ŻELAZNO, powiat Kłodzko Stowarzyszenie Monar opiekujące się ludźmi bezdomnymi i narkomanami chce uruchomić kolejny swój ośrodek. Tym razem w Żelaźnie (gmina Kłodzko), gdzie azyl znaleźliby najmłodsi podopieczni Monaru.
Ma to być pierwsza taka placówka dla dzieci w Polsce. Mieszkańcy wioski są oburzeni i grożą protestem. Wiadomość o tym, że stowarzyszenie nieżyjącego już Marka Kotańskiego chce uruchomić swój ośrodek w zabytkowym zamku w Żelaźnie, gruchnęła jak grom z jasnego nieba.
Ni z gruchy, ni z pietruchy
- Mało z krzesła nie spadłem, kiedy usłyszałem o tym w telewizji - mówi jeden z mieszkańców wioski. - Ni z gruchy ni z pietruchy nagle dowiaduję się, że będziemy mieć tu w wiosce narkomanów. W głowie mi się to nie mieści! Podobnie zachowują się inni mieszkańcy Żelazna, którzy nie zgadzają się na ośrodek Monaru w ich wiosce.
- Od tylu lat zamek należący do Polskiego Czerwonego Krzyża stoi niezagospodarowany - mówi Jan Łyczkowski, sołtys Żelazna. - Były plany, by utworzyć w nim dom spokojnej starości. To by nam grało. Ale narkomanów to my tu nie chcemy! Tym bardziej, że decyzję o tym podjęto po cichu. Nikt z nami tego nie uzgadniał. A przecież to my będziemy z nimi mieszkać na co dzień. Swojego niezadowolenia nie kryje również Ryszard Niebieszczański, wójt gminy Kłodzko.
- Jestem oburzony, że ani Monar, ani PCK nie konsultowali z nami tak ważnej decyzji - podkreśla wójt.
Schronienie dla dzieci
Decyzja PCK o wydzierżawieniu zamku w Żelaźnie na 10 lat Stowarzyszeniu Monar zapadła niedawno. Zygmunt Medowski z Monaru zapowiada, że ośrodek, który tu powstanie, będzie pierwszym tego typu w Polsce.
- Schronienie znajdą w nim dzieci do 14 lat, które zagrożone są problemami społecznymi - podkreśla. - Z narkotykami niewiele mają jeszcze wspólnego. Przeważnie są to maluchy, którymi nie ma kto się zająć, pochodzące z rodzin patologicznych... Potrzebna jest im sensowna terapia. Jeżeli nie wyciągniemy do nich ręki teraz, skończą na ulicy. Do ośrodka trafiać będą dzieci z całej Polski. Będą pod opieką specjalistów.
Szykują protest
W Żelaźnie o niczym innym się teraz nie mówi, jak tylko o funkcjonującym tu w niedalekiej przyszłości Monarze. Mieszkańcy dyskutują o tym w sklepie, miejscowej szkole, na zebraniach rady sołeckiej i w domach.
- Absolutnie się na to nie zgodzimy - stanowczo protestuje siostra Erna ze Zgromadzenia Sióstr Matki Niepokalanej w Żelaźnie. - Mało to mamy problemów ze swoimi?
- Kiedy tylko pojawi się wiadomość, że mamy tutaj dzieciaki z problemami, to zaraz pojawią się dealerzy, którzy będą chcieli upchnąć im narkotyki - obawia się sołtys Łyczkowski. - To będzie duże zagrożenie dla naszych miejscowych dzieci.
- Nie widzę możliwości funkcjonowania tego ośrodka w Żelaźnie - mówi wójt Niebieszczański. - Dlatego konieczny będzie protest.
- To bardzo przykre, że problemy młodzieży przerzucamy z rąk do rąk jak gorące kartofle - komentuje tymczasem Zygmunt Medowski. - Uważam, że na funkcjonowaniu ośrodka wieś może tylko zyskać. Ale nie zrobimy niczego wbrew woli mieszkańców. Postaramy się jednak przekonać ich do tego przedsięwzięcia, przedstawiając argumenty podczas wspólnych spotkań. Mamy na to sporo czasu. Uruchomienie monarowskiego ośrodka w Żelaźnie to kwestia roku. Zamek wymaga kapitalnego remontu, który wykonają podopieczni stowarzyszenia. O pieniądze na remont Monar postara się u różnych sponsorów. W najbliższą niedzielę zorganizowany zostanie także koncert charytatywny w Warszawie pod hasłem "Dzień Kotana". Dochód z imprezy przeznaczony będzie właśnie na uruchomienie ośrodka w Żelaźnie.
Komentarze