Każdego miesiąca terapeuci Lubuskiego Towarzystwa Zapobiegania Narkomanii w Zielonej Górze udzielają ponad 300 porad miesięcznie. To 10-krotnie więcej niż pięć lat temu.
- Zatrważający jest wiek inicjacji narkotykowej - alarmuje Mariusz Matysik z Lubuskiego Towarzystwa. - Kiedyś największą grupą pacjentów były osoby w wieku 21-24 lat. Teraz najwięcej jest ich wśród 17-21-letniej młodzieży.
Potwierdza to Beata Kotus, kierownik Oddziału Terapii Uzależnień od Środków Psychoaktywnych i Detoksykacji w Ciborzu: - W zeszłym roku na 741 osób przyjęliśmy 589 pacjentów poniżej 18 lat, w tym kilkoro dzieci poniżej 14. roku życia. To przerażające.
Jednym z jej pacjentów jest 19-letni Maciek. Zaczął brać cztery lata temu: najpierw była trawka, potem amfetamina, kwasy i kokaina. Najpierw kupował je za kieszonkowe, potem sprzedał swoje rzeczy, zaczął okradać rodzinę i napadać na ludzi w mieście. Ponad rok temu sąd skierował go na przymusowe leczenie. Od tego czasu nie bierze. Zastanawia się nad studiami na Uniwersytecie Zielonogórskim.
Głównym centrum narkomanii w Lubuskiem od wielu lat jest Zielona Góra. - Z Gorzowa nigdy nie było tylu pacjentów - przyznaje Beata Kotus. - Wynika to z przeszłości, kiedy to w byłym Zielonogórskiem Nowa Sól była zagłębiem narkotykowym. Łatwo tam było zdobyć odczynniki potrzebne do produkcji kompotu. Potem problem ten pojawił się w Żaganiu, Żarach i Głogowie. Zielona Góra jest po prostu bliżej tych miast niż Gorzów.
W Gorzowie większa liczba narkomanów pojawiła się, gdy na rynek weszła marihuana, amfetamina, heroina czy LSD. - Środki te można kupić wszędzie: na ulicy, w parkach, szkołach, na dyskotekach - twierdzi Beata Kotus.
Krajowe Biuro ds. Zwalczania Narkomanii za wskaźnik narkomanii w danym mieście przyjęło liczbę osób leczących się w przeliczeniu na 100 tys. mieszkańców. W Zielonej Górze wyniósł on 66 (w 1999 r. - 43,5), a w Gorzowie 10,7. Średnia całego kraju to 22 osoby. Do miast najbardziej zagrożonych, oprócz Zielonej Góry, należy Wrocław, Jelenia Góra, Warszawa i Szczecin.
Komentarze