Narkotykowa wojna w Meksyku. "Wskaźnik bezkarności" wynosi 99 procent

Władzom Meksyku udało się wyjaśnić zaledwie 523 przypadki morderstw popełnionych na terytorium tego kraju w zeszłym roku. Zdecydowana większość tych spraw ma związek z toczącą się od siedmiu lat wojną z kartelami narkotykowymi. Jak wyliczyła Krajowa Rada Praw Człowieka, "wskaźnik bezkarności" dla morderców w Meksyku wynosi aż 99 procent.

pokolenie Ł.K.

Kategorie

Źródło

onet.wiadomości
Przemysław Henzel

Odsłony

473

Władzom Meksyku udało się wyjaśnić zaledwie 523 przypadki morderstw popełnionych na terytorium tego kraju w zeszłym roku. Zdecydowana większość tych spraw ma związek z toczącą się od siedmiu lat wojną z kartelami narkotykowymi. Jak wyliczyła Krajowa Rada Praw Człowieka, "wskaźnik bezkarności" dla morderców w Meksyku wynosi aż 99 procent.

W narkotykowej wojnie w Meksyku śmierć poniosło, co najmniej, 60 tysięcy osób, choć nieoficjalne dane mówią o 100 tysiącach ofiar. W wielu miejscach odnajdywane są masowe groby, dochodzi do pokazowych egzekucji, na ulicach znajdowane są poobcinane głowy i ręce. Prognozy dotyczące rozwoju sytuacji są niepokojące, bo stawką w tej krwawej grze jest 50 miliardów dolarów rocznie.

Wstrząsające dane. Bezkarność wynosi 99 procent

Serwis Quartz poinformował, że w zeszłym roku w Meksyku zabitych zostało ponad 27 tysięcy osób. To więcej, niż liczba zabójstw w takich krajach, jak Chiny czy Stany Zjednoczone. Organizacje działające na rzecz praw człowieka alarmują, że wyjaśnione zostały jedynie przypadki 523 zabójstw, co oznacza że aż 98 procent z nich pozostało nierozwiązanych. W stanach Hidalgo i Tlaxcala ani jeden przypadek morderstwa nie znalazł finału w sądzie. Najlepiej jest w dystrykcie federalnym, ale i tu aż 81,4 proc. morderstw pozostało niewyjaśnionych.

Eksperci, jako przyczyny takiego stanu rzeczy, wskazują liczne zaniedbania w pracy meksykańskich policjantów. Podejrzani o przestępstwa, jeśli w ogóle zostaną zatrzymani, są bardzo rzadko skazywani przez sądy z popełnione przestępstwa. Z raportu prokuratora generalnego z 2012 roku wynika, że tylko 31 proc. zatrzymanych w związku z  przestępstwami narkotykowymi w latach 2006-2011 usłyszało wyroki sądowe.

Tymczasem zdecydowana większość morderstw popełnianych w Meksyku ma związek z handlem narkotykami, który w Meksyku rozkwitł pod koniec XX wieku. Jak wyliczyła Krakowa Rada Praw Człowieka, "wskaźnik bezkarności" w Meksyku wynosi aż 99 procent.

W trwającej od 2006 roku narkotykowej wojnie zginęło, co najmniej, 60 tysięcy osób, a 120 tysięcy zostało aresztowanych. Ówczesny prezydent Felipe Calderon wysłał 50 tysięcy żołnierzy i 35 tysięcy policjantów do walki narkotykowymi kartelami. Nie zostały one rozbite do dziś, a rozkręcający się z każdym rokiem brutalny konflikt zbrojny przynosi coraz większa liczbę ofiar.

Spirala bezprecedensowej przemocy w Meksyku ma proste uzasadnienie - roczne wpływy ze sprzedaży narkotyków wynoszą aż 50 miliardów dolarów. Tej smutnej sytuacji nie mogą nawet na chwilę przyćmić sukcesy meksykańskiej policji i armii w walce z kartelami i stopniowe wyłapywanie ich przywódców. W związku z decentralizacją narkotykowych mafii spektakularne zatrzymanie nawet ważnego bossa jest jedynie kroplą w morzu potrzeb.

