Administracja prezydenta Meksyku Andresa Manuela Lopeza Obradora chce zalegalizować wszystkie narkotyki i skończyć. To odpowiedź na pogłębiający się kryzys i gigantyczny rozlew krwi związany z wojną z narkobiznesem.
Pomysł zniesienia zakazu posiadania narkotyków znalazł się w opublikowanym niedawno Narodowym Planie Rozwoju na lata 2019-2024. Dokument stwierdza, że dotychczasowa polityka państwa jest nie do utrzymania; jej rezultatem jest nie tylko przemoc związana z działalnością karteli narkotykowych, ale też kryzys zdrowia publicznego.
"Wojna z narkotykami przekształciła problem zdrowia publicznego w kryzys bezpieczeństwa (...) Jedyną realną możliwością redukcji poziomu spożycia narkotyków jest zniesienie zakazu posiadania substancji, które są obecnie nielegalne i przekierowanie środków na ogromne programy zdrowotne i detoksykacyjne".
Lopez Obrador od dawna postulował zmianę podejścia do narkotyków. Swoją filozofię nazwał "abrazos, no balazos"(uściski zamiast nabojów) i chce zrezygnować z militarnej walki z gangami. Wojna z kartelami od lat jest największą zmorą państwa i każdego roku pochłania tysiące ofiar. A kryzys tylko się pogłębia. W 2018 roku zanotowano rekordową liczbę zabójstw - 28 tys, czyli 15 proc. więcej, niż w poprzednim - również rekordowym roku.
Krytycy globalnej wojny z narkotykami od dawna wzywają do zmiany polityki. Nie bez powodu: mimo zaangażowania ogromnych środków oraz przelewu krwi tysięcy osób, przemysł narkotykowy wciąż ma się więcej niż dobrze. Według raportu międzynarodowej organizacji International Drug Policy Consortium, ilość przemycanych narkotyków i liczba ofiar uzależnień są na rekordowym poziomie.
Przedstawiony przez Lopeza Obradora plan mówi o zniesieniu zakazu wynegocjowanym w rozmowach z USA i w porozumieniu z ONZ. Z tym może być ciężko: choć już 43 z 50 z amerykańskich stanów zalegalizowało użytek marihuany (większość tylko w celach medycznych), to w świetle przepisów federalnych narkotyk nadal jest. Administracja Trumpa zaś dodatkowo zaostrzyła wojnę z narkotykami. Trump przyznał, że zamierza uznać meksykańskie kartele za organizacje terrorystyczne i walczyć z nimi podobnymi metodami. Trudno o bardziej sprzeczne podejście.
Jednak plany prezydenta Meksyku są w zgodzie ze światowym trendem w polityce narkotykowej. Odkąd produkcję marihuany zalegalizowała Kanada, kolejne państwa chcą iść jej przykładem. Wśród nich są też państwa muzułmańskie takie jak Liban. Powodem jest głównie pogoń za finansowym sukcesem. Ale to też też uznanie fiaska polityki opartej na zakazie.
- Państwa coraz częściej widzą, że nie potrafią dłużej uzasadniać lub utrzymywać wojny z narkotykami - uważa Steve Hawkins z organizacji Marijuana Policy Project. - Przywódcy państw szukają wyjścia z tej sytuacji. I właśnie to widzimy w Meksyku - dodał.