Ciekawe i bezprecedensowe rzeczy dzieją się w państwie Polan, a raczej na jego styku z dominium Marka Zuckerberga. Dobrze Wam znana Społeczna Inicjatywa Narkopolityki złożyła właśnie pozew przeciwko Facebookowi w związku z naruszeniem dóbr osobistych.
Wysuwane przez SIN (przy wsparciu Fundacji Panoptykon) zarzuty dotyczą nieuzasadnionego ograniczenia przez FB wolności słowa. Jest to w Polsce pierwszy taki pozew, stąd niezależnie od – nie oszukujmy się - niszowości działalności SIN, jego losy z pewnością będą przez różne media śledzone. Ba, już są – a nazwę SIN, wraz ze szkicowym opisem istoty ich działalności, można dzięki temu znaleźć teraz na stronach Wyborczej, w "Polityce", na Wirtualnej Polsce, Business Insiderze... są też już pierwsze doniesienia w mediach zagranicznych. Jeśli więc nawet w tym pojedynku mrówki z gigantem wynik będzie zgodny z tym, czego można oczekiwać, biorąc pod uwagę dysproporcję pozycji i środków, to i tak wyniknąć mogą z tego co najmniej dwie dobre rzeczy, tj.
- wykazanie opinii publicznej, jak bardzo nieprzemyślaną i przeciwskuteczną, czy wręcz po prostu szkodliwą politykę sterowania dostępnością do treści prowadzi Facebook
- uświadomienie szerszemu gronu odbiorców istnienie idei redukcji szkód oraz konkretnych działań, które mogą być są dla jej wprowadzania w życie podejmowane
Jak wyjaśnia znany Wam dobrze Jerzy Afanasjew z SIN:
Blokując nasze kanały komunikacji, Facebook utrudnił nam pomaganie osobom, które tego najbardziej potrzebują. Podważył też naszą reputację, sugerując, że robimy coś niezgodnego z prawem [...] - Założyliśmy nową stronę na Facebooku i staramy się odbudowywać dotarcie i zaufanie, jakie mieliśmy, zanim nasze konta w obydwu portalach zostały zablokowane. To trwa, a ponieważ nie wiemy, co konkretnie w naszej komunikacji nie spodobało się moderatorom, nie znamy dnia ani godziny, kiedy znów jednym kliknięciem przekreślą nasz wysiłek.
Pozew ze strony SIN, którego przedmiotem jest ochrona wspomnianych wyżej dóbr osobistych złożony został do Sądu Okręgowego w Warszawie.
Od strony logiki wywodu trudno się tu do czegoś przyczepić: szkody dla reputacji, nawet jeśli nie da się ich wymiernie określić, są niewątpliwe, ponieważ blokada strony z konkretnego powodu zawsze stanowi de facto pewien komunikat, implikujący jakiś zarzut, w tym wypadku związany z imputowaniem SIN ułatwiania bądź propagowania handlu narkotykami, czyli czegoś, od czego organizacja jest jak najdalsza. Użycie słowa "konkretny" jest tu zresztą chyba nieco na wyrost, ponieważ działaczom SIN nie udało się jak do tej pory dowiedzieć, co właściwie było przyczyną blokady. Zrozumiałe jest też zatem, że naruszone zostało ich "poczucie pewności i bezpieczeństwa działania", ponieważ niejasność co do panujących na platformie zasad rodzi niepewność co do zakresu możliwych do prowadzenia na niej działań.
SIN domaga się od FB przywrócenia usuniętych kont i stron oraz publicznych przeprosin. Ze swej strony – szczerze kibicujemy.
Jak powiedziała Dorota Głowacka ze wspierającej SIN Fundacji Panoptykon:
Postępowanie to jeden sądowe ze sposobów na zmobilizowanie platform internetowych, żeby odeszły od nieprzejrzystych i arbitralnych metod blokowania i wprowadziły rozwiązania, które będą lepiej chronić naszą wolność słowa [...] Pozywamy Facebooka, ale mamy nadzieję, że wynik sprawy wyznaczy standardy, które wpłyną też na działanie innych platform.