W ciągu ostatnich dni do szpitala w szczecińskich Zdrojach trafiły dwie kilkunastoletnie dziewczynki. W obu przypadkach doszło do zatrucia paracetamolem. Lekarze alarmują, że zatrucia lekami są większym problemem niż dopalacze.
Według statystyk średnio co drugi dzień na Oddział Kliniczny Pediatrii, Nefrologii Dziecięcej, Dializoterapii i Leczenia Ostrych Zatruć Szpitala w Zdrojach trafia dziecko z zatruciem lekami. Wcześniej problemem był syrop na kaszel Acodin, który dzieci zażywały w nadmiarze. Teraz głównym "sprawcą" zatruć jest paracetamol.
- Lek, który w odpowiedniej dawce jest nieszkodliwy i naprawdę pomocny, w takim przypadku może wyrządzić ogromne spustoszenie w organizmie - mówi profesor Andrzeja Brodkiewicza ordynator oddziału pediatrii. - W tej chwili mamy na oddziale dwie nastoletnie pacjentki po zatruciu właśnie paracetamolem. Stan jednej z nich jest dobry i dziś najprawdopodobniej wyjdzie do domu. U drugiej dziewczynki doszło do uszkodzenia wątroby - dodaje.
Tylko w zeszłym roku na oddział leczenia ostrych zatruć u dzieci trafiło 25 pacjentów zatrutych paracetamolem. To przede wszystkim dziewczynki w wieku 13-18 lat. Najczęściej są to zatrucia celowe, a dzieci nie zdają sobie sprawy, jak wielką krzywdę mogą sobie wyrządzić. - Po zażyciu leków informują rodziców. Im szybciej taka osoba trafi do nas, tym większe szanse są na wyleczenie - tłumaczy prof. Brodkiewicz.
Lekarze alarmują, że problem zatruć lekami u dzieci przewyższa znacznie ten związany z innymi substancjami. - Zawsze powtarzam, że dopalacze stanowią jedynie ułamek naszych pacjentów - mówi ordynator. - Dzieci sięgają po to, co jest łatwo dostępne, a paracetamol znajdziemy w każdym sklepie, czy na stacji benzynowej - dodaje.
Paracetamol zaczyna się uwalniać do organizmu w ciągu półtorej do trzech godzin po połknięciu. Później pojawiają się bóle brzucha i wymioty. Właśnie na takie symptomy - zdaniem lekarzy - warto zwracać uwagę.