Narkotykowy nałóg tematem baletowej premiery. „Dzieci z dworca Zoo” zobaczymy w maju

Jeżeli dzięki temu, co robimy uda się wyrwać z nałogu choć jedną zagubioną duszę, to już będzie sukces - tak o spektaklu „Dzieci z dworca Zoo” mówi Jacek Jekiel, dyrektor Opery na Zamku. To najnowsza premiera repertuarowa tej instytucji – pierwsza na świecie baletowa adaptacja słynnej książki Christiane F.

Jeżeli dzięki temu, co robimy uda się wyrwać z nałogu choć jedną zagubioną duszę, to już będzie sukces - tak o spektaklu „Dzieci z dworca Zoo” mówi Jacek Jekiel, dyrektor Opery na Zamku. To najnowsza premiera repertuarowa tej instytucji – pierwsza na świecie baletowa adaptacja słynnej książki Christiane F.

Od haszyszu do heroiny

Christiane miała zaledwie 12 lat, gdy zaczęła palić haszysz, potem próbowała LSD, aż wreszcie wciągnęła ją heroina. Silnie uzależniona od narkotyków musiała zdobywać pieniądze na kolejne „działki”, uciekając się do nagabywania „klientów” na tytułowym berlińskim dworcu i w jego pobliżu. Wiele razy przechodziła odwyk, ale potem wracała do nałogu... Jej doświadczenia spisali Kai Hermann i Horst Rieck, dziennikarze niemieckiego „Sterna”, a książka „My, dzieci z dworca Zoo” ukazała się w 1978 roku. Trzy lata później powstał film fabularny na jej podstawie (w Polsce znany pod tym samym tytułem) w reżyserii Uli Edela.

David Bowie i islandzcy kompozytorzy

Szczeciński spektakl „Dzieci z dworca Zoo” to impresja stworzona wokół najważniejszych wątków poruszonych w książce i filmie. Dramaturgię spektaklu tworzy także muzyka Davida Bowiego (o jego berlińskim koncercie mówi w książce Christiane) oraz alternatywne kompozycje islandzkiego twórcy Valgeira Sigurðssona i eksperymentalne utwory z The Chopin Project Ólafura Arnaldsa i Alice Sary Ott. Autorem scenariusza i choreografii jest bardzo ceniony choreograf Robert Glumbek, który w Operze na Zamku zrealizował, wielokrotnie nagradzany, spektakl „Ogniwa – wieczór nowych choreografii” z muzyką W. Lutosławskiego.

Taniec, czyli zbawienie

Książkę „My dzieci z dworca Zoo” poznał dopiero w momencie gdy zaczęły się rozmowy na temat możliwości jej scenicznej adaptacji w Szczecinie i ten temat bardzo go zainteresował. - Miałem wielu przyjaciół, którzy mieli kontakt z narkotykami. Nie wiem, czy sam nie zostałbym wciągnięty przez to środowisko, gdybym nie trafił do szkoły baletowej. Dla mnie taniec był zbawieniem” - mówi.

Karol Urbański, kierownik baletu Opery na Zamku, nie kryje satysfakcji, że znów współpracuje z tym choreografem. - Bardzo go cenię jako choreografa i cieszę się, że to właśnie Szczecin jest tym miastem, który przywraca go Polsce - dodaje.

Też wychowałam się na blokowisku

- To historia o tym jak bardzo zawiedli dorośli - mówi Karolina Cichy-Szromnik, tancerka, która kreuje postać Christiane. - Też wychowywałam się w blokowisku, miałam wśród swoich przyjaciół osoby uzależnione. Kiedyś to było np. wąchanie kleju, środki psychotropowe... - wspomina.

Rolę Detlefa zatańczy Paweł Wdówka. Autorem scenografii jest Wacław Ostrowski, znany głównie z pracy w Teatrze Wielkim - Operze Narodowej w Warszawie.

Pierwszą prezentację spektaklu zaplanowano 12 maja. Bilety są jeszcze dostępne.

