Amerykańscy naukowcy odkryli, że pod wpływem stresu w głowie produkowane są narkotyki podobne marihuanie, które uśmierzają ból. To dlatego rany odniesione w bójce lub wypadku zaczynają boleć dopiero po pewnym czasie
Przypomnij sobie szkolne czasy i bójki na podwórku. Albo pierwszą ważną randkę, na którą włożyłaś piękne, ale ciasne buty. Czy to nie dziwne, że czasem dopiero po powrocie do domu, gdy opadły już silne emocje, odzywał się ból - wtedy dostrzegaliśmy fioletowe oko, zakrwawione kolano czy do krwi obtartą piętę?
- To dlatego, że wcześniej byliśmy po prostu na haju - wyjaśnia prof. Danielle Piomelli, farmakolog z Uniwersytetu Kalifornijskiego w Irvine. W najnowszym "Nature" jego zespół dowodzi, że w stresującej sytuacji nasz organizm zaczyna produkować własne środki uśmierzające ból. - Dzięki temu zraniony człowiek może dalej walczyć lub trzeźwo myśleć, jak wyjść z opresji, zamiast lamentować nad doznaną krzywdą - twierdzą uczeni.
Bolesne eksperymenty
Walka z bólem to jedno z najważniejszych (i też najbardziej opłacalnych) zadań firm farmaceutycznych. Widać to po reklamach telewizyjnych, w których polecane są liczne środki na migrenę, reumatyzm, bóle menstruacyjne etc. Jak to się jednak dzieje, że pod wpływem stresu nasz organizm świetnie radzi sobie bez tych specyfików?
Żeby to sprawdzić, zespół prof. Piomellego eksperymentował na szczurach. Naukowcy drażnili je prądem w ogon, co było dla zwierząt równie bolesne, co stresujące. Po takim drażnieniu zwierzęta zabijano - w różnym czasie od chwili ostatniego bolesnego szoku - oraz analizowano ich międzymózgowie, czyli tę część mózgu, gdzie rodzi się ból.
Okazało się, że badacze odkryli w mózgu szczurów obecność dwóch całkiem silnych anestetyków. Te substancje - 2-AG i anandamid - to kannabinoidy, bardzo podobne do marihuany. - Co ciekawe, te substancje działają w całkiem inny sposób niż popularne środki przeciwbólowe, np. morfiny - dodaje Piomelli.
Ich jedyną wadą był ograniczony czas działania. Substancja 2-AG (diarachidonoylglycerol) pojawiała się pierwsza już po minucie od bolesnego bodźca i chroniła przed bólem przez kolejne 5 minut. Wtedy do gry włączała się druga substancja, aktywna przez następny kwadrans. - Taki mechanizm znieczulający może być niezwykle przydatny. Z biologicznego punktu widzenia tyle czasu powinno wystarczyć na to, by wygrać pojedynek lub uciec - tłumaczą badacze. Ale w końcu ból powinien zaalarmować nas o tym, że trzeba opatrzyć rany.
A może przedłużyć znieczulenie
Czasami jednak warto byłoby przedłużyć działanie tych naturalnych substancji znieczulających, np. w przypadkach chorobliwego, chronicznego bólu. Uruchamianie własnych sił organizmu byłoby lepszym sposobem na walkę z bólem niż podawanie choremu obcych substancji chemicznych.
Naukowcy spróbowali więc zablokować mechanizm usuwania naturalnych znieczulaczy ze szczurzych mózgów. Znaleźli związek, który chronił marihuanopodobne substancje przed rozkładem, a tym samym podtrzymywał wewnętrzne znieczulenie. - Byliśmy strasznie ciekawi, czy zadziała zgodnie z przewidywaniami, tak jak podpowiadała logika - wspomina prof. Piomelli. By to sprawdzić, powtórzyli na szczurach całą procedurę z pierwszego etapu badania. Ku zadowoleniu Piomellego, znaleziony związek faktycznie przedłużył wewnętrzne znieczulenie. - To zupełnie nowe podejście do zwalczania bólu, w którym wykorzystuje się środki, które organizm sam produkuje - podkreśla autor pracy.
Co ważne, testy pokazały, że podtrzymanie naturalnej anestezji nie powoduje żadnych skutków ubocznych - uzależnienia czy spadku wrażliwości na znieczulenie (przy długotrwałym podawaniu np. morfiny trzeba stosować coraz większe dawki, gdyż organizm się na nią "uodparnia"). Znieczulenie utrzymywało się nawet 40 minut, a nie zaledwie kilka. - Co ważne, taką terapię można byłoby dodatkowo wzmacniać tradycyjnymi środkami przeciwbólowymi - dodają naukowcy.
Jednak nim nowa metoda trafi do szpitali, trzeba ją udoskonalić. Główny problem stanowi podawanie nowego leku - szczurom wstrzykiwano go bezpośrednio do mózgu w kilku małych dawkach, co byłoby skrajnie niewygodne w przypadku ludzi. Jednak liczba potencjalnych zalet, jakie owa metoda oferuje - brak interakcji z innymi anestetykami i jej naturalność - zachęca badaczy do pracy.
Komentarze