Amerykańska Agencja ds. Walki z Narkotykami (DEA) przychyliła się do przeklasyfikowania marihuany jako substancji mniej niebezpiecznej od heroiny czy metamfetaminy. Jeśli zmiany w prawie federalnym dojdą do skutku, wymierne korzyści podatkowe uzyska branża konopna. Czy przed nami kolejne zielone miesiące i hossa na kursach spółek od „trawki”?
Do tej pory w prawie federalnym USA konopie indyjskie były zaklasyfikowane do wykazu nr 1 ustawy o substancjach kontrolowanych z 1970 r. Akt prawny dzieli je na pięć grup w zależności od korzyści medycznych i skłonności do ich nadużywania. W najniższej grupie, ujętej w załączniku nr 1 do ustawy, znajdowała się poza marihuaną, m.in. także heroina, ecstasy czy LSD.
Poszczególne grupy nie stanowią jednak stricte rankingu tego, jak szkodliwe są wykazane w nich substancje, ale są raczej sugestią przede wszystkim dla lekarzy, farmaceutów i samych pacjentów, jak bardzo powinien być do nich ograniczony dostęp ze względu na potencjał do ich nadużywania. Te z grupy V mają najmniejszy, a z grupy I największy, przynajmniej według prawa z 1970 r.
Jako ciekawostkę podajmy, że w grupie II znajdują się m.in. kokaina, metamfetamina, metadon czy fentanyl, a w grupie III np. ketamina, sterydy anaboliczne i testosteron. W grupie IV mamy na przykład Xanax, Valium czy Tramadol, a w grupie V, gdzie są substancje o niskim potencjale do nadużywania i uzależnienia, znalazły się np. preparaty na kaszel zawierające mniej niż 200 miligramów kodeiny.
Marihuana jak Jack Daniel’s i Marlboro
Wracając do marihuany, jej status jako narkotyku z grupy I był od dawna krytykowany, zwłaszcza że coraz więcej stanów USA zalegalizowało konopie indyjskie do użytku medycznego i rekreacyjnego. W zeszłym roku Xavier Becerra, sekretarz zdrowia i opieki społecznej w administracji Joe Bidena, polecił dokonanie przeglądu badań nad użytecznością medyczną konopii indyjskich.
Wynikiem tego przeglądu było zalecenie Departamentu Zdrowia dotyczące przeklasyfikowania marihuany z załącznika nr 1 do nr 3. DEA mogło to zalecenie przyjąć lub odrzucić, ale po 8 miesiącach Agencja ds. Walki z Narkotykami potwierdziła akceptację zalecenia. Teraz zajmą się nią służby Białego Domu.
Propozycja, jeśli zostanie zaakceptowana, zostanie formalnie opublikowana i wejdzie w życie dopiero za kilka miesięcy, w tym czasie odbywać się będą konsultacje społeczne. Pod uwagę trzeba brać jeszcze kalendarz wyborczy i ewentualną zmianę prezydenta USA. Donald Trump jeszcze nie zajął stanowiska w tej kwestii.
Zwolennicy konopi indyjskich i niektórzy członkowie Kongresu, zwłaszcza Demokraci, mieli - według relacji „The Washingotn Post” - nazwać procedowaną zmianę „pozytywnym krokiem naprzód”. Są też zdania, że konopie należy natychmiast wykreślić z wykazu i nie uznawać ich za substancję kontrolowaną, a zrównać z alkoholem i tytoniem.
Sama zmiana z grupy I na III nie powoduje zmiany nielegalnego statusu prawnego konopi indyjskich na poziomie federalnym, który jednak od co najmniej 2009 r. i rządów Obamy jest właściwie martwy. Produkcja, dystrybucja, sprzedaż i używanie marihuany co prawda narusza prawo federalne, ale już 38 stanów zalegalizowało marihuanę medyczną, a 24 stany i Dystrykt Kolumbii zalegalizowały jej rekreacyjne użycie.
Branża konopna odżyje?
Jeśli zmiany wejdą w życie, będą miały wpływ na całą branżę konopną w USA, która ma swoich licznych przedstawicieli na giełdzie. Z grona 41 największych giełdowych spółek konopnych aż 28 to firmy amerykańskie, w tym największa, wyceniana na ponad 4,1 mld dolarów Curaleaf Holdings.
Informacja o zgodzie DEA pojawiła się w USA w ostatnim dniu kwietnia i od razu podniosła kurs tej spółki o 19 proc. Akcje wartego ponad 2 mld dol. Trulieve Cannabis zyskały prawie 30 proc. Notowania AdvisorShares Pure US Cannabis ETF, największego branżowego ETF-u na świecie, podskoczyły o blisko 20 proc.
Przede wszystkim chodzi o potencjalne korzyści podatkowe wynikające z ominięcia przepisów sekcji 280E federalnego prawa podatkowego. Ten zestaw przepisów zasadniczo zabrania branżowym przedsiębiorstwom ubiegania się o ulgi podatkowe i zakazuje odliczeń z tytułu wydatków, które ponoszą w związku z prowadzeniem swojej działalności. Jak twierdzi branża, przez to efektywna stawka podatku w ich przypadku sięga nawet 70 proc.
Po drugie, jak opisuje portal New Frontiera Data (NFD), zajmujący się branżą konopii indyjskich, leki kannabinoidowe na bazie THC, takie jak Sativex, miałyby legalną ścieżkę do zatwierdzenia przez Agencję ds. Żywności i Leków (FDA). Lek ten jest dostępny w wielu krajach europejskich, także w Polsce, a nie jest dopuszczony do obrotu w USA. Po zatwierdzeniu leki mogą być przepisywane przez lekarza i objęte ubezpieczeniem we wszystkich 50 stanach, nawet tych bez prawa dotyczącego marihuany medycznej.
„Zmiana harmonogramu wyeliminowałaby bariery w badaniach nad konopiami indyjskimi. Wcześniej badacze mogli uzyskać dostęp do konopi indyjskich do celów badawczych wyłącznie z zasobów rządu federalnego. Oznaczało to, że rząd miał ścisłą kontrolę nad tym, jakie badania były dozwolone” – zauważa na łamach NFD dr Amanda Reiman.
Natomiast dopiero pełne zalegalizowanie konopii na poziomie federalnym ułatwiłoby działalność operacyjną branżowych firm na przykład w relacjach z instytucjami finansowymi, które obecnie charakteryzują się brakiem dostępu do standardowych linii kredytowych banków komercyjnych czy trudnościami w przetwarzaniu transakcji handlowych, bo np. Visa czy Mastercard nie obsługują firm zajmujących się marihuaną.
Niewątpliwie temat zmian w federalnym prawie USA w zakresie statusu prawnego marihuany jest warty uwagi i śledzenia. Wpływ na branżę, która dopiero w ostatnich miesiącach podnosi się z dołka wyznaczonego pod koniec 2023 r., może być ogromny. Chociaż wspomniany AdvisorShares Pure US Cannabis ETF od listopada zeszłego roku zyskał blisko 100 proc., w tym tylko od początku tego roku już 40 proc., to do szczytu z początku 2021 r., kiedy widoczny był haj Wall Street wywołany branżą konopną, wciąż brakuje około 475 proc.