Oceń treść:

Average: 9 (1 vote)

Komentarze

Grzybing (niezweryfikowany)

Jeżeli jakaś zagubiona dusza przyjdzie na ten spektakl, to raczej pośmiać się z dawno obalonych mitów i stereotypów, także drodzy autorzy, jeśli jakimś cudem to przeczytacie, nie łudźcie się, że tym kogoś wyciągniecie z nałogu. No, ale na pewno część zysków będzie z naszych podatków, nie znam się, ale podejrzewam, że kultura jest jakoś dofinansowywana pośrednio lub bezpośrednio, więc spoko pomysł na biznes, w końcu komu będzie przeszkadzać w erze dopalaczy i zdegenerowanej młodzieży promowanie trzeźwości i piętnowanie użytkowników oraz uzależnionych.
Zajawki z NeuroGroove
  • Grzyby halucynogenne
  • Pierwszy raz

Pozytywne nastawienie psychiczne, ekscytacja zbliżającym się tripem i niecierpliwość, lekceważenie opisywanej przez ludzi charakterystyki tripa. Dawka grzybów zażyta na pusty żołądek. Sesja solo - w małym mieszkaniu kawalerce z pokojem i łazienka, uprzednio posprzątanym i przygotowanym. Kontakt z ludźmi przez telefon komórkowy po zażyciu, ale przed właściwym tripem. Noc, sierpień.

Moja pierwsza próba grzybami psylocybinowymi zaczęła się od konsumpcji tychże o 20:30. Zjadłem trzy gramy suszonych grzybów. W smaku wydały mi się podobne do pieczarek, ale bardziej gorzkie. Przeżuwałem je i gryzłem może 5 minut, aż rozdrobniłem cały materiał na rozmiękczoną od śliny papkę, którą następnie połknąłem. Położyłem się na łóżku i zasłoniłem okno (na zewnątrz właśnie zachodziło słońce), włączyłem muzykę, jakiś delikatny popowy chłam, oszczedzając lepsze kawałki na trip. Przez pierwsze kilkanaście minut wymieniałem SMS'y z ludźmi i nie działo się nic ciekawego.

  • Lophophora williamsii (meskalina)
  • Marihuana
  • Pozytywne przeżycie
  • Trichocereus Pachanoi (San Pedro)

Byłem podekscytowany na samą myśl o tym, że już niebawem przeniosę się w zupełnie inny świat, a zarazem miałem obawy, jeżeli chodzi o tak głęboką podróż. Nastrój jak najbardziej mi dopisywał, było pozytywnie. Okoliczności to urodziny przyjaciela, wraz ze mną było tam 7 osób, przy czym jedna dosyć szybko poszła do domu. Tylko ja spożyłem meskalinę, reszta piła alkohol. Na początku byliśmy w domu, aby później przenieść się do lasu.

17:00

Zaczynam konsumpcję kaktusowego ekstraktu, popijając całość sokiem z czarnej porzeczki, w tle leci utwór "Deep Purple - Black Night" wprowadzając mnie w wesoły nastrój. Czas spożywania przeze mnie tej magicznej mikstury trwał około 10-15 minut. Dodam, że na 4h przed spożyciem nic nie jadłem.

18:00

  • Benzydamina


nazwa substancji : Tantum Rosa (bez recepty)



poziom doświadczenia użytkownika : nieco grzybow, marji i alkoholu

nadal szukam uzywki ktora dawala by mi to czego konretnie oczekuje :>



dawka, metoda zażycia : 1 saszetka rozpuszczona w szklance wody

popita 2 szklankami koli dla zabicia ohydnego smaku - radze wypic to jednym gora dwoma lykami



stan umysłu : norma


  • Szałwia Wieszcza

Nie było to moje pierwsze spotkanie z Salvią, paliłem wcześniej zarówno ekstrakt jak i liście, nie uzyskałem jednak satysfakcjonujących efektów. Tym razem się przyłożyłem, skonstruowałem wymyślny cybuch do równie wymyślnej fajki wodnej, sprawdziłem po jakim czasie palnik się wypala. Minuta, czyli w sam raz. Do dyspozycji(Thanks for dr. Zielarz) miałem 3 duże, 2 małe liście i łodygę, która podobno również zawiera Salvinorin. Pocięłem łodygę na kwałeczki, pokruszyłem liście i podzieliłem wszystko na dwie części po około 0,7g.

randomness