albo o artyście, który musi rzekomo iść w autodestrukcję, żeby stworzyć wybitne dzieło – dodaje reżyserka. - To bardzo smutne i myślę, że wszyscy bez wyjątku jesteśmy w jakimś punkcie życia winni zaniechaniom dotyczącym tych spraw. To zaniechanie też mnie interesuje. Staram się zrozumieć o czym ono świadczy? Czasami to nie jest kwestia złej woli, tylko ignorancji albo lęku oraz trudności budowania dobrych więzi społecznych opartych na prawdzie, a nie na iluzji czy legitymizowaniu własnej destrukcji przez cudzą.

Dialog z książką

Picie, co potwierdza bohaterka „Najgorszy człowiek na świecie" łączy się również z problemem niepewności i zagubienia.

- Pijemy, bo niepewność nie jest popularna, bo żyjemy w czasach, w których króluje narracja sukcesu wymuszająca bycie człowiekiem osiągającym każdy cel dzięki silnej woli i ciężkiej pracy – mówi Anna Smolar. - Słabość i niepewność są wypierane albo ukrywane. Dużą odwagą jest dokonanie coming-outu dotyczącego uzależnień, bo łączy się z przyznaniem do ułomności. A przecież bohaterka książki nazwała po imieniu te rzeczy, które dla wielu brzmią znajomo, lecz pozostają w ukryciu. Znaczące dla twórców spektaklu jest to, że szczerze i bez upiększeń opowiada o swojej chorobie młoda kobieta, która w życiu osiągnęła wiele, jest osobą medialną, kojarzoną z światem sztuki i show-biznesu.

- Bo Małgorzata Halber napisała odważną książkę, która przełamuje stereotypy i pokazuje złożoność problemu – mówi Anna Smolar. – Z książki wyłania się obraz człowieka pełnego sprzeczności. Czujemy to zresztą, kiedy oglądamy telewizyjne zapisy wystąpień Małgorzaty Halber. Uderza nas medialna swoboda, charyzma i ekstrawertyczny temperament maskujący jednak to wszystko, co w książce wyciągnięte jest na wierzch: niepewność, lęki, kompleksy - generalnie chęć ukrywania się przed światem. Te biegunowo różne postawy mieszczą się w jednej osobie i przecież nie jest to wyjątek. To, co wydaje się paradoksalne, jest prawdą o ludzkiej kondycji. Niepewność na przy wchodzeniu w dorosłe życiu - bywa problemem nie do pokonania.

- Mówimy o osobie medialnej, ale depresja i uzależnienia są chorobami bardzo demokratycznymi, powszechnymi – mówi Anna Smolar. – Na spotkaniach ludzi uzależnionych w miastach całego świata mówią o tym ci, którzy zdobyli się na odwagę, a mają za sobą problemy w różnych grupach zawodowych, towarzyskich, pokoleniowych. Spotykają się i przyznają się do tego, że stracili kontrolę nad własnym życiem. Zdzierają maskę, czują ulgę i budują swoją prawdziwą tożsamość od nowa. To jest niebywale piękne i inspirujące, że grupa daje siłę – grupa, która wcześniej przerażała: grupa obcych. Przed nią człowiek obnaża się i przyznaje do swojego wstydu. Bo książka Halber jest de facto o wstydzie i wychodzeniu z niego. W każdym razie tak mi się wydaje na tym etapie pracy nad spektaklem.

Anna Smolar, reżyserka i autorka adaptacji, podkreśla, że nie tworzy wiernego przeniesienia powieści na scenę, lecz teatralny dialog z książką.

- Interesuje mnie sytuacja, gdy siedzimy w sali teatralnej, aktorzy i widzowie, wiemy w jakiej sprawie się spotkaliśmy i jakie z tego wynikają napięcia – mówi reżyserka. – Zastanawiamy się, jak można mówić o tym ze sceny, bo to bardzo trudne zadanie. Przecież ten temat może sprowokować u widza w trakcie spektaklu właśnie silną chęć ucieczki!

Małgorzata Halber będzie na kaliskiej premierze 26 listopada. 27 listopada o godzinie. 16.00 odbędzie się spotkanie z pisarką.

Oceń treść:

Average: 8 (2 votes)
Zajawki z NeuroGroove
  • Marihuana
  • Mefedron
  • Pierwszy raz

Warszawa. Sobota. Klub. Impreza. Gwiazda z zagrani... chuj z nią. Mefedron. 

21:45 - zamawiam Ubera pod hotel, czekamy, lekka pizgawa, ale humory dopisują, czekaliśmy dość długo na ten wieczór

22:05 - zbliżamy się w okolice klubu, wysiadamy jakieś 200m od niego. W trakcie drogi wyciągam blanta. Żwawym krokiem kierujemy sie w strone miejsca docelowego. Kurwa. Za szybko. Kolonia stop. "Możemy na chwile usiąść?". Dokończyłem co miałem, przepaliłem mentolowym papierosem, lecimy. Dosłownie. Przynajmniej ja.

  • Benzydamina
  • Pierwszy raz

Nie planowane. Ciekawość i chęć doświadczenia halucynacji. Brak specjalnego nastawienia, oczekiwałem tylko i wyłącznie halucynacji.

Poniedziałkowy, jesienny wieczór, godzina 18:00, Sam w mieszkaniu (blok komunalny, parter)

Z nikąd wzięła mnie ochota na zmianę swojej świadomości. Po krótkim namyśle padło na Benzydaminę, bo byłem ciekaw jak to jest z tymi halucynacjami.
Napisałem sobie karteczkę na "jakby co" gdyby aptekarz był podejrzliwy. Wchodzę do apteki pytając się tak jakbym wogóle nie wiedział co kupuję i kupuję 2 saszetki leku "Tamtum Rosa".
Poszło lekko, bez żadnych problemów a w dodatku wyszło mnie to tylko 6 złotych, więc byłem póki co zadowolony.

  • Bad trip
  • Grzyby Psylocybinowe

Set: dobre nastawienie, spokój, poza bólem zęba Setting: wynajęty domek z przyjaciółmi, wszyscy się bardzo dobrze znali i większość miała już grzyby za sobą

Kilka lat temu z kumplami stwierdziliśmy, że robimy weekendowy trip do Holandii z okazji urodzin zamiast prezentów. Kwestię palenia pomijam, bo łatwo sobie wyobrazić po co się tam jedzie bez kobiet i dzieci. Jeden z kumpli miał rozeznanie w tamtejszych coffee shopach i w jednym udało nam się dorwać grzyby. Oczywiście przed wzięciem zluzowaliśmy nieco z paleniem. Część z nas była psychodelikowymi świeżakami, w tym ja.

  • Marihuana
  • Marihuana
  • Pozytywne przeżycie

Miejsce akcji - mój pokój Czas akcji - środowe popołudnie (6.08.14) Czas trwania - około 2 godzin Osoby towarzyszące - brak Sposób zażycia i wielkość dawki - 1 lufka (ok. 6-7 buchów)

To bedzie krótki opis tego jak MJ "przeprowadziła" mnie przez pewne trudne doświadczenie. Kilka obserwacji...

Po kilku godzinach siedzenia i płakania nad zakończeniem pewnej znajomości, stwierdziłam, że może dla relaksu zapalę. Wczesniej jednak napisałam do kolegi czy warto w takim stanie próbować. Powiedział, że bywa różnie i wariant "bardzo dobrze" i "bardzo źle" jest równie możliwy. Pomyslalam, że po tej stracie ja i tak się już niczego nie obawiam. Zapaliłam.

To było coś w typie haze'a, nie wiem dokładnie, ale dostawca sprawdzony.