Światem rządzi kokaina. „Zero zero zero” – recenzja książki

Istnieją dwa rodzaje bogactwa. To, które liczy pieniądze i to, które je waży. Jeśli nie posiadasz bogactwa drugiego rodzaju nie wiesz, czym naprawdę jest władza. Tego nauczyłem się od handlarzy narkotyków – tak oto rozpoczyna się wielowątkowa powieść Roberta Savianego o gęstej pajęczynie oplątującej całą kulę ziemską. Narkobiznes jest najpotężniejszą korporacją świata, a walka z nim to walka z wiatrakami – taka smutna wizja wyłania się po skończonej lekturze książki "Zero zero zero. Jak kokaina rządzi światem?".

pokolenie Ł.K.

Kategorie

Źródło

popbookownik.pl
Patrycja Wieleba

Komentarz [H]yperreala: 
Tekst stanowi przedruk z podanego źródła.

Odsłony

250

Istnieją dwa rodzaje bogactwa. To, które liczy pieniądze i to, które je waży. Jeśli nie posiadasz bogactwa drugiego rodzaju nie wiesz, czym naprawdę jest władza. Tego nauczyłem się od handlarzy narkotyków – tak oto rozpoczyna się wielowątkowa powieść Roberta Savianego o gęstej pajęczynie oplątującej całą kulę ziemską. Narkobiznes jest najpotężniejszą korporacją świata, a walka z nim to walka z wiatrakami – taka smutna wizja wyłania się po skończonej lekturze książki "Zero zero zero. Jak kokaina rządzi światem?".

Wszyscy jesteśmy na haju

Kontynenty, państwa, miasta i miasteczka są dokładnie opracowaną mapą handlu kokainą, amfetaminą, marihuaną i innych narkotyków, o których przeciętny zjadacz chleba zapewne nigdy nie słyszał. Jak jednak podkreśla autor, wokół nas żyją ludzie regularnie zażywają te nielegalne substancje lub w najbliższym czasie po nie sięgną i to stwierdzenie nie powinno budzić żadnej kontrowersji, gdyż wystarczy włączyć program informacyjny lub dokładniej przyjrzeć się otoczeniu, barom i klubom, by przyznać mu rację. Największe plantacje marihuany i przetwórnie kokainy znajdują się w Ameryce Południowej. Kolumbia (sześćdziesiąt procent światowej produkcji kokainy!) i Meksyk to najwięksi giganci tak bardzo pożądanego specyfiku. Prawnicy, biznesmeni, politycy, lekarze, policjanci, żołnierze, kierowcy, sprzedawcy i ludzie zajmujący się sprzątaniem – każdy z nich jednakowo pragnie sięgnąć po kokę lub inny rodzaj narkotyku.

Uczniowie szkół podstawowych zaczynają od dopalaczy, a studenci często biorą amfę, aby szybko pozaliczać egzaminy. Czy tak postępują wszyscy ludzie? Z pewnością nie, niemniej ogromna część populacji funkcjonuje w taki oto sposób. Według badań Roberta Savianego, które przeprowadził w 1999 roku, tylko jeden kartel każdego miesiąca wprowadzał do USA ponad pięćdziesiąt ton kokainy. Tylko jeden! A przecież pozostałe w tym czasie też nie próżnowały. Niektóre kraje Ameryki Południowej stały się narkopaństwami, a byli funkcjonariusze policji baronami narkotykowymi. Zakładano plantacje, na których funkcjonowało ponad dziesięć tysięcy pracowników. Co warto podkreślić, każdy kartel ma swoją nazwę i własny kodeks honorowy, jaki wyróżnia go spośród konkurencji.

Tajne symbole, wielcy przywódcy

Zwykły człowiek nie ma szans na uczciwe i spokojne życie, gdyż to przywódcy gangów stanowią obowiązujące na danym terenie prawo. Większość z nas słyszała o takich narkotykowych baronach, jak Pablo Escobar czy Archiwaldo Guzman Loera (El Chapo) – to właśnie ten ostatni twierdził, że kokaina, marihuana czy amfetamina, które są sprzedawane na całym świecie, przeszły przez jego ręce. Swoje biura mieli ponoć na każdym kontynencie, w każdym państwie i w jego stolicy. Ochroną tych narkotykowych korporacji zajmują się elitarne oddziały, których żołnierze mówią, iż okrucieństwa można się nauczyć. Każdy kartel posiada własnego księgowego, istnieje w nim podział ról: „okna”, „sokoły”, „lamparty”, „spryciarze” czy „dowództwo” – to wszystko dokładnie charakteryzuje w swojej książce włoski dziennikarz.

