Plantację konopi indyjskich znaleźli policjanci w domku 77-letniej kobiety, w wiosce koło Lubania. Kobieta tłumaczyła na przesłuchaniu, że produkowała marihuanę, bo potrzebowała pieniędzy na remont domu.
W czwartek 23 stycznia na posesję Lidii S. przyjechali policjanci kryminalni z Komendy Powiatowej w Lubaniu i funkcjonariusze Dolnośląskiego Urzędu Celno – Skarbowego.
Policjanci chcieli sprawdzić nieoficjalne informacje, że starsza kobieta handluje nielegalnym tytoniem.
- Jak tylko wjechali na podwórko wyczuli charakterystyczny zapach konopi indyjskich - mówi nam osoba, znająca szczegóły sprawy.
Tego się nie spodziewali. Podczas przeszukania, oprócz 7 kilogramów krajanki tytoniu, trafili na plantację konopi indyjskich. Krzaki "w znaczny stopniu wzrostu" - łącznie 197 sztuk - rosły w domu na poddaszu. Znaleźli też przeszło 5 kilogramów suchego ziela konopi.
Według prokuratury można z tego było wytworzyć ponad 27 tysięcy porcji narkotyku, a na jego sprzedaży zarobić przeszło 270 tysięcy złotych. Na przesłuchaniu Lidia S. przyznała się do postawionego jej zarzutu. Przekonywała, że uprawa konopi i sprzedaż marihuany była jej potrzebna, żeby zebrać pieniądze na remont domu, w którym mieszka.
Kobieta podejrzana jest o produkcję znacznych ilości narkotyków, za co grozi od 3 do 20 lat więzienia. Zdaniem śledczych miała to robić "wspólnie i w porozumieniu z innymi osobami". Prokuratura nie ujawnia o kogo chodzi, ale jak dowiaduje się "Wyborcza", policja poszukuje dwóch członków rodziny Lidii S.
Na wniosek prokuratury Sąd Rejonowy w Lubaniu aresztował kobietę na 3 miesiące. A co z 7 kilogramami nielegalnego tytoniu? To nie przestępstwo, a tzw. "wykroczenie skarbowe". W tej sprawie Dolnośląski Urząd Celno–Skarbowy będzie prowadził osobne postępowanie.