Janusz S. z Koszalina próbował różnych narkotyków, ale odpowiada mu
tylko kompot, czyli polska heroina. Nie byłoby w tym nic nadzwyczajnego,
gdyby nie fakt, że Janusz w tym roku skończy... siedemdziesiąt lat, a zaczął
ćpać pół roku temu.
Janusz całe życie przeżył w cnocie. Pracował, wychował dwóch synów,
opiekował się chorą żoną. Teraz, kiedy niebawem skończy siedemdziesiatkę,
postanowił zaszaleć i... zaczął ćpać. Choć w ciągu pol roku narkomańskiej
kariery próbował różnych specyfików, najbardziej służy mu kompot czyli
polska heroina.
- Urodziłem się w 1928 roku na kresach wschodnich, w okolicach Nowogródka
- wspomina. - Jako trzydziestolatek zostałem wywieziony z rodzicami na
Sybir. Po powrocie do Polski odsłużyłem dwa lata w wojsku, dziesięć lat
przepracowałem w wydziale kryminalnym komendy milicji obywatelskiej. Potem
dwa lata w PIH-u, kolejne w prezydium Wojewódzkiej Rady Narodowej, szefowałem
wydziałowi spraw wewnętrznych na powiat koszaliński, a na końcu przepracowałem
sześć lat w inspektoracie obrony cywilnej. W 1981 roku dostałem trzecią
grupę inwalidzka i odszedłem na emeryturę.
Z żoną, nauczycielką z wieloletnim stażem, Janusz przeżył 44 lata.
Urodziło się im dwóch synów, którzy wyemigrowali do Niemiec. Przed czterema
laty, po ciężkiej chorobie, żona Janusza zmarła, a on został zupełnie sam.
- No i wtedy zaczęło się z tymi narkotykami, komiczno-tragicznie, tak
można powiedzieć w moim wieku. Na tym osiedlu mieszkam od 35 lat i do tamtej
pory nie wiedziałem, że tu co krok jest narkomańska melina. Znałem problem
narkomanii że słyszenia, ale nie miałem pojęcia jak narkoman wygląda i
ilu ich tu obok mieszka. Teraz znam wszystkich.
Pewnego dnia, cztery lata
temu, Janusz wyszedł jak zwykle rano po zakupy. Koło sklepu zobaczył młodą,
zaniedbaną dziewczynę, która poprosiła go o pieniądze dla chorego dziecka.
Janusz ulitował się i dał jej pięć złotych, a wtedy ona zapytała o najbliższą
aptekę i poprosiła o pomoc w realizacji recept.
- Wanda miała recepty na narkomanskie prochy typu relanium i inne,
ale ja wtedy nie miałem o tym pojęcia. Wziąłem samochód i zacząłem z nią
krążyć po aptekach, bo nigdzie nie chcieli nam sprzedać tych lekarstw i
wszystkie aptekarki dziwnie na nas patrzyły. W końcu ona się zmęczyła i
została w aucie, a ja zrealizowałem recepty w centrum. Jak wrociłem, Wanda
w aucie spała. Zabrałem ja do domu, nakarmiłem, dałem herbaty i jakoś tak
u mnie została.
Kiedy Janusz dowiedział się, że Wanda jest narkomanka, poczatkowo próbował
jej pomoc. Starał się załatwić leczenie a potem, z emerytury kupował jej
narkotyki. To dzięki niej poznał koszalińskie meliny gdzie zawsze można
dostać kompot.
- Przez nią poznałem to środowisko. Kupowałem jej działki, ale w końcu
zaczęło mi brakować pieniędzy, a nawet popadłem w długi, wićc musiałem
się często godzić na produkcję kompotu u siebie, w mieszkaniu. Po produkcji
narkomani zawsze dawali mi pięć, sześć centymetrów, dla Wandy. W końcu
załatwiłem jej odwyk w Warszawie, ale tydzień przed leczeniem Wanda wyprowadziła
się ode mnie.
Mimo, że dziewczyna zniknęła, do Janusza wciąż schodzili się narkomani,
błagając, żeby zrobić u niego produkcję.
- Czasami się zgadzałem, a oni dalej zostawiali mi działki. Miałem
tego cholerstwa pełno w lodówce, więc rozdawałem ludziom za darmo. W końcu,
pół roku temu, pomyślałem sobie: 'mam pięć centów, jutro znowu je będę
miał, to może sam z tego skorzystam. W końcu wszystkiego trzeba w życiu
spróbować'. I zaaplikowałem sobie kompot w żyłę. Spodziewałem się czegoś
nadzwyczajnego. Jakiś przeżyć halucynogennych czy cos w tym rodzaju, a
nie miałem nic. Zupełnie nic nadzwyczajnego. Żadnych wrażeń, jakbym w ogóle
nic nie brał. Ale jakoś tak się przyzwyczaiłem, że teraz biorę sobie sportowo,
od czasu do czasu.