Poważny kłopot dla Stanów Zjednoczonych

Władzom Meksyku w przywróceniu praworządności próbują pomagać Stany Zjednoczone. Amerykanie od kilkunastu lat próbują za wszelką cenę powstrzymać narkotykową fale przelewającą się przez granicę Rio Grande. Bezskutecznie. Meksykanie przejęli pozycję największego przemytnika narkotyków do USA po tym, jak władze Kolumbii wypowiedziały bezpardonową wojnę tamtejszym kartelom oraz wspierającym ich lewicowym i prawicowym partyzantom z FARC i AUC.

Nieoczekiwany problem w relacjach USA i Meksyku

Do końca 2016 roku, pod naciskiem amerykanów, w Meksyku mają zostać wprowadzone m.in. reformy w systemie sądownictwa. Przynajmniej teoretycznie, bo, jak na razie, prace na rzecz ich wprowadzenia podjęło tylko 25 proc. meksykańskich stanów.

Co gorsza, w ostatnim czasie antynarkotykowy sojusz Stanów Zjednoczonych i Meksyku został wystawiony na ciężką próbę. Wszystko za sprawą polityki nowego prezydenta Meksyku, który zmienił priorytety w walce mafiami narkotykowymi. Enrique Pena Nieto nie chce jednak całkowicie zrywać współpracy z Amerykanami, ponieważ mafie narkotykowe nadal stanowią poważne zagrożenie dla bezpieczeństwa państwa. Meksykanie, dotąd polegający na olbrzymim wsparciu ze strony USA, chcą uniezależnić się od pomocy wielkiego sąsiada z północy i doprowadzić do zakończenia narkotykowej wojny.

Władze Meksyku planują samodzielne utworzenie pięciu regionalnych centrów, w których będą pracować urzędnicy federalni i lokalni, którzy zajmą się walką z narkobiznesem; planowane jest także utworzenie liczących 10 tysięcy funkcjonariuszy sił policyjnych, których zadaniem będzie zapobieganie najcięższym przestępstwom związanym z handlem i przemytem narkotyków.

Amerykanie zgłosili już chęć udzielenia wsparcia meksykańskim władzom w tym zakresie, ale spotkali się z zaskakującą odmową z ich strony. Meksykanie poinformowali bowiem Waszyngton, że agenci DEA nie będą mieć dostępu do centrów i jednostek nowych sił policyjnych. A bez pomocy zza Rio Grande efektywna walka z meksykańskimi mafiami będzie bardzo trudna.

Drastyczna śmierć królowej piękności

Na narkotykowa wojnę w Meksyku świat kolejny raz zwrócił uwagę w listopadzie 2012 roku, gdy zginęła 20-letnia królowa piękności Maria Susana Flores. Jej ciało zostało znalezione na autostradzie po strzelaninie pomiędzy członkami kartelu Sinaloa a żołnierzami meksykańskiej armii. Przy zwłokach Flores leżał karabin, w związku z czym od razu padły pytania o udział kobiety w strzelaninie. Prokurator Marco Higuera potwierdził smutną prawdę - Flores otworzyła ogień do żołnierzy i zginęła w wymianie ognia. Był  to już czwarty udokumentowany przypadek meksykańskiej "królowej piękności", która miała bliskie związki z tamtejsza mafią.

To wtedy meksykańskie media szerzej zainteresowały się zjawiskiem "nowej prostytucji". Polega ona na oddawaniu przez miss piękności swojego ciała szefom brutalnych karteli narkotykowych. Przyciągają je do nich pieniądze, a także blichtr sławy, jakim są otaczani niektórzy z gangsterów. "Adoptują" oni chętnie królowe piękności, które mogą służyć nie tylko za ich "kobiety do towarzystwa", ale z czasem mogą także zrobić karierę w mafii np. nadzorując przemyt narkotyków do USA. Co gorsza, ta "prostytucja", odbywająca się przy błysku fleszy, nie jest żadną tajemnicą, a jawne związki z mafią stały się niemal specjalnością "meksykańskiego celebryctwa".

Niepokojące znalezisko w miejscu śmierci Miss

Kilka tygodni po śmierci Flores podano, że na miejscu strzelaniny odnaleziono pistolet FN Five-seven należący do amerykańskiego funkcjonariusza pracującego w Biurze ds. Alkoholu, Tytoniu, Broni Palnej oraz Materiałów Wybuchowych (ATF). Odnalezienie amerykańskiego pistoletu na miejscu strzelaniny to spory skandal. Było to związane z kontrowersyjnym programem "Fast and Furious", prowadzonym właśnie przez ATF.