Narkotyki, broń, pieniądze: na tych trzech elementach można zbudować sieć interesów, pozwolić im się rozprzestrzeniać od Hiszpanii po Amerykę, od Ameryki po Bałkany, z przerzutami do Włoch, przeładunkami do Afryki i tak dalej. Zwróćmy jednak uwagę na Europę, zaczynając od symbolu drzewa i Italii. To, że mafia narodziła się we Włoszech, wie chyba każdy, niemniej niewielu umie rozpoznać i prawidłowo odczytać ten roślinny znak, który jest niezwykle popularny wśród mafijnych rodzin. Co oznacza pień, konar, liście i kwitnące kwiaty? Lektura Zero zero zero odkrywa przed czytelnikiem tę tajemnicę: mistyczne królewskie drzewo jest pielęgnowanym od lat wpisanym już w 1927 roku do kodeksu pilnie strzeżonym sekretem mafii kalabryjskiej, której nielegalna działalność stawia ją na pierwszej pozycji naszego kontynentu wśród narkotykowego holdingu. Drugim, przyciągającym uwagę przykładem, są logotypy wprowadzone do obrotu w latach 70. XX wieku. I jak przyznaje jeden z peruwiańskich handlarzy, stanowią ulubione symbole wszystkich sprzedawców, zaczynając od orientalnych ideogramów, po bohaterów kreskówek, często tatuowanych na ludzkiej skórze. Narcosi porozumiewają się między sobą za pomocą uniwersalnego języka współczesnej popkultury. Oczywiście to tylko dwie z wielu ciekawostek, jakie prezentuje czytelnikowi autor.

Największe korpo na świecie

Świat stanął otworem dla tej formy przestępczości, nie istnieją żadne granice jej funkcjonowania. Saviano w swojej książce opisuje historię działalności pewnej znanej sieci dyskontów handlowych (my, Polacy, także często robimy w niej zakupy) czy chociażby przejęcie banków dotkniętych przez kryzys. Czy kartele konkurują z mafią rosyjską? Nic z tych rzeczy – cały narkobiznes to wielka korporacja podzielona na spółki joint venture i o ile w Ameryce Południowej i Środkowej istnieje ostra rywalizacja między nimi, o tyle w Europie i Azji jest to uporządkowany biznes.

Piorąc pieniądze, zarabia się i zarabia bez końca – tak w jednym zdaniu można podsumować skrupulatnie wykonaną pracę włoskiego dziennikarza. Autor Gomorry żyje pod ochroną, bowiem jego rodzina i przyjaciele nieustannie są narażeni na różnego rodzaju niebezpieczeństwa i groźby ze strony narkotykowych karteli. Saviano przytacza wiele nazwisk i przybliża kulisy światowego handlu białą śmiercią. Nie ulega wątpliwości, iż to trudna i niebezpieczna praca, ale ktoś musi ostrzec ludzkość przed złem, jakie czai się na ulicach, w pubach, zakładach pracy i szkołach. Może dzięki właśnie takim publikacjom będziemy ostrożniejsi i mniej ufni w stosunku do osób, które proponują jednorazową podróż do innej rzeczywistości, z której często nie ma już powrotu.

Oceń treść:

Average: 8.5 (2 votes)
Zajawki z NeuroGroove
  • 2C-E
  • 4-ACO-DMT
  • Dekstrometorfan
  • Marihuana
  • Mieszanki "ziołowe"

własny pokój, ciepłe łóżko, laptop pod ręką, zgaszone światło, zapalone świece i kadzidła.

Waga: około 60-70kg,

Nastawienie: chęć wykorzystania resztek RC, zamierzam spędzić parę chwil bez muzyki, w kompletnej ciszy i ciemności, by zobaczyć, co tak naprawdę oferuje ten mix.

21:53 - idzie 5 pierwszych acodinków, zarzucam po 5 co 3 minuty.

22:14 - 30 białych cukiereczków zostalo zjedzone, za 15-30 minut wkładam pod język fragment chusteczki nasączony roztworem 4-aco i 2C-E, który to postaram się utrzymać tam przez jakieś 15 minut przed połknięciem. Prawie jak blotter ;)

  • Metylon

# Set & Setting - polana, słoneczna pogoda, bardzo pozytywne nastawienie i humor

# Możliwie dokładne dawkowanie - 2 razy po 500mg metylonu oralnie. Waga: 75kg, wzrost: 174cm

# Wiek i doświadczenie - 18 lat. Metylon pierwszy raz. Poza tym: mefedron, MDPV, marihuana, kofeina

Chciałbym krótko opisać moją pierwszą przygodę z metylonem.

Piękny, słoneczny dzień, siadam na polance i zawijam pierwszą bombkę. Z grama metylonu odmierzam pół i zawijam w husteczkę.

9:20 - pierwsza bombka 500mg oralnie.

  • Dekstrometorfan

Nazwa substancji: DXM w postaci Acodinu

Poziom doświadczenia użytkownika: kilka razy z dxm m.in. 300, 450, 600mg, poza tym

mj, avio, tussi, powój, bieluń, gałka.

Dawka, metoda zażycia: 900mg 60 tabletek doustnie przy 65 kg daje 13,8mg na kg masy

czyli prawie górna granica 3 plateau (7,5-15mg)

Set & setting: całkowicie pozytywnie nastawiony po poprzednich tripach, z zamiarem

doznania halucynacji tym razem, na swobodnej domowej imprezce w domku na wsi, na uboczu

  • Dekstrometorfan

Wieczór 30 listopada 2oo2 roku. Akurat zaczął intensywnie prószyć śnieżek, tworząc miły klimacik. Wracam autkiem od qumpla z połówką zielonego w kieszeni (w andrzejki wypada troszkę zaszaleć :-), jako że było bardzo ślisko, to jeszcze pokręciłem sobie troszkę na ręcznym na placyku... Następnie udałem się autobusem (cały zaczął walić moją ganją :-) do centrum Gdyni, gdzie byłem umówiony z kumplem na browarka i spalenie ziółka. O 18:40 bylem na miejscu.