Janusz próbował różnych środków, ale twierdzi, że odpowiada mu tylko
kompot.
- Brałem odpowiednio spreparowaną 'e...' To jest niezłe, bo daje chęć
do życia, do pracy, taki przypływ energii, ale to mija po godzinie i przychodzi
ochota na kompot. Brałem 'p...'. To z kolei uspokaja, człowiek staje się
powolny, spokojny, pozbawiony emocji. Napięcia nerwowe mijaja, ale wolę
kompot. Wcześniej tu mi strzykało, tam mnie bolało, a teraz jak przygrzeję,
ból przechodzi jak ręką odjął.
Janusz, pytany dlaczego bierze, mówi, że właściwie nie wie. - Bo ja
wiem? Czasami dla towarzystwa, jak przyjdzie ochota. Jest taki moment,
że tęskni się do tego świństwa, bo tak naprawdę, to jest świństwo i nic
poza tym. Wiem, że potem przychodzi uzależnienie, ale ja cały czas biorę
tylko po jednym cencie, nie tak jak inni po pięć, sześć. Trochę się boję,
bo jakby przyszło to uzależnienie to trzeba będzie brać na okrągło, albo
jechać na odwyk. Ale w moim wieku, na odwyk? Głupio. Jak patrzę wstecz,
to jednak lepiej bylo nie zaczynać...
Synowie ani znajomi Janusza nie wiedzą o jego nałogu. Wie grono narkomanów,
pracownicy Monaru i policja.
- Znamy pana Janusza, ale nic nie możemy zrobić - mówi podinspektor
Wiesław Wilinski z koszalinskiej komendy policji - On nie stwarza problemów,
sąsiedzi się na niego nie skarżą, więc nie ma powodów do interwencji. To
dorosły człowiek, którego nie sposób zmusić do leczenia.
- Próbowałam rozmawiać z panem Januszem - mówi pracownica Monaru -
On twierdzi, że 'grzeje' od czasu do czasu, ale ma świadomość, że może
się uzależnić. Jednak póki sam nie będzie chciał się leczyć, nikt go nie
może zmusić.
- AIDS się nie boję, bo używam jednorazowych strzykawek, a miejsce
wkłucia przecieram spirytusem salicylowym. Głodów jeszcze nie miałem, ale
jak dłużej nie mam kompotu to tak jakoś chodzę, czegoś mi brakuje - mówi
Janusz. - Trochę mi się robi zimno. Mam dreszcze, gorzej śpię. Gdyby miał
jeszcze raz spróbować, to mając dzisiejsze doświadczenie, nie zrobiłbym
tego, bo to nic nie daje, a powoduje degeneracje. Psychiczną i fizyczną.
Narkomani kradną. Nic nie mogę teraz trzymać w łazience. Ani kosmetyków
ani maszynek do golenia, bo wszystko ginie. Nie ma przyjaźni, nie ma lojalnosci
w tym środowisku. Ostatnio nawet zegarek mi ukradli. Ja jeszcze nic nie
ukradłem, ale kto wie, czy kiedyś nie posunę się do tego. Poza tym, narkotyki
sa drogie. Jeden cent kosztuje pięć złotych. Można za to kupić dobre jedzenie,
albo dwie paczki 'Mocnych', a tu się oddaje za wodę zabarwioną, a do tego
ja nie mam żadnych przyjemnych odczuć. Bez sensu...
Z drugiej strony Janusz uważa, że narkotyki powinny być w wolnej
sprzedaży. - Wtedy każdy miałby wybór, nie musiałby kombinować. Może z
jednym zakazem - dla młodzieży do 20 roku życia.
Janusz, pytany o marzenia, mówi że ma jedno: 'Swoje życie jako tako
przeżyłem. Teraz chciałbym do końca moich dni potrwać w pełnej sprawności
fizycznej. Na razie z tym ćpaniem nie jest tak tragicznie. Bo grzeje czasami.
Ot tak, sportowo.
Komentarze
go kanaba go!! pokooj!! !! !! 21 dajemy czadu....
Moim zdaniem to dobry sposób na starość...
Moim zdaniem to dobry sposób na starość...
szacuneczek dla ciebie
MACIE ZAPEWNIONE 10 OSÓB Z CENTRUM GDYNI NA DEMONSTRACJI!!!! GO KANABA!!!
kolejne 3 osoby z centroom ;]
Kiedy następna manifestacja bo mnie nie było ? :( bo niemogłem