Jego celem było nadzorowanie "kontrolowanego" handlu bronią, która trafiała następnie do karteli narkotykowych w Meksyku. Był to dowód, że Amerykanie stracili kontrole nad realizacją są tego programu. Niektóre media meksykańskie media zaatakowały nawet Stany Zjednoczone, twierdząc, że kraj ten stał się wrogiem Meksyku, zbrojącym brutalne kartele.

Człowiek, który nakręcił spiralę przemocy

Za wojną narkotykową stoi jeden człowiek. To on jest odpowiedzialny za rozkręcenie narkobiznesu w Meksyku, podział stref wpływów, a następnie - za eskalację przemocy.  Tym człowiek jest urodzony w 1946 roku Miguel Angel Felix Gallardo. Najpierw pracował jako agent policji federalnej, a następnie - jako ochroniarz gubernatora stanu Sinaloa.

Swoją kryminalną karierę rozpoczął, gdy, dzięki zdobytym kontaktom, zdecydował się przemyć do USA marihuanę i opium. Nie przerwało tego nawet jego aresztowanie w latach 90. To dzięki niemu powstały najpotężniejsze kartele, których do dziś nie może pokonać meksykański rząd. "Ojciec chrzestny" meksykańskiej mafii stworzył podwaliny wojny, w której zginęło 60 tysięcy osób.

Oceń treść:

Average: 9 (1 vote)
Zajawki z NeuroGroove
  • Katastrofa
  • Tramadol

próbowałem się zapierdolić, tyle mogę powiedzieć, to historia około 25 tripów, więc nie da się detalami

Cofamy się odrobinę w czasie, kiedy to kilka lat temu mieszkałem u kogoś, ja i dwójka innych ludzi, a właściciela przez miesiąc nie było. Zupełnie przypadkiem ponownie znalazłem kilka paczek tramadolu retard 200 mg x 10 szt. oraz jedną 30 szt., bez paracetamolu i innych dodatków. Wpadłem w to głęboko, a opis np. jednej padaczki po tym środku znajdziecie w moich poprzednich raportach.

Dzisiaj opowiem Wam o zaledwie fragmencie mojego opioidowego nałogu, który po 3-4 latach udało mi się w końcu przerwać wyjeżdżając do Niderlandów na początku grudnia. Uczcie się na moich błędach.

  • 25C-NBOMe
  • Retrospekcja

Zdana poprawka, wyśmienity nastrój, ciekawość, ogólnie wesołe i przyjemne nastawienie z nutką zaniepokojenia


  • 25D-NBOMe
  • Pozytywne przeżycie

Pozytywne nastawienie dosyć ekscytujące ze względu na pierwsze podejście do tej substancji. Siedziałem w pokoju z siostrą.

Godzina 20:30 wrzucam kartonik 2.8 mg na górne dziąsło i zapuszczam świat wedlug kiepskich. Przychodzi siostra i ogląda ze mną. Nic się nie dzieje, nie moge sie doczekać, włączam kolejny odcinek i sie zczeło wejście.

 

T+0:30 Nie wiem czemu zaczełem czuć przerażenie, wszystko zaczeło wydawac się strasznę. Mówie do siostry że nie może mnie zostawić, ona na to ze posiedzi ze mną jeszcze jakiś czas. Zaczela patrzeć sie dziwnie i mówi do mnie że jedna źrenica jest malutka a druga wielka. Ale się tym zbytnio nie przejełem. 

 

  • 6-APB
  • LSD-25
  • Marihuana
  • Pierwszy raz
  • Tytoń

Przed kwasem trochę strachu (jak za pierwszym razem), przed 6-abp wielka chęć spróbowania. Ludzie bardzo w porządku, milutko, prawie cieplutko w domu ;)

Tamtej nocy braliśmy nie to, co wpisałam jako substancję wiodącą. Ale ona jest ważniejsza (choć to może wydawać się nieco dziwne).
Ogólnie tamta noc miała być kwasowym tripem, ale niestety mnie się nie udało. I nie, nie dlatego, że nie wzięłam… tylko to nie było to. Ale o tym zaraz.
               

Godzina 18, zarzucamy LSD. Ja z kolegą na pół – reszta po całym kartonie. Chłopaki mówią, że trzeba czekać na pierwsze akcje jakieś 40 minut, więc siedzimy i czekamy.
               

